Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2015

Wschody, chmury, barwy życia

Obraz
Ostatni dzień marca nabrał mnie swoim porankiem.. Wschód słońca był cudny, wiosenny, choć chłodno.. A potem wróciła noc i sypał śnieg .. Więcej niż przez cała zimę chyba.. długo jednak na szczęście nie leżał.. Wschód nawet uwieczniłam na zdjęciu.. Wczoraj poszłyśmy z G na spacer pusta droga wśród pól.. Piździło jak w kieleckim, ale.. chmury były przecudowne!!! Uwielbiam chmury! Bez nich niebo jest jak kobieta bez tajemnic… nudne… i tylko na plaży, nad morzem kiedy chciałabym strzaskać się na mahoń (czego od lat już nie robię, najwyżej daję słońcu skórę wyzłocić… moja mama zawsze mówiła, że opalam się na złoto.. …) bezchmurne niebo byłoby mile widziane…. W wyobraźni, na pociechę widzę się na takiej plaży, nawet śniło mi się cos..… Czy niedźwiedzie lubią słońce? Bo taki jeden, jakby brunatny, ostatnio w moim śnie też się opalał ze mną.. ;) Z Synusiem byłam dziś u lekarza.. Tak to jest.. Ze sobą nie mogłam się zaprowadzić, ale dziecko insza inszość.. Jest antybiotyk ,bo gardło brzydkie.

Wygryziona czasem i zapłakana deszczem

Noszsz.. mucha obsrała mi monitor i teraz o wygląda jak q.. Mazałam, poprawiałam, a tam dalej q!! ! A ja jej życie darowałam! I co? Nie zawsze dobry uczynek jest dobry! ;P nooo q…rwa! Godzina niedzieli została oddana, tak mimochodem, podczas snu.. Jakoś mnie to nie napawa żalem, bo niedzieli nie lubię.. Ale nie lubię też i nie widzę sensu w tych zmianach czasu.. Ostatnio nawet czekam poniedziałków… Choć teraz nie wiem, czy słusznie… Może nie powinnam? Dylematy to przekleństwo.. Między tym czego się pragnie, a tym czego powinno.. Do tego nawet nie mam pewności, że postępując tak jak wydaje mi się, ze powinnam zrobiłabym dobrze… Jakoś .. Życie pokazało mi wiele razy, że dobre nie jest dobre, a poświecenie nie gwarantuje nagrody.. Może w przyszłym życiu, może życiu po życiu, jeśli coś faktycznie jest, ale nie teraz, nie na ziemi… Obdarłam, zabrałam wręcz..wykastrowałam...? Wypiję kolejną herbatę i .. nie znajduję dla siebie dziś miejsca… póki jeszcze coś robiłam, działałam, nie było tak

Żmija, trucizna, czekolada i omen!!

Jestem jadowitą żmiją! Skoro mam w zębie truciznę, znaczy żem jadowita, no nie? Wczoraj nieoczekiwanie i spontanicznie zrobiłyśmy sobie z G wypad „na miasto”.. Na spacerze po prostu wspomniałam, że muszę zrobić fotkę dziurce.. znaczy zębowi, a G, że musi uzupełnić braki w niewymownych.. Wiadomo na wyjazd kobieta chce mieć nowe. Udało nam się obie sprawy połączyć, ja zdążyłam zrobić RTG, a ona zrobić zakupy.. A potem poszłyśmy sobie, w ramach odchudzania, na płynną ..yhm.. sałatkę.. czekoladową;)) Z ostatnich doniesień wynika, ze czekolada to warzywo (kakaowiec to roślina, no nie?).. bo my przecież się odchudzamy!! Czekolada była pyszna!Z wisienkami (przecież to owoce) z lodami i bitą śmietaną (źródło wapnia;P).. jak już grzeszyć to na całego!!! Zabrałyśmy się za nią szybko, a potem pożałowałyśmy, ze nie pstryknęłyśmy im zdjęcia, bo takie były śliczne!!! Jadowity posmak w ustach od czasu do czasu, trochę mi psuł tą przyjemność…. Dziś za to pracowicie straciłam trochę kalorii, bo

Moje (nie)normalne pomieszanie z poplątaniem i przeskoki tematyczne...

