Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2015

Dziś na jutro

Jutro pewnie nie dam rady, więc dziś: Dla ciebie mamo.. Nie miałaś mieć jeszcze tego święta długo długoo, a tymczasem to już twój drugi raz… Polne kwiaty znów ci przyniosę, zawsze je bardzo lubiłaś, ale poczekać muszę z tym do wiosny, lata.. Tym razem szklany znicz i róże, blade, takie ci się też zawsze podobały… Brakuje mi Ciebie… Twoje wnuki też tęsknią… Przypomina mi się napis z pewnego nagrobka: „Nie czekajcie! Ja nie wrócę. Nie spieszcie się! Ja poczekam.” http://youtu.be/q0A1r8conFM

Niby jak orgazm, a jednak nie...;P

I wszystko jasne! Już wiem co drogę demonom ułatwiło, oprócz rzeczy niewytłumaczalnych, dusznych (od duszy)! I oprócz PMS który dziś się skończył, wiadomo jak.. Od rana wqrw na wszystko mnie brał.. Dosłownie przeszkadzało mi wszystko, łącznie z tym, ze oczy mi mrugają!! Wewnętrzne telepanie.. Rosło to, potężniało w dół, znów wznosiło się, na szyty szczytów, wzmagało się aż kulminację osiągnęło.,. Żeby nie porównać tego do orgazmu, ale coś jednak jakby, tylko odwrotnie przyjemnościowo… Bo nie robiło się coraz lepiej a coraz gorzej.. aż buum!.. I nagle stałam się w sobie ciepłym przytulaśnym miśkiem (tez tak skojarzenie orgazmowe).. Z zawrotami głowy i szklącym się oczkiem.. aaachaaa!!! Mam gorączkę! I ten ból gardła jakbym zaliczyła lodzika z opiłkami żelaza i papierem ściernym. Od poniedziałku miałam iść na urlop.. No to sobie poszłam od jutra! A co!! Dyrektor wyraził zgodę ( inaczej poszłabym pewnie i tak, na L-4) I tak jakby, od momentu decyzji, ciut mniej mnie gardło od razu bolało

Ciągutowatość mordoklejkowa kontra demony..

Wychodzi na to, że jednak PMS się mi kończy, objawia się to jak zwykle, ogromną ciągotą za słodkim.. Noooo niestety! Szarpnęło mnie tak, że.. ugotowałam cukierki! Pewnie moje pokolenie pamięta jak się robiło je w czasach kartkowych: mleko, cukier i trochę masła.. Wychodzą takie A’la krówki.. Specjalnie zrobiłam z malutkiej porcji, by nie pożreć góry tego! W domu pachnie teraz masłem i karmelem..Udało mi się osiągnąć ciagutowatość, lekko mordoklejkową.. mrrrraaau..A to wyjątkowo trudno uzyskać..Czasem za wcześnie z ognia i wychodzą za płynne lub odwrotnie: można przegrzać i wtedy są kruche lub twarde jak kamyki.. Słodkie to niemożliwie, ale z drugiej strony.. O to mi przecież chodziło.. Zatkałam się kawałkiem i spoko, mam nadzieję. I tyle w ramach samo zaspokajania ;P Ja faktycznie sporo samowystarczalna w tych kwestiach jestem :D A czas, dziś jakoś wyjątkowo, też mam ciągutowato mordoklejkowy…ale bez tej słodyczy cukierkowej. Muszę tupnąć, bo znów majaczą mi cienie demonów, pewnie z

