Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2015

Żegnaj czerwcu na rok...

Tak ciiiichutko powiem, że chyba tegoroczny czerwiec, swoim ostatnim dniem, trochę się zrehabilitował! Wygląda jakby faktycznie było lato! Pachnie latem, wieje latem i lato króluje wreszcie! Upałami nawet straszą, które w pracy są mi potrzebne, jak firanka w oborze..ale.. no cóż.. Są zapewne jacyś szczęśliwcy na urlopie, nie będę im żałować, oby jednak sprawiedliwość była!! Ja też potem chcę! Zamawiam! Zaklepuję!! TFU TFU TFU!! Choćby we własnym ogródku, może basenik, ale jednak chcę zjarać się na skwarkę!! A…. Może słonce smalcu wytopi trochę? A nawet jak nie, to..ciemne wyszczupla ;P Myśli sobie zajmuję czym tylko się da, oddalam się, tak jak oddalanie się jest nieuniknione.. hmm..Taa.. A przyznam, że las pachniał znów dziś grzesznie pięknie!! Rowerem pomykałam, rozpędziłam się z górki, uniosłam siedzenie znad siodełka i całą sobą chłonęłam. To światło, ten zapach, tą ciszę.. Napłynęła fala ściskająca w dołku, ale tak słodko-gorzko.. miodowo piołunowo .. czarno niebiesko czerwono…

I ja tam byłam, wódkę piłam, dumę zbierałam z podłogi i......

Za notkę „weselną” nawet wczoraj miałam zamiar się zabrać.. Choć jak niektórzy miarkują, że poziom rozpasania mi na to nie pozwolił, to spieszę donieść, że.. Sponiewieranie nie było tak wielkie, przynajmniej moje, żebym rady nie dała, ale.. nieeee chciało mi się kompa odpalać.. i klawiatura cokolwiek za głośna mogłaby być;)) Postaram się być dość skrupulatna, choć może cholera wie po co;)) Jak wiadomo tym co tu zaglądają, to baaardzo nie chciało mi się iść na to wesele.. Jeszcze przed wyjściem, już „zrobiona” i wyelegantowana ,marudziłam. Aż moja Córa spoglądając w swojego tableta, nagrała filmik na jakowyś instagram albo insze ustrojstwo, za którym nie nadążam… noo.. to nagrała jak to mama narzeka, że musi iść na wesele, a ona wieczór sobotni spędza w domu, bo jej tam nie zaproszono..Zaproponowałam by wskoczyła w moją kiecę i poszła zamiast mnie.. Niechby ludziska pomyśleli ze tak młodo wyglądam! ;)) Stwierdziła, że nie zdąży zrobić makijażu! ;P No i nie ma butów,a ja mam od niej tr

Falowanie i spadanie w malowaniu radości

Mimo strategicznych przygotowań, bo nawet kopytka wyszlifowane i polakierowane paznokietki na blady róż.. nadal nie mam chęci na to weselicho.. A przecież będzie tam to co bardzo lubię: tańce i żarełko!! Sprawę dodatkowo też pogarsza PMS.. Se mógł poczekać do niedzieli choćby i dobić mnie przy ewentualnym kacu.. A tak już dziś bolą mnie cyce… noo i jak tu tańczyć kiedy to przy podskokach i falowaniu będzie bolało, no jak? ;P A przy tych rozmiarach przeciążenia bywają straszne… Falowanie i spadanie…. falowanie i spadanie.. :P „Falowanie i spadanie, falowanie i spadanie Ruch, magnetyczny ruch, ściana przy ścianie Miraż tworzenia, złuda istnienia Im wyżej skaczesz, tym bliżej dna padanie..” Liczę jeszcze, na faktycznie często sprawdzającą się rzecz, że kiedy nie ma się ochoty iść, to zabawa właśnie będzie świetna.. A że konkursowo mi się nie chce , to konkursowo powinnam się bawić.. Nosszsz.. jak chcieć, skoro się nie chce? Wolałabym być gdzie indziej, robić co innego, to jakoś ostatnio

Babska notka: jak zrobić coś z niczego.. ;)