Walnęło w Internet porządnie.. Kto ma Neostradę ten wie, a inni wczoraj na nosie tralalala grać nam mogli….. Ponoć Putin w tym paluchy maczał, impulsik elektryczny puścił, a może bąka i buum ? W pracy wczoraj absolutnie nie działaliśmy!! I co? Załatwieni na amen jednym pierdnięciem! Za to pogoda cudowna i dzięki temu z G zrobiłyśmy otwarcie kawiarni nahuśtawkowej ogrodowej.. Tym bardziej, że G za swój skalniak się wzięła, kwiatków nawsadzała i mamy widoki przy tym dodatkowo atrakcyjne.. W tym roku ten nasz sezon kawowo-huśtawkowy potrwa wyjątkowo krótko… chyba, że mąż G wpuści mnie tam czasem, jak ona już wyjedzie...Odwiedzę Wycieraczkę i dwa Białe Szaleństwa... Dziś w pracy pożegnanie było.. Odchodzi nasza koleżanka, niby nie nasza firma, bo zatrudnia ją firma sprzątająca, tylko na dwie godziny dziennie przychodziła a działała na nas odświeżająco jak morska bryza..bo o 13 zaczynała, a to ogólnie wiadomo godzina spadku formy.. no ten nasz koliberek znalazł sobie pracę na cały etat i o

(Nie)malinowe życzenia

Malinowa galaretka szczytem marzeń?… Jak się nie ma co się lubi.. to lepiej poszukać sobie marzeń realnych.. Póki co malinowa galaretka też okazała się niedostępna.. A mam maliny mrożone i zaplanowałam zrobić placek z galaretką, pianką śmietanową i malinami.. We wtorek, na imieninową kawę dla Ślubnego… Niedziela oszukana. Wygląda za oknem wiosennie, ale wróciły temperatury zimowe.. Podobno na chwilę.. Zresztą.. niech sobie będzie jak chce to i tak nie zmienia wiele.. Podobno w życiu..Wystarczy chcieć, bardzo chcieć. Jednak myślę, że odwrotnie. U mnie na opak raczej.. Lepiej nie chcieć, nie oczekiwać, skupiać się na galaretkach tego świata i będzie jakoś.. „Jeszcze tak nie było, żeby jakoś nie było” to też pocieszające, choć nic nie znaczy.. Dlatego życzenia, siedem czy trzy, lepiej ująć w takie jak szczypiorek do jajecznicy, czy przejażdżka rowerem... Szczypiorek dziś mi się ziścił, seks wieczorem zapewne też wypali, jutro może galaretka. Małymi, realnymi kroczkami;) http://youtu.be/

Siła dobrego przyzwyczajenia...

W moim najstarszym „drzewku szczęścia” przegniły korzenie.. Wymowne, nie? Siadam do komputera ostatnio mniej, to chyba dobrze.. Bo jak już siadam i tak nie mogę robić przy nim tego, co bym chciała najbardziej, więc pokusy lepiej unikać jak tylko się da… ;) Od rana dość energetycznie nastroił mnie dzień.. Wstałam, wcześnie ( jak na wolny dzień) i starałam się zachowywać tak by Ślubny też wstał.. W końcu na dziś zaplanowaliśmy wreszcie położyć tą fototapetę u Synusia.. Pierwszy Dzień Wiosny nawet się spisał, okazał się cudny, więc i pranie powiewało jak flagi oznajmiając, że już już jest!! Pranie poschło nabierając tego cudownego zapachu świeżego powietrza, wiatru i słońca. Niejako z przyzwyczajenia cieszę się takimi drobiazgami.. Tapeta jest i nawet nie było przy tym ostrej wojny podjazdowej, zaledwie kilku litanii wysłuchałam i nie dałam się wytrącić z dobrego (noo..) nastroju.. Zanim słońce zaszło był też spacer z G, a jakże by inaczej;) To kolejna sprawa z jaką już się żegnam.. Wcz