Jesienne słoneczne łzy

No i ubeczałam się! Nad czerwonym barszczem z duszonymi ziemniakami.. Nie z powodu nieudanego dania ten płacz, (wręcz przeciwnie) a od gorącej zupy i jej pikantności. Wczorajszy wieczór był również łzawy, od podróży sentymentalnej po słowach dźwiękach i skojarzeniach. Net działa jak kapelusz magika: szukasz jakiejś piosenki, a zaraz wyskakuje ci kolejna i kolejna.. i nieznana i „stara, dobra znajoma”... Eech… Chyba też hormony szaleją, rozregulowane, bo w sumie już powinno być po PMSie, a tu pewnie połowa… tfu tfu tfu… Dziwne sny, pełnia..PMS i jesień i roztapiam się łzawo. Ale to taki potok ciut oczyszczający. Nie tamuję, nie zatrzymuję w sobie.. Trafił się wolny wieczór, to go tak spożytkowałam. Dziś wstałam lżejsza, choć przecież nic się nie zmieniło. No może.. ciut zmienia mi się filozofia życiowa w tumiwisizm. Podoba mi się. Nie chcieć. Nie pragnąć. Będzie to będzie, fajnie.. A jak nie, to też plusy się znajdą. Noo.. przekonuję samą siebie, a bywam w tym dobra! Noc przyniosła

Obie strony nieba

Dzisiejszy temat dnia, to zapewne wybory i ich wyniki.. Za dużo nie powiem, bo gówno się pewnie znam… no i wyrażać się nie będę.. Jednak w środku mi coś złowrogo warczy i oby to nie były oznaki czarownicy mojej wewnętrznej..Zresztą strach się przyznać, bo a nóż na stos?? No cóż.. niech się wykażą! Moją możliwość, tylko nie uśmiecha mi się bycie królikiem doświadczalnym.. To tyle, bo przecież, jak wspomniałam, ja się na polityce nie znam..Co mogłam zrobić, zrobiłam, na wybory poszliśmy rodzinnie, lokalnie to nawet się powiodło, krajowo to już.. ten tego. O kant potłuc. Wolę pogadać o tym jaki też ten dzień był cudownie piękny!! Szczególnie jego schyłek(zbyt wczesny jednakże). Z jednej strony niebo malowało barwy różu, jasność pomarańczowa biła, poprzecinana koronkowymi wstążkami.. Tak tak, wiem. To smugi kondensacyjne (zapamiętałam! Ale i tak wolę te moje koronki) A z drugiej strony nieba królował, mieszkający obecnie dość blisko Ziemi, ogromny, złoty, cudowny fascynujący, tajemniczy i

Dziś było wczoraj...

NOTKA NAPISANA WCZORAJ, BO CAŁY WIECZÓR NIE MOGŁAM JEJ WSTAWIĆ!! CZY ONET TEŻ COŚ ZACZYNA….??? BO PO TYM JAK ZAŁATWIŁA NAS INTERIA, MAM OBAWY..CZY I STĄD MAM SIĘ EWAKUOWAĆ? ………… Dopiero dziś, kiedy rozwiała się poranna mgła, a słońce postanowiło nas obficie nawiedzić, dostrzegłam barwy tegorocznej jesieni! Do teraz wydawało mi się, że liście pospadały z drzew, zanim nabrały barw. Zresztą nic dziwnego! Słońca w tym miesiącu było jak na lekarstwo. Uroda tego dnia sprawiła, że udało mi się namówić Córę, na mały wypad do parku. No i oczywiście, dwie maniaczki zdjęć i posiadaczki telefonów z nie najgorszymi aparatami, nie mogły się oprzeć, więc pstrykały jak szalone, by uchwycić piękno tego dnia. Zdjęć wyszło ponad setka! Oczywiście to zaleta cyfrowej fotografii, można zrobić wiele ujęć, a wybrać tylko parę.. Co do moich włosów.. hmm… nie wiem jak inni postopniowaliby kolor brązowy, ale dla mnie jest tak, od najjaśniejszego odcienia do najciemniejszego: jasny brąz, średni brąz, brąz, ciem

Powrót słońca, trzy na trzy

Jak to jednak warto pytać! I nawet sobie rzucić mięchem… noo .. mięskiem powiedzmy! Słońce zostało dziś zwrócone! Na prawie całe popołudnie, termometr zaraz zