Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2015

Małe, styczniowe podsumowanie.. przyjaźń, miłość, rodzicielstwo

Ostatni dzień stycznia 2015. A był to dla mnie styczeń pełen emocji, karuzeli emocjonalnej, spotkań, rozmów przy kawie, odkrywania siebie na nowo… Tak w ogóle, zupełnie niespodziewanie, to był piękny styczeń! Wczoraj wieczorem znów poszłam z G na spacer. Śnieg prószył dość intensywnie, kraina baśni we wszystkich odcieniach błękitu..Śnieg zmieszany na jednej palecie z nocą… Świat pojaśniał, zmiękł.. Tradycyjnie już nieomal, na koniec, zajrzałyśmy na cmentarz do mojej mamy… Spacerowałyśmy, gadałyśmy.. jakoś jest tak, że jak mamy coś ważnego do powiedzenia, to się zatrzymujemy.. Idziemy… stajemy, idziemy , stajemy, raz jedna raz druga, bo obie miałyśmy dużo do powiedzenia bardzo ważnego dla nas.. Jakby nas ktoś obserwował, to musiałyśmy śmiesznie wyglądać… Dwa bałwanki.. Ale mimo magicznej aury, a mimo opadów, w przyjemnej temperaturze, nikt nie wpadł na pomysł spacerowania po tym parku co my.. na ulicach tez raczej pustki, no chyba, że kogoś zagnało do sklepu bo jakiś brak w lodówce… Zna

100! taka postać rzeczy

Jako kierowca (plastik jest? Jest! ) stwierdzam, ze wybranie się do miasta autobusem, wiele zalet ma! Po pierwsze: nie szuka się miejsca do parkowania. Po drugie ni stąd ni zowąd ma się wolną godzinkę, bo wiadomo, autobusy tzw podmiejskie złośliwie mają przerwę w odjazdach akurat wtedy kiedy pasuje najbardziej! I tak moja godzinka płodna się okazała! Tak z małą wiarą zawitałam do sklepu stanikowego. Z góry powiedziałam, że o słuszny rozmiar chodzi.. Kiedy rozpięłam kurkę pani sama powiedziała: rzeczywiście… I naszykowała mi górę biustonoszy!! I z tej góry trzem się nie oparłam!!! Noszsz nie mogłam!!! Tak rzadko udaje mi się trafić, do tego urodne, praktyczne i strzegą „dobra narodowego” ;))Pewnie Córa mi któregoś skradnie… A tak poza tym… zaraz idę pod prysznic pomyśleć.. Potem spać… bo dziś zbyt wcześnie mnie cos obudziło, potem spać nie dało.. Ale co tam.. takie chwile bez snu jak te.. samo dobro ;) Setny wpis tutaj.. może jakaś biba? A może niech każdy dziś uprawia seks w tej intenc

Takie tam.. sentymenty i wzniosłości

Przepraszam cię Blogu! Jak byłeś mi potrzebny to cie odwiedzałam codziennie, miałeś dodać treści życiu… a teraz? No sorki! ;) Ranek wstał zimowy, biały śnieżny.. Oczywiście drogowców zdziwiło, ze zima w styczniu - ale mnie to nie obchodzi, bo idę do pracy piechotą.. ;P Zima na dworze, a we mnie Hawaje, szum morza, rozgrzany pasek, leniwa beztroska…. Oj wiem.. pewnie wichury i tajfuny przyjdą jeszcze, ale .. nie straszne mi one. Czuję się silna, choć bez pancerza… Bajkowy krajobraz trwał niedługo, bo temperatura nie sprzyjała.. Znajoma opowiadała, ze jej kury nie chciały wyjść z kurnika… Zdziwione i przerażone tym co na ziemi leży… Jeszcze trochę i dzieciaki będą miały podobnie.. Zdziwią się śniegiem,  jak kiedyś mój Synuś gwiazdami… Miał wtedy z 5 lat, wracaliśmy dość późno od G, z jakiejś całogodzinnej imprezki.. spojrzał w niebo i zdębiał!!! Co to za lampki?? Wtedy przypomniałam sobie, ze dzieci gnałam do łóżko najpóźniej o 20, nie miał wiec szans zobaczyć gwiazdy wcześniej… A ja.. d

