Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2015

A tak sobie klikam...

Niedziela przeleciała szybko, z oddechem poniedziałku na plecach.. Przed obiadem wyciągnęłam na rower Ślubnego. Okazuje się, że wybraliśmy najlepszą porę, bo potem pogoda się skwasiła.. Niby nadal słońce się przebijało, ale wiatr zmógł się jeszcze bardziej. Może taka przejażdżka stanie się niedzielnym rytuałem? Póki co małżeńska burza minęła, no to pojechaliśmy. Dwadzieścia lat tak bywa, a przyzwyczaić się trudno;)A pewnie nawet nie powinnam się przyzwyczajać… ;P Na deser zachciało nam się suchych wafli (andrutów) z dżemem, więc ledwo nadążałam ze smarowaniem, a rodzinka chodziła, chrupała i kruszyła. Ślubny tylko bąknął, że z masą tortową lubi bardziej, ale.. już nie zdążyłabym zrobić, bo opakowanie się skończyło. Córa pojechała, tym razem na parę dni, wróci wcześniej, bo w czwartek święto.. Sesja tuż tuż.. Tata jechał znów w odwiedziny do Neptuna, tydzień tam pobędzie. Szczęściarz:) Dał znać, ze dojechał (chwała komórkom)rozpakował się i idzie do znajomych na kawę, więc niech się b

Sobotnia mieszanka skrajności

Sobota pełna skrajności.. Silny wiatr kontra palące słońce.. Słodkie myśli i słowa ze strachem w tle.. zapach cebuli i czosnku zmieszał się z konwaliami.. Uciszanie mimo, że chce się słyszeć czytać jak najwięcej..Mówi się :idź gdy właśnie chce się powiedzieć: chodź! Mix jak w życiu.. Czasem słońce, czasem deszcz, a wszystko to jednak potrzebne, lecz w równowadze..Tylko jakoś częściej tak deszcz i wiatr w oczy... Może po to by bardziej docenić słoneczne i szczęśliwe chwile? Na strach będzie jeszcze czas, na żal też.. Teraz trzeba jakoś to od siebie oddzielić:) Nie jest to łatwe, bo jakby się nie starać, gdzieś tam w tyle mózgownicy stuka.. Człowiek nawet ma strach być szczęśliwy, bo wtedy ma więcej do stracenia. No i marnują się radosne chwile w strachu o to, co będzie, jak ich nie będzie! Głupie to, ale jakże ludzkie! Carpe diem Madziula! Chciałabym dziś znów na rowerek ruszyć, choć.. siodełko mnie boli ;) Ale bolało mnie już po niedzieli, więc niech się przyzwyczaja! ;P zawsze s

Majoend... Czerwiec za progiem...

Zjadłam parzychę i naleśnika z jabłkami, teraz trzeba by to wyjechać na rowerze, albo przynajmniej poudawać… Dziś chyba ruszę w drugim kierunku, w las.. zobaczę czy są jeszcze konwalie? Od tego roku już nie są pod ochroną… Trochę strach przed kleszczami, ale jak sama sobie kwiatów nie nazrywam , to kto? ;) Córa zjechała do domu po 2 tygodniach, dostałam zatem od niej prezent na Dzień Matki.. Karmelowe piwko (wypiję jak wrócę) i czekoladowe kulki maltesers.. mooje uuulubione! Zatem jazda rowerowa w tempie ! ;)) Ostatni roboczy dzień maja… Piątek, piątuniek… ale mi ten tydzień zleciał, ten miesiąc, ten rok.. to Życie… Syn zabrał mój ulubiony rower.. Zatem zostaje mi ten gorszy… No dobra.. Póki słońce jeszcze się całkiem nie obraziło.. Jadę! http://youtu.be/cBvw5zhOC8Y

Morza rzepaku, złamane gałezie, bezkres nieba....

