Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2017

441. czasem straszne obawy okazują sie podstawne...

W piątek Harry nie wrócił do domu. Rozpacz, strach, tęsknota. Już tak kiedyś było, ponad 10 lat temu. Mój kot wyszedł i nigdy nie wrócił. Nieprzespana noc... potem prawie nieprzespana druga... Akcja poszukiwawcza, fejs, plakaty, telefony, objazd okolicy, wypytywanie każdej napotkanej osoby. Nigdzie ani śladu. Myślałam sobie, że jeśli tylko na łajzy poszedł, to wróci. Ale jest tyle nieprzewidzianych okoliczności, tylu ludzi okrutnych, lub bez wyobraźni. Baa .. czego się spodziewać jesli nawet parę dni temu, mój wuj, robił sobie wygłupy w stylu Kargule i Pawlaki i przywiązał Harrego na sznurku.. wrrr... dobrze, że tego nie widziałam, bo bym mu do gardła chyba dopadła, choć ze mnie niespotykanie spokojny człowiek, mnie można na język nadepatać i nic nie powiem.. taaa....To czego można się spodziewać po obcych?? W dodatku, czułam się winna. Bo po tym jak Harry wytarzał się w węglu, wykąpałam go i puściłam potem na dwór zapominając, że jest bez obroży! Ileż ja sobie nawyrzucałam, że nawet

Taki darowasny czas: jakby go nie zmarnowac i tym się nie stresować...

Nieoczekiwanie, od wczoraj, mam urlop. Całe trzy dni, ale z weekendem pięć. To już coś.. Jednak dziś odczuwam to wredne, niepotrzebne uczucie, jakby stres urlopowy?!! Odpoczywać też trzeba umieć!!! Nie wiem na czym rzecz polega? Czy za dużo oczekuję, może zbyt wiele bym chciała na raz... Bo chciałabym nadgonić prace domowe, równocześnie poleniuchować , albo wyskoczyć gdzieś i zrobić coś ekscytującego. Tak, to chyba to! Rozum wie, że tak się nie da, a w środku dygotanie! Póki co atrakcje urlopowe wielkie: gotuję dwie zupy na raz ( a bo jakoś rozmroziło mi się za dużo mięsa), piekę pizzę , albo bób gotuję, piorę i piorę, składam to co poschło, kąpię kota, bo wytarzał się w węglu, albo wyciągam go spod samochodu sąsiada, nawołuję i naganiam do domu. Wieszam i ściągam pranie za praniem: bo chmury, bo kropi i znów wieszam, bo słońce wyszło. Wczoraj pranie powiewało tak, że jakby linki były przywiązane do domu, to by odleciał! Czasu poczytać prawie nawet nie mam... Piorę jednak z przyje

Ach te grzeszne piątki ;P

Dawno mnie chyba tu nie było, a to już prawie jedna trzecia lipca za nami... Dni nadal długie, choć trudno czasem poznać bo pogada bardzo kapryśna... Moze w sierpniu będzie lepiej? Trochę ponad miesiąc do wyjazdu nad morze, ale już się doczekać nie mogę. Gorzka herbata jest nadal dla mnie, jak seks bez orgazmu. Niby przyjemnie, ale nie do końca ;) Pociesza mnie jednak, że na moim placu boju z wagą, powolne zwycięstwo. Znaczy się.. powinnam napisać pełne zwycięstwo, bo tempo z założenia miało być powolne! Plan się wykonuje, mimo, że zdarzają się mi grzechy i grzeszki;) Największe przytrafiają się jakoś w piątki.. Bo jednego miałam akurat urodziny, więc jak tu sobie darować najulubieńszych mcflurych z polewą czekoladową i posypką lion?? No w urodziny? W następny piątek był babski wieczór. Udało się zebrać sześć babek (koleżanki z liceum) zuzamen do kupy, a to sukces ogromny! Kombinacji z miejscem imprezy trochę było, ale w sumie wyszło najbardziej interesująco. Pogoda na ognisko się nie