Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2014

Jako ten aktor na scenie ;)

Na pewno jest wtorek? Nie piątek? A może jednak? Bo ja zrobiłam obiad piątkowy:  śledzie w śmietanie. Choć kłamię. Śmietana nie była śmietaną, bo wolimy maślankę. Nie ze względu na kalorie czy koszt, ale na smak. Akurat dobrze się składa.. bo zwykle smaczniejsze to co niezdrowe lub bardziej kaloryczne. Do tego pyry w mundurkach i już. Ślubny zachwycony. Synuś za to woli te ziemniaki z masłem. Też dobrze. Mnie tata poczęstował królikiem, w śmietanowym sosie. A Córa w Poznaniu sama coś sobie musiała upolować na obiad. Najpewniej ugotowała leniwe, albo otworzyła gołąbki. W ten oto sposób każdy zjadł coś innego. Obiad niestety nie ma magicznych właściwości. Nadal jest wtorek. Z drugiej strony… Czas pędzi tak strasznie, że niepotrzebnie go jeszcze popędzać… Ślubny zjadł i począł ciężko wzdychać. Rozdawali już Oskary w tym roku? Ominęli najlepszego aktora! Wzdychał, że sam musi gruz załadować na przyczepkę (z wykuwanych drzwi). No to zaproponowałam siebie. Do pomocy oczywiście. Po minie sądz

Czasem udaje się poukładać niepoukładane

Ten weekend był dłuższy, o godzinę! Może tylko, a może aż.. W dzisiejszym nastroju mam  szklankę pełną do połowy, więc AŻ o godzinę. Co prawda, zegar biologiczny jeszcze nie przestawiony, stworzył czuwanie na godzinę przed budzikiem.. Za to ciemności nie były aż takie egipskie, a w drodze do pracy podziwiać mogłam rozżarzoną słoneczną kulę leżącą na kołdrze z mgły..  Zachodziło to Słońce też pięknie, rozmazało po niebie róże i fiolety, w najmodniejszych odcieniach, bo ostrych, wręcz fosforyzujących. Natura zawsze na czasie jest, ma po prostu najlepszego Stylistę! Co do ostatnich moich smutów.. Znów akceptuję tą rysę na szkle, wiem, że  jest, wiem skąd się wzięła i niech sobie będzie. Każdy jakąś ma, chyba.. Nie ma ludzi szczęśliwych, bez choćby jednej ryski. Ba! Nawet bez tych rys, nie doceniłoby się szczęścia.. A strach, ten zwyczajny, praktyczny, finansowy. Przecież to już było! Było nawet o wiele gorzej! I znów wiem, że narzekać grzech! Nie wiem jak mogłam o tym zapomnieć , sama wie

Sobota bliżej Ziemi

Wczorajsze bolączki ululałam białym winem, dziś wstałam dość późno, ale już w innym nastroju. Jeszcze gdzieś w tle, w głębokościach, czai się ten strach przed życiem, co wczoraj mnie dopadł.. „Jakoś to będzie, bo jeszcze tak nie było, żeby jakoś nie było..” Może dobiło mnie to przyziemne zdarzenie, że wypłata była i nie ma jej od razu.. I teraz miesiąc trzeba czekać na następną.. Zapłaciłam za mieszkanie Córy, popłaciłam jakieś rachunki ( a jeszcze nie wszystkie) Zaszalałam na allegro i kupiłam sobie włóczkę i druty do niej.. I już. Ale takie bolączki zna chyba 99% społeczeństwa, a nawet ma gorzej.. Do tego jesień i  zima dla żony murarza jest czasem zaciskania pasa… Ta może być trudna, bo to pierwszy rok kiedy połowa pensji wędruje na Studentkę.. Ślubny zapewne powie „ a nie mówiłem” bo on nie popierał..  I kurde.. rację miał!  Nic to.. damy radę, oby tylko zdrowie i szczęście sprzyjało…. Może zagrać w lotto..Kumulacja przecież jest? Tylko, że pieniądz do pieniądza ciągnie, więc … nie

Mała odsłona dziwnej mnie..

