Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2014

Tak trochę mało nadziejnie...

Nie dość, że mało mi się chce, to jeszcze jak mi się zachce to przeciwnosci jakies mi tu!!! Techniczne ponoć, ale nie wiem czy nie wietrzyc tu spisku, albo co…;))) Napisałam wczoraj ale wejść mi nie chciało: Ślubny wyszedł ze szpitala w czwartek. Naprostowali mu… ;) przegrodę nosową tylko, poglądów i choleryctwa nie dali rady. Nawet tęskniłam, nawet czekałam na jego powrót, a jak wrócił .. zastanawiałam się: dlaczego?? Od razu z hukiem mi uświadomił moją naiwność w tym względzie :P Odwykłam przez te pare dni, więc nawet zaskoczyć się pozwoliłam. Żeby całkiem się pogłębić, wlazłam na wagę. Cholera wie, co mnie ku temu pchnęło? Lepiej było od razu skoczyć z mostu! Jedyny mostek w okolicy jednak za niski.. A stawek taki brudny i zimny, jeszcze bym się rozchorowała…. Taa… Na razie fakt cyferek jakie zobaczyłam, dobił mnie i w parze ze Ślubnym szlag jasny trafił dobry nastrój pourlopowy!! Wenę też porwało, może została zmrożona z lekka.. Z pozytywów to tylko: skończyłam swój szal-komin, kil

November rain z czekoladą i roztrzepaniem ;)

Wszystko co dobre szybko się kończy…. A mój tegoroczny, listopadowy urlop dobry był… Ma to taki minus, że jeszcze trudniej było mi iść do pracy.. Pobudka była ciężka, jak to bywa w poniedziałkowe poranki.. Tym bardziej, ze noc nerwowa dość.. Ślubny przeżywał czekający go w szpitalu zabieg.. Przyjmą, nie przyjmą, wezmą pod nóż.. a raczej młotek… czy nie wezmą… Ja również zaraziłam się tą wewnętrzną trzęsiawką… Od maja trochę zwątpiłam w „nie może się stać nic złego”... Nie wiem czy w skutek tego, czy może to moje naturalne roztrzepanie.. Ale ubrałam dziś bluzkę odwrotnie! Nie na lewą stronę, to nawet norma. Moja. . Ale odwrotnie : dół z górą!! Umie tak ktoś?? To akurat taka bluzka-sweterek, z rękawami typu nietoperz, z luźnym golfem.. Ubrałam i zaczęłam się zastanawiać: czy to możliwe, że przez noc tak utyłam??? Ten dół jakiś taki obcisły się zrobił.. Bardziej do myślenia, że jednak nie o to chodzi, dał  mi golf, bo dekolt taki wielki, ze spada z ramion.. Co tu jest nie tak?? I naprawdę

Apel do producentów odzieży damskiej

Działam dziś na zwolnionych obrotach.. Czuję się jak kotka, taka narzeczona Garfielda.. Wtuliłabym się w coś miękkiego ,ciepłego i mruczała… .i mruczała.. i nic więcej dziś bym nie robiła.. Dom jednak wzywa i nie daje się lenić.. Szczególnie, że wczoraj nic z robót domowych nie tknęłam, bo cały dzień spędziłąm poza domem. Odwiedziłam przyjaciółkę, nawet odważyłam się sama samochodem pojechać, co nadal mimo ponad 2 lat od dnia zdobycia prawa jazdy, jest dla mnie wydarzeniem..  Trafiłam bezbłędnie, czym nieomieszkałam się pochwalić w esmsie Ślubnemu ;) Przegadałyśmy kilka godzin, synuś malutki (ma 6 tygodni) nawet pozwolił, pocycał kilka razy, pozwolił mamie zmienić pieluchę i spał… Ciuszki się podobały (mamie, młody mężczyżna się nie zainteresował).  Podobał mi się jej dom… Dziwna może ta nasza przyjaźń. Znamy się cztery lata, a ja byłam u niej pierwszy raz, ona u mnie wcale jeszcze… Czasem widzimy się kilka razy w roku, na kawie. Specyficzna ta przyjaźń. A jednak ja, co tym słowem na p