Obraz
Skoro blog został mi oddany, piszę. Przez chwilę się wystraszyłam, jak się ukazało, ze mnie zarchiwizowano (taka stara nie jestem jeszcze..) lub zawieszono (może zasłużyłam..)!! Zebrałam się w sobie, zebrałam tyłek w troki i choć samemu tak za bardzo się nie chce i pogoda trochę się kwasić zaczęła, ale … Wzięłam siodełko miedzy nogi, telefon do plecaka i ruszyłam w trasę. Samotny wypad rowerowy, mimo wszystko, nie jest taki zły...Piękne okolice, rzepak już przekwita (niestety dla widoków i zapachów). Znajomy bocian w gnieździe... Zrobiłam mu zdjęcie, jak siedział, tylko głowa wystawała..Wsiadłam na rower, ruszyłam, a on wstał rozprostował skrzydła w całej okazałości, zaklekotał, a ja wyjęłam szybko (?) telefon, ustawiłam funkcję aparatu pstryknęłam i... na zdjęciu już się nie załapał.. podziwiam fotoreporterów, że zdążają..Piękny okazuje się też rów z wodą i drzewo ze złamaną gałęzią.. Te same widoki co roku, a jednak ciągle inne, ciągle mnie zachwycają, Ciągle coś ciekawego uda się za

Nuudaaa: Rozgadała się baba o zakupach...

Mężczyzn ostrzegam: będzie o zakupach, zatem jeśli jakiś tu zagląda, to niech opuści długaśny akapit.. a właściwie daruje sobie notę całą! Ostrzegłam! Mam czyste sumienie… Inna niż pozostałe, inna niż do tej pory miałam. Wisi i wygląda, ale zyskuje na mnie.. chyba;)). Decyzja odważna, ale nie żałuję jej, bo przeszła test przyniesienia do domu. Znaczy, że w domu podoba mi się nadal. Jedyne czego żałuję, że nie było mnie stać na pozostałe dwie! Mam sukienkę na wesele! Może za wcześnie kupiłam, bo 27 czerwca dopiero będzie owa impreza.. hmm.. Z kobietami to jest trochę tak, że czasem lepiej na ostatnią chwilę coś kupić, zanim się odmieni… Teraz nie daj Boże chodzić po sklepach, bo wpadnie w oko ładniejsza i tańsza! Przeszłam całą Galerię i było tak jak się spodziewałam: nie robi wow wygląd kiecki, za to cena owszem… Albo są fajne, ale takie bardziej codzienne.. No to pojechałam do sklepu, który mnie na takie imprezy typu: wesele, czy komunia, nie zawiódł jeszcze. Nie należy do tanich, a

Bzowo, słonecznie, majowo i wreszcie trochę optymistycznie

Sobota wstała słoneczna i pachniała bzem! Wdech takiego powietrza, kiedy rankiem otwierałam balkonowe drzwi, wywiał wczorajszy smutek.. Potem dzień stał się w dalszej części, równie miły, całkiem niespodziewanie. Tak chyba jest, że szczęście to krótkie skradzione chwile. Jakby tak być lekkim pesymistą, nie spodziewać się niczego dobrego, pięknego, miłego i nagle bach!! Tak chyba lepiej niż ciągle patrzeć okrągłymi, oczekującymi oczyma, wręcz czuć oddech szczęścia na plecach i zawieść się srodze… Jak zawsze w życiu: złoty środek trzeba znaleźć.. Bo inaczej mając szczęście będziemy się już martwic, ze za chwilę minie, skończy się , odwróci… Czyli nie docenimy.. ale rozumiem taki stan, bo ilekroć mam coś co mnie uszczęśliwia, czego pragnęłam, tracę to… Im bardziej chcę, tym bardziej się oddala… a jednak przecież, grzech narzekać na życie jakie mam!! Tym bardziej, że pada cień na to.. Na ŻYCIE w ogóle… Mały cień, ledwie groźba, ale nie mogę do końca udawać, że go nie ma.. Bo jak wmówię

.... .... .... ....