Wczoraj. Wczoraj było silniejsze. Nie było słone. Dziś nie zmieniło NIC, a jednak jest inaczej. To chwilowe. To na mgnienie, które akurat trafiło na chwilę z klawiaturą. Może tylko tak może się uzewnętrznić. Wczoraj wyjęłam z szafy dwie bluzki. Do pracy. Powiesiłam na wieszakach w widocznym miejscu. -Dwie bluzki do pracy potrzebujesz? -No coś ty! Ja im robię konkurs! Niech wiszą całą noc, zastanowią się, może SAME ODPRASUJĄ, a wygrana będzie mogła ubrać mnie! ;) Spojrzał się Ślubny na mnie jak na dziwoląga.. No co? Takie to dziwne? W takich chwilach wiem,  że nie ZNA mnie, nie zna pewnej strefy mojej duszy. Zresztą.. dlatego m in za niego wyszłam. Jeśli  się czegoś nie da DO KOŃCA, to nie można WSZYSTKIEGO stracić.. Tak myślałam.. Nieprawda! Część nieużywana umiera. A wcześniej woła, płacze i tęskni. Dzień piękny, mimo chłodu. Tak.. Rękawiczki i botki poszły w ruch.. I cieplejszy płaszczyk, „odziedziczony” po Córze, zamiana można powiedzieć.. I nie wiem dlaczego szczelina w duszy się p

Mydło szydło i powidło.. czyli co na prezent? Albo jak zwykle- skaczę po tematach

Tak trochę w biegu, bo dziś bratowa moja imieniny ma.. a robi najpyszniejszy sernik na Ziemi:) Wczoraj zatem miałam wypad po prezent, a przy okazji zaopatrzenie w BiednejRomce zrobiłam. Kupiłam Solenizantce coś czego sama by nie kupiła, bo niepraktyczne. Albo pieniędzy by jej było na to żal, bo np. ręczniki bardziej potrzebne… Ale myślę,   że się jej spodoba, bo ładne.. Moim zdaniem oczywiście.. Robili niedawno remont, więc zmiana wystroju.. No to  kupiłam wielki szklany wazon, do tego takie wiklinowe (czy coś w ten deseń) kule w różnych rozmiarach.. Ładnie w tym wazonie się prezentują, ale gdyby wolała cos innego, to dostanie osobno potpourrii  (brązowawe)i dużą świeczkę o zapachu kawowym.. Pokój ma właśnie w beżach i brązach, powinno grać.. Małżeństwo mojego brata, nie jest już „na dorobku”, to praktycznego prezentu chyba nie potrzebuje.. Ręczniki sobie kupi, pościel sobie kupi, jak będzie potrzebować.. Choć nie powiem, patrząc po sobie: dobre ręczniki by się mi przydały, bo choć „na

Słowa niewypowiedziane duszące ponad miarę

Jestem na siebie taaakaaa  złaa!!! Dlaczego ja nie umiem siebie docenić, a nawet przecenić? Służbowo tym razem … Po kolei szef wołał każdego, pewnie o premię chodzi.. Miałam się wycenić, ocenić.. Cholerka!! A wszystkie właściwie słowa przyszły dopiero jak stamtąd wyszłam i teraz mnie duszą!! Nie mogę się pozbyć tych słów niewypowiedzianych… W wielu sytuacjach tak mam.. Chyba nie jestem w tym względzie oryginalna.. Może lepiej być takim cholerykiem jak Ślubny? I wygarniać wszystko, co na wątrobie leży.. Cóż.. ja mam blog.. Zaczęłam pisać 4 lata temu, właśnie po to by spisać słowa niewypowiedziane i pary upuścić… A było sporo tych myśli, tych słów niewypowiedzianych, nawet listów niewysłanych.. i łez niewypłakanych.. A tu dziś wystarczyło podkreślić swoje zalety i zasługi, a nie tak się deklasować!!! Oj głupia ja!!!!   Nieoczekiwanie.. do kina idę !!  Z dwoma mężczyznami :) Z mężem (Pierwszym;)) i z tatą.. Tak wyszło :) Na film „Bogowie;) Oby tam się mi udało zmienić myśli….

Pozytywny poniedziałek, z bielizną w tle...