Minirelacja - w nastroju radośnie poimprezowym

Impreza była cuudowna! Przybyło "tylko" 9 osób, ale można powiedzieć sama "śmietanka".:) Niby minęło 20 lat, niektórym ubyło włosów (4 na 5 chłopaków łysych - w tym 2 baaardzo gładkich, 1 mniej, i jeden tak średnio) Ale nie mogę powiedzieć by to mi przeszkadzało, nadal całkiem całkiem meny są ;)  Kg przybyło raczej wszystkim, mniej lub więcej, wyjątkiem jest jedna koleżanka, szczuplejsza (!) niż była w szkole, a może tak się wydaje, przez kontrast.. poza tym jako jedyna nie wyszła za mąż i nie rodziła dzieci... (tak się na wyrost pocieszam ;)) Rozpiętość tematów też wzrosła, z racji, przeżyć, doświadczeń i samego czasu jaki upłynął od ostatniego spotkania.. ale żart, humor, inteligencja, temperamenty nie zmieniły się!! Śmiechowe mięśnie twarzoczaszki wyćwiczone aż do bólu, hormony szczęścia i radości rozbuzowane :) W skutek różnych szarad transportowych, postanowiłam zostać u koleżanki na noc, za co Ślubny złości się najbardziej..Mimo, ze argumenty miałam sensowne..

Podekscytowana jak nastolatka

Wolne mam znów, dziś za 1 listopada. Miałam mieć w poniedziałek, taki dłuższy weekend, ale szarada w pracy kto-co-kogo i nie wyszło. Jak zwykle prawdziwa zasada:  „Zadziwiające jak mało jest warta twoja praca kiedy prosisz o podwyżkę, a jak niezastąpiona jak chcesz iść na urlop” … A jutro.. Juutrooo imprezka "spotkanie po latach".. Prawie klasowe wyjdzie:) Przeprawę ze Ślubnym miałam, bo powiedziałam PRAWDĘ. Niektórym nie powinno się jej chyba mówić.. Koedukacja go tak zdenerwowała. Naprawdę.. ma o mnie nie zbyt dobrego zdania, a może o kobietach w ogóle? niee.. bardziej chodzi o mnie, a tak naprawdę o niego! Taka zazdrość to choroba. Ale cóż.. Jadę i mam zamiar się bawić świetnie, co wcale nie jest jednoznaczne z tym czego on się obawia. Dlatego nie żałuję, że powiedziałam mu prawdę, choć cena będzie spora. Wysłuchiwanie przygadywań lat kilka, przy każdej okazji, już próbkę mam ;) Ale przynajmniej nie będę się bała „A jak się wyda?”  Zostanę na noc u koleżanki, byłyśmy w cza

Połamana niezałamana

Luuudzie!! Ja żyję! Mam nogi! Pośladki! Szyję! Plecy nawet!!! Po aerobiku boli mnie wszystko, nawet powieki!! Po schodach wejść katorga, zejść jeszcze gorzej, wstać z klopa prawie niemożliwość!!! Zachciało się starej babie aerobików!! A wydawało mi się, że choćby seks mnie w miarę przygotował na gimnastykę ;) A tu nieeee ;P Jednak kocham zakwasy, przynajmniej mam wrażenie, że ruszałam się jak trzeba. Pani instruktorka, młoda, szczuplutka i nawet się nie spociła przy ćwiczeniach. Ja oczywiście wyszłam stamtąd z twarzą niczym tyłek pawiana, albo wściekły pomidor malinówka… Wracałam do domu na trzęsących się nogach, piechotką.. Na szczęście piechotą, bo przynajmniej lekko odtajałam w wieczornym chłodzie.. Choć co to za chłód? Wcale nie listopadowy.. Wieczór bardziej wrześniowy jakby… Właściwie najbardziej bałam się o nogi, bo najintensywniej wczoraj ćwiczyły, a tu najbardziej odczuwam w barkach i karku. Może nogi silniejsze niż się mi wydawało, rowery i spacery cos dały..   Dziś święto, a