Plany na dzisiejsze popołudnie: domowe a'la SPA.. Jednak leń we mnie stwierdził: ..eeee! Poszłam do lustra zrobić urodowy rachunek sumienia..Nie wiem za jakie grzechy! Aa.. może wiem? ;P no tak… to na co nic nie poradzę, to nic nie poradzę i już! Od razu mądry cytat się mi tu przypomina: „Panie, daj mi siłę, abym zmienił to, co zmienić mogę, daj mi cierpliwość, abym zniósł to czego zmienić nie mogę i daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego.” – Fredrich Christoph Oetinger W sprawach swojego ciała i urody też powinien mieć zastosowanie.. Zatem.. taaak.. Jednak nie uda mi się uniknąć farbowania włosów, bo siwuchy są sprytneeee i mają siłę przebicia… A tak nie lubię tego beblania.. Odraczam więc, o godzin parę. Zaczynam od farbowania brwi. Nałożyłam hennę i taka zawstydzająca nawet brwi Breżniewa, sobie usiadłam. Potem stwierdziłam, że właściwie.. Rzęsy też by się przydało uczernić.. Jednak siłą rzeczy nie zamknę obu oczu na raz i nie posmaruję sama tym świństwem.. Pokremow

Aaa.. nie chce mi się wymyślać tytułu....

Okłamał mnie! Mnie i całą okolicę.. Tak się chwalił, tak miało być pięknie.. a tu? Szaro buro i ponuro! O poranku mówię.. Do pracy wędrowałam w słońcu i choć nie było to ciepełko jakiego pragnęłam, to po słonecznej stronie chodnika, było bardzo przyjemnie. Ten dzień cały jest ciut inny (odpukać bo jeszcze spory jego kawałek przede mną)niż być miał. Czasem na plus czasem na plus ujemny;)) Taką frustrację zapchać usiłowałam, połową tabliczki czekolady kokosowej, co oczywiście zaskutkowało lekkimi mdłościami i frustracjami z powodu zjedzenia czekolady. Tak.. my kobiety zawsze potrafimy sobie powód poszukać;) Mdły smaki popiłam, szybkim haustem, zimniej i gorzkiej kawy. Nie lubię gorzkiej, więc mnie otrzeźwiła. Na chwilę.. Dobra.. teraz jestem w domu.. Szybkowar syczy i gotuje kapuśniak z kiszonej kapusty (dla mnie oczywistą oczywistością jest, że kapuśniak jest z kiszonej kapusty, bo ze słodkiej nazywamy „parzychą”..ale dopisałam uściślenie dla tych, dla których nie jest takie oczywiste

Jaki był ten dzień, czyli namieszane tematycznie i nastrojowo znów...

Obraz
Początek będzie normalny i mój. Potem nienormalnie i też moje;) Ale raczej nie polecam czytać części drugiej. Tak, wiem natura ludzka przewrotna jest, pewnie co niektórzy ,od razu do drugiej części przeszli ;P ale naprawdę.. nudne marudzenia… Dzień Ojca. Do pracy zatem ruszyłam samochodem, bo ulewa i do sklepu chciałam skoczyć.. Cos kupić dla Taty. Najlepszego Taty na świecie. No i tak.. Może głupio ale.. Kupiłam dwie rzeczy, które wiem, że na pewno lubi: dużą gorzką czekoladę i… paczuszkę młodego bobu.. ihih.. Śmiali się w pracy z tego bobu, ale co tam.. Tak jak mamie, na grobie, polne kwiaty stawiałam, bo je lubiła, tak prezent dla taty, jest dla taty, a nie na pokaz. O! A teraz historyjka. Chciałam ja opowiedzieć Komuś, ale tak jakoś nie złożyło się. Wszystko przez napięty plan zajęć, wielka ilość tematów i działanie bez scenariusza ;P Na początku czerwca, mój Tata Powsinoga, był nad morzem. Kolejny raz w tym roku, poprzednio, w maju, na jakimś a’la sanatorium w Świnoujściu,

