Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2015

Kiedy 2015 przechodzi w 2016... zmieni się coś? Oprócz cyfry?

Jutro do pracy, potem wieczorem domówka u G... Mijający rok.. nie był zły dla mnie! Był często burzliwy, dał mi coś nieoczekiwanego, niespodziewanego.Dał, choć mam przez to poczucie straty. Co poradzić na dziwność tego świata?! Mogę nie mieć okazji wlecieć tu z życzeniami, zatem: Oby nadchodzący rok był dla nas łaskawy, pozwolił się często śmiać, jak płakać to ze szczęścia, dał siłę i zdrowie i oby spełniło się choc jedno najważniejsze marzenie! a jutro: bawcie się jakby nie było jutra, czyli pojutrza! ;) http://youtu.be/9jK-NcRmVcw

Leki na wszelkie zło i dolegliwości, podaję trzy sposoby!!

Schyłek roku, a moja notka klika się jak wiekszość wpisów tego roku.. Nic specjalnego, bo jak wiadomo"w domach z betonu nie ma wolnej miłości" ihih.. noo powiedzmy! A jeśli by była, to.. czyż odważyłabym się tu o tym pisać? ;) Dziś będzie inaczej, cytatowo, może irracjonalnie, ale w sumie co szkodzi spróbować??? Dziś podam leki na wszelkie zło i dolegliwości! Nie moje to sposoby, ale zamierzam przetestować w Nowym Roku!!! Bez chemii wtłaczanej do organizmu, te lekarstwa wystarczy przeczytać lub wysłuchac!!! :D i tak m in: 1. Pierwszy sposób! Przeczytać: Ból zęba, ból cielesny: "Anna Karenina" Lew Tołstoj bezrobocie: "Kronika ptaka nakręcacza" haruki Murakami Insomnia (bezsenność) "Dom snu" Jonathan Coe Księga niepokoju" Fernando Pessoa Lęk przed śmiercią: "Biały szum" Don DeLillo "Sto lat samotności" Gabriel Garcia Marquez niskie poczucie własnej wartosci: "Kroniki portowe" Annie Proulx "Reb

320. Mini realcja, jak to Looneiowa święta przeżyła ;)

I chciałby się może ponarzekać na ciężkość poświateczną, nażarcie az do wypęku, bo w końcu grzech wyrzucać, skoro tyle tego się narobiło.. a zjeść nie grzech? Minęło mi szybko, Wigilia w domu, po wieczerzy spacer najpierw na cmentarz, do mojej mamy, ze zniczem i..opłatkiem.. Nie wiem czy to zgodne ze zwyczajem, obyczajem czy jeszcze innym "em" ale.. każdy z nas, od siebie, po kawałku opłatka w grobie utknął, to tak PRAWIE jakby się z Nią podzielić... Potem poszliśmy do mojego chrześniaka, po sąsiedzku. Było tak wesoło, że brzuchy bolały ze śmiechu,a nie tylko z przejedzenia. Pierwsze święto: rajd po rodzinie, w drugie byłam na ślubie mojego szefa, który po 38 latach kawalerskiego życia stwierdził, że nie chce mieć lepiej niż inni ;) Wybrałyśmy się wszystkie pięć sztuk jego podwładnych babeczek, zmieściłyśmy się w jeden samochód (co jest wyczynem w drugi dzień świąt;)) Ślub oddalony o godzinę drogi, a na wesele już się pchać nie musiałyśmy, bo go nie było. Panna młoda bowiem

Święta święta za progiem

http://youtu.be/oq3gUm1Q1hU Wigilia Wigilii nadeszła! Czuję ją w plecach i nogach! Po pracy za długo nie posiedziałam, tylko co łyknęłam rosołu, potem od razu w wir gotowania, wypieków, ubierania choinki. Włączyłam kolędy na płycie, powydzierałam się trochę przy niej, w trakcie przygotowań. Taki malutki ułamek nastroju sie pojawił. Resztę gotowania i wypieków jutro.. a tak w ogóle, to: G PRZYLECIAŁA DO DOMU!!! Jeszcze się z nią nie widziałam, choć miałyśmy umówionego pershinga (tłumaczenie autorki: bardzo szybka kawa) ale wtrąciło się życie, G miała sprawy do załatwienia, rodzina stęskniona miała pierwszeństwo i oczywiście psiory jej dwa stęsknione swej pani! A i ja obowiązki... teraz chciałam ją wyciągnąć na spacer, mamy przecież prawie półroczne zaległości! Ale spi! Odsypia nockę; lot i emocje. T – jej mąż, obiecał, że jej przekaże i jeśli o rozsądnej, w miarę porze wstanie, to pójdziemy! Jak nie... to wyciągnę ją jutro, choćbym miała nie upiec sernika z rosą!! Wirtualnie opłatkiem