O dniach tygodnia cd

Poniedziałek minął już dawno, a blog wskazuje że wpadłam w marazm, śpiączkę lub doła..Jednak jest zupełnie odwrotnie!!! Poniedziałków nie demonizuję, bo takie „blue” mogą być i inne dni.. Jednak kolejnego poniedziałku się obawiam.. Z tą różnica, że jestem na niego przygotowana, nastawiona i nie może mnie negatywnie zaskoczyć! No .. hihi.. Wygląda tak jakbym ostatnio nie spodziewała się poniedziałku po niedzieli.. ;) Bredzę, wiem..  tak wygląda, ale ja WIEM i może jeszcze jedna osoba na świecie, o co chodzi.. Ostatnio też stwierdzam, że wtorki i czwartki są najpiękniejsze!! Patrząc na czas nadchodzący szerzej ramowo.. Jakoś nie cieszy mnie nadchodząca wiosna, tak jak zawsze.. bo wiosna zabierze G daleko stąd… Z kim ja będę obciachowo się zachowywać? Jednocześnie z poczuciem, że mamy gdzieś, jak to wygląda? Wspominałam jak ostatnio na cmentarzu.. Nic takiego.. Nie wiem czy dostatecznie dobrze potrafię opowiedzieć jak to wyglądało… Poszłyśmy z G na spacer.. Ciemno już było, ale co to dla

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Pod tak ładną nazwą kryje się ponoć najbardziej depresyjny poniedziałek w roku… Mój poniedziałek o tym nie wiedział, był nawet znośny, a nawet miał to miłe oczekiwanie jakie sprawiało, ze czułam się lepsza nic jestem.. aż dupnęło tak znienacka! Czy ja naprawdę muszę za dużo chcieć? Za dużo gadać? Że też nie potrafię sobie pyska, a raczej paluchów zawiązać!!! Taa.. jak każda kobieta wiem, że są chwile kiedy lepiej nic nie mówić, lepsza jest cisza.. wiem, ale nie stosuję!!! A szkoda! Pozostaje mi nadzieja.. ze jutro będzie lepiej! Że zwykłe dni znów staną sie takie bardziej świąteczne, kolorowe..

Jak zdjąć spodnie..?

Wczoraj pożałowałam, że namówiłam Ślubnego na jeansy rurki. Wesoły wyjazdowy wieczór, tańce, hulanki, swawole, pyszne żarełko, ja wypiłam wino, sama, bo panowie (oprócz taty-kierowcy)wódkowali, a koleżanka nie piła wcale.. Jednak było to wino z tych mniejszych butelek, Martini, co dało lekki i miły szum w głowie. Dziś wstałam przed 9, bez jakichkolwiek skutków ubocznych, mimo chrapiącego jak odrzutowiec Ślubnego dość wyspana. Koleżanka w smsie napisała, ze obudziła się z bólem głowy. Ha! trzeba było pić!:) Na trzeźwo pijanych facetów znieść trudniej, ale też ja to mam 20-letnią wprawę, ona ledwo ponad rok..… Ślubny w samochodzie zasnął, po dojechaniu na miejsce wysiadł, co prawda, o własnych siłach, ale.. taaak wiałooo tak wiaaaało, że w furtkę nie mógł trafić! Za furtką zaliczył glebę, z której ledwo dałam siłę go podnieść, śmiech mnie bowiem osłabiał… Schody pokonał od brzegu, do brzegu, na łóżko (przygotowane przeze mnie zapobiegliwie – bo póki co to rozkładana sofa- wiadomo: sypial