Początek dziurawego tygodnia

Taki dziurawy tydzień przed nami… Zazdrościłam dziś posiadaczom długiego weekendu.  Ale odrobię sobie w piątek :) Aaa.. impreza. Była. Był piękny lokal, dobre jedzenie, muzyka grała, wódka się lała.. I było… fajnie, choć nie super.. Ale naprawdę nie wiem dlaczego tak uważam… Robię się marudna ;P aa.. Najprzyjemniej wspominam powrót.. Czekałyśmy na przyjazd męża koleżanki, wyszłyśmy zatem na dwór, a tu ani widu samochodu.. Stać było ciut za zimno, bo nadeszła chłodna i gęsta mgła. Dlatego poszłyśmy ku słońcu.. yy… znaczy… ku Księżycowi w (prawie)pełni, wąską, ciemną drogą wśród pól. Im dalej od restauracji, tym było ciemniej i magiczniej.. Choć jak na to patrzę dziś, yhm.. trzeźwiejszym .. okiem, to nie był ten spacerek najmądrzejszy.. Każdy szalony kierowca by nas w tej mgle pozamiatał z drogi.. Ale Księżyc w tej mgle i cisza i ciemność na około, wryły się w moją pamięć w przegródce: cudowne.   Biorę się za siebie. Na aerobik dziś idę. Nie wiem czy z tą instruktorką będzie mi odpowiada

Sobota z imprezą firmową w tle

  Imprezowy dzień.. Nic  nie wymyślam,  niczego nie oczekuję, szykuję się i szlifuję dobry humor.  Oczywiście codzienne obowiązki same się nie zrobią,. Jakieś pranie, obiad, lekkie porządki.. W domu rozgardiasz straszny trwa, choć ..taaadaam… drzwi  już zamontowane! Nie wiem nadal co zrobić z zawartością opróżnionej i wydanej szafy… Do mojego urlopu sporo czasu, a i nawet nie jest pewne czy się odbędzie, bo koleżanka zastępująca  znów choruje… Z tymi rzeczami muszę zrobić coś wcześniej, bo nawet mnie, to przeszkadza! Dobra.. wleciałam tak na chwilę, pójdę już lepiej, bo czuję jak za oczami czai mi się ból głowy ! A to kompletnie nieodpowiedni objaw na imprezę!!

Uroda, jakość i ciepły listopad

Człowiek to dziwna istota. Najpierw robi dziurę, by potem ją zatkać. Czasem zatykanie jest tymczasowe lub cykliczne, powtarzające się.. Zatkane, odetkane, zatkane, odetkane… ;) Akurat teraz mam na myśli drzwi.  Japa w ścianie musi zostać zatkana, dlatego wczoraj pojechaliśmy obejrzeć drzwi, najlepiej jakby były od zaraz… Niby wiemy, że okres oczekiwania wynosi do miesiąca… Ale co szkodzi pomarzyć? No i czasem warto! Były modele dostępne od ręki, ale nasz będzie jutro! Promocja taka rusza… Cena możliwa, przy odpowiadającej nam urodzie :)  Oczywiście ja zwracałam uwagę na urodę, a Ślubny na jakość. W tych nam się zgrało. Dziś cały dzień wieczorem jakby był.. Trochę to rozczarowujące, po wczorajszym przepięknym, bursztynowym  poranku. Światło miało ten cudowny kolor, prawie jak  nadmorska plaża o zachodzie słońca.. Po całym niebie roztańczone łososiowe chmurki, takie porozciągane, rozwiane, jak lekkie mazgnięcie pędzlem… Znów Monet.. Droga do pracy była jakaś taka magiczna, uwznioślona… N

Niecne plany, czyli jak uprzedzić swoje zabójstwo....