Na to chyba nie ma już lekarstwa...

Noszsz.. Zrobiłabym buzią i dwiema rączkami!!!! intensywnie!!! Skojarzenia, choć zrozumiałe, należy powściągnąć.. Zrobiłabym buzią i dwiema raczkami, wymowny gest oznaczający szaleństwo mnie ogarniające!! To co się dzieje w pracy i nie tylko ...eech.. Ja zapewne podatna jestem, do grona normalnych zaliczam się chyba z trudem, choć wiadomo.. moją normę spełniam, choć sama się czasem zaskakuję!!! Po pracy zaplanowane miałam zakupy, spożywcze, (prawie) ostatnie świąteczne, w stylu śledzie, czekolady, cebule, mąki, margaryny.. Zatem by zaoszczędzić czas i nie tachać tego na grzbiecie, mimo, że do pracy mam blisko, powiozłam swoją szanowną samochodem. Głowa od rana ćmiła, przy czym ćmienie się rozbujało w ból, bo jak wspomniałam działy się rzeczy dziwne i wnerwiające, zabierające wszelkie tamy powściągliwości... No i po pracy.. Zabrałam się z koleżanką, wysiadłam pod swoim domem.. i sobie przypomniałam, że ja pojechałam przecież osobiście kierując własne auto!! No i miałam: szybciej i łat

Jak złapać nastrój świąteczny?

Jeśli prawdą jest powiedzenie, że kiedy pada deszcz tuż po umyciu okien, to nikt (albo ten nasz ON) nas nie kocha, to... mnie kocha aż za bardzo!! Hmm.. a nawet ciut złośliwie! ;) Dzień ponury z samego (późnego) ranka, pospałam znów o wiele za długo, dłużej niż planowałam. Jakoś nie mogłam zmusić ócz mych szarości ,by wcześniej otworzyć się chciały, na ten sobotni dzień grudniowy. A to ostatni dzień, kiedy okna pomyć bym mogła, więc to właśnie w planach miałam! Problem w tym, że słońce wchodzi mi w moje okna wcześnie, zatem mycie tylko do godziny 9 sens ma. Ponurość, spóźnionego nawet, poranka sprawiła jednak : "noszsz jakie słońce?" I wzięłam się za mycie. A tu w trakcie słoneczko kochane zawitało, przez co moje okna, choć już nie zakurzone, ani nie upstrzone ptasią sraczką, to jednak pomazgane jakby je kto masłem mył!! Wrrrr... . Cóż.. narobiłam się, a afekt niezadowalający.. Czyż to nie jest częsty przypadek? Każda gospodyni domowa wie, jak jej praca bywa "robotą głu

Wspomnienia kilerki wbrew woli...

Najbardziej znienawidzona przeze mnie robota na święta, za mną! Znaczy: dzwonkowanie karpia! Oślizgła, ślimacząca się ryba, której nie lubię nawet jeść. Lubię ryby, a karpia ..nooo.. zjem, bo tradycja, ale po co, skoro mnie obleci, a nawet zwykle mi nie smakuje? Myślę też , że mam uraz.. W czasach kiedy moim głównym celem życiowym było być żoną, dobrą żoną.... Ten ów mąż wmówić mi zdołał, że karpia na święta zabija żona! Bo jego mama tak robi tuż przed Wigilią. Oczywiście i u mnie w domu, karp pływał do ostatniej chwili w wannie (na szczęście piwnicznej, zatem nikt nie śmiergł bez kąpieli..) Ale u nas karpia uśmiercał tata, mama jedynie go kulinarnie opanowywała. I to nawet z tego względu, że mój tata kucharz doskonały, karpia mamie przedobrzał! Bowiem przypraw różnych różnistych używał, a mama w przypadku karpia uznawała jedynie sól, pieprz i masło! Żeby mieć pewność takiego przyprawiania, tata miał zakaz zbliżania się do wigilijnej patelni. Ale wracając do mojej urazy.. Miałam w brzu

Wdech.. wydech..