Ojj działa się krzywda organizmowi, oj działa! Kiedy w ciemnościach, o godzinie 6, oczęta miał otworzyć!! Rozbestwiło się ustrojstwo przez ten czas wolnyyyy! Bo o ile przez pierwsze dni, biologiczny zegar pilnował, by ze snem nie przeholować, to pod koniec tygodnia już próbował wyspać się na zapas!! Nie da się, wiadomo, ale kto zabroni próbować? Nie powiem, bo nawet z ochotą szłam dziś do pracy i o dziwo.. tak mi zostało do końca dnia!! Gdyby jeszcze ta pobudka i droga do pracy nie w ciemnościach się działa, to już by był cudmniudmalyna! Sny miałam dość dziwne. Jakiś szpital i przystojny pan doktor znany z operacji plastycznych, wyrostek robaczkowy (dlaczego robaczkowym zwany??) mi wycinał. Usiłowałam go namówić na promocję, znaczy by przy okazji sadło powycinał… Wstydziłam się też za swój „szczęśliwy” stanik*, bo taki był niereprezentacyjny.. Niby zawartość stanika nienajgorsza, ale babcia zawsze powiadała: „bielizna musi być pierwsza klasa, bo jakby tak do szpitala znienacka…” No to

Mężów dwóch i kulinarny weekend

Nie ma to jak zacząć niedzielę od odpowiedniego zastrzyku… energii ;) Porządne wygrzmocenie, skoro późny świt, polecam! Kto może , to daj Boże! Do tego pogoda jak marzenie, ha! W końcu jutro do pracy! Zwiększona moc poniedziałku, bo po urlopie.. Obiad dziś był INNY. Zaparłam się, że nie zrobię znów tego samego, dostałam przepis na zapiekankę gyros i bingo!! Ślubny zachwycony, a trudno go przekonać do kulinarnych nowości, bo to czego „mamusia nie gotowała” to obwąchuje z podejrzliwością.. Nawet w kwestii kulinarnej kobiety muszą strategie napoleońskie stosować… Dla tradycji był tylko kompocik :) Musiało mu faktycznie smakować, skoro sam z siebie pochwalił, komplementował i mruczał jak kocur.. Bo raczej nie samo działanie niedzielnej seksualnej pobudki..  Może się  jednak okazać, ze pikantność i smakowitość obiadu wywrze wpływ ma wieczór i atrakcje przed zaśnięciem… Choć tego nigdy pewna być nie mogę.. Nie wiem czy ja to już pisałam.. ale chyba TUTAJ nie.. bo ja mam  DWÓCH MĘŻÓW! A co se

Wspomnieniowy mały bieg przez płotki...

Byłam podwieźć tatę na imprezę! Jak to role się odwracają.. hihi.. Chociaż.. Chwila.. chwila.. Przypomnijmy sobie: bywałam  na imprezach, w okresie około osiemnastkowym nawet często.. Ale zwykle komunikacją podmiejską i miejską się poruszałam!!! Tatę angażowałam naprawdę w razie wyższej konieczności!! Komórek nie było, więc jak kiedyś po Sylwestrze się okazało, ze w Nowy Rok nie jeżdżą autobusy ( a jeszcze rok wcześniej- daję słowo, były takie czasy- jechał autobus podmiejski o godzinie 6 by ludziska mieli jak wrócić z balang!!) to gorączkowe poszukiwania „z kim się zabrać” do domu trwały do popołudnia… Już prawie piechotą miałam wracać..Stacjonarnego telefonu też nie posiadaliśmy, by z budki zadzwonić… A były to też czasy kiedy koledzy czy koleżanki, nawet jeśli posiadali prawo jazdy, to nie posiadali samochodów! Stąd taki problem.. ale przecież rodzice tez w sylwestra balowali, to jak tu zorganizować transport.. poza tym.. dojazdy w te i wew te, całą grupą, już były atrakcyjne ;) Po

Skończony patchwork urlopowy - piątek

Wygląda na to, że zmieniła się. Jesień. Stała się nagle mniej łaskawa, złośliwa, chyba chandrę ma, bo ciągle płacze!! Przez co wstawać mi się nawet nie chciało.. Szczególnie, jak właściwie człowiek NIE MUSI..JESZCZE! Wstałam w końcu  jednak zastosowawszy metodę „na starą Węgierkę” polecaną przez moją panią od aerobiku (tęsknię za nią i za tamtym aerobikiem…) Metoda polega na tym, że po przebudzeniu przyjmuje się pozycję „na brzuch”, następnie podciąga kolana pod się.. a potem swoje centrum na świat wypina.. i kołysze się tym centrum, rozluźniając biodra, na prawo na lewo i kilka razy tak.. Potem się powoli przyjmuje pozycję do powstania i wstaje.. I energię, od tego wstawania, pozytywną się nabiera.. Otóż… Nie  wiem co by było jakbym „starej Węgierki” nie zastosowała!! To dopiero byłby dół!!!  I dodupizm! (Termin wymyślony przeze mnie na poprzednim blogowisku) Dobrze, że jeszcze weekend przede mną, choć zaczynam przypuszczać, że wolne nie robi mi dobrze.. A powinno! Bo wyspana jestem i

Czy te oczy mogą kłamać - urlopowy pachwork - czwartek

W ramach walki z chandrzycą obejrzałam wczoraj ten film co zamierzałąm.. Znalazłam na płycie, więc bez kłopotu.. W tak zwanym „międzyczasie” G chciała mnie wyciągnąć na spacer, ale nie mogłam, bo wspomniane mokre włosy, co to same mają wyschnąć ,stanęły mi na przeszkodzie. Dlatego G wpadła do mnie , załapała się na film, jabłka i dostała kawę w prawie-betoniarce. Ihih.. Z filmu już niewiele  skorzystałam (na szczęście znam go bardzo dobrze), bo jak łatwo się domyślić,  przy tej kawie to potoczyła się rozmowa o programie naprawczym świata, żeby nie było więcej wojen i inne takie BARDZO WAŻNE tematy… ;P Wizyta u okulisty i to co ze sobą przyniosła,  zaowocowała baaardzo sporym ogołoceniem portfela, bo oczywiście nie była na NFZ.. Komu się udaje załapać?? Dowiedzieliśmy się od oczolożki: - Jaskra, póki co, mnie się nie ima, a nawet nie muszę zwiększyć mocy okularów.. w tym przypadku, brak zmian to dobra wiadomość.. - Ślubny wkroczył w WIEK, choć tego wieku na oko nie widać, to jednak oczy

Apel do samej siebie - patchwork urlopowy - środa

Przywołuje się Looncię do porządku!! Absolutnie, pod żadnym pozorem nie ma się tak czuć! Prawa nawet nie ma, ani uzasadnienia!!! Taki to apel do siebie wystosowałam, bo mimo rzuconej na mnie klątwy pogody urlopowej (i jak tu w nią nie wierzyć??) to URLOP jest! Co już stawia mnie w uprzywilejowanej mniejszości, więc docenić trzeba! A nie czuć się tak chandrzycowato! Kaha, co jest?? W powietrzu Wielkopolski coś wisi czy jak? Plask! W pysk strzeliłam swoje marudzenie wewnętrzne.. że zeżarłam tą paczkę oreo (przewidująco nie kupowałam tej największej) …że hula-hop przyniosłam, odkurzyłam i… nie zakręciłam.. To nie urlopu przecież wina!! Tylko wrodzonego lenistwa i nabytego łakomstwa! Plaśnięcie (mentalne) pomogło o tyle, że chociaż do łazienki poszłam, najpierw czyszcząc kibelek, zlew, lustro i w ogóle wykonałam tam czynności sprzątające. Potem umyłam włosy, a pazurki pomaluję, buntowniczo, w salonie (jadalni i sypialni, 3 w 1)Te zabiegi higieniczno upiększające zmotywowała wizyta u okulis

Przerwa w złocistości - urlopowy patchwork - wtorek

Wczoraj było przepięknie, październik w tym roku zasłużył na pochwałę.. Zdążyłam wczoraj polatać z G po parku i jak każda yhm.. głupia z profilem na fejsie, zrobić sobie sesyjkę i wstawić foto ;P  I tak przechwaliłam tą jesień! Bo dziś juz mgła i deszcz, zimno tak jakoś nagle.. W sweter ciepły się wtuliłam… Mam nadzieję, że to tylko taka przerwa i złota jesień wróci od jutra… Podobno dobrym ludziom pogoda na urlopie sprzyja... No to już wiadomo: jestem złem wcielonym! W sierpniu tez tak było.. ;P Jutro do okulisty, Synusia trzeba skontrolować, Ślubny  tez coś narzeka (starość nie radość)  a i ja muszę sprawdzić czy JASKRA się nie czai.. W końcu mam zagrożenie genetyczne  z obu stron, a szczególnie po 40 sprawdzać trzeba... Zbyt dużo przemawia za: geny, krótkowzroczność, migreny.. Odpukać! Lepiej  niech nie.. Córa  w Poznaniu, studiuje już pełną gębą i.. wcale jej się tak nie podoba takie życie z dala od domu, jak myślała ;P Wczoraj poszła na obiad ( w przerwie między zajęciami, po siło

Urlopowy patchwork - poniedziałek

Dowiedziałam się dziś, z reklamy (!), że jestem ten sam rocznik, co.. Kinder Niespodzianka!!! Całkiem nie najgorzej, tym bardziej, że lalka Barbie chyba starsza jest, a jak się trzyma!! ;) Urlop miał być beztroski, ale chyba Ślubnemu zadrą było, żebym tak sobie odpoczywała.. Zadanie domowe dostałam, opróżnić szafy, bo ścianę trzeba odsłonić.. Drzwi będzie przekuwał, z pokoju (będącego obecnie jadalnio-salonem, a po 22 naszą sypialnią) do dobudówki, konkretnie do przyszłego pokoju Synusia…Potem gruzy będzie trzeba załadować i powywozić...  Sprawa dobudówki ciągnie się od dawna, zaczęła się głównie z powodu tego, że dość mam sypialni przechodniej! Zdarzało się nie raz, że byliśmy zaskakiwani w najmniej odpowiednim momencie, kiedy któreś dziecko siusiu szło.. A tak zawsze grzecznie i pod kołdrą,.. to łeee… Ja chcę sobie swobodnie w przejrzystościach koronkowych, z tasiemkami tam i ówdzie, spacerować po sypialni i doprowadzać tym Ślubnego do wrzenia! Teraz muszę wyczekiwać kiedy niebezpiec

50. Dwa bieguny dnia

Póki co październikowy urlop zapowiada mi się z lepszą pogodą niż ten sierpniowy! Może powinnam zawsze się zdawać na szefa w tej sprawie? Lepiej trafia.. ;) Ranek, co prawda, był mylący.. Było ciepło, ale jakos tak pochmurno.. Z G byłam umówiona z samego rana, na spacer i pogaduchy. Trzeba było przecież omówić cały miniony tydzień. Poszurałyśmy sobie w suchych liściach, wzniecając zapachy złotej jesieni..  I to nie pierwszy raz, gdy spotkanie dwóch czarownic, rozegnało chmury i burość, a przywołały słońce! Ha!  Teraz grzeje tak, ze może nawet będę się opalać? ;) Pranie ma szansę wyschnąć z pewnością, a pralka dziś ma bardzo pracowity plan zajęć… Córa też dołożyła swoje… Na obiad domowa pizza.. Była, bo pozostało już po niej ledwo wspomnienie…  ;) ………………………….. Popołudniu.. Nie wiem dlaczego akurat dziś.. Tata poprosił mnie o pomoc przy przeglądaniu cuchów po mamie…  Nie była to „ciężka praca”, a jednak jestem teraz wykończona! Z większością przecież wiąże się jakaś historia, w wielu nad

Dwa weekendy i pięć dni między nimi

A teraz urlop ogłaszam za rozpoczęty! Dla pocieszenia: większość z was ma przed sobą wolny weekend.. A ja dwa weekendy i 5 dni między nimi!!! W pracy dziś poligon straaaszny.. Zaksztusiłam się pitą w biegu herbatą.. To  szef zamach na mnie uskutecznił. Nie wiem czy zamierzenie… Podczas gdy cała "ekipa" była bardzo zajęta, samotnie jadł śniadanie i widoczne sama czynność była  dla niego mało zajmująca…. Z tekturowych teczek zbudował domek słoikowi z cukrem, do tego komin ze szpuli dratwy postawił!! Właśnie ten komin mnie dobił., prawie.. Rozchurchlałam się strasznie aż do upłakania, ale nie udusiłam się jednak.. jak widać na załączonym obrazku, skoro piszę to co piszę ;) Dla świata to może wielkiej różnicy nie robi, udusiłam się czy nie,  dla mnie jednak znaczenie ma :) Nie mam planów na wolne dni, ale to ..dobry plan! :)

