Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2014

Bądźmy wszyscy dobrej myśli

Wbrew tradycji wieloletniej, Sylwester w  tym roku  nie będzie na domówce u G. A odwrotnie! To G z przyległościami, znaczy z małżem,  przychodzi do nas:) Co roku od czasu kiedy dzieciaki były małe, Synuś w brzuchu, a potem przy cycu chodziło się do G. Często okazywało się, że G chatę ma pełną, bo przygarnęła niejednego „kropka”… Czasem zostawialiśmy na noc, by nie chodzić po nocy, a czasem dzieciaki same nocowały u nich (co było atrakcją najważniejszą).. Wiele razy, szczególnie w Noworoczny Poranek myślałam „ale mamy dobrze!” ;)  Nawet proponowałam czasem, żeby dla  odmiany, ku sprawiedliwości, odbyło się u nas świętowanie witania Nowego Roku, ale G zawsze odpierała, ze ona ma lepsze warunki, mieszka „u siebie” bez rodziców czy brata z rodziną jak u mnie…  No i ONA LUBI ! W tym roku jednak… Wymyśliłam tak, by tata nie był sam..  A czułam tez , że G ma ciut ochotę uciec przed różnymi „kropkami”.. Miałam nadzieję, ze przystanie na ten pomysł, bo.. może to ostatni taki nasz wspólny Sylwes

Wnerw i ooommmm... 88

Dzień roboczy był dla mnie dość znośny, aż do momentu, na sam koniec.. Mimo niewyspania  strasznego, a potem chwilowej awarii prądu, która nas nieźle wystraszyła. Zapowiadała się bowiem na dłużej… A wiadomo: nie trzeba bomby, nie trzeba wojny, ale jak nam prąd odłączą, to padniemy!! Bez komputerów? Jakże to tak? Ani bankomaty, ani  Internet, a u nas nawet woda siada (coraz więcej ludzi buntuje się, że wodociągi nasze nie mają agregatu!!) Baaa.. Nawet paliwa  na stacji nie wlejesz do samochodu!! Jakoś to całe robocze brzemię znosiłam w miarę z humorem, może baterie naładowane miłym  świątecznym czasem… Ale na koniec dupnęło,  koleżanka mnie wnerwiła.. Jeszcze się we mnie gotuje.. Chyba zaczyna menopauzę (a raczej kończy), bo ostatnio się strasznie czepliwa zrobiła!!!Koniec roku, wiadomo, w pracy sam w sobie nerwowy, ale ona  przesadziła!! Każdy, albo prawie każdy, zna zapewne to uczucie.. kiedy po zajściu takim gotuje się w człowieku, przychodzą na myśl celne riposty i argumenty (a przy

Wesołego po świętach!

Jak co roku, mimo tych czterdziestu lat na karku, dziwi mnie jak szybko mijają święta… Czekania , szykowania sporo, a potem bziuum…. W tym roku nawet nie czekałam, nie cieszyłam się, choć niejako z przekory czy obowiązku szukałam w sobie nastroju.. Przygotowania trochej pomagają. Jak człowiek nawącha się świątecznych zapachów, a nogi mu w tyłek zaczynają wchodzić od stania na garami, to jakaś nitka zostaje pociągnięta… Co roku jest z tym nastawieniem gorzej, a w tym, pierwszym po śmierci mamy, tym bardziej jakoś buntowało się we mnie coś przed radością.. Na szczęście.. Moja wewnętrzna pogoda ducha, póki co jest jak Chuck Norris i nie ma na nią siły.. Może ja coś przydusić, stłumić, ale zawsze się odrodzi.. Mimo, że po powrocie z pracy, w Wigilię, trochę się rozstrajałam tą kolędą:  http://youtu.be/CD1RJtYd1lA   W Pierwsze Święto tak trochę kolędujemy po rodzinie.. Zwyczajowo nawiedzamy chrześniaków z paczuszkami zostawionymi przez Gwiazdora, zapewne pomyłkowo, pod naszą choinką… Oczywi

Boże Narodzenie tuż tuż..