La Donna Mobile

La donna mobile! A jednak.. idę jutro na babski sabat, przywołanie wiosny, oderwanie się, odchamienie i jak kto zwał tak zwał.. i zrobimy to Za drzwiami ;P znaczy..nie na polanie przy ognisku tańcząc nago kankana, czy wiosenny taniec czarownic, co zapewne moc sprawczą wiosenną miałoby większą.. ale nie wiem jak koleżanki, ja się na takie nie piszę! Wystarczy, że jednego sąsiada zabiłam widokiem swojego biustu, poza tym.. jeszcze chora jestem i dupska na zimno nie wystawię ;P Idę, bo trzeba zwalczać w sobie marazm, a nie dać się mu zakopywać głębiej.. tak jakby się go lubiło! Może mi łatwo bo.. Mam osoby co mi nie dadzą, a wcześniej widać ja im nie dawałam, zakopać się w dołku:) Może nawet tego nie wiedzą, ale.. telefon w dobrym momencie i tyłek ruszam.. Będzie znów śmiechowo, zjemy coś pysznego.. Bardzo lubię ten lokal.. Św Antoni się spisał! Zgubę znalazłam .. w pracy!! I już z zachowaniem procedur i magii… zniszczyłam! Po pracy połączyłam przyjemne z pożytecznym, spacer z G w pełn

Do świętego Antoniego słów kilka... i bałagan słów...

Święty Antonii!!!.. seeeerce zgubiłam za miedzą! ;P noo.. Tym razem coś bardziej przyziemnego, ale bardzo ważnego… że zginęło, to nawet nie jest źle, gorzej jak znajdzie ktoś niepowołany!! Miałam to od razu zjeść, zniszczyć, połknąć spalić..ale trzymałam, schowałem dobrze.. ii… nooo i nie ma! Oooommmmm.. tylko spokój!! W piątek miałam mieć babskie spotkanie..ale.. chęci też gdzieś zgubiłam i wykręcę się zwalając na zdrowie… poza tym… eee… jakoś chce mi się uciec w siną dal, wsiąść do pociągu byle jakiego… a jednocześnie czy ucieknę? Od siebie nie da rady.. Dziś nawet G mnie nie wyciągnęła na spacer.. Był w zamiarze wcześniej i tak z rozpędu to bym, poszła i ok.. ale jak już dupę uczapiłam, dopadła mnie niechcica.. G wróciła od lekarza, wpadła do mnie na kawę z cynamonem.. i poszła.. Praktycznie zaczyna się odliczanie dni do jej odlotu… Z rąk mi wszystko leci..ostatnio to nawet nóż!!! Ha! i nikt by nie uwierzył, że przypadkiem jakbym trafiła w Ślubnego?! ;P nooo tak.. Podczas krojenia

Czy wszystko musi mieć tytuł, kiedy właśnie chce się uciec od najważniejszego...?

Oo.. mucha się obudziła i skrzydła czyści na monitorze,.. życie daruję, bo to taka mniejsza przysłowiowa jaskółka ;P Fizycznie jak ludź, dziś można powiedzieć, że się czuję.. Nie do końca jeszcze ale.. Kryzys był wczoraj popołudniu.. Od rana się trzymałam, choć było kiepsko. Nawet idiotycznie w pracy zostałam, zamiast iść do lekarza.. Ale mam taki rodzaj pracy, stanowisko (szumnie brzmi!) że nie bardzo mogę sobie zadzwonić, że dziś nie przychodzę. I tak przyjść muszę albo przynajmniej przekazać klucze.. I wiele papierków wypełnić… Jak już przyszłam, to..zostałam. Choć szczerze mówiąc.. Ostatnio jak mało kiedy, mam ochotę powiedzieć im „mi to lotto”.. Jednak nie wygrałam na loterii.. i nawet nie bardzo mnie stać na L-4.. Taka jestem tam najmniej potrzebna, mam ponoć najłatwiej (parę razy mi to ostatnio powiedziano), ale.. Jakoś jak muszę mieć wolne, to problemu najwięcej!! Jakby ludzie nie wiedzieli, że wszędzie lepiej, gdzie ich nie ma.. Ale wracając do mojego zdrowia, bo to przecież

Mimo ABC... 130!