Taki dzień.. muzycznie znów tylko .. zapadłam dziś w te piosenki: http://youtu.be/_Wq0U83UTaA http://youtu.be/r-0lS7HPD7k http://youtu.be/qmTrWPWsoDs http://youtu.be/6y9T2AJNpjw http://youtu.be/fr6uMoxOhAc

Wehikuł czasu w szufladzie...

Pomroczniało… pociemniało i niebo rozpłakało się rzewnie… Mogę z nim? Pieprznęło coś w moje szuflady, te w sercu.. Wymieszało się, potłukło i pochowałam chyba w różne przegródki, nie tak.. nie tam… Wszystko razem, a jednak osobno. Równolegle.. Nie przepadam za robieniem porządków, więc tak sobie potrwa… a co tam. Gości nie zaproszę już przecież, ciasno dość. Usiądę z kubkiem herbaty, popatrzę, pomyślę…. Otulę w dłoniach słoneczniki. Otulę we wspomnieniach przeszłość.. Przyszłość przyjdzie ze mną czy beze mnie, zatem pozostaje tylko ją przyjąć… Powitać i liczyć na łaskawość. Moja błyskawiczna zupa rybna już dochodzi. Dobrze, że choć ona… ;P Synek zawoził dokumenty do nowej szkoły, więc skoczyli z kumplami na obiad „na mieście”. Zapewne zdrowy, pożywny i dietetyczny.. ;P Zatem rybna, która uwielbia Ślubny i ja, jest idealnym obiadem na dziś. Doprawiam ją gałką muszkatołową, co to ponoć bywa halucynogenna.. hmm… jakaś halucynacja, w jakości hd, by nawet się przydała… Jutro… mija rok.. Je

Tuczące albo niemoralne - kontra życie i zakupy

Pozornie miła sprawa dla kobiety: kupno sukienki. Pozornie, bo… No BO! ;P jakoś w sklepach albo drożyzna, albo.. ścierki. Czasem to i to… w Internecie coś tam nawet zamrugało, ale.. kto wie na pewno jak to będzie leżeć? Jakie jest w dotyku i gatunkowo.. Wolałabym przede wszystkim by do sukienki w gratisie dorzucali wymarzoną figurę… albo zabierali sobie kilogramy ze wskazach miejsc… taaa…. Byłoby pewnie nudno na świecie, bez ludzkich urozmaiceń.. Jednak tak zapytam, trochę parafrazując tekst ze „Skrzypka na dachu”: czy to by zburzyło boski plan, jakbym to akurat ja była o wiele szczuplejsza? NO? Albo gdyby dorzucił mi silniejszą wolę w odmawianiu sobie przyjemności… Nie ma tak łatwo..Ponoć: wolna wola… taaa…. Tylko dlaczego wszystko co dobre, fajne jest albo niemoralne albo tuczące? (To zdaje się tekst MM) Tak sobie narzekam, a wiem, że są dwa wyjścia: wziąć się za siebie albo polubić nadmiar! Czasami lubiłam.. Czasami lubię w niektórych miejscach.. ;P noo ale posiadanie zasobnego

Sama zjadłam swój ser...