Obraz
Życzę wszystkim by Święta Bożego Narodzenia były pełne chwil magicznych i radosnych. A wolne miejsce przy stole niech będzie też miejscem dla wszystkich naszych bliskich, którzy nie są już z nami...  

Wydrzymnięta tak jakby....

Chyba zostałam wyprana, odwirowana i wydrzymnięta… Może nawet magiel ktoś zastosował? Tak się czuję.. Weekend kiepsko przespany.. Do tego z piątku na sobotę wiaterek zawiał i prąd nam na ponad 12 godzin wyłączyli.. Drżałam z niepokoju o stan i zawartość zamrażalki (wiadomo jak przed świętami..) Jakaś gula na szyi mi wystrzeliła i ciągnie mózg przez uszy.. Chyba zawiało mnie albo co.. I ucho pulsuje.. Wrak po prostu.. Do tego, do tej życiowej pralki, ktoś dorzucił śledzie, bo cała nimi cuchnę.. Najpierw od smażonych do zalewy octowej.. (Tak jak są pyszne - tak śmierdzą!), a dziś solonymi w cebulkę i olej i inne takie ingrediencje… Sposób na nie mam od zeszłego roku i nawet Ślubny, które miał na nie długie zęby, teraz jest ich wielbicielem. (przepis: http://kuradomowaczylicocina2.blog.pl/2014/12/22/sposob-na-sledzia/)   Cóż.. na wszystko jest rada.. Na gule smarowanie i apaszka, na ucho krople a na zapach.. kąpiel :) Do tego wydrzymnięcia, jeszcze przyczyniła się praca. Dziś dzień robocz

Mężczyzna - bez względu na wiek - przydatny...

Wczoraj na szybko, przed wizytą u dentysty, wleciałam na kompa. Sprawdzałam wiadomości i takie tam…. I nagle mryg.. mryg mój monitor stał się zielony.. znów mryg ...  wróciły normalne kolory.. mryg po chwili .. noszsz.. świat ufoludków, bez czerwieni? Czy „pierdolone amerykańskie cyborgi”  nade mną zawisły i mącą? Jedna nasza klientka twierdzi, że to źródło zła wszelkiego… Tak do mnie monitor mrugał az utrwalił się taki dziwny obraz… Czas było jechać, wiec komputer wyłączyłam. Niech się namyśli!!! Niech się poprawi.. ale dziś.. Włączam.. jednak te cyborgi?? lubię zielony kolor, ale bez przesady!!! Trudno. Trzeba będzie uskładać na nowy monitor!! Trzeba narzekać czasem głośno.. wyżalić się.. Synuś usłyszał.. Podszedł do kompa.. Poruszał kabelkami.. i właaala!!! Świat znów ma wszystkie barwy!! A mój cudotwórca wyprostował się na całe swoje prawiemetrdziewięcdziesiąt kiedy powiedziałam  „Jednak mężczyzna w domu się przydaje!” Mój trzydniowy tydzień roboczy się skończył, następny też będzi

Życie to serial

Zostałam porzucona przed ołtarzem. On wolał moja siostrę. Smukła, w białej sukni wybiegłam skryć swój płacz. Okazało się jednak, że kocha mnie jego brat!! Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło? Zważywszy, że chyba nigdy smukła nie byłam, ani nie posiadam siostry – o ile mi widomo;) To to był sen!  Lata temu (prawie 20) białej sukni też nie miałam, a ucieczka sprzed ołtarza, czy porzucenie mnie,  wiele by nie zmieniło, bo kościelny ślub brałam po ponad roku od cywilnego… Sen jednak był tak realny,  mimo znamion serialu brazylijskiego, że obudziłam się jakaś taka rozbita, a równocześnie pobudzona… Okazuje się, że poniedziałek może być piękny, szczególnie jak jest urlopowy;) Człowiek wstaje wyspany, bo po  śnie zamiast zrywać się łóżka, doczytuje książkę do końca. W okna zaświeci grudniowe słońce, a za chwilę z piekarnika pachnie pieczonym chlebem.. Na miotle się trochę polata i poomiatuje przy dźwiękach energetycznej muzyki… Czyż może być cudniej?  To nie na co dzień, inaczej by n