Trzyyynastego wszystko się zdarzyć możeeee

Nie wiem czy ktoś zauważył, ale dość dawno mnie tu nie było. A przecież każdy dzień stałby się całkiem niezłą notką… ha!! Jednak trochę autocenzury bym musiała wprowadzić… „Trzyyynastego.. wszystko się zdarzyć możeeee” i u mnie wiele z tego wszystkiego się zadziało… Był to dzień kiedy emocje skrajne sprawiały, że nakręciła mi się w środku karuzela, wsiadłam, na nią i kręcę się do dziś, baaa mam nawet chęć kręcić się zawsze!.. Przy czym mam z tego kręcenia radość wielką, czuję, że żyję i nawet jakbym odmłodniała o 10 lat.. Jednakże autocenzura sprawia, że opiszę jedną przygodę z tego dnia… Wybrałam się z G do miasta, w sprawach bardzo ważnych. Poza wszystkim była kawiarnia, kawa, szarlotka z lodami, dzbanek herbaty i rozmowa. G ma już bilet zabukowany, wylatuje w kwietniu…. Pierwszy raz to ja wiozłam G, zawsze przez te lata, ona była kierowcą, albo jechałyśmy autobusem.. Zatem zamierzałam dobrze wypaść w roli.. Najważniejsze gdzie samochód zaparkować, pomyślałam, zresztą G też mi to pol

Przywiane wpomnienia...

Za przeproszeniem.. piiździ!!! Od paru dni, ale od  wczoraj to już dmucha okropnie… Oczywiście , jak było do przewidzenia: awaria prądu.. Jedna faza na szczęście została, więc poszły w ruch przedłużacze, by choć lodówkę ratować.. no i telewizor;) Całą noc i pół dnia prądu nie było, co okazuje się tragedią dla najmłodszego pokolenia.. „Mama, co ludzie robili jak nie było prądu??!” A pamiętam…. Jak wyłączano prąd kiedy ja byłam dzieckiem.. to nawet się cieszyłam! Bo wtedy na stół kładliśmy koc i w ruch szły karty, kości do gry lub planszówki… Kanasta z rodzicami – super! Albo siadało się z grupą kolegów na krawężniku i gadało, gadało a nawet wymyślało piosenki!! Jak było ciemno, to grać w nic za bardzo się na dworze nie dało, ale dawaliśmy radę. Ten czas miał swój urok… Pamiętam nawet osiemnastkę koleżanki, unplugget, przy świeczkach.. Utkwiła mi ta impreza bardzo w pamięci.. Czasem.. było jednak coś w TV co bardzo chciało się obejrzeć.. i na to rada była! Rodzice mieli malutki, czarnobi

Dziury, wiertła i castingi

Zostałam posiadaczką zupełnie niepraktycznej i niepotrzebnej, acz cudnej urody, torebki! Były już niesione do kasy spodnie, całkiem ładne i praktyczne, acz dupy nieurywające (a szkoda, przydałoby się sporo urwać tu i ówdzie) kiedy owa torebka chwyciła mnie za nogę, oko i serce.. i.. musiałam dokonać wyboru ekonomicznego, czyli coś co potrzebuję bardziej.. no i tego.,. nieee wieeeem.. nie wiem jak to się stało, ale torebka wygrała ten casting!! Wybór pomiędzy praktycznością, a uczuciem… Teraz w piekarniku siedzi placek, z nowego przepisu.. Ślubny ma swoją robotę i przez nią teraz własnych myśli nie słyszę, bo działa długim wiertłem..yhm.. w ścianie… Co chwilę coś ode mnie chciał, a to żebym patrzyła czy wiertło wychodzi na wylot czy nie, a to jeszcze cos tam.. Baaaardzo to lubię jak mnie się odwołuje w trakcie robienia ciasta, szczególnie takiego premierowego!!!.. nooo… Rzuć wszystko i leć, ale odwrotnie to nawet lepiej nie próbować, jego robota rzecz święta! Niech mu będzie, bo to dziu