Do tęsknoty, rysy na szkle, gniecenia wątroby, dołączyło powrócone drapanie w gardle… A jutro babcia ma urodziny, 94! I powinnam być zdrowa, jak pójdę z kwiatkiem. Kwiatek kupiony przy okazji spaceru z G. Deszczowy spacer w tempie perhingowym..G spieszyła się na poprawkę swoich tatoo.. A ja, prozaicznie, do robienia obiadu.. Drapanie w gardle, buntująca się wątroba, drapanie w duszy i niepokój co dalej.. mały quiz: co zostanie dłużej? ;P Dziś wreszcie farbowałam włosy, ostatnio stałam się jakoś bardziej… szpakowata.. u mężczyzny to nawet dla urody wskazane, jednak u siebie nie lubię!! A przyyyybyyło tego sterczącego białego dziadostwa!! Choć mam ostatnio ABC (Absolutny Brak Chęci) to walczę z tym stanem i nawet wygrywam: byłam na spacerze , zrobiłam obiad (nawet pyszny przepis TU Tym razem dołożyłam jeszcze czosnek w łupinkach, po upieczeniu wyciska się z nich jak z tubki.. cudny słodkawy..mnnniaam ) i pofarbowałam włosy… o praniu nie wspomnę.. Strach pomyśleć ile wykonałabym gdybym

Owaka

Moje włosy od rana mówiły, że dziś będzie padać.. Rolnicy narzekają na suszę, niech mają.. Choć chyba jak na byka pyrka, to co posiąpiło.. Płaczące cicho niebo zgrywa się moją duszą… Trzyyynastego… nie to nie o to chodzi.. Trzynastkę lubię.. Jechałam dziś na dworzec po Córę, bo autobusy jej się nie zgrywają z pociągiem.. Mało jeżdżę samochodem, a to po walce jaką stoczyłam o to prawko, dziwne jest. Zresztą.. ja jestem chyba dziwna... walczę o coś nie wtedy kiedy powinnam.. no ale.. W zeszłym tygodniu po nią też jechałam, miałam przy tym jeszcze inną tajemniczą misję.. Córa zatem dba bym się rozruszała jako kierowca.. phi.. kierowca ?.. To chyba za dużo powiedziane chyba… W zeszłym tygodniu jechałam po dłuższej przerwie, po prawie 2 miesiącach.. Dziś mija dokładnie 2 miesiące, bo to też 13 był kiedy na parkingu.. noo..mmm.. Z samochodem była przeprawa, kto nie wie, a wiedzieć chce niech sobie do tego wróci… TUTAJ Dziś też było trochę tak, jak na 13 wypada.. Wzięłam torebkę podróżną by

Jak dodupizm, to dodupizm... z poprawką

Sięgaj, gdzie wzrok nie sięga.. Mój tam nie sięgnął nigdy, ale za to widać pani doktor sięga często wzrokiem, tam gdzie normalnie słońce nie dochodzi..Dzięki czemu dowiedziałam się wczoraj, że moja szyjka wygląda ładnie.. taaa.. przynajmniej ta jedna.. Czy wygląd nie jest mylący, a już tak bywało, Odpowie wynik cytologii.. Za to skierowanie na mammografię mam… A, że robi się to podobno w pierwszych 10 dniach cyklu, to tak mi wychodzi, że dotrę tam najwcześniej w lipcu.. Nie spieszy mi się do robienia z moich cyców naleśników.. A przecież na początku kwietnia święta, na początku maja święta, na początku czerwca jakoś tak.. tez święto Bożego Ciała.. Zatem chyba lipiec… Nie śpieszy mi się, już nie uważam, ze watro walczyć ze strachem.. Lepiej jest mu zaufać.. Przynajmniej nie stanie się nic, bo strach to najlepszy doradca systemu obronnego… Nie ma obaw, to tylko magiczny wiek przekroczenia 40, wskaźnikiem do badań jest....Zdążę w tym roku.. Wiosna poszczuła, nadzieja poszczuła, wróciła b

Samowyzwalacze i inne takie "samo.... coś"