Passa jest kobietą, która ma często focha i chimery.. No to dziś pokazała pazurki, podrapała.. Jeszcze nie ogłuszyła całkiem, działa adrenalina, odczuję walnięcie jutro.. Jak to podśpiewuje w takich sytuacjach G: „I raz na wierzchu raz na dnie…Tak w życiu jest to każdy wie”… Kto nie wie o co muzycznie chodzi ( z bajki pamiętam, o bobrze jakimś.. i szczurze Ogryzku chyba)proszę: https://youtu.be/ZRFevf6u8hw Cóż.. właśnie zjadłam czerwony barszczyk z duszonymi ziemniakami i sadzonym jajkiem.. Chodził ten smak za mną od miesiąca.. Przypadkiem przegryzłam ziarenko pieprzu i aż łzy poleciały, a nos przecieków dostał..ale to tylko od pieprzu.. na pewno! Dziś o 14.30 minęło 16 lat od czasu kiedy pierwszy raz usłyszałam swojego Syna. Potem przespał całą dobę.. Do dziś lubi spać.. To moje ponad 180 centymetrowe, pyskate, szczęście… oo… Chyba znów pieprz, w gardle został chyba kawałek… Tak.. Pojadłwszy, wzruszywszy.. Żyję.. Taak.. bo życie trzeba przeżyć, a nie przeczekać. Choć jakoś wydaje

Życie jak chińska zupa: w wielu smakach... w marzeniach z sajgonkami

Wstałam z krową i towarzyszyła mi wiernie, przygniatając klatę, az do końca dnia pracowego…. W domu ulżyło trochę, bo niespodzianka miła się znalazła.. Niespodziewana jak nazwa wzkazuje, choc wypatrywana..taki neologizm.. Co prawda walnęłam przy tym FO PA (czy jak to się pisze) ale mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone… Przy czym cała nadzieja, trochę podkarmiona, to jednak jeszcze realnie na dystans, żeby nie łupnęło za mocno jak jednak nic,nigdy….. Ale dobre i to co jest.. …… No i jak to mówią jak się wali, to się wali, ale jak coś się uda..UDA.. To łańcuszek tez podziała? Bo wreszcie udało mi się pozytywnie załatwić inną sprawę wiszącą nade mną jak siekiera.. no może tasak… Oby dobra passa trwała, najwyższa na to pora… Z sobotniego opalania najbardziej wyszedł dekolt..Czyżby: odpowiedni kąt nachylenia do słońca czy co? Spiekłam raczka, swędzi mnie (czyżby uczulenie po mamusi mnie dopadło?)… A po nogach kolorku nic nie widać chyba;)) Oporne paskudy!! Wczoraj w ramach dogadzania ro

W pięknych okolicznościach przyrody...

Słoneczna , sobotnia pobudka, niespieszna pobudka. Dobrze. Ok. Nawet jak ludź czuję się. Nawet jakby. Pamiętać: nie drążyć! Pamiętałam o urodzinach koleżanki z liceum, wysłałam smsa z życzeniami, oddzwoniła, pogadałyśmy sobie dość długo. To dało mi lekkiego kopa by wyjść z domu. Wystawiłam swoje białe girska na słońce, uspokajając sumienie, że przecież czekam aż pralka skończy prać! ;P Mam nadzieję, że moje nogi ciut koloru złapały, bo ostatnio nimi aż porażam, takie są białe.. A ja już uparłam się, że nie potrzebuje rajstop.. I do pracy chodzę bez. W drodze porannej trochę marznę, ale wolę to niż potem 8 godzin kisić się. A w pracy… Zaczął się czas walki o otwarcie okna.. przy czym jestem w mniejszości te okna otwierającej, nawet powiedziałabym: samotnie na placu boju.. Reszta boi się przeciągów, nawet jak otwarte jest tylko jedno.. Znów kompromis polega na tym, że.. okna nie otworzą ;P no to się kiszę i duszę.. Jeśli latem znów upały mnie zastaną w pracy.. Noo szkoda, że nie wyt