Miękka, rozedrgana, płynna

Z okien szefa niebo pięknością aż walnęło w oczy, kiedy zostałam „wezwana” na dywanik… Wschodzące słońce namalowało taki obrazek, że gdybym zobaczyła to na zdjęciu, to nie uwierzyłabym, że to nie jest fotoszop! Moje „robocze” okna prezentowały już bardziej subtelną urodę, ale też podziwiałam. Potem słonce wyszło, optymistycznie zaświeciło. Schowało się po godzinie czy dwóch , robiąc miejsce dla powolnie, leniwie, cicho sypiącemu śniegu (śniegowi?). Taniec śnieżynek. Od Córy napłynęły wieści, że tam w dużym mieście, ją przeziębienie poszukało.. I ja trochę się zrobiłam pociągająca, co mam zamiar zwalczyć grzańcem za chwilę.. Kupiłam pyszne wino „Grzane toruńskie”. Wczoraj wypiłam szklaneczkę i od razu stałam się miękka jak aksamit i lejąca jak nutella… Zaraz chcę ponownie wywołać ten stan, oczywiście leczniczo tylko i wyłącznie ;) Mam w sobie rozedrganie, przyjemne drżenie, nawet bez grzańca..

Zadanie domowe odrobione częściowo!

Cons wkopała mnie.. znaczy.. ratuje moją wenę i zadanie domowe mi zadała… DZIEKUJĘ! Nominowała mnie!!! To nie Dom Wielkiego Brata, zatem nie do odejścia… Mam odpowiedzieć na pytania, co chętnie uczynię, ale złośliwie (yhm..) popsuję ciut zabawę, łańcuszek zamknę na sobie i nie nominuję innych.. tak naprawdę.. Nie wiem kogo nominować!! Odwiedzam chętnie parę blogów, ale nie czuję się upoważniona by je nominować, więc.. Wskazuję wszystkich, których nawiedzam. Wykonują swoją robotę znakomicie i chwalę, podziwiam, śmieję się , zastanawiam się czytając .. ale nie nominuję.. Cons, wybacz mi zatem!! Rzadko kiedy się buntuję, jestem niestety konformistką w wielkiej mierze, zatem.. tym bardziej doceń…;) Najpierw wklejam na temat, jakby ktoś nie wiedział: http://ale-ze-co-consek.blog.pl/liebster-blog-award/comment-page-1/#comment-3606 Czym jest LIEBSTER BLOG AWARD? Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę” i ma na celu rozpow

Buziaki w kieszeni

Moja potrzeba czy wena, jak zwał tak zwał, pisania, w Nowym Roku, mocno we mnie sklęsła, by nie rzec, zdechła… Nawet w myślach zaczynały się budować zdania, ale zanim spłynęły do palców i na klawiaturę już coś je rozwiało, albo chęci ukierunkowało gdzieś indziej. Rozpoczęty rok będzie oczywiście lepszy niż miniony! MUSI być lepszy, nie ma wyjścia i już. Co prawda dzisiejszy dzień mógłby temu przeczyć, ale jest po prostu wyjątkiem potwierdzającym regułę;) Nie ma co się skupiać, bo jutro tak jakby pół weekendu.. Ostatnie robocze tygodnie miałam takie bardziej podziurawione, wręcz krzywda organizmowi będzie się działa, że ma pracować bite 5 dni pod rząd.. Od przyszłego tygodnia tak będzie … Naładowałam baterie na dalszy ciąg dnia u G, wpadłam po pracy, po drodze, wywołana sms nie znoszącym sprzeciwu, na kawę.. Życie ma dla mnie jeszcze tęczowe dni, wiem to.. Czuję  przyjemne rozdygotanie w środku.. I nawet znów ciupający ząb mi tego nie popsuje.. Nie mógł jednak ciupać jak ciupał ten obok