Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2016

Ostatni weekend wakacji i... po weekendzie!

To może i był zwykły weekend. Ale w swojej zwyczajności niezwyczajny. W sobotę wcześnie wstałam. To łatwiejsze kiedy dzień zapowiada się taki pogodny, lśniący, złocisty. Najdziwniejsze było to, że czułam w sobie moc i energię. To ostatnio bardzo rzadkie u mnie uczucie. O dziwo owa moc przekształciła się mniej magicznie, a bardziej przyziemnie. Tak nawet dosłownie częściowo. Nie walczyłam z tymi chęciami i zapędami, bo ..o boszsz.. chciało mi się sprzątać???? Wsiadłam i polatałam (pożyczonym) odkurzaczem, pomyłam te okna, na które nie świeciło bezpośrednio słońce (przyczyna znana każdemu kto mył okna w słońcu, a potem widział, że efekt po jest gorszy niż przed), poprałam białe, poprałam ciemne, baaa a nawet poprałam kolorowe, wytarłam kurze (lepiej nie pytać co tej kurze wytarłam ;P) Zrobiłam obiad, a także przygotowałam w solance pałki kurczaka do wędzenia, na niedzielę (mój debiut wędzarniczy) I..około południa wsiadłam na rower i..pooognaaaałam w babie lato, przez pola, drogi, prze

Babie lato dla baby jak ja :)

Obraz
Ostatni weekend wakacji zapowiada się prawdziwie gorąco :) Właśnie byłam oberwać trochę pomidorków koktajlowych (wymyśliłam sobie wczoraj na obiado-kolację spaghetti z tuńczykiem i pomidorkami..pyszne!! Dlatego dziś sobie to zrobiłam znowu!) i w ogródku przygrzało mi zadek solidnie! Mimo, że niebo jeszcze takie błękitne, bez chmur, słońce rozszalałe na dobre, to jednak: pola juz łyse, jarzębina duża i czerwona, a brzozy, które mijam po drodze do pracy, już gubią liście! Znaczy to pewnie, że jesień ukradkiem już się skrada... jak zawsze smuci mnie babie lato! W pracy od poniedziałku rusza generalny remont..polecą nawet ściany! A właściwie zaczęło się już wczoraj, kiedy przyjechało chyba z dziesięciu kierowników i jeden pan pracujący. Obradowali, zgrywali między sobą co najpierw, co potem, gdzie i jak, a pan samotnie rozebrał pierwszą szafę i wyniósł jej szczątki. Miałam, ochotę odśpiewać fanfary, bo remont mieliśmy obiecywany od 5 lat, a od 20 (przynajmniej) zbyt wiele się tam nie dział

Morskie klimaty - zdjęciowo

Obraz
Chciałam otworzyć galerię, ponieważ zdjęcia już się mi tu nie mieszczą.. nawet stworzyłam, ale nie wiem jak ja udostępnić. Taka ze mnie oferma;) Usunęłam więc kilka zdjęć z poprzednich postów, by móc wstawić tutaj parę nowych. Marhareto proszę bardzo! Patrz, oko ciesz, póki się da, bo pewnie znów będę musiała te wykasować. Myślę o tym, że chyba łatwiej byłoby założyć nowy blog tylko na te moje pstrykanie? Pomyślę.. póki co tutaj parę taaadaam

Pogoda, a teorie spiskowe podczas wakacji.. ;)

Hej hej hej :) Jestem. W sumie wróciliśmy przedwczoraj wieczorem, ale wczoraj zalatana byłam jeszcze niejako z rozpędu. Wiadomo po powrocie trzeba się oprać, do tego rodzinka stęskniona domowego obiadu. Doszła mi jeszcze wizyta u optyka, bo moje okulary zrobiły na wyjeździe psikusa i się rozwaliły. Same. Seeerioo! Leżały sobie porzez noc, a nad ranem okazało sie że "nausznik" pękł i się rozlazł. Zatem teraz klikam siedząc w nowych patrzałkach. Są chyba ciut za duże, tak twierdzi Ślubny. Mnie się podobają, ale ciut cholery dostaję ( jak zawsze w przypadku nowych okularów) i czekam aż się przyzwyczaję by jej nie dostawać. Aaa...Wczoraj też Córa miała imieniny, o których zapomniałam.. Znaczy.. o imieninach pamiętałam, tylko przegapiłam, że to już 17sty. To jak było? Chyba zacznę wierzyć w teorie spiskowe, że nawet prognozy pogody długoterminowe są konstruowane tak, by sterować ruchem turystycznym! Jak mają tłok, piszą, że tam będzie fatalnie! Bo miało być fatalnie, a było supe

To już wtorek? Trzy plusy, a nawet cztery!

Atrakcji na czas urlopu mi nie zabraknie;) W dużej mierze zadbał o to Ślubny. Tak: wielkie wiadro plus spory worek buraczków czerwonych i wielgachne wiadro ogórków. To tak pewnie żebym nie miała czasu na głupie myśli i zbytnie rozbestwienie;) Nie , no nie będę twierdzić, że całkowicie wbrew mojej woli owe dary natury zostały mi narzucone. Nawet lubię to wekowanie, choć już odczuwam syndrom przesytu, bowiem odruch wymiotny na widok słoików mam. Niczym król Midas zmieniam dziś wszystko czego się dotknę, niestety nie w złoto, lecz w buraczki. Kuchnia wygląda jakby pierdyknęła w nią bomba buraczkowa. Ogórki są jednak bardziej neutralne, mimo, że robię je na dwa sposoby: jedne kiszone, drugie w ocet. Z pierwszą porcją buraczków walczyłam już w weekend. Zaczęłam w sobotę, skończyłam w niedzielę. Bowiem w sobotę zostałam porwana przez Ślubnego na obiadokolację (rybka) i spacer nad jeziorem. Nie pozwoliłam, sobie nastroju zepsuć pobudkami dodatkowymi jakie go skłoniły, a jakie mi były znane.

Prrrrr albo wioooo czasie?

Co noc, bez mojej woli, a czasem nawet świadomości, jestem bzykana! Rankiem, na moim ciele, znajduję kolejne ślady owej działalności.W miejscach, których publicznie sobie szudrać nie wypada..Nie interesuje mnie płeć tych takich owakich, gwałtem mnie biorących, grunt, że życzę całkowitego wyginięcia gatunku!! Howgh! Już sierpień? Jak do tego doszło?? Nie żebym miała coś przeciwko..(bo jeszcze 4 razy.. i juupii..urlop!!) Ale zdaję sobie sprawę, że im bardziej teraz pospieszyć bym chciała czas, to tym szybciej skończy mi się wolne! Tak jakbym teraz naciągała gumkę czasową, a pierwszego dnia urlopu ją po prostu puściła! Ameryki nie odkryłam, wiem! Wiem też, że dobrze iż na ten czas wpływu nie mamy, bo nie uda się pogodzić życzeń całej ludzkości! Zapewne wiele momentów w życiu, kiedy chciałam by czas stanął w miejscu, było dla innych męcząco, lub strasznie nawet powolnych.Ich czas zwolnił, choć chcieli go przyspieszyć, mój pędził jak Pendolino choć chciałam żyć tą chwilą jak najdłużej. S