Pseudoanamoliodylemato pierdoły

Obraz
Tyle słów mi się pcha na klawiaturę, że w końcu nie bardzo mam co napisać. Kolejna nielogiczność w moim życiu. Nie wiem co jest bardziej głupie: ja czy czekanie. Czekanie na nic. Tak tak, czekam na NIC. Rozsądek, rozum wiedzą, że tak jak jest, być musi, a uczucia i emocje knują spisek i właśnie.. Każą wątpić w siebie, w to co będzie, przede wszystkim co było i we wszystko, tylko po to by jednak czekać. Nie wiem na co? Na kredki? Te co pomalują mój świat znów? Bo szarość jest marazmatyczna, bezpieczna, oswojona.. A nawet pasjans jest niezdecydowany, raz potwierdza, że tak, raz, ze nie… niepotrzebne skreślić? Dopóki pływam po wierzchu jakoś jest w miarę, jak tylko zanurkuję w siebie, w myśli, we wszystko to co pod skorupą wrze i buzuje jak wulkaniczna lawa, to… Rozbieżność złudzeń, odczuć, rozbieżność nawet tego czego chcę w tej samej sprawie.. Czuję się jak worek naładowany kociakami, wrzucony do rzeki…. Po to by utonąć czy dopłynąć? Życie pewnie wie, że właśnie po to pierwsze, a nadz

Rechotanie pępka z Londynem

Obraz
Wczoraj udało się pogadać dłużej z G, komórka robiła psikusy, a może Internet focha miał, nie zawsze było wszystko słychać, czasem jak rozmowa robotów, ale.. G miała wolne, ja miałam czas i swobodę, więc sobie pogadałyśmy. Radzi sobie dobrze, pracę ma, metrem jeździ, mało się gubi i jest ok.. Powiedziała, że wstawiła na fejsie zdjęcia, więc sobie ich szukałam i rozmawiałam dalej.. Tak, kobiety są wszechstronne, potrafią rozmawiać na kilka tematów, z kilkoma rozmówcami na raz, do tego oglądać, gotować i pilnować dzieci równocześnie! Może Napoleon był kobietą? ;) Tym razem musiałam robić tylko dwie czynności, więc luzik.. i nagle jak nie dostanę kociego kwiku!! Potem to co go wywołało wysłałam do G i z kolei ona kwiczała mi w słuchawkę.. Działał łańcuszek podaj dalej , G wysłała koleżance z Londynu.. i jej odpowiedź sprawiła, że nie słyszałam już nic w słuchawce poza kwikiem i prawie atakiem astmy… kiedy dowiedziałam się co to. - ja zaserwowałam G podobne odgłosy… aaaaalllleee było

Niech niesie mnie nurt

Postęp pewien jest.. Zamiast budzić się o czwartej, budzę się dopiero o piątej. Choć zależy jak spojrzeć na postęp.. O czwartej „opłacało się” jeszcze zasnąć, do szóstej godziny kiedy komórka staje się znienawidzonym budzikiem.. O 5.00 to już trochę ryzykowne. Mimo to staram się przywołać Sen.. Najlepiej ten konkretny.. Wtedy leżę sobie w pozycji trumiennej, staram się nie słuchać jak ptaki pyski drą.. Choć z drugiej strony piękny to akompaniament i może by przywołał jakiś inny senny mar, sen o polanie czy zagajniku w lesie, tak tylko uczasowić go wiosennie.. mmmraaau… hm…. Odczarować tą wiosnę.. Tyle rzeczy miało się odczarować… Snu przywołać raczej się mi nie udaje, choć myśli karmelowe… Zatem najwyższa pora stanąć na ziemi twardo. Niech będzie najważniejsze, że: w pracy się kiełbasi, choć z powodów ludzkich radosnych, to zawodowo..do bani... Szczególnie jeśli chodzi o mój prywatny urlop...… i o: gulasz na obiad wyszedł mi przepyszny.. takie tam... Oby tabletka przeciwbólowa szybko