W Wigilię Dnia Ojca

Rację żywnościową zabieraną do pracy, zmniejszyłam sobie o połowę. Wychodziwszy z założenia, ze ile wezmę, tyle zeżrę.. Od 2 tygodni tak robię. Efekt zerowy..ale.. No i dziś wróciłam wściekle głodna!!A obiad, może nie w lesie, ale w zamyśle i surowy całkiem.. Zatem za chwilę stałam nad garnkiem, popędzając ziemniaki by szybciej miękły.. Może powinnam zjeść samo mięso z surówką, ale zrezygnować z młodych ziemniaków? Chociaż dwa, ale niech będą , z garścią koperku.. Inaczej potem patrząc na Ślubnego jedzącego takowe ziemniaczki (z mniejsza ilości koperku) język by mi uciekał do pępka.. Mojego własnego, a nie upragnionego męskiego..(mraauu..ale mam wizję.. może z głodu?), więc to wcale nie byłoby zabawne.. A brak ziemniaków ,Ślubny, uznałby za grzech śmiertelny.. Bo jakże to tak, on haruje jak wół i co z tego ma? Poniedziałek jakiś taki całkiem poniedziałkowy. Jakoś to będzie bo przecież tylko pierwsze pięć dni po weekendzie, takie trudne jest… ;P Niby już lato, a ja jednak sweter prz

Miłość - czy jest wieczna?

Od rana wlazłam z nosem w książkę i z przerwą na obiad, pochłonęłam ją do końca. Czytałam, a myśli nie do końca takie równoległe tematycznie, w mózgu się mi turlały. To może nie jest temat na notkę, w taką zwyczajną niedzielę. Ale nie pierwszy raz teoretyczno-filozoficzne rozważania mi się tu przytrafią. Złożyły się na to różne rozmowy prowadzone w życiu, filmy, książki i własne przeżycia. Taki mix tego wpłynął na przemyślenia na temat ”Miłość - czy jest wieczna?” Moja naiwna i trochę romantyczna natura , jeszcze parę lat temu, bez wahania, zapewne twierdziłaby, że oczywiście!! Jest! A dziś? Pewna moja koleżanka ze wczesnoszkolnych czasów, po wielu latach trudnych przeżyć i doświadczeń.. A przeżywająca teraz swój własny harlekin, stwierdziła jednak: że człowiek nie może przysięgać, że będzie kochał zawsze! Ta rozmowa była parę lat temu, zaskoczyło mnie to stwierdzenie, bo taka wewnętrzna szczerość, bez udawanych stereotypów i to w obliczu znalezienia swojej największej miłości..

Ulubiony dzień tygodnia

Pralka wpierdoliła kolejną skarpetkę, łańcuszek wplatał się mi we włosy, samochód zgasł na skrzyżowaniu (wstyd!!), zakupy zrobione, choć zapomniałam o tym po co przede wszystkim jechałam… Ciasto na pizze rośnie.. Tym razem robię dla każdego mini pizzę, osobno, z dodatkami wg życzenia.. Bo Córa nie przepada za pieczarkami, Synuś je uwielbia, Ślubny lubi oliwki, a reszta rodziny już nie, jeden woli szynkę, drugi salami, ja lubię wszystko, więc ze wszystkim!;))… OOo.. Sąsiadowi z przeciwka chyba cos tam zmarzło, bo dym z komina leci..Wprost na moje pięknie pachnące (dotąd) pranie!!Taka sobie normalna sobota.. Za oknem walka ciepłego z zimnym, słońca z chmurami. Wywiesiłam gatki (wyprane ;P), więc nie powinno padać (metoda sprawdzona, działa w 90 procentach;)) To przeciwieństwo umycia okien… Gdzieś słyszałam, że jak myjesz okna i zaraz pada deszcz, to znaczy, że nikt cię nie kocha.. hmm.. Dlatego tak rzadko myję okna by się nie dołować.. ;P Rano nagadałam się trochę z G.. dzięki za Vibera;

Przesiać słowa, zostanie nic

Od kilku minut kursor miga i wprost woła o literki! Nie dzieje się nic mniej, ani nic więcej niż zwykle, cos tam się kluje do napisania, jednak jest tak jak ze słowem na końcu języka. Język gotowy na werbalizację, a jednak struny nie drżą falą dźwiękową. Drąży mózg taka dżdżownica: „co to ja chciałam?” Głupie uczucie, które potrafi nie pozwolić nawet zasnąć, póki przypomnienie nie przyjdzie… Teraz mam podobnie: palce w zawieszeniu. w sumie nie ma musu by pisać w ogóle, ale… coś chce z człowieka wyleźć. Wychodzi, ale coś w rodzaju „Teksańskiego” :„Gdyby chociaż mucha..” pretekst, iskra zapalna by napisac coś co zwalczy uczucie zawieszenia.. A tu..Much specjalnie nie ma, póki co chyba stwierdziły, że lato coś tu nawaliło, albo robi nas w ciula. Wg mnie zachowuje się jak nastolatka prowadząca grę podrywającą na zasadzie: dam, albo nie..no . dam..eee nie dam. oo.. Teraz słońce z deszczem się spotkało, w sumie rzadka para, jak zaklęci kochankowie skazani na wieczne mijanie się.. Czase

Entliczek pętliczek piąteczek tuż

Jutro już piąteczek I bardzo dobrze, ale czasem są poniedziałki lepsze od piątków, szczególnie jak wolne;) Urlop jeszcze gdzieś tam w oddali, bo ostatni tydzień lipca z pierwszym sierpniowym. Zostałam trochę wykolegowana, miało być wcześniej, ale w sumie.. I tak wszystko jedno, bo spędzam go w domu… Raczej nie zanosi się na niespodzianki.. ;P Pewnie zaprawy i te sprawy, z przerwami na opalanie ogródkowe.. ;D Od Córy wiadomości pocieszające, coś tam już poprawiała, co oznacza, że łaskawie może zdawać egzamin czy jakoś tak ;)) za to super z języków jej poszło, w tym się raczej za mną nie wydała, ale.. za ocćem raczej też, choć nie wiadomo bo on raczej tylko rosyjski w podstwówce szanse miał zgłębiać.. ;)) W nagrodę odpaliłam dla niej słoiczek gulaszu z dzisiejszego obiadu ;) Zaniedbałam w tym tygodniu rower… wstyd!! Muszę sprawdzić czy ja w weselną kieckę jeszcze wejdę!! Poza tym dobrze jest tą moją łepetynę wietrzyć częściej.. ;) „Moja” czereśnia pewnie już obskubana doszczętnie.. Ale

Tabela Wymarzonych (typów) Mężczyzn

Obraz
Najpierw coś normalnie (nie)normalnego, jak zawsze, z mojego dnia.. A potem główne zagadnienie mnie dziś nurtujące… Wczoraj: W jednym uchu Muminek, a w drugim Mała Mi. Pogodę zaczarowałam, choć okazała się nie do końca taka potrzebna.. Jednak dzień CAŁY był super.. I dzisiejszą popsutą aurę przyjmuję z pokorą, tak musi być. Zimno… Napłynęła też wieść o oblanym egzaminie Córy.. Poprawka ustna, a tego moje dziecko nie luuuubi.. Ja zresztą też ustnych nie lubiłam, bałam się sto razy bardziej niż pisemnych.. Oczywiście coś tam jeszcze ma do zaliczenia, poprawienia , więc kolejny raz czytam jak to ma dość tych studiów.. Biedactwo.. Jeszcze nie wie, że życie takie jest i nie ma ucieczki.. A co tam.. Ponarzekać też sobie trzeba. Boi się i ja to rozumiem, staram się nie nakręcać i wierzę, że sobie poradzi. No ale mamusia za nią nie zda. Moja mama dziś skończyłaby 71 lat.. Niestety w prezencie tylko znicz zapalić mogę.. No i łzą go skropić.. Do pracy koleżanka przyniosła wielką michę czarnych

200. Szkoła, sentymenty, matczyne autorytety i....

No to jest już dziś, choć ja jeszcze jestem na etapie oczekiwania;) Mam wolne, ale nie poleniuchowałam dziś do południa w pieleszach .. Nawet nie chciałabym, bo wolny dzień, jeden jedyny (póki co) cały przespać, to marnotrawstwo.. A zapasy wyspania z weekendu jeszcze mam. Rano musiałam wypchnąć Synusia do szkoły. Taaa…. Bo jeszcze chodzi „choć to bez sensu, nie ma po co” Co to jest z tym światem.. a może to ja byłam jakaś nienormalna? (optymistka.. byłam??? ;P) Właśnie te dni w szkole, kiedy oceny już wystawione i strachu nie ma.. były najnajlepszejsze! Czasem dostaliśmy prezent w postaci: zajęć wolnych.. Czasem było opowiadanie dowcipów, z udziałem nauczyciela nawet… A innym razem w okręty albo wisielca się grało..A już kiedy to ostatni rok, ostatnie dni z tą klasą, przecież bezcenne! A tym czasem mojemu dziecku dzieje się krzywda i z opuszczona głową, z przeświadczeniem, że matka bez serca, tip topkami (chyba się spóźnił, choć szkoła baaardzo blisko) do szkoły poczłapał.. Nie wiem cz