Mam nadzieję zgubić na kijkach ból głowy, z jakim dziś wstałam. Wdychając powietrze lekko cuchnące dymem z kominów, to może być trudne.. ale będę próbować z całą mocą mojej klatki piersiowej. W końcu, mam czym oddychać, trzeba korzystać! Nocą zmory mnie jakieś dusiły i spać nie dawały, strachy jakieś ściskały, wredne takie... A dzień okazał się kolejnym sajgonowym, normalką chyba to już się staje. A ja zmęczona niedospaniem, szarością dnia, nocą dzienną bez dziennych nocy , jestem jeszcze bardziej rozkojarzona niż normalnie (?) . Prawie osoliłam ziemniaki..kawą rozpuszczalną! Noo.. nie wiem co na takie smaki mój Ślubny, bo udało mi się dłoń powstrzymać swoją w ostatniej chwili! I się nie dowiem! A może bym wymyśliła cudowną nową potrawę? Przecież wiele wynalazków z lenistwa lub z przypadku się zrodziło! Oby teraz tych ziemniaków nie przypalić... Bulgoczą we mnie myśli, pytania retoryczne i takie szukające odpowiedzi.. Potrzeba mi ROZMOWY, nie pogaduch, nie poklikań.. Idę pilnować pyró

"Zabłyśnie światło, w kryształkach lodu"

Od dłuższego czasu nie ma normalnego dnia w pracy! Zawsze cos wyskoczy, jakis szczególny przypadek, jak mawiała moja "profesor" od matematyki. Na szczęście nic, na co poradzić się nie da, ale bywa mniej lub bardziej trudno, a nawet nieprzyjemnie. Kto mówił, że ma byc lekko? Nikt! Może lekko byłoby nudnie? ;) W życiu też jakoś tak, zrobiło się .. a może zawsze było, tylko inaczej się widziało. Wiadomo, jak człowiekowi dobrze, to gorsze rzeczy stają się mniejsze i łatwiejsze do pokonania. Ja tam do dobrego się nie przyzwyczajam, ale dobre daje mi siłę. Od pewnego czasu moje źródełko mocy wysycha, czerpać z niego coraz trudniej, ale ponoć tak być musi. Co z tego, że ja uważam inaczej? Nie mam w życiu najgorzej, ale.. naprawdę sielanka to nie była, nie jest i zapewne nie będzie. Może było nawet trudniej, ale szło bardziej z górki z rozpędu i nie było czasu analizować, szczególnie kiedy dzieciaki małe, a moje wymagania i marzenia uśpione gdzieś głęboko na dnie. Tak tak, to ta &qu

Zapchajdziura naklikana

Musiałabym naklikać cokolwiek by przykryć wczorajszą, smętną notkę...;P Jakoś tak jest, że jak klawiatura wpadnie w ręce w złym momencie... ale co ja się tam będę tłumaczyć..W każdym bądź razie.. Stado krów siedziało sobie na mnie, w dodatku wszystkie razem miałyśmy ostry napad chandrzycy, albo.. przejrzenia na oczy bez złudzeń.. Większość z tych krów zgubiłam "na kijkach", resztę staram się ignorować ;) Dziś pospałam stanowczo zbyt długo, ale może mój organizm się tego domagał...Trochę szkoda mi przespanego czasu, bo miałam niecne plany na ranek, zanim dzieci wstaną..ale cóż.. może tak miało być;) Siadłyśmy z Córą przed monitorem, by obejrzeć w necie pewien program, obie go lubimy.. Ale dziś net chodził jak na korbkę, więc..wcisnęłyśmy pause w nadziei zbuforowania (kto lubi oglądać zawieszający się co 3 s program!?) I żeby nie było czekanie zmarnowane, wzięłyśmy za cokolwiek do roboty.. Skutkiem czego Córa zrobiła coś, za co ja bym się nie zabrała..Przegląd szafek typu: wsz