Prawda o mojej prawdzie

O mojej mammografii, robionej na początku kwietnia, była wtedy rozmowa w domu. Zatem Córa widząc wczoraj kopertę z wynikami, opartą na komodzie (żebym nie zapomniała zadzwonić po skierowanie na USG… jakbym mogła zapomnieć… a jednak nie dzwonię…) zapytała „I jak tam?”…. Od razu chciałam.. No może brzydko: skłamać.. Jako matka: po co jej te nerwy póki jeszcze (!) nie ma czym… Potem pomyślałam, że ma lat prawie dwadzieścia, tyle ile ja miałam jak dowiedziałam się, że zostanę mamą… No to kobieta, nie dziecko.. Czyż nie będzie gorzej okłamywać? Bo gdyby jednak, odpukać, to jak jej potem powiem?.. I wygrała prawda.. Bo ja zwykle prawdę mówię, choć Ktoś może teraz się zakrztusić to czytając ;P Zapytała wprost, jakby nie pytała sama bym nie mówiła nic… Zatem… tak filozoficznie stwierdzę może: Sprawa prawdy, to często kwestia odpowiedniego pytania, w odpowiednim momencie. Często nie znaczy zawsze. W swych rozważaniach, opartych na przeżyciach własnych, lub osób bliskich… pójdę nawet dalej: Je

Niedziela normalnie niedzielna

Sen nie przyszedł ponownie. Tak to już jest, trudno jest przywołać.. a tak łatwo rozwiać! Niedziela normalnie niedzielna. Śniadanie z jajkiem na miękko. Schabowy na obiad… Sajgonek nie będzie… Najwyżej lody na deser. Zmywarka-przyjaciółka mruczy zajęta swoją pracą. Popołudniu Córa pojechała, Ślubny ją odwiózł na dworzec. W drodze powrotnej wleci do kolegi. Synuś.. a jakże by inaczej: gra na komputerze. Mam chwilę dla siebie. Herbata w kubko-filiżance ze słonecznikiem. Ostatni z rodu się zachował. Głęboki oddech i siadłam do klawiatury. Pogoda pochmurna, choć trzeba przyznać, że słońce walczy… Robi się nagle ciemno, a potem na chwilę przejaśnia. Hmm.. to nawet dość adekwatne do tego co w sobie noszę. Coś we mnie chodzi jak lew w klatce.. Palce swędzą i piszę.. i zmazuję.. i znów piszę. Wybrałam popisanie sobie tutaj, poklikam cokolwiek, może przestaną mnie swędzić paluchy.. Hfjhkahjbn ,ovijdhbj ncviovjnna ,anjmid8n kisauifdjjbjsajb Klawiatura przeżyła. Ale mi nie ulżyło. Jeden drobi

170. Życie to nie sen, ale czasem chciałoby się w nim zostać...

Chodź..Przytulę Cię mocno. Położę brodę na twoim ramieniu, ustami prawie dotknę ucha, dłoń wplotę we włosy.. Będę tak blisko, że poczujesz ciepło mojego oddechu, kiedy wyszeptam tych parę słów… ciiiiiii….. Przecież wszystko będzie dobrze… ciii.. Czujesz jak docieram wszędzie, do głębi, przenikam, wnikam, zasysam ..oddech… Zawiał wiosenny wiatr i… rozpływam się jak tęcza, jak mgła, jak złudzenie.. Resztę zmyje deszcz, a czas pewnie sprawi, że zwątpisz, że kiedykolwiek , cokolwiek… że to niemożliwe i nawet nie wiesz dlaczego i po co.. Nie ma mnie… ………………………………………………… Za to sen dziś miałam cudowny.. Krótko trwał, ale może tak mi się tylko zdawało.. Bo dobre chwile mijają sto razy szybciej niż te złe i trudne… Dzięki temu jednak jakoś łatwiej było ten mijający dzień uznać za lepszy. Choć to głupie, bo zderzenie snu z rzeczywistością mogłoby pogorszyć mój nastrój..Ale kto powiedział, że jestem zawsze logiczna? Kto powiedział, że w ogóle muszę? Ważne, że działa! Sen był taki realistyczny,