199. Piątek, sobota, niedziela..błyskawice, grille i zakupy

Tak trochę jakby podupadłam notkowo..? Może wena wyparowała w wytęsknionych upałach, zmył ją deszcz z burzą piątkową, a może bardziej w sobie, niewidzialnie, piszę. W środku. Bo .. jestem taka trochę rozbujana, rozhuśtana. Nie chcę może tupnąć, albo dmuchnąć za mocno, by mi się coś nie rozwiało… Nie żeby nic się nie działo, tak poza tym.. To oczywiście, jak zwykle zwyczajne-niezwyczajne chwile z życia dziewczyny, no kobiety, o której nigdy nie powstanie film czy książka zapierająca dech w piersiach swoją akcją. Zresztą.. kto by chciał? Fajnie się takie coś ogląda, czyta, ale czy w tym żyje? Nie mówię, ze marazm, bo obecnie jestem od tego bardzo daleka.. Nieee nudy nie ma! No to w piątek..Popołudniu.. Patrzyłam na ogromne błyskawice walące w ziemię pobliżu dworca PKP. Cudowne, magiczne, trochę przerażające swoją mocą, jasne wstęgi przecinające niebo. I ten zapach.. To napięcie w powietrzu… Noo trochę tak mam w środku ostatnio.. Czekałam na Córę i podziwiałam burzę. Potem lunął des

Czereśniowa trasa rowerowa - otwarta!

Obraz
Kolejna porcja "dokumentacji" fotograficznej z samotnych wycieczek rowerowych.. Może i wszystkie czereśnie dla mnie.. Może i myśli się łatwiej układa w szufladkach.. Może i spokój i wyciszenie..Może i śpiewać sobie mogę pod nosem, nie narażając nikogo na tortury..Ale!! Ale czereśnie nie smakują tak samo! I nie ma śmiechawki! I mniejsza ochota zapuścić się w nieznane ścieżki! O!!! Coś ty mi G uczyniła..buuuuuu Lato kolejny krok poczyniło do przodu, oby nie rzec pesymistycznie: do końca.. Bo przecież, tak naprawdę wg kalendarza, się jeszcze nie zaczęło.. Kwitną polne kwiaty.. Maki, modraki (tak wiem chabry..ale wolę nazwę: modraki, moja Mama też tak na nie mówiła) Zboża dojrzewają... Ziemia i koszona trawa pachną wspaniale..Tu piękne drzewo, tam bzykają..pszczoły;) Warto się rozglądać.. I pstrykać fotografie! To co uwielbiam w robieniu zdjęć, nawet takich telefonem komórkowym.. Żadna to sztuka, choć mi się podobają..Ale najbardziej lubię to, że zdjęcie odmienia spojrzenie. W rz

"To co mam i to czego nie mam"

Dwadzieścia lat temu, w nocy z piątku na sobotę, przyszła sroga burza. Ogromnym gradem pościnała rolnikom niedoszłe plony na polach, pobiła ogrodnikom szklarnie, drzewa obłupała z kory i zmasakrowała róże wzdłuż ulicy noszącej ich nazwę. Głównej ulicy w mojej wsi. A róże te były taaakie piękne! Uwielbiałam wracać z dalekiej podróży, kiedy kwitły. Na każdym klombie rosły kwiaty innej odmiany, koloru. Moje ulubione to herbaciane, one pachniały też najmocniej i najpiękniej… Wdech tego zapachu docierał do krańca duszy.. Dlatego najbardziej było mi ich żal, bo posadzone na ich miejsce nigdy im nie dorównały. Miałam wtedy prawie lat 21… Nocy tej zdarzyło się jeszcze coś, coś co zmieniło moje życie na zawsze! Po raz pierwszy w życiu zostałam mamą. Trzymałam w ramionach, pierwszy raz, nowo narodzoną Córeczkę.. Pierwszy raz też nakarmiłam ją piersią (od samego początku życia lubiła jeść.. mooojee dziecko!) Pierwsze spojrzenie w oczy, Matki i Córki.. Zdawały się mówić: Jesteś! To tak wyglądasz?

Przy akompaniamencie deszczowych kropli na dwa parapety i kałuże...

Bardzo przepraszam, ale kosmicznie walę czochem i rybą! ;P A bo tata w prezencie z nad morza, przywiózł dorsza, a jak ryba to Synuś frytki z sosem czosnkowym ma w wymarzonym komplecie.. Kapucha kiszona z surówki (tu życzenie Ślubnego) chyba za bardzo na zapachy też nie pomaga.. Zatem: śmierdzę, choć mam nadzieję, że apetycznie! ;P Przebudzenie było trudne, bo snem kamiennym padłam. Do tego kołysankę deszcz wystukiwał na parapecie, nawet bezlitosny budzik miał problem wyrwać mnie spod kołdry.. Cały dzień jest deszczowy, ale natłok klientów ospałość wypędził.. Aaa...Spieszę donieść, że mój strach okazał się na szczęście na wyrost. Moje piersi machają w podziękowaniu za kciuki, ale tylko tym którzy trzymali! ;P Dziękuję:) Wczoraj.. tak, kamień z serca!! Taka zmiana ma prawo być, nie jest groźna.. Wielkie UUUUffff i przekłucie balonika pewnie było słychać w Tatrach.. Mam nadzieję, że jakowejś lawiny to nie wywołało! ;) Pan doktor przystojny, sympatyczny i wyglądało mi na to, ze dokładny.

ooommmm.... Nerwowe perpetuum mobile....oooommmmm

Całkiem idiotycznie irracjonalnie, niepotrzebnie, głupio itp… ale się denerwuję! Moje nerwy nie słuchają rozsądkowego tłumaczenia, że jeszcze nie ma czym, że po co… Uspokój się kobieto..oooommmm oooommmmm…. Nie boję się samego badania, bo przecież USG bezbolesne jest.. Ale wyników się cykam… I oczywiście wkurzam się na siebie za te nerwy, bo one nic nie zmienią! Przez co spirala zdenerwowania sama się nakręca!A mówią, że perpetuum mobile nie istnieje!! Daj kobiecie drobiazg, a tak się nakręciiiiiii, jak ten zegarek mojego dziadka, co od samego ruszania ręką się nakręcał! Chyba nie tylko ja tak mam, że rozsądek jedno, a nerwy drugie? Nieeee.. Nie tylko ja, bo znam taki przypadek, przynajmniej jeszcze jeden.. Jestem tylko człowiekiem, a strach jest w nas wpisany. Każdy się boi, bo bez tego ludność by wyginęła.. Żeby jeszcze ten strach był miarodajną oceną, a ja? Ja boję się nie tego czego powinnam, chyba...A raczej: słucham nie tego strachu, którego powinnam.. Przyszłam z pracy, dokońc

aaa o tytule zapomniałam.......... ;P

Przez sen usłyszałam pomrukiwanie kocura.. Myślałam, że to mi się śni, bo, niestety, kota nie posiadam.. Znaczy: żaden kot nie posiada mnie.. Pomruki były coraz głośniejsze i okazały się burzą… Trochę popadało, zaczęło się przejaśniać.. Jednak dziki pogodowy kocur sobie o nas przypomniał, wrócił wzmocniony, pomruczał długimi głośnymi mruknięciami, przyniósł kolejną porcję wody.. Dobrze, deszcz potrzebny.. Ziemia sucha aż się kurzy..ale.. nie mogło poczekać do końca niedzieli?? Miałam w planach wypad nad jezioro, miałam pomysł na spacer pomostem a’la molo.. Ochota była poleżeć na ławeczce, woda by sobie chlupała, miałam smaka na rybkę w smażalni.. ii.. wyszło wielkie nic.. Obiad był zatem „zdjełany tymi rencyma” w domowych pieleszach, walnęłam jeszcze tartę na kruchym spodzie, z malinami pod bezą.. a taaak! Gdybym mniej lubiła gotować i piec, to może wreszcie bym schudła ;P Niedziela wyszła tradycyjnie niedzielna, z posmakiem nudy.. Choć.. od wczoraj cieszę się czymś czego się już