Niedziela z Gwiazdorem

Niedziela. Zatem ulubiona rozrywka Polaków na niedzielę: rejs po galerii handlowej. Ostatecznie pogadać trzeba było z Gwiazdorem (wielkopolski Św. Mikołaj) i załatwić z nim by Córce przyniósł walizkę na kółkach (najlepiej niebieską  w białe grochy) a Synusiowi hantle.. i jeszcze cos tam dla chrześniaków. Niestety, co było do przewidzenia, połowa okolicy, wpadła na podobny pomysł.. Znaczy nie o walizki czy hantle chodzi, ale o zakupy. Dobrze, że Ślubny prowadził, bo miałabym problem wcisnąć się samochodem w taką małą szczelinkę.. Wciskanie jednak męska rzecz! ;) W Galerii: Szaleństwo! Ludzie biegają, miotają się z obłędem w oczach, jeszcze dość mało intensywnym , ale jednak! Ja dość spokojnie, bo dobry humor i czas.. Nie wszystkie poszukiwania skończyły się powodzeniem, ale cóż.. Jakoś będzie, najwyżej dzieciaki dostaną ekwiwalent w gotówce.. chrześniaki okupione: piękny sweter, książka z baśniami Andersena:) Zwykle kompletować prezenty zaczynałam od września, ale w tym roku jakos tak..

Plany są po to by je odkładać na potem...

Całkiem znienacka, nieoczekiwanie, cichaczem spadł u nas wczoraj pierwszy śnieg! Świat stał się piękną Śnieżną Krainą Baśni i nawet noc, przykryta kołderką puchową, pojaśniała. Pozytywnie zaskoczył mnie Ślubny, który przerwał swoją pracę tylko po to by przyjść i mi powiedzieć o tym cudzie! Taki może drobiazg, może przeceniam, ale rozczuliło mnie to.. Bo nie jest w jego zwyczaju zachwycać się takimi „duperelami”! To ja zawsze lecę, wskazuję: zobacz jak pięknie słońce zachodzi.. księżyc świeci… szron osiadł..i słyszę tylko murmurando mruknięcie w odpowiedzi.. Taka filozofia Pollyanny cieszyć się drobiazgami…  Lekko z niej wyrastać zaczynałam w ostatnich, jakiś dwóch latach.. Przestałam chyba  widzieć w tym sens, bo po co cieszyć się czymś takim, a potem zostać przyciśniętym do podłogi kamlotem przykrości… Taki kamień przykrości z podobnej wielkości okruchem radości miewają inną wagę.. Dlaczego? W końcu szala powinna być sprawiedliwa, nie można pozwolić by złe rzeczy miały większą wagę od

80. Pęknięte tamy i chudnąca krowa

Czasem dobrze jest, jak wewnętrzna osłona pęknie i łzy, jak rzeka więziona wcześniej tamą, znajdują szczelinę i zalewają… Działają jak katharsis… Szczególnie po ciężkim dniu i nocy zdominowanej sennymi koszmarami… Taka bzdura, taki drobiazg, jak wczorajsze szukanie kontaktu w telefonie.. Mam nową kartę SIM (skutek przygody z nową komórką, musiałam wymienić kartę na mniejszą, co i tak, jak wiecie , okazało się niepotrzebne..).. Na nową, miły pan, od mojego operatora, skopiował kontakty, ale jakoś mam większość ich podwójnie.. I szukam.. I tak szukałam, aż trafiłam na .. „mama”..  Zbliżają się święta, pierwsze bez niej…  Zalałam komórkę, chyba jednak stare Nokie są nawet na słoną mokrość  odporne, bo działa… Przydało się męskie ramię, choć właściciel ramienia nie wiedział o co chodzi.. Jak tu wyjaśnić cokolwiek,  kiedy szloch kradnie oddech… A dziś.. Dziś rano niebo pękało różowatością wzdłuż horyzontu, a szadź skrzyła się diamentowo. Gospodarstwo agroturystyczne, z upartą krową na czele