Prawie zostałam zamordowana. Dobrze, ze prawie robi dużą różnicę!! Wczoraj przy robieniu wspomnianej dodatkowej dziury to by się stało. I to własny, rodzony..yy.. znaczy wybrany, Ślubny by mi zrobił. Pretekstem była ochrona salono-jadalnio-sypialni przed zakurzeniem. Taki dobry. Grube listwy do ściany zaplanował przywiercić, do nich potem folię przybić takerem (zszywaczem). Owe listwy trzeba było pomóc przytrzymać. Pozycja wskazana przez Ślubnego (yhm)  nie nadawała się na moja małe słabe rączęta, więc wymyśliłam inaczej.. ii… oberwałam w głowę wiertarką. PRAWIE zamordowana , bo ZAPOMNIAŁ włączyć ową wiertarkę!! Piszę to tutaj, bo.. kto wierzy w przypadek?? Nooo??? Jakby jednak się mu  w końcu udało, to będziecie wiedzieć, ze to nie przypadek jednak!! I dziś uważać muszę bardziej, bo resztkę gruzu z owego przebicia ściany, będziemy ładować na przyczepę. Metoda ta sama co ostatnio, strój i atrakcje przewiduję również te same. Jak ktoś wtedy nie widział, to może dziś zdąży.  ;P Jeśli to

Polubię poniedziałki, na to mi wychodzi!

Krupnik się pyrtoli w szybkowarze… Ślubny zadowolony nie będzie.. Zjeść zje, ale zachwytu nie okaże. Ale cóż.. tak mi wyszło. Co taaam.. Miał na weekend swój ukochany galart w wersji light, znaczy drobiowy, to dziś mogę sobie dogodzić, ja uwielbiam krupnik. Na pocieszenie kawałek mięcha z zupy mu wyłowię.  Zawsze to lepiej niż na dzień dobry zapytać:  „Otworzyć ci puszkę?  - Cipuszkę później, teraz bym coś zjadł…” taaa….  ;P Wczoraj Ślubny został bohaterem. Uratował sikorkę. Wleciało to to do łazienki, nie wiem po co! Musiała specjalnie przez uchylone okno się wepchnąć, ale w drugą stronę już nie wiedziała jak.. Obsrutała kabinę prysznicową.. HA! Ślubny nie dość, że ją wypuścił, to kabinę jeszcze umył. Mówiłam, że bohater! Nikt mi niesprawiedliwości  zarzucić nie może, jak jest za co, to wychwalam, no nie? ;) Dziś Mąż mój zrobi mi dziurę. Nie wiem.,. za mało mam czy co? Ihih..  No dobra dobra.. świntuszę dziś. Ci co mnie bliżej znają, wiedzą , że to norma… ;) Dziura nie będzie moja,  a

Z nałogu w nałóg

Znicze zapalone, kwiaty zaniesione. Pierwsze Święto Zmarłych po śmierci mamy. Pogoda dopisała, nie padało, nie było zimno. Tłum ludzi na cmentarzu, na mszy.  Lecz dopiero spacer  wieczorem na cmentarz, daje TEN nastrój. Wtedy zapalamy znicze też dalszej rodzinie, znajomym, kolegom, sąsiadom…  Straszne jest to, że z każdym rokiem przybywa tych grobów… Cmentarz jest stary, nieduży, urokliwy i ja kiedyś (oby za długie kiedyś) mam nadzieję tam spocząć. O ile możliwe to w urnie. A najpierw niech sobie wezmą ze mnie wszystko, co się przydać może. W grobie mi nie potrzebne. Ślubnemu przekazałam taką wolę.. Takie dni sprzyjają takim rozważaniom. Weekend świąteczny dobiega końca.. Był nawet malutkim „odwykiem” od netu.. Nie tylko z braku czasu, przeznaczonym na odwiedziny grobów, ale też dlatego, ze przyszła zamówiona włóczka i oddaję się przyjemności dziergania. Z nałogu, w nałóg ;P Zaczęłam od komina dla Córy. Przyjechała w piątek i tak jakoś stwierdziła.. Że wolałaby szal wąski, bardzo dłuuu