Dziś (chyba 90 procent moich notek zaczyna się od tego słowa.. pozostałe od.. wczoraj?)jadę z G na przegląd podwozia, do lekarza, a właściwie lekarki, dowcipnego, dowcipnej;) Dawno już miałam się wybrać, G rzuciła hasło, że ona musi, zanim wyjedzie w siną daaal, ja jeszcze chciałam przełożyć tą niestety, wątpliwą, przyjemność… Jednak lepiej mieć za sobą niż przed sobą i niedługo wyjazd…. Dziś mniej wiosną czuć, za to wczoraj było bajecznie, co z G uczciłyśmy spacerem w pełnym słońcu i obowiązkową mini sesyjką , a co , na fejsa ;P A takie jesteśmy czterdziestoletnie nastolatki.. no nie.,. nastolatki to już pejsa...tfu..fejsa mają tylko po to móc z matką popisać jak na studia wyjadą;)) Nie nadążam co za cuda teraz są na czasie… A do zdjęć, dostałam od G prezent.. Specjalny chwytak do telefonu, czy aparatu fotograficznego, na teleskopie do robienia selfie! Ha!! chodziły dwie kobiety poo parku z telefonem na kiju! Taki spacer! ;P.. przy tej okazji oczywiście musiałam poszukać gdzie i jak.

Wiosennie nadziejnie choć poniedziałkowo...

Nooooo!!! Żeby poniedziałek był taki piękny??! Nawet mimo wyjątkowego pracowego Sajgonu?? Wiosna wiosna wiosna.. Może mimo obaw… Będzie jednak dla mnie cudna? Będę mogła się nią cieszyć? Wiosna jest nadzieją.. Dziś.. Było słonecznie energetycznie nadziejnie.. A wieczorny spacer z G miał w sobie zapach mokrej ziemi.. Kto ze wsi (lub na wsi bywa)ten wie, jak cudownie pachnie mokra ziemia wiosennym wieczorem lub rankiem.. Wytarmosić niedźwiadka za futerko, niech budzi się do życia z zimowego snu! Niech nie boi się nachodzących dni, nie będą takie złe… Nic nie trwa wiecznie, ale.. pomyślę o tym jutro.,. bardzo jutro.. może to jutro będzie baaardzo odległe, tak bardzo, ze już nie będzie to miało znaczenia.. Często widzę w tym moje podobieństwo ze Scarlett O’hara.. http://youtu.be/M7Sfgc73-sQ

Dni jak z klocków lego

Obraz
Dziwne te moje ostatnie dni…. znaczy.. nie ostatnie, mam nadzieję, bo dziwnie zabrzmiało.. Nadszedł w końcu weekend.. i dobrze, może podleczę się trochę.. bo choroba stanęła, ani w te ani wewte.. Dlatego: ani zdrowa ani na L-4.. Emocje rozhuśtane.. Robię co mogę by na wzburzone fale oleju nalać.. choć lubię fale! ;) Choroba morska nie służy jednak nikomu, ewentualnie bulimiczkom;)) Dzień buduję od rana, wieczorem nawet budowla stoi.. Przez noc klocki się rozpadają i od rana na nowo budowanie.. Mogę tak stale, nie skarżę się, ale jeszcze lepiej jakby budowlę zostawić w spokoju na dłużej ;) Wczoraj wieczorem wreszcie długi spacer z G.. Księżyc był przepiękny.. Zdjęcia z komórki, robione nocą, więc kiepskie, ale nawet takie dość ..malarskie jakby;)) http://www.youtube.com/watch?v=CcRDPdpHFEk

Bumerang marcowy - nie nazywam się niebo...

Tak jakoś trudno znaleźć sens i kolory i przestać na nie czekać, kiedy wszystko wyblakło w jednej chwili.. I dylemat straszny pomiędzy tym czego się chce, chciało, pragnęło a tym co boli choć wydawało się, ze nie zniszczy… Kuuurde.. klaps to za mało! Instynkt samozachowawczy nie u każdego działa jak trzeba.. Mój jest dość dobrze ustawiony, bo egoistka ze mnie.. Teraz podpowiada mi starą prawdę: „jeśli czujesz, ze jesteś w dołku, to natychmiast przestań kopać!” Żebym jeszcze potrafiła zdalnie, na odległość!! Ale aż taką dobrą-złą czarownicą nie jestem! Choć muszę przyznać, że bardzo starałam się zaczarować! I widzę jedyną drogę do zakopania mojego dołka, w pomocy zakopania tego innego dołka..Jednak moja łopata i metoda - ne na da... a wręcz przeciwnie! szkodzę... Może.. to PMS i to co zaraz po nim, pogarsza sprawę? Można powiedzieć, że nie tylko serce mi krwawi ;P Tak jednak trudno przestać kopać kiedy wychodzi na to, że najbardziej psuję to na czym bardzo mi zależy! Moje epitafium

Mieszanka remontowo- małżenska..123..

Powinnam być dumna: mam branie u młodszych! Pewien klient, pięknooki i ciemnowłosy, bardzo wyraźnie mnie zaczepiał.. okiem mrugał.. Różnica wieku, na oko.. 39 lat ;P ale kto by się czepiał drobiazgów;)) Ślubny – prawie-położył panele w pokoju Synusia.. fajnie..Oprócz tego, że przy okazji przycinania paneli, taboret stał się ciut..asymetryczny… no i dopiero na końcu skapnął się jak się demontuje bez wyłamywania „piórek”.. i.. ten tego.. trzeba dokupić karton.. ale to przez słuchaną przeze muzykę, bo go rozpraszała… ;P Najgorsze, że uszy mi spuchły od słuchania litanii ku..jeb.. i innych takich łańcuszków… Pomagałam pod koniec, choć .. to chyba za dużo powiedziane.. w każdym bądź razie pomagałam, co niech mi będzie policzone, bo przecież znów mogłam zarobić w łeb wiertaką, albo odpryskiem z paneli… A co to dopiero będzie przy fototapecie??? Zaproponowałam, ze ja ją położę.. Chyba bym sobie poradziła..o ile z domu by mi wybył! Tak jak kiedyś złożyłam sobie biurko, przy którym siedzę..

Stan pogody.. Koniec jojczenia, jęczenia.. na razie ;P

Koniec jęczenia, jojczenia!! Na jakiś czas, przynajmniej ;P Zjedzona wczoraj góra czekolady nie pomogła.. Pomyślałam, że jednak nie jest takim uniwersalnym lekarstwem na boląca duszę.. A może mi się zdaje tak tylko? Bo z ciężarem wstałam, owszem..ale potrafiłam zachwycić się przecudnym wschodem słońca.. i wieloma kluczami dzikich ptaków na tle tego malarskiego nieba.. Chyba przydałby im się jakiś koordynator ruchu, bo każda grupa w innym kierunku leciała, potem jeszcze jedna sztuka jakby zagubiona, samotna.,. Jakoś chyba się z nią solidaryzowałam, bo idiotycznie zamachałam i pokazałam kierunek, z okrzykiem: tam polecieli!!... Idiotka ;P Dobrze, że w podziękowaniu nie oberwałam salwą.. jelitówki.. Zawsze mam taką myśl, jak widzę takie chmary ptaków nad sobą.. O tej jelitówce, żeby nie było, z e jestem taką..yhm.. całkiem nieuleczalną romantyczką, co to nie wie, że może ją piękno przyrody najzwyczajniej osrać.. ;)) A do tego, jak głowa zadarta do góry, to jeszcze usta najczęściej otw

Szara rzeczywistość zaczęta marcową niedzielą

Kiedy ktoś bliski umiera, uświadamiamy sobie dobitnie, że tyle rzeczy chcielibyśmy mu powiedzieć… ale oczywiście już za późno…Mamo... Czasem …Znika ktoś z naszego życia..A my nadal mamy mu tyle do powiedzenia, kilkaset pytań do zadania, parę pomysłów do rozważenia, może byłyby przyjęte, może byłyby lepszym rozwiązaniem na dany problem… Póki można rozmawiać, wszystko, WSZYSTKO, wydaje się możliwe… A kiedy nie: Ogromna bezsilność i jedne z najgorszych słów na świecie: ZA PÓŹNO! Pozostaje tylko w myślach…Tyle pytań bez odpowiedzi, na zawsze.. Nie ma się już na nic wpływu, zresztą.. tak powinno być, kiedy zasłużyło się na karę.. Można nie zgadzać się, ale zdawać sobie sprawę, że nie jest ważne czego się chce.. To nic, ze wymyśla się wiele innych możliwości.. Cud, ze udaje się znaleźć jedną, jedyną zaletę(?) końca.. taką trochę naciąganą, ale cóż… Niedzielny poranek, w ten pierwszy dzień marca, był jakby na przekór, bardzo piękny i słoneczny..A miałam plan przespać cały ten dzień, może nawe