Filozofia przebudzenia życiowej Pollyanny

Ojj nie chciały się ócz mych błękity..yy.. szarości zielonkawe raczej.. na ten świat dziś otworzyć .. Chciały sobie mieć spuszczone kurtyny powiek i dośnić sen do końca… Komórka- budzik (czy ktoś jeszcze używa budzika-budzika?) bezlitośnie jednak darła się, ze do pracy hej hoo hej hoo…  Wstałam dodatkowo przebudzona myślą, że im szybciej ten dzień się zacznie, tym szybciej się skończy, a im szybciej się skończy, tym prędzej.. nadejdzie mój urlop ;) Dzień póki co okazał się wart przerwania snu. Jest przepięknie, słonecznie cudnie ciepło… Jak na jesień oczywiście…  Poza tym.. jaki tu spokój.. na na na na.. nic się nie dzieje.. na na na na G w pracy, samej nie chce mi się nawet iść do sklepu… Synuś się wykręcił, a mi makaronu do rosołu zabrakło.. Moje lenistwo, dziwnie może zrozumiane, sprawiło, że .. zrobiłam lane kluski.. A powinnam raczej ruszyć tyłek do tego sklepu i płuckom dać nawdychać się tej cudowności jesiennej, póki trwa.. Sprawa (?) ze Ślubnym się wyprostowała parę dni temu..

Ten sam Księżyc nad nami

Komputer i net znów chodzą mi jak na korbkę.. widać i im się nie chce… W pracy się jakoś pokulało z rozpędu, bo jak się już zaczęło to i skończyć się musiało, wszak nikt spać tam nie będzie… Obiad po najmniejszej linii oporu, skutkujący tym, że ostatnio kupiłam sporo sera białego.. Na wczoraj w pierogi leniwe trochę poszło, a dziś pyry z gzikiem :) Ślubny lubi, a roboty prawie wcale, bo pyry nawet ubrane do tego, w mundurkach.. Len i niechcica mnie znów złapały w swoje szpony i nie wiem czy to wina pyzatego księżyca? No bo przecież nie moja! ;P Z Księżycem sobie trochę pogadałam wczoraj jak wracałyśmy z G ze spaceru.. Wychodziłyśmy na ten spacer  w słońcu jeszcze, na zakończenie weszłyśmy do sklepu  zrobić zakupy, a wyszłyśmy nocą prawie!! I nie znaczy to wcale, że tak długo kupowałam, ale to, że całkiem  znienacka tak ściemniało… Oczywiście „pogadałam” to za dużo powiedziane, bo Księżyc jeszcze nigdy mi nie odpowiedział.. A mówię do niego od lat, bo fascynuje mnie od dziecka.. Kiedy j

Życie toczy się dalej.. banał?

Rozumiem migrena czy ból głowy w dzień.. ale żeby mnie budzic w nocy?! Do rana leżałam, i czekałam aż minie, zastanawiając się czy jeszcze wytrzymam czy już łyknąć tabletkę…  W pracy zastosowałam metodę (niechcący! Wszak nie jestem aż taki kamikadze!) „Uderz się w palec ,to przestanie cię boleć głowa” I co? I pstro! Nawet nie duuupa! Przytrzaśnięty drzwiami palec pulsował, a czacha i tak dymiła dalej!  Skąd to się do licha wzięło?? Czyżby faktycznie rację miała klientka, że to „pierdolone amerykańskie cyborgi nad nami krążą” i przez nie to wszystko? Nie wiem.. a może ruskie cyborgi czy inne takie? W radiu tez bzdury gadali… Podobno umarła Anna Przybylska! Noszsz jak mogą?? A potem okazało, się to prawdą! Przecież osobiście nikt z nas jej nie znał, a wbiło nas w krzesła.. Znam  osobiście przypadki, ze chora trzustka to nie wyrok.. choć mojej mamie się nie udało…I tej pięknej, młodej, pełnej życia dziewczynie , tez nie... [*] Ugotuję Ślubnemu pierogi leniwe, które zażyczyła sobie Córa i

