Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2015

Piątkowe pożegnanie lipca..

Obraz
Robienie planów, choćby z buraczkami czy ogórkami to jednak był dobry pomysł.. Na dziś nie zaplanowałam sobie nic i przez to.. Wcale nie chciało mi się wstać! Nie mówiąc już o ubraniu się.. Miałam ochotę pośnić dalej sen co wrócił jeszcze przyjemniejszy i pospać razem z moim sennym niedźwiadkiem … Wstać wstałam, ale w sumie kto mi zabroni chodzić dalej w koszuli z niedźwiedziem? Noo? Do południa chociaż sobie tak razem pochodzimy, będę miała towarzystwo przy śniadaniu i późniejszej kawie. Wygodnie mu na moich piersiach, a mnie tak jakoś naszło smutnawo, więc.. Niech pociesza futrzasto.. Może poddam się niechcicy do końca i cały dzień przebombluję leniwie.. tylko czymś umysł trzeba zająć, bo inaczej głupieje do końca. HA! wczoraj udało mi się opanować przemożną chęć, po łapkach sobie dać mentalnie i.. Zachowałam się mądrze, właściwie i odpowiedzialnie.. Choć to nuuudne i szare, to jednak dumna jestem, że nie zrobiłam niczego na przekór twierdzeniom, bo to nie dla mnie ale.. .. Nadal o t

Podniecający burak ćwikłowy

No to mamy czwartek, trzymając się konwencji: jest buraczkowy… Wolny czas zapindala jeszcze szybciej niż roboczy. Wczoraj ugotowane buraczki jakoś długo stygły i leń wygrał. Dziś zabrałam się za nie po śniadaniu. Miałam dwie odmiany: tradycyjne okrągłe, bulwiaste i takie podłuuuużne. Te podłużne brane w dłonie, wyskakiwały ze skórek błyskawicznie! Muszę powiedzieć, jestem najpewniej zboczona! Boooo.. erotyczne wręcz skojarzenia i doznania.. Kształt, twardość, ślizg w moich dłoniach…. Potem wpychanie ich w otwór maszynki do mięsa.. nooszsz… Podniecać się mieleniem buraczków??? Zmieliłam wszystkie, tak się zapędziłam! A ja wolę wiórki, Ślubny za to takie drobniutkie zwane tartymi. U mnie tarte – na dużych oczkach tarki -są wiórki, za to zwane w sklepie tartymi są zmielone. Takie niuanse ;P Ja się zapędziłam, z erotycznymi skojarzeniami, a Ślubny będzie zadowolony bo ma jak lubi. Znaczy.. buraczki też;) Kuchnia i ja wyglądałyśmy jak po krwawej zbrodni, do tego kanibalizm, bo zjadłam c

230. Środa targowa, życiowe różności

Oożesz lipcu! Taki jesteś niezdecydowany! Może to i lepiej, niż gdybyś zdecydował konsekwentnie cały czas być mroczny, szary i deszczowy, no ale.. Może tak jeden dzień cały ładny, potem dzień cały brzydki? Czy tak by nie było lepiej? Ogólnie to zdziwiona nie jestem , spodziewałam się pogorszenia pogody na te dwa moje wolne tygodnie. Gorzej jak to moje nastawienie właśnie to przywołało? Nooo.. to wiadomo: moja wina! Poranek był śliczny. Wiatr trochę chłodny i dość silny, ale słońce przygrzewało. Bardzo dobra pogoda na serfowanie, żagle i zakupy targowe:) Zatem kupiłam górę majtek, dla całej rodziny, oraz w bonusie, komplet skarpet dla Synusia. Co by nie robił mi wstydu w nowej szkole na włefie;P Koleżankę uprzedziłam telefonicznie, że zaraz będę u niej. Bo zeszło mi szybciej niż się spodziewałam i niż byłyśmy umówione, ale bez kasy już chodzić mi się po targu nie chciało. Oglądanie dla samego oglądania, jakoś mnie nie bardzo bawi.. Dobrze, że ją uprzedziłam przynajmniej miała czas wy