Pierdy kosmitki

Dni płyną nawet szybko. Choć by się czasem zdawało, że czas powinien stanąć, a Ziemia przestać kręcić. Ale wtedy pospadalibyśmy wszyscy ;) A tak jakoś trwamy… leeeci…. Czas mija mi na miotaniu się między gorzkim marzeniami, dołowaniem się, pragnieniem cudu niepamięci, a oceanem wspomnień. Pociąg życia jedzie ustalonymi torami, nawet rozkład jazdy ten sam. To nawet swoiste poczucie bezpieczeństwa, choć szare. Pewnie tak powinno być. Zatem skąd to obce uczucie? Jakby we mnie zamieszkał kosmita. Najchętniej przespałabym ten czas, ale okazuje się, że spanie wcale nie jest takie łatwe. A wewnętrzny kosmita dokonał wielokrotnego rozszczepienia mojej jaźni. Sama sobie po pysku nawaliłam! Na chwilę pomogło, ocuciło (nie wiem czy u mnie: zdrowy) rozsądek. Pogłaskałam się i przytuliłam. Pobujałam przy smutnej piosence, powyłam do księżyca, a nawet do słońca.. Dobrze sobie też sama zrobię, bo kto mnie powstrzyma? Tyle zrobiłam, tyle się we mnie działo, a nikt tego nie zauważył! To po prostu

Może moje szczęście jest zezowate?

Wygląda na to, że słusznie się obawiam maja.. Dziś znów.. To suuuuper wpływa na nastrój człowieka, jak zostanie przez telefon obsobaczony z góry na dół, uczyniony winnym wszelkiego zła, a samemu nie zostać wysłuchanej nawet! Trzęsie mi się w środku wszystko z przykrości .. Chciałabym być bardziej wściekła niż zraniona, ale jakoś jeszcze nie osiągnęłam tego stanu. Może kiedyś. Nie wiem czy będzie ciąg dalszy, ja pojednawczy ruch wykonałam. I tyle. Oby nie było jakiś złośliwych reperkusji z drugiej strony, bo nawet nie wiem czego mogę się spodziewać. Ommm… Staram się zmienić myśli… Staram się nie przejmować… i nie wiem jak! Nie mam żadnej odtrutki.. Dziś mijają dwa tygodnie jak G wyjechała…. Może to samospełniająca się przepowiednia?…. Taaa.. Może trzeba przestać demonizować maj, bogu ducha winny miesiąc. Może go krzywdzę takim posądzeniem? Może piękny nie jest tylko majową i wiosenna urodą, może jest też dobry? A to co mi się przydarza to tylko karma, bo sama sobie zasłużyłam. Jestem

Tryptyk o życiowych przełomach, weselach, dziurach na dupie, wiszących siekierach

Dzwonek do drzwi. Z racji mieszkania bliżej drzwi wejściowych i dzwonka- jednego na cały dom, owe drzwi otworzyła moja Bratowa. Zawołała czy Ślubny (mój) w domu. Odpowiedziałam, że w domu i już schodzi tylko jakieś gatki wciągnie. A tak, niech dziady kalwaryjskie myślą, ze może seks był na rzeczy ;P Niech zazdroszczą...Ślubny akurat zdążył zjeść i wylizać talerz po żołądkach w chrzanowym sosie.. Wciągnął portki ( a jednak) i wyszedł do drzwi… Ale gośćmi nie byli jacyś koledzy Ślubnego, tak jak myślałam, a młody kuzyn z narzeczoną!!! Noo ale dałam świadectwo;) Ale co tam, wolnoć Tomku….. W domu bajzel, a oni młodzi, śliczni, eleganccy.. No i przyszli powiedzieć nam, że nie chcą mieć lepiej niż my, niż inni zaobrączkowani… Dlatego i oni ślub biorą! W czerwcu już.. Moja pierwsza (babska)myśl (rozbudowana): o boże! A ja taka gruba! Nie zdążę schudnąć! W co ja się ubiorę!? Ostatnie pytanie zapewne zadaje sobie w takiej chwili 100 procent kobiet..Pierwszą część zapewne mniej, choć nawet sz

Maju cóż zobaczymy dziś?