W nagrodę, czy za karę? ;) Od Kahy

Ślubny podchody robi.. Zagubił się jak bidulek, bo nie reagujęe na ciała jego niewątpliwy urok… Kurde..seksu brak, chyba sama sobie cos uskutecznię ;)… Nie złamie mnie, bo dupa mną nie będzie rządzić.. A wystarczyłoby tylko..ale cii.. Niech sam na pomysł wpadnie, choć czuję, że będzie jak zwykle.. Czas minie, a ja żyć w chłodzie nie umiem i „samo” przejdzie.. Jak się z kimś śpi w jednym łóżku, dzieli codzienne problemy, to się  inaczej nie da. Znów zacznę szukać okoliczności łagodzących i zapomnę co jest nie tak.. Znowu mu się upiecze, aż do następnego razu. Ja to jednak głupia jestem i tyle.. ;P No dobra.. Tymczasem: Dawno do szkoły nie chodziłam, a tu czekało na mnie zadanie domowe.. od Kahy.. Nominację dostałam.. Nazywa się chyba Liebster Blog Awards.. Niezupełnie reguły tej zabawy wypełnię, bo ..nikogo nie pociągnę za sobą.. Nie śmiem, bo odmowa by mnie dziabnęła, a za mało tu jeszcze się zadomowiłam.. Na dawnym miejscu może bym się zdecydowała, ale tutaj?… Odpowiadam co nastepuje:

Przeplatanka z kluczem, słońcem i karami cielesnymi ;)

Póki co październik rozpieszcza nas pogodowo. Poranna droga do pracy jest cudownym preludium do ośmiu godzin pracy.. Jest łapaniem fotonów życiodajnych i zapasu tlenu.. a o 7 kończy się poezja ;P Przedwczoraj dodatkowo mogłam zaobserwować, że chłodne ranki mówią prawdę: lato się skończyło. Na niebie  długi klucz dzikich gęsi, jak zwykle liczyłam na to, że nie mają jelitówki! Za dużym kluczem nawołując jakby w panice za tymi z przodu leciał drugi, mały, taki liczący ok. 10 szt.. ptaki niby nie duże stworzenia, ale w gardłach maja chyba megafony.. Wydawało mi się, że nie tym tunelem powietrznym polecieli i mogłam: na lewo na lewo! ;P Chyba usłyszały ;) Na szczęście te tez jelitówki nie miały, dzięki czemu na moim turkusowym żakiecie nie pojawił się niespodziewany wzorek… Chyba się starzeję, czy lepiej zabrzmi, dojrzewam.. Stwierdzam tak, bowiem zaczynam przekonywać się do żakietów!! Nie jest to łatwą sztuką przy mojej..yhm..budowie.. Jak dopasuję w ramionach, to w biuście za mało, a jak

Głodomorra będzie oszczędzać (się) ;)

Ale mam dziś głodny dzień!! Nooorrmalnie załączył mi się głód jak rezerwa w samochodzie! Coś musi być w powietrzu, bo reszta załogi też chodziła z marszem głodomorra  w brzuchu.. Oczywiście by się dobić, rozmawiałyśmy o jedzeniu.. Wtedy te tematy najbardziej się nakręcają, przez co ślinotok ze zwisem jęzora jeszcze większy! Wymieniamy się przepisami przy okazji.. Ostatnio „sprzedałam” przepis na racuchy bez drożdży, koleżanka wypróbowała i dostałam potem sms: „RACUCHY REWELACJA”.. Postanowiłam więc je tak nazwać w moim zbiorze przepisów;) A do tego proste jak cep… Noszsz normalnie-faktycznie-absolutnie rewelacja!  Może ten apetyt przez tą pogodę.. Cały dzień bury i mokry, już noc całą deszcz grał o parapet… Teraz usiadłam tu, bo inaczej stałabym nad garnkiem  pomidrówy i popędzała ją by się szybciej ugotowała!.. Mogłam ugotować wczoraj!! Zmiana tematu, bo lodówkę połknę zaraz… Postanowiłam.. oszczędzać! Przypadkiem tak mi się nałożyły te myśli na październik, pamiętany z czasów SKO jak