Wtorek pod znakiem ogórka

Muszę powiedzieć, że pierwszy dzień urlopu był zadziwiająco pozytywny, nie zostawił tego poczucia zmarnowanego, wolnego czasu, który najczęściej psuje mi urlop. Dziś już Ślubny zadbał bym się nie nudziła, albo nie miała czasu na głupie czy niebezpieczne myśli. (Ha!Nie zna moich możliwości! ;P) Uszczęśliwił mnie wiadrem ogórków i wiadrem buraczków. Takim ogromniastym wiadrem po jakiejś zaprawie czy kleju, którego tram było wcześniej 25 kg;) Żebym Niue miała wymówki, że czegoś nie mam, dostałam tez koper i chrzan! Taaa… No dobra, nie mam mu za złe, bo w sumie sama zasugerowałam, że jak teście chcą mnie obdarzyć darami swego ogródka, to teraz jest na to dobry czas. Jutro mam dzień zaplanowany towarzysko, koleżanka z liceum zadzwoniła, że jest „na starych śmieciach” pilnuje domu rodziców, opiekuje się babcią, bo rodzice do sanatorium pojechali. No to ja odwiedzę, po tym jak zobaczę co nowego na moim ulubionym targu.. Tam bywają takie okazje jak np tunika za dychę! I naprawdę gatunkowo ca

Niedziela także potrafi być nawet miła;) + dopisek i tajemnicza odpowiedź

Obraz
Żeby niedziela nie była taka jak zwykle bywa, namówiłam Ślubnego na kręconego loda. Na wyjeździe, nad jeziorem.. Zimnego loda! Noo ;P Pojechaliśmy po obiedzie, dzieciaki nie chciały.. Pogoda choć humorzasta, jakoś się utrzymała. Na „molo” wiało i jak słońce się chowało, było nawet chłodno. Jak tylko wychodziło słonce, przyjemnie.. Uwielbiam zapach wody.. Plusk fal, bo wczoraj na tym jeziorze były spore! Na desce z żaglem ktoś nieźle popierniczał.. Zaledwie kilka rowerów wodnych pływało, pewnie z obawy przed deszczem, nie odpływali daleko. Zatem posiedzieliśmy sobie na ławeczce, na molo, nawet piwko z sokiem dostałam, a potem to po co przyjechaliśmy: lody kręcone, nawet maczane..hiihi.. i po pół gofra – zjedliśmy jednego na spółkę, ze śmietaną i owocami.. No i rybka z surówką na kolację była. Nawet parę zdjęć pstryknąć sobie Ślubny pozwolił.. Kilka godzin poza domem, dobrze zrobiło nam obojgu.. W spokojnej atmosferze, na luzie… Szkoda, że nie jesteśmy posiadaczami małego domku nad j

Sobota w kratkę

Ciemno. Znów zrobiło się ciemno. Wszystko stało się szare. Do tego.. tak dawno mnie nie odwiedzałaś! A wcale za Tobą nie tęskniłam! Dlaczego akurat ty nie możesz powiedzieć mi żegnaj i nie wracać! Czyżbyś darzyła mnie miętką przez rumianek? Ja ciebie absolutnie, nie! Migreno! Idź sobie! Nie czujesz, że ledwo anonsujesz się mroczkami i złotymi błyskami, to od razu łykam najmocniejszą , dostępna truciznę na ciebie?! Powinno to być dostatecznie sugestywne…. Pewnie taka dziwna pogoda jak dziś, sprzyja migrenie.. Poranna burza, zostawiła cudowny zapach świeżości, ulewa sprawiła, że ziemia pachniała cudownie. Wyszło słońce, które pozwoliło mi uwierzyć, że jednak będzie piękny dzień i zaplanować sporo prania i opalanie....A tymczasem słońce z burzą bawi się w chowanego, szachownica taka.. jasno.. ciemno.. jasno.. ciemno… Chyba czwarty raz ciemność przyszła i burczy oraz niebo płacze… Cóż.. w moim wieku powinnam już wiedzieć, że nie ma co wierzyć w stałość czegokolwiek! A szczególnie pogody.

Międzynarodowy Dzień Wirtualnej Miłości...