Maaaju cóż zobaczymy dziś? Cóż pokażesz dalej? Początek obiecujący był… Z podkreśleniem na był.. Cóż mi jeszcze maju zabierzesz? Ooo lepiej nie pytać, bo dostanę odpowiedź w czerwcu i dopiero się zdziwię!(?) Rano deszcz stukał w parapet wesołą melodią. Niebo płakało, a deszcz się weselił… Można też odwrotnie, weselić się głośno i bezgłośnie płakać w sobie. Dlaczego nie? kto człowiekowi zabroni? A tym bardziej niebu.. Maju.. byłeś moim ulubionym miesiącem. Z podkreśleniem na byłeś. Mokra życzliwa istotka znów mnie odprowadziła do pracy. Miki Wycieraczka – podwórzowy psiak G. Powsinoga znowu zwiał. Obskoczył mnie jak nie on, bo on zwykle się płoży – jak przydomek wskazuje. Ale czysta, niekłamana radość psiej istoty dała mi pocieszenie poranka. W pracy siedziałam jak na rozżarzonych węglach, krzesło paliło mnie w dupencję, a zegar to chyba miał wskazówki przyklejone na superglue.. Do domu.. do domu… tylko tez nie wiem po co? ;P Czerwone kolczyki czarów nie odczyniły. Zamknięte usta, ta

Drugi koncertowy dzień majówki

Tak jak się spodziewałam: Chylińska jest zajebista! Nowe piosenki specjalnie mnie nie zachwycały, ale koncert to zmienił.. Za to piosenki z czasów ONA to petarda.. I sama Agnieszka jej „gadanie” między utworami, jej poczucie humoru, inteligencja i charyzma.. nooo! Koncert sprawił, że zapomniałam o tej cholernej mammografii, a raczej jej wynikach.. Jedynie inne myśli w głowie miałam, takie księżycowe, choć też podszyte lękiem, ale innym, nie o mnie…. A tak poza tym.. Pogoda na weekend dopisała..I więcej pisać mi się nie chce… Ranek przyniósł takie myśli i wieści, może spodziewane a jednak nie.....Nie mogę sobie tego poukładać, a metoda na wypisanie mi tu nie pomoże… Nie tym razem.. Agnieszka ciekawiej się wypowie niż ja: http://youtu.be/DnWCkoRcOyA http://youtu.be/Sesb71LxnqQ http://youtu.be/XzNv35Egz44

Koncertowo i perfekcyjnie przywitany maj;)

To dzis sobota? Jakoś tak mi się poprzestawiało;) Wczorajszy dzień był naprawdę miły. Po obiedzie pojechaliśmy ze Ślubnym do mojej koleżanki, która zaoferowała, że ma nadprogramowe biurko, które chętnie odda w dobre ręce. Cóż za zbieg okoliczności, bo Córa została bez, po tym jak Synuś się przeprowadził do swojego nowego pokoju. Koleżanka zapowiedziała, ze jej mąż powiedział żebyśmy przyjechali z kierowcą, bo.. wiadomo. Jednak wieczorem wybieraliśmy się na koncert na Rynku we Wrześni, najpierw Patrycja Markowska, potem jej tatuś z zespołem, zatem.. na mnie spadło kierowanie. Taaa.. bardzo unikam ostatnio prowadzenia samochodu, kiedy pasażerem jest Ślubny. Bo.. jedziemy jakby to była pierwsza jazda ucznia z instruktorem, wręcz pilnuje bym mrugała oczami w jego rytmie! Jego komendy, wg mnie często wykluczające się , skręć , jedź , ruszaj, wolne, a nie nie wolne, co tak daleko, co tak blisko.. Jak zaczynam słuchać to nie działam jak człowiek kierowca tylko robot automat i myślenie mi si