O kant tyłka.. eeeech:P

Przebudziłam się w ciemności: "jak dobrze, że dziś sobota" Jednak szybko budzik powiedział mi coś zupełnie innego, skoro mam nastawione budzenie, od poniedziałku do piątku, a on się drze dziko.. to niestety nie jest sobota!!! Siedzą mi na klacie dziś dwie krowy, przynajmniej! Jak nie całe stado!! Gdzieś pod skórą czają się łzy.. bez sensu, bez sensu!!Tak bym chciała........ nie wiem.. ."Mam mętlik w mojej małej głowie" Cały dzień był kiepski, oby wieczór poprawił mu reputację.. "Czuję, że to już koniec, to już koniec... " A przynajmniej początek końca! Tęcza już raczej nie wróci..Zostanie w kartonie z puzzlami. http://youtu.be/5iB2C8D5ezE

"Jaki był ten dzień, co darował, co wziął.."

Od samego rana, wszystko z rąk mi leciało. Rozkojarzona, nieobecna, chyba niewyspana.. A tu w pracy na dzień dobry kontrola, potem sajgon i spora zagwozdka, wymagająca nieomal szklanej kuli: decyzję trzeba podjąć, ale kto wie jaką? Na dwoje babka wróżyła.. Na szczęście, póki co, wygląda na to, że podjęłam odpowiednią, chyba moim psim swędem.. Po pracy zaplanowałam wypad na zakupy i to tak od razu, z marszu.. Bo znam siebie, gdybym zasiadła w kapciach, zjadła obiad, to już bym się nie wybrała! Pogoda okropna, deszcz siąpiący.. Zatem miałam coś czego najbardziej nie cierpię: prowadzenie samochodu w deszczu i ciemnościach! Jednak mam już prezent dla Córy pod choinkę. Oczywiście, taki ten dzień dziś mam, ze musiałam coś odwalić.. Najpierw w innym sklepie płacąc kartą, nabiłam PIN i czekałam... czekałam .... i czekałam... Aż w końcu pani ze znudzoną miną się zapytała czy zielony wcisnęłam..aaa.. no tak... A zażyczona prostownica Córy. Zapomniałam jaka to firma miała być.. Zwątpiłam przed

Życie to nie western..... i kij to trącał!

Kwestii grzeczności cd... Widać w pracy grzeczniejsza jestem, bo tam Mikołaj przyniósł czekoladowe Mikołajki.. Ufff... no to chociaż gdzieś! Potem była nawet przyjemniejsza niespodzianka: odwiedził nas Michał. Wiem, że się powtarzam, ale szkooooda, ze już z nami nie pracuje!@ Koleżanka D, co go zastąpiła fajna jest i tez bym nie chciała się z nią rozstawać, ale jednak.. co Michał to Michał. Dobrze, że on także nie zapomina o nas, odwiedza jak ma wolny dzień! Nie byłabym, sobą, gdybym nie zacytowała jakiejś mądrości ludowej, kontynuując temat grzeczności.. "Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne tam gdzie chcą!" No i" w piekle tylu znajomych!" Zatem grzeczna nie będę, nawet dla upominków! :P Zresztą, tak poważnie. Czy nie zauważacie, ze grzeczni maja gorzej? I trudniej i bardziej są doświadczani przez los? Taki dobry i grzeczny, to nawet jak ciut pogrzeszy, to już w tracie niegrzecznosci ma wyrzuty sumienia.. albo wyprzedzi go jakiś troglodyta i zdepcze.

Byłam grzeczna, czy jednak nie?