24 lipca - Międzynarodowy Dzień Wirtualnej Miłości … wyczytałam wczoraj gdzieś.... Noooo… mi to po co? Wreszcie Piątek, dla mnie Super Piątuniek, bo czeka mnie aż dwutygodniowy wolny weekend! Co z tym czasem zrobić? Nawet obawy przed nim mam… Stres urlopowy? :P Wyspać się, tak! To na pewno, choć nie chodzi o spanie do południa.. ale już Ósma to przecież dwie godzinki snu gratis… Jakieś opalanko ze słuchawkami na uszach, w ogródku.. O ile pogoda pozwoli… Pewnie jakieś zaprawy, buraczki? Towarzyskie zaległości nadrobić mam w planach.. Ale z planami bywa różnie. O! Majtki pojadę sobie kupić.. Może jeszcze coś sobie sprawię, trzeba zamienić prezenty imieninowe z kopert na konkret, bo się je przeżre. I tyle.. Zajebisty urlop się szykuje, nie ma co… ale.. jednak urlop! Szukam radości w sobie, sama ją sobie ulepię, nie ma innego wyjścia! http://youtu.be/Il5nlOwtLfo

Nieskończoność zapętlonych myśli

Trudno mi było wczoraj zasnąć, mimo sporego zmęczenia.. Karuzela myśli, niemożliwych do odpędzenia.. Bo im więcej je odpędzasz, tym bardziej się zlatują… O ile w końcu zasnęłam, to po 3 nad ranem zaczęło jęczeć coś przeraźliwie.. Zastanawiałam się czy to moja dusza, czy… Okazało się, że jednak wichura wpadająca przez uchylone okna, kominy, pomiędzy drzwiami..straaasznie!! Wstałam do łazienki, a tam w oknie: orzech raz jest, raz go nie ma.. jest i znowu znika.. To wiatr tak drzewem miotał, że wyglądało jak bijąca wierzba w Hogwarcie! Burza mnie zwykle zachwyca, ale nie taki wiatr… Natknęłam się na korytarzu na tatę, sprawdzającego czy wiatr nie porywa nam garaży. Prąd oczywiście wysiadł.. i nie wsiadł aż do samego południa! Przez co praca w pracy niemożliwa, sprawiło to większe zmęczenie niż normalny Sajgon. Na moim nadgarstku zamieszkał znak nieskończoności. Każdy kolejny dzień trudniejszy od poprzedniego i to nie tylko o pracę chodzi.. Już jestem porządnie na siebie zła, co nawet j

Tak, tak to ja! Za przeproszeniem ;P

Przepraszam.. czy ja jestem, krową? Nie? No to.. mogę zmienić zdanie? Tym bardziej, że .. Po pierwsze: la donna mobile Po drugie: wczoraj to był impuls Po trzecie: praca uszlachetnia Po czwarte: jabłuszko, jabłuszko tam i tu.. jabłuszko pełne snów.. wszędzie jabłuszka!! Mam już dość tych jabłek w słoikach, wiaderkach, skrzynkach, kociołkach i garnkach.. Prawie do mnie mówią!!! Po piąte: może i głupio, ale.. kto mnie w sumie zna? Kto z was pokaże mnie na ulicy palcem i powie: to ta głupia co obiecuje, a potem i tak smęci! Po szóste: jestem u siebie, potrzebuję tego jak kania dżdżu i… Tutaj mogę pisać, a jak zacznę za bardzo marudzić, to znów delete i za karę (dla mnie) pusto. Tak jak z wczorajszym wpisem.. Wykasowany zanim został wstawiony. Autocenzura zaostrzona. Każda notka idzie w kwarantannę przynajmniej na godzinę lub dwie.. Żeby nie działać impulsywnie zbyt.. Do tej pory… pisałam i od razu buum na widok publiczny, za przeproszeniem.. Po siódme: aa.. no i choć nie miałam nic pisać

223 Narazie

Zaraz idę zapalić "imieninowy" znicz mojej mamie. Najbliższe dni będą pracowite. Muszę upiec dwa ciasta na środę, jeszcze mam do zaprawienia jabłka , ogórki i chyba jeszcze zostanę uszczęśliwiona buraczkami. Dobrze, że jest co robić. Do urlopu parę dni.. a ja.. już Robię sobie przerwę, urlop, z tego miejsca, z bloga.. Zanim jeszcze coś spierdolę. Tak będzie lepiej. Wrócę. Jak zawsze.Chyba. I raczej tu, nie ma sensu gdzie indziej. Pa

