Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2016

Pół wakacji, pół lata, pół życia?

Co jest grane?? Myślałam, że mrugnę, a się zdrzemnęłam? Ktoś zabrał mi dwie godziny dnia? Dwie godziny życia?? Wiem, że czas zapierdala, ale żeby aż tak??? Uff.. A to jednak wyczerpała się bateria w zegarze, który zawsze się śpieszył.. Niby się wyjaśniło z tym czasem, ale jednak... Za mną nie wiadomo jak i kiedy: połowa wakacji, połowa lata, połowa życia (i tu nawet chyba zbyt optymistycznie!?) Dni mijają jeden za drugim, niby każdy nowy, niby inny, a jednak bardzo podobny, niemal identyczny. Nawet te 11 dni od ostatniej notki (kiedyś nie do pomyślenia)minęło zadziwiająco szybko... Jeszcze 7 razy pójdę do pracy i urlop! Odliczam te dni, ale tak naprawdę cieszę się raczej z przyzwyczajenia niż naprawdę.. Może coś we mnie się złamało? A może też przez to, że siekiera z Jedną Taką Wredną łupnęła (dokładnie nawet w prezencie imieninowym dostałam takie łupnięcie), ale znów wisi.. I nie wiadomo co z tego wyniknie... Gdyby spadło, to człowiek mógłby podjąć jakieś działanie, jakiś ratunek, na

Przewodnik życiowy w piosence? W wielu piosenkach!

Od kilku dni plumka mi w głowie, stara piosenka. Strach jednak, bo zważywszy na wyczyny pogody z ostatnich dni, mogłabym przywołać tego powrót! Cóż, kiedy dokładnie tego mi trzeba o czym Maryla słowami Osieckiej śpiewa! "Trzeba mi wielkiej wody, Tej dobrej i tej złej, Na wszystkie moje pogody Niepogody duszy mej Trzeba mi wielkiej drogi Wśród wiecznie młodych bzów, Na wszystkie moje złe bogi Niebogi z moich snów..." Oby nie traktować tych słów dosłownie, bo ulew mam dosyć! I wichrów! Co prawda nam osobiście zalało tylko ciut piwnicę, a z namiotu ogrodowego zrobiło rozdartą flagę, ale.. dosyć już wody na dłuższy czas! Oczywiście wszyscy klienci, którzy narzekali na suszę, na brak deszczu teraz tylko mówią, że za dużo na raz i za późno.. Co oczywiście jest prawdą, ale.. jak to komu dogodzić? Może wszystkie modły o deszcz zebrały się i skumulowały właśnie teraz! Widać mało precyzyjne to były życzenia! Ha! Ja mam tak często, że spełnia mi się życzenie, ale po czasie, kiedy już n

Zwyczajne życie? Wedle życzenia! ;)

Obraz
Wredna Taka nadal służbowo wisi nade mną jak miecz Damoklesa, ale ciut się z tym strachem oswajam. Zresztą.. pewnie przesadzam! Bo przy całym moim naiwnym czasem(?) optymizmie, jestem sporą fatalistką, "miszczynią" w wymyślaniu tego co może się złego stać. Sprawa jest prosta i każdemu NORMALNEMU człowiekowi dałoby się wytłumaczyć i sprawa by się załatwiła polubownie i korzystnie dla obu stron. Jednak jak się trafia na chamstwo, pieniactwo i na taką..ehm.. osobę, która wojny toczy ze wszystkimi wokoło, ferment sieje, bo chyba to lubi, to wychodzą mi z tego źle przespane noce. I mimo, że rozum mi mówi, że nie ma się co tak tym przejmować, to trudno mi się przestać nakręcać. Przydadzą się dobre fluidy, myśli i czary wysyłane ku mnie, bo nie wiem czy mój Anioł Stróż nie jest zbytnio przepracowany! Stale mu głowę zawracam, nawet w takich sprawach w których porządny anioł rumieniłby się ze wstydu.. Ale ten jest MÓJ, więc pewnie przywykł :) No i jeszcze 18 razy do pracy pójdę.. i u

380. Przekłute balony w burzowym czasie, oraz mały bilans ostatnich dni

Dziwne, że przekłuty balonik, nie traci ani na objętości, ani na wadze!! Balonik wewnętrzny, ten życiowy znaczy. Przynajmniej miałabym jakiś pożytek z tego, że tak się czuję: bez sił, bez barw, bez nadziei, gdybym zmalała ... Kolejny dzień dodupizmu, tym razem bardziej zawodowo niż prywatnie. A najgorsze, że wisi nade mną taki miecz Damoklesa, zależny od pierwiastka ludzkiego, wymagający zwyczajnej ludzkiej przyzwoitości. Proste, no nie ? ;P A akurat przypadek trudny, cóż robić. Wczoraj wieczorem starałam się nałapać energii od nadchodzącej burzy: mruczące niebo, błyski, ciepłe krople deszczu, a ja stojąca w otwartych drzwiach balkonowych. Cudowny zapach, niesamowity widok i krople deszczu spływające po nogach.. (bo nocna koszula w truskawki jest naprawdę bardzo krótka.) Wciągałam pachnące powietrze w siebie, na ile tylko płuca pozwalały, by dotarło do duszy... Trochę pomogło, przynajmniej potem zasnęłam. Pogoda szaleje, zmienność straszna, przeciwne bieguny prawie.. Nie ułatwia to dzi

Luluś i dwie soboty

Nie ma musu, wiem, ale chcę coś wreszcie skrobnąć! Jakoś nie ciągnie mnie już do pisania tutaj tak jak kiedyś, a jednak chyba nadal tego chcę, potzrebuję. Wczoraj usiadłam do klawiatury, ręce już już miały zagrać serenadę, ale jak mnie od razu siekło.. jak mi przed oczami wszystko zaczęło się rozpływać, ciemne plamy zaczęły latać to musiałam sobie strzelić ekstra mocną tabletę i migrenę do łóżka położyć. Sobota dziś znów upalna, mija swojsko i normalnie. Zatem notka napisana a nie wstawiona w zeszłą sobotę, "pójdzie" dziś, bo aktualna. Może z wyjątkiem "piłkarskim" .. Dziękuję kochani za życzenia i miłe słowa :) Całusy dla Was :* W zeszłą sobotę było tak: Nie wiem czy pisać, czy uciekać, bo niebo znów warczy jak rozgniewany pies i pewnie lepiej kompa wyłączyć... Upał od rana był maskaryczny, już o godz 8 jadąc na zakupy rowerem nieźle się zgrzałam.. Wstałam wcześnie jak na sobotę, bo obudziłam się kiedy Ślubny szykował się do pracy. Nie mogłam zasnąć później, a po