Niedziela wystrzelona z gumy

Weekend kończy się, jak zwykle, zbyt szybko. Ach ta względność czasu! Złośliwość nawet!  Godziny chyba są z gumy. W tygodniu godziny robocze rozciągają się, by na weekend strzelić jak z procy. Wczoraj zwykłe sobotnie krzątanie, potem zakupy.. Dziś śniadanie, obiad i goście... Nie byłam chyba grzeczna, bo wczoraj Mikołaj nic mi nie przyniósł. Buty wyczyściłam może za słabo, bo nic  w nich nie znalazłam (w Wielkopolsce zostawia w butach.. gdzieś tam ponoć pod poduszką.. Teoretycznie w butach mieści się więcej;)) Za to na zakupach (Córa potrzebowała nowe kozaki) udało mi się wypatrzeć bluzkę, (odpowiedniego rozmiaru i urody…wreszcie!) i taadam.. Ślubny zabawił się w Mikołaja.. za to w nocy święty nie był:) Z Simlockiem nie załatwiłam, zbyt kosztowne. Telefonu się pozbędę i już. Chrześniaczka się ucieszy z prezentu od Gwiazdora, nie muszę zbytnio dokupować, wejdzie w koszt ściągania…  A numer na doładowania weźmie Synuś, ma telefon bez blokady. Straciłam serducho do tego telefonu, wiec już

Ciupagą w ciupanie i głupie decyzje

Obraz
Postanowiłam zrobić coś z ciupaniem! Co prawda czasem dobrze jak człowieka karą ostrzeże takie zębisko: nie żryj słodkiego… ale z drugiej strony ciupania mam w życiu dosć... na te inne bolączki impulsy myślenice poradzić już nic chyba więcejnie mogę.. Taka natura i z nimi chyba umrę.. no chyba,  ze wraz z uciekającymi  hormonami całkiem zobojętnieję… Zatem dziś do dentysty jadę, dołączyłam do umówionej wizyty Ślubnego , może dam radę się wcisnąć.. choć wcisnąć mnie w małą szparkę raczej trudno ;) A jeszcze mi aerobik na grudzień odwołano, bo sala w remoncie… I tak poza tym to też za mądra nie jestem.. Dałam sobie wcisnąć telefon na doładowania.. Z myślą o Córce wzięłam. Telefon jednak dla niej okazał się nie bardzo..Ja chętnie wezmę, bo mi się nawet podoba, a mój juz staruszek. Ten nowy śliczny, zielony, nie za duzy.. Działa może wolniej od innych takich, ale to mój pierwszy dotykowy, więc nawet lepiej, ze taki spokojniejszy ;) Ale.. okazało się, że choć już niby nie oznaczają teraz te

Ciupające to i owo

Nie siedzi mi dziś na klacie krowa.. a całe gospodarstwo agroturystyczne!!!  Do tego konie galopują pod czaszką, ogonami bombardując oczy…. Ewidentnie nie służy mi ta burość za oknem! Do tego   wiatr wyjący całą noc w kominie, na czarnych strunach duszy gra..  Jeszcze jakby było mało zostałam pokąsana przez ostatniego z rodu (mam nadzieję, ze ostatniego) latającego wampira, komarzycą zwanego.. Wciekle swędzacy bąbel kpi sobie ze mnie! Psychicznie i fizycznie dodupizm mnie ogarnął… Nie dam się tak łatwo, nie mam zamiaru rozsmakowywać się w swoim poczuciu zdołowania. Choć czasem to jedyna metoda: polubić, oswoić.. Tabletka nieco ujarzmiła konie, postanowienie wcześniejszgo pójścia spać dało nadzieję na poprawę stanu duracelek zyciowych.. Dobra herbatka też swoje zrobi… No i dwa czekoladowe cukierki z adwocatem pożarłam.. yyy… ale to adwokata wina!...yyy.. więcej grzechów nie pamiętam… ;P Kara jest tez od razu: ząb zaciupał… Ciupający ząb przynajmniej odwraca uwagę od ciupających w sercu