Sen mara...i takie tam

Wczoraj miałam to prawie zapomniane uczucie, ssania do klawiatury, ale życie się wtrąciło i nie pozwoliło tego ssania zaspokoić. Dziś już inaczej.. Nie chce mi się, ale... może mi się zachce w trakcie... czasem tak bywa, choćby w..seksie;)

Trochę teraz sennikowo będzie...

Dziwne sny mam i śpię nerwowo, budząc się co chwilę.. Przedwczoraj nawet sen przeszedł w jawę, jakby.. obudził mnie odgłos klikania w klawiaturę, takiego, wiecie, babskiego, z długimi paznokciami.. a że mam komputer niedaleko łóżka (póki sypialnia nie będzie ukończona, co zapewne nastąpi w przyszłym stuleciu..) to dziwne odgłosy słyszałam wyraźnie... bałam się jednak wstać i spojrzeć na monitor by nie odczytać jakiejś wiadomości z zaświatów, a może jednak trzeba było? Może to jakieś ostrzeżenie , albo... wygrane liczby z lotto by były? Kolejnej nocy dziwnie śniła mi się moja mama, która miała iść do więzienia, więc.. "skoro nie możesz spać, to upiecz mi rogale z nutella i bułka tartą" to ja te rogale, o czwartej w nocy piekłam (we śnie)... nadzienie z nutelli i bułki tartej muszę chyba wypróbować, może opatentować i będzie hit? Dziwne (ha!) w tym jest to, że moja mama nie lubiła zbytnio słodyczy! Ona była z tych, co najlepszą czekoladą jest kaszanka... Potem po jakimś mieście nieznanym (zapewne Londyn) biegałam z G.. i śpieszyłam się by zdążyć z tą mamą się pożegnać zanim do tego więzienia...
Anliza tych snów nie jest skomplikowana, te rogale, mama , G.. i to ostatnie: nie zdążyłam się z mamą pożegnać za życia, przed operacją.. dopiero w kostnicy..
To pewnie te wyjące wiatry mają wpływ na takie śnienia...

Wracając na Ziemię... Mamy już grudzień. Dziś w drodze do pracy natknęłam się na reklamę na płocie "PIASKOWANIE WSZYSTKIEGO" i oczywiście zastanowiłam się co mogliby mi wypiaskować? Tu i ówdzie by się przydało..

Choć noce mam ostatnio trudne i dziwne, to dni (poza pracą) spokojne, na granicy nudy. Moje wnętrze jest jak tafla jeziora, w większości spraw, myśli. Noo.. jedna sfera, albo dwie sprawy, może inaczej się ma, tam jednak staram się też nie rzucać jak wsza na kołnierzu. Czekam aż bardziej wygaśnie, ucichnie, uspokoi, wypali się, może nawet umrze śmiercią naturalną? Chyba zmierza w tym kierunku, choć ja już nie wiem czy podoba mi się to, czy jednak nie.. Nie analizuję tego.. Bo może mam tylko takie wrażenie.. Jedno wiem: nie mam na to wpływu! Już raczej nie.. Biorę na przeczekanie, co ma być to będzie, ha!

Wczoraj ogarnęłam większość zakupów gwiazdkowych, przy okazji Synuś coś tam wymarał..zaliczkowo;) Znaczy: dziś miał "wypłatę", więc odda ;P

................................................................................................
Wczoraj też..
Młody był, radosny..Wracał do domu z pracy, z delagacji. Czekała na niego ukochana, mieli razem iść wieczorem na "Andrzejki". Nagle w poprzek jego drogi stanęło przeznaczenie w postaci TIRa... Zginął na miejscu, jego pasażer przeżył. Minęło dokładnie 13 lat...

Komentarze

  1. Ja sobie czasami śpiewam fragment piosenki Rodowicz:
    "Za nasze polskie życie,
    za takie jakie jest
    Wypijmy wódki łyczek
    Z domieszką cichych łez"
    Trochę pomaga...

    OdpowiedzUsuń
  2. Spiewanie czy ten łyczek? ;)
    Dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Fenomen spotkań po latach :)