Zapachy nocy letniej

Obraz
Jednym z najpiękniejszych zapachów, dla mnie, to zapach nocy letniej.. Pachnie tajemnicą, świeżością, a do tego jeszcze mieszanką nierozpoznaną, chyba roślinnego pochodzenia.. Razem to wszystko daje mi skojarzenia, choć to niemożliwe, nielogiczne.. Bo akurat to skojarzenie nie może mi się z nocą kojarzyć, a nawet z latem, bo raczej z dniem zimowym..A jednak przywodzi na myśl właśnie to wspomnienie, bo logiki się nie pyta.. Może jest to prostu typ wspomnienia? Stałam wczoraj nocą na balkonie, Ślubny spał, Córa była na imprezce u koleżanki, a Synuś miał randkę z komputerem, (jeszcze.. już nielegalną o tej godzinie, ale nie miałam ani ochoty, ani siły robić mu rewolty).. Rozkoszowałam się tą nocą, tym wspomnieniem i zapachem, wciągając w płuca jak najgłębiej się dało.. Przymykając oczy, podróżowałam w czasie i przestrzeni… Dziś kolejna godzinka opalania ogrodowego, okołogarażowego.. Piekło tak, że w końcu przeniosłam się pod śliwę, częściowo chowając.. Nogi niech się smażą, głowa nie mu

Kolory domalowane szarości..?

Taki system pracy jest nawet znośny.. Dwa dni wolne, trzy dni pracy, dzień wolnego, dzień pracy i znów dwa dni wolne… ihih.. Tylko teraz trzeba będzie przeżyć pięć roboczych! Ach jakbym pragnęła być teraz gdzie indziej…. Noo.. yhm.. nad morzem choćby! Teleportacja.. Miałabym parę pomysłów, oj miałabym… Dziś robiłam w pracy za Indiankę, noo… taką trochę bledszą.. Za to przy Ślubnym, zawsze wyglądać będę jak córka młynarza,.. Bo on już, znów jak Masaj wygląda.. Masaj w białych skarpetkach ;P Nie zależy mi by się strzaskać na mahoń, ale tak ciut koloru złapać, choćby przez to wesele, na które pod koniec czerwca idziemy.. A nieeeee chceee mi się straszliwie na nie iść.. Choć tańczyć uwielbiam… Powodów jest kilka, skąd ta niechcica, ale już tu przytaczać nie będę.. Dość marudzenia… Choć obiecać nie mogę, ze całkiem! I że nigdy :P Bo łapki mam już sine od wiecznego bicia się po nich.. W celach powstrzymujących (się)oczywiście! ;) http://youtu.be/WaW3c3prxdM

Kocha, lubi, szanuje, nie chce, nie dba, żartuje.....

To był dobry dzień. Udało mi się wykroić godzinę, sam na sam, ze słuchawkami na uszach. Na leżaku, w ogródku. Tuż przy pszczołach uwijających się na zbieraniu nektaru z.. kwiatów(?) szczypioru. Ciekawe co za smak miodu z tego będzie? ;) Muzyka wprost podawana do uszu, słońce prześwitujące przez powieki i.. odtwarzałam w kółko dziwny sen.. Zadziwiająco realistyczny, choć pomieszany, miejsca, osoby, dziwny.. Jak to zwykle sen bywa.. Bałam się i jednocześnie chciałam tam zostać. Godzina magiczna minęła kiedy zeszła się na ogród reszta rodziny. Zeszłam na ziemię, choć w tle nierealność została. Córa chciała by jej ugrillować mięso przygotowane dla niej wczoraj, kiedy to miała iść do koleżanki na grilla, ale coś tam z transportem nie wypaliło. A my ze Ślubnym byliśmy już procentowi, wiec odpadaliśmy… Zjadła to dziś w ramach późniejszego obiadu… Reszta nas jadła dietetycznie (?) chudy rosołek i kurczak w sosie koperkowym, z ryżem. Dietetyczność skończyła się kiedy bratowa przyniosła placek

