Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2018

Wakacyjna relacja, czyli jak nam tam było

Obraz
Już dawno wkręciłam się w trybiki codzienności, urlop jest wspomnieniem, sierpień 2018 prawie też.. Bateryjki naładowały mi się solidnie, więc jeszcze ciut ciut power mam. Wyjazd nad morze był nad wyraz udany. Pogoda wspaniała, prawdziwie plażowa. Morze cieplutkie (jak na Bałtyk) zatem wytaplałam się solidnie. Mieliśmy też w tej samej miejscowości znajomych, więc kilka wieczorów spędziliśmy wesooołooo. Uśmiałam się jak za dawnych, dobrych czasów. Dzięki spotkaniom z naszym towarzystwem, wyjazd stał się idealny. Opaliłam się, ale mądrze, więc nie oblazłam. Ta wylinka nad Wisłą zatem nie moja, jakby co... Hulaj dusza, kalorii nie ma...Oprócz spacerów, spacerów, spacerów, godzin na plażowym leżaku, zaliczyliśmy smażone dorsze, gofry, świeże wędzone pstrągi, Synuś oczywiście swoje frytokebaby z TEGO konkretnego stoiska (balaninka czy kuczaczek? Ostsymy cy łagodzimy?), ognisko, litry piwa "z kija", lody od Szkolnickiego (z maszyny, ale jaki urodzaj sma

Na dzień przed wyjazdem.... uwaga na tsunami!

Harry właśnie na trawniku..reanimuje mysz. Pochwaliłam tego mordercę, w końcu od tego jest, by myszy łapać. Podrzuca ją, choć biedaczka już raczej nie ucieknie. Nie można jednak powiedzieć, że jej szans nie dał ... Ok, ale do domu niech jej nie przynosi! ..... To było wczoraj. A wieczorem nie wrócił na noc! Chyba spodobała mu się zabawa, albo poczuł się w obowiązku i trwał na warcie całą noc. Do domu przywołał go Ślubny, ale dopiero rano, przed pracą! Co to była za noc! Dzieciaki yhm.. no dla mnie dzieci, spływały do domu na raty, co jedno to później! A kot wcale, a ja na nasłuchu, czy karmę chrupie, czy nie wrócił. Głupio się tak martwić, każdy mówi, że wróci.. a jednak kiedyś był taki co nie wrócił i .. no cóż.. nie byłam nigdy zbyt nadopiekuńczą matką, to mi się teraz przy kocie nadrabia zaległości! Dobrze, ze dziś mam wolne i mogłam odespać, kiedy już było wiadome, że wszyscy do gniazda powrócili.... Parę dni temu, w łazience, przeżyłam szok, niestety dodatko

Urlopowo, zakupowo, sielankowo i ..małżeńsko dyplomatycznie ;)

Urlop trwa, jeszcze do wyjazdu kilka dni. Udało mi się wpaść w rytm i nawet czuję, że złapałam reset. Bardzo dużo już zrobiłam, nie mówię tu o praniu, czy zakiszaniu ogórków, albo innym takim (ale to też zrobiłam) . Pranie zresztą to teraz sama przyjemność, schnie w locie, pachnie wiatrem i słońcem.. Głównie czytam, oglądam filmy, towarzysko się udzielam. Wysypiam się jak chcę, co polega na tym, że wczoraj wstałam ok 6.00. Po prostu obudził mnie Ślubny wychodzący do pracy, a mój organizm stwierdził, że woli wstać wcześniej, a za to rześko. Poprzedniego dnia zwlekłam się z łóżka po długim śnie i byłam przymulona jak tona żwiru, miałam zwolniony rozruch. A ten wczorajszy dzień był jak w piosence" obiecał mi poranek szczęście dziś" i tak było. To był naprawdę fajny dzień. Z ranka odwiedziłam koleżankę, u której były cudowne małe kociaki i przepiękny szczeniak. Wygłaskałam psiczkę, na ręce wzięłam kociaczka, a potem jego mamę. To moja ulubienica, jest taka milutka i