Sobotnie łaskotki oraz czczce rozważania

Łaskocze mnie. Wolny dzień, mogłabym odespać trudny tydzień.. Jest gorąco, więc nie jestem przykryta, a skąpa koszulka, na cienkich ramiączkach, nie jest wstanie mnie osłonić przed tym dotykiem.. Łaskotanie po ręce, po nodze, po szyi, po głębokim dekolcie, znów po ramieniu. Otwieram oczy i patrzę: to ty mi nie dajesz spać w sobotni poranek!! Odgoniłam muchę, ale sen już nie wrócił. Niepotrzebnie tak szybko się obudziłam, bo wtedy.. Jestem sama i mogę myśleć, a tego nie powinnam robić, szczególnie w stanie pół jawy - pół snu. I nachodzą mnie pragnienia zrobienia czegoś głupiego, znaczy... Czegoś czego nie powinnam, bo sobie obiecałam , nie gmatwać, nie utrudniać. A baaaardzo mam ochotę, tak, że chyba zwiążę sobie ręce na plecach ;P Wolałam zatem wstać, wziąć się za pranie, za obiad, porządki.. Zająć się.. Idealny dzień na pranie, bo nawet wiatr jest gorący i to mimo tego, że nie ma jeszcze godz 9 kiedy wywieszam pierwsze. Często w życiu tak mam, że uciekam w marzenia. W wyobraźnię. J

Lipiec. Czas. Nic. Wszystko.

Lipcowe dni niby długie, a jednak zapierniczają strasznie.. Cieszę się w sumie bo bałam się, że czas stanie w miejscu, albo rozciągnie się straszne, jak to lubi mieć we zwyczaju, kiedy absolutnie nie chce się w owym czasie być, czuć.. Zatem póki co, nawet jest łaskawy. Chociaż tak;) Za to jest dzień kiedy okulary nieznośnie ciążą na nosie.. Na szczęście jestem już w domu i mogłam założyć lżejszą wersję.. tą nieseksowną całkiem ;) No i piąteczek, co cieszy, ale też napawa obawa, ze teraz czas swój ciężar odda. Zwykle bywa odwrotnie jednak, bo wolny czas ma chyba krótsze godziny.. ale ok..cos tam się wymyśli. No co? Mam prawo gadać, czuć się i zachowywać jakby mnie coś w duupę ugryzło, bo.. mnie ugryzło! Krwiożercza małą harpia latająca! A druga w palec u nogi, zatem mam na sobie przynajmniej dwa problematyczne miejsca do drapania! :P W dodatku dostałam maila informującego mnie, ze mam problem z erekcją, zaraz jednak zostałam pocieszona, że jest na to sposób! A ja nawet nie wiedziałam

220 Demonów pożerających duszę.. i notki!

Nie wiem dlaczego, ale wczoraj notkę wstawiałam chyba trzy razy, a i tak zżarło mi jej drugą część.. Tą taką bardziej „normalną” ( W MOIM WYMIARZE;)) O tym, że dostałam ogórki od teściów i choć w głowie bardziej takie niedorzeczności ,jak ten kamień i dzbanek, to przecież to nie powód by marnować dary. Zrobiłam ogórkom casting i część została zakiszona, a część w ocet poszła.. Synuś pod namiotem, zapytany smsem: „Co tam Synek? czy nie było zimno w nocy?” wylewnie odpisał: „nie ;)”…. Znaczy żyje i bawi się dobrze, więcej mu nie przeszkadzam :P Co tam jeszcze wczoraj tu napisałam? Hmm..aaa.. że 13.. i że czas pędzi, leci, zapierdala pendolino.. Wydaje się tak niedawno był 13 stycznia, kiedy miałam swoją pamiętną przygodę na parkingu! Opisałam wtedy, nie będę się powtarzać, bo i tak za często to robię! ;P Córa snuje się po domu, ledwie raczyła obrać ziemniaki, tak jak przykazałam, ale zmywarki to już opróżnić z czystego i załadować brudnymi, do głowy jej nie przyszło.. A ja dziś padam i

Kamień i dzbanek

Kamień był mały, okrągły, jak główka chupachupsa. Przyleciał nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak, ale celnie wpadł do dzbanka stojącego na parapecie. Idealnie tam pasował, choć przecież to nie było jego miejsce. Dzbanek to wiedział i kamień też. Ale łatwiej wpaść, niż wylecieć. Szczególnie jak się nie chce. Kiedy już wydawało się, że tak zostanie-mimo cienia, słońca, deszczu i czasu- przeciąg otworzył okno i dzbanek się przewrócił. Kamień potoczył się gdzieś, bo taka była jego budowa, tak siła wyrzutu podziałała na niego.. A dzbanek? Leżał bezsilny, wyszczerbiony. W końcu znów stał na parapecie, spoglądał przez okno. Miał w sobie czasem wodę, nawet słoneczniki, ale zawsze był już wyszczerbiony. Zyskał tym nawet na uroku, lubił to w sobie, bo w końcu, to była jego pamiątka po kamieniu. Nadal był dzbanek. Nadal kamień był kamieniem.