Człowiek nie jest samotną wyspą

No i już się zaczęło, na dobre!!A raczej na złe… Bzykanie! Żeby kobieta kobiecie? Takie świństwo? Bzyka, gryzie, wysysa.. (jak zwykle szkoda mi, że nie tłuszcz ;P…)A inna, taka czarna i grubsza, tylko hałasuje i łaskocze, jakby jej prawo było tak dotykać, wręcz intymnie! Może to jednak much, nie mucha? Jak nie bzyka coś, to Ślubny chrapie, przespać noc bez przerywników, czyż to za duże marzenie? Niemowląt już (u huuu huu jak dawno!) nie mam, na karmienie się budzić nie muszę.. A mi się tu pobudki robi i zasnąć ponownie nie daje!! I to wtedy kiedy ciemność nocy nie pozwala ukryć się od myśli natrętnych, które moc czerpią z blasku księżyca... i… buum W sumie lepiej by było, gdyby Ślubny bzykał, a much(a) chrapał(a)... W pracy wędrówki ludów i burze mózgów..Ale najgorsze jest to, że jest już tak duszno gorąco, a klimy nie włączą bo im śmierdzi i wieje... I.. zerwała mi się rączka od ulubionej torebki.. Wczoraj... Polamentowałam do Ślubnego, noo koło niego, podkreślając, że i tak rok wyt

Notka jednogarnkowa w składzie: Rozważania, ziemniaki, kapusta, szpilki, kiełbasa, wycieczka, zamienniki, postulaty, odmóżdżanie, plany

Wczorajszy wieczór odmóżdżania został przełożony na środę, po której wolny czwartek nastąpi… Cóz.. plany są po to by je zmieniać.. Dziś znowu miałam zamiar na rowerek ruszyć, albo błogo i leniwie, po zrobieniu obiadu i wywieszeniu prania, sobie spędzić popołudnie.. Jednak Córa dała znać, że zjedzie dzień wcześniej, zatem jadę zaraz po nią na dworzec.. Dba o mnie to moje dziecko, bym nabrała wprawy kierowniczej.. Znaczy kierowcy;) Od jutra za tydzień, skończy dwadzieścia lat… Mam już dla niej prezent.. Od dawna mówiła, zdjęcia pokazywała, że tak się jej podoba, jakie to cuuuudne.. Na oryginał mnie nie stać, choć powinno.. Niestety zamiennik tańszy, podrobiony jakby, bo pozłacany nie złoty.. Taaaa.. te zamienniki są mi pisane:) Jest to tak zwana „celebrytka”, czyli cieniuteńki łańcuszek z wisiorkiem-blaszką.. W jej przypadku kółeczko..ale.. ciii…. niespodzianka ma być! Na obiad „chłopski garnek”..Ale to zawartość tego garnka jeść będziemy, nie garnek.. i kobiety też jeść będą;) Obiady je

188..No i co z tego, że poniedziałek....

Najprzyjemniejsza częścią dnia była droga do pracy. Słońce wstało bardzo intensywne, powietrze rześkie pachnące już jakoś latem, ptaszęta rozśpiewane. Tylko myśli w głowie takie rozwiane..rozhuśtane.. Przeciągi mam czy co? Uszami mi wpada wicher? Znaczy, że pusta łepetyna, przez co wiatr hula.. Jakieś tam resztki mózgu muszą tam na ściankach być, bo jednak napisałam: myśli. Ktoś bardzo mi bliski ma problemy, a ja z odległości pomóc nie mogę, jak tylko ofiarować swoje wysłuchanie. Przydałoby się inaczej, ale nie da rady. Swoją drogą.. Jak człowiek ma problemy i CHCE sobie z nimi poradzić, a wie, że nie da rady sam.. Zwraca się do specjalisty. A specjalista.. na Fundusz się wypina na delikwenta potrzebującego pomocy, choć prywatnie: proszę bardzo. A czy zawsze każdego stać? A składki to pies? Wrrrr… Powarczę sobie bo słów niecenzuralnych nie będę rzucać.. Mogę w zaciszu domowym, dlaczego nie, choć mam to zarezerwowane na specjalne sytuacje..Jednak publicznie mam opory, tak mnie Św Pam