Nie miałam problemu ze wstaniem rano, po 3 lampkach wina spało mi się świetnie. Przypomniałam sobie jaka dziś data.. i pobiegłam wspomóc Mikołaja! Załadowałam odpowiednio buty dzieciaków(stare byki, nie dzieciaki!! ale jednak...;)) W moich butach nic nie znalazłam, zatem, ewidentnie : NIE BYŁAM GRZECZNA! Solennie obiecuję, wszem i wobec.. dalej niegrzeczna będę !! Miłej mikołajkowej niedzieli życzę! http://youtu.be/dFLQ0SbnzVg .................... KTO ODWIEDZAŁ NA INTERII MOJĄ G. CZYLI LILICZ.. MOŻE TERAZ ZAGLĄDAĆ TUTAJ: http://lilicz.crazylife.pl/

"Są na tym świecie rzeczy, które się fizjologom nie śniły" * ;)

Nie chciałam płakać wczoraj, to musiałam dziś! Co się odwlecze to nie uciecze, jak zycie udowadnia! Bez obaw: to nie jest kolejny smętny wpis, ani filozoficzny.. a ciut fizjologiczny! ;) Bowiem chodzi o płacz od cebuli, która do śledzia, jest niezbędna! Na mój sposób śledzie, połączenie przynajmniej dwóch innych sposobów, taki ograniczający ilość oleju, a dodający smaku.. Ostatnio je robiłam kilka razy, przy czym pierwsza porcja poszła w dwa dni... Dziś wieczorem spodziewamy się gości, przy wódeczce, śledź zatem być musi. Mam nadzieję, że mi przy winku też pozwolą!;) Muszę jeszcze upiec babkę cynamonową z jabłkami, posprzątać i przygotować składniki na zapiekankę curry z kurczakiem i ryżem... Jeszcze wczoraj bardzo mi się nie chciało gospodarzyć, tym bardziej, że obawiam się tych gości pod kontem nudzenia i marudzenia. No przepraszam, ale to prawda. Jeśli czegoś wysłuchuje się kolejny raz, najczęściej są to skargi na córkę i zięcia, do tego alkohol bełkotliowość wywołujący... Na trzeźw

Czas czasem, ale jak się chce...

Jak ten czas zapindala, mimo, że ja.. a może właśnie dlatego, działam jak na zwolnionych obrotach! Hmm.. Ktoś mi chyba śrubkę mocniej przykręcił, opornie działa, do tego czuję się jakbym miała lat osiemdziesiąt a nie czterdzieścijeden!! Nooo bo żebym ja nie miała chęci nawet na seks???? Może straciłam już bezpowrotnie tą iskrę?? Może to już TEN CZAS???? A może zdechł bodziec..??? Może wyczerpałam limit? Wiadomo duży ogień płonie mocno, ale krócej.. z tym, że po co mi byle jaki choć na długo? Ilość nad jakość? Owszem.. niech tli się w chwili spokojnej, ale bucha co jakiś czas podsycany konkretnym drewkiem!! EEE... Poranna zawiecha, jakby ktoś wyłączył nagle zasilanie w moim organizmie, taaak.. zatem już wiadomo: mnie coś zwolniło, a świat zewnętrzny kręci się jeszcze szybciej.. i szybciej .. i szybciej! W końcu pozrzuca nas jak z rozpędzonej karuzeli i poszybujemy gdzieś tam w niebyt w wielkie coś lub w wielkie nic, w czarną dziurę, wszechświat.. ... Wigilię, pierwszy raz od wielu lat

Sen mara...i takie tam

Wczoraj miałam to prawie zapomniane uczucie, ssania do klawiatury, ale życie się wtrąciło i nie pozwoliło tego ssania zaspokoić. Dziś już inaczej.. Nie chce mi się, ale... może mi się zachce w trakcie... czasem tak bywa, choćby w..seksie;) Trochę teraz sennikowo będzie... Dziwne sny mam i śpię nerwowo, budząc się co chwilę.. Przedwczoraj nawet sen przeszedł w jawę, jakby.. obudził mnie odgłos klikania w klawiaturę, takiego, wiecie, babskiego, z długimi paznokciami.. a że mam komputer niedaleko łóżka (póki sypialnia nie będzie ukończona, co zapewne nastąpi w przyszłym stuleciu..) to dziwne odgłosy słyszałam wyraźnie... bałam się jednak wstać i spojrzeć na monitor by nie odczytać jakiejś wiadomości z zaświatów, a może jednak trzeba było? Może to jakieś ostrzeżenie , albo... wygrane liczby z lotto by były? Kolejnej nocy dziwnie śniła mi się moja mama, która miała iść do więzienia, więc.. "skoro nie możesz spać, to upiecz mi rogale z nutella i bułka tartą" to ja te rogale, o