Jak ugasić pożar szklanką... :P

Piję mrożoną kawę, choć nie ze względu na upał, którego przecież nie ma. Ale to ładny dzień, słoneczny, choć straszy chwilami ciemna chmura. Oby dziś nie padało, bo mam górę prania, a w tym większość rzeczy jakie Synuś ma zabrać pod namiot. Wyjeżdża już jutro, na tydzień.. Jedna pralka już powiewa, druga dochodzi, a trzecia w oczekiwaniu.. chyba trzeba dokupić ze dwie pralki, pójdzie szybciej.. i może suszarkę? I dom by to pomieścić..Plan zakupowy na najbliższy wiek chyba, sądząc po przychodach..;)) Kawa smakuje wybornie, cudowny aromat, wzbogacony dużą ilością lodów waniliowych.. Nic nie poradzę na to, że kawa też się mi kojarzy… W środku wszystko mi lata, miota się, myśl goni myśl, a ciało zamiata, wiesza pranie, pije mrożoną kawę i robi naleśniki. Człowiek jest dziwnym stworzeniem. Nie pojedynczym. Przynajmniej rozdwojonym, a może tylko w niektórych okresach, sferach swojego życia? Bo jeśli zgrywa mu się to czego chce z tym co ma, to tak nie jest? A jeśli nie wie czego chce, albo ch

Piorun w puzzle sruuuu + dopisek gratis

Jak nie urok, to sraczka Jak nie upał, to zimnica Jak nie żuraw, to czapla Jak nie tęcza, to marazm Jak lepiej, to gorzej Jak kochanie, to tęsknota Jak nie dżungla, to Sahara Jak nie ma wyjścia, to czarna dupa. Jak bliskość, to strach o.. Jak pragnienie, to... .. Robię na obiad lasagne, choć to mi dziś czasowo nie bardzo pasuje. Ale trzeba zająć ręce, by głowa nie miała możliwości zbytnio szaleć.. Robię tą potrawę może drugi raz w życiu, po długiej przerwie, więc jakby pierwszy raz. Zresztą przepis inny, nowy i dość błyskawiczny się okazał. W piekarniku teraz, mam nadzieję, robi się taka jak powinna. W razie cuś, jakby, albowiem i jednakże...To jeszcze kalafiorowa dla Ślubnego się znajdzie.. Wiadomo jak on na takie „nowości i wynalazki” reaguje..Obwącha, obejrzy i długie zęby może mieć… Pachnie pięknie i smakowicie… Córa wymyśliła sobie wyjazd do Poznania, tam CV poskłada, bo z tych planowanych na miejscu, nic nie wyszło..jak zresztą z zaplanowanych zakupów.. „Nic na mnie nie ma!” Ł

Pójdę boso, pobrodzę na wyśnionym brzegu...

Boso i bez stanika chadzam, po domu(tylko niestety ;P), bo wiadomo co grzeje najbardziej.. Najchętniej chodziłabym jak pies, z wyciągniętym jęzorem… Choć dziś od rana było cudownie rześko, w pracy pootwieraliśmy co tylko się dało by wypuścić ugotowane przez noc powietrze..To teraz czuję brak płynów w organizmie, a jeszcze „oszczędzam” ostatnie Karmi w lodówce.. Jestem. Jestem pragnieniem, które „Sprajta” może sobie obejrzeć na zdjęciu.. ha! Na zdjęciu w mózgu, wspomnień może:) Czasem brak czegoś jest największym wypełnieniem. Nie ma, a jednak zajmuje najwięcej miejsca. Taka..kobieca logika? Człowiecza logika? Czy moje poplątanie? Zaakceptowałam to w sobie, pokochałam nawet. Dni mijają bardzo szybko, choć energię trzeba z siebie krzesać. Wczorajszą akcją z Córą, przypomniałam sobie, że służyły nam jej przyjazdy na weekendy i rozstania między nimi. Poszukuje pracy, choć na razie tylko wysyłając CV… Do tego babska frustracja „nie mam w co się ubrać” Isię mi oberwało ;P… Dwie kobiety pod

Miłość jest cierpieniem, rzekła żaba tuląc się do jeża...ten tytuł to chwyt marketingowy, bez uzasadnienia do notki.. a może???

Zabieram się za tą notkę jak pies do jeża! (HA!)… Nie wiem w czym rzecz, bo w sumie temat jakiś jest, słowa też jakieś się rodzą na stykach, może to jednak przegrzanie połączyło się z lenistwem i .. No niby to nie jest robota, przecież musu nie ma, nikt na siłę nie każe, w tym zresztą plus wielki, bo.. wiadomo przekorna natura, jak trzeba to się nie chce.. tak np. miałam z czytaniem.. „moje” wybrane książki to dosłownie łykałam, ponad 1000 stron dziennie, 2-3 książki.. A lekturę obowiązkową? Wypożyczałam, patrzyłam ile ma stron, dzieliłam przez dni, i.. nie czytałam nawet tyle ile mi na dzień wyszło, odkładając „na jutro”.. Później , znając swoją naturę, niektóre lektury wypożyczałam w wakacje i czytałam z miłą chęcią :) Grunt to umieć się podejść.. Dobra..Klawisze rozgrzane, może już pójdzie z górki.. Wczoraj o poranku, bo jak na niedzielę to prawie blady świat.. Zrobiłam telefonicznie pobudkę G, zgodnie z umową zresztą.. Jak później się dowiedziałam to przerwałam jej już pobudkę yhm

Tytuł wyparował, ale naprawdę tu był!! ;)

Absolutnie nie narzekam, w końcu lato po to jest, by upał był, ale chyba sprzęt nie daje rady.. Styki się grzeją, z prądem szaleją, komp się restartuje.. Jeszcze szlag mi go trafi i będzie płacz i zgrzytanie zębów! Dziś wstałam z werwą, dość wcześnie, choć głowa ciężka od wczorajszego winkowania.. Prysznic mnie trochę otrzeźwił, wraz kroplami wody spływającymi po skórze, spływał kacyk…. Było wczoraj fajnie, było babsko, było smacznie i szum w głowie.. Była nawet huśtawka.. Uwielbiam się huśtać, a mąż koleżanki zrobił piękną, drewnianą (zapewne z myślą o dzieciach, a nie o takich gropach jak my..) Ale jest to solidny chłopak, budowlę zrobił też solidną, dlatego zaryzykowałyśmy rozhuśtanie.. Wytrzymała mnie, to wytrzyma wszystko! Chciałabym mieć taką koło domu, najlepszy sposób na odstresowanie!!!! A szczególnie kiedy noc i gwiazdy bujają się nad głową. Ów Mąż zrobił też cudną altanę, do której poszłyśmy jak już żar trochę odpuścił... Dzisiejszy dzień zaczęłam tak wcześnie, bo liczyła

Chyba wszystko dzieje się po coś...

Dziwnie mi. Nie wiem czy mnie nie zawiało, bo jakoś czuję, ze oczy szczypią, uszy mi rosną…. A dusza kurczy. Musiała , ta dusza w przeciągu ze mną siedzieć? ? Musiała? Wolna jest, wszak za bardzo na nią wpływu nie mam, mogła zostać w domu i pranie za mnie wywiesić albo się opalać w ogródku, nawet, kto jej zabroni..nad morzem.. a tu? Wywiało pewnie kawałek, hen uleciałoooo.. Ale nawet ok..Nie może boleć coś czego nie ma, jakby co.. Czuję się jakbym była na jakimś spowalniaczouspokajaczu.. Może to te wyczekiwane upały? Przeciągi w pracy były możliwe dzięki temu, że nie ma koleżanki, która broni otwarcia tego okna.. A ja je sobie otworzyłam, bo wreszcie mogłam, a musiałam część jej obowiązków wykonać. Jeden za wszystkich, wszyscy.. niby.. taa. Czas urlopowy, a druga koleżanka na L4 ciągle i tak już będzie aż do macierzyńskiego (A DAJ JEJ PANIE BOŻE!), a pracę trzeba wykonać jak za pełnego składu, nie ma zmiłuj! Zatem Sajgon, ale to dobrze, bo jestem zajęta bardziej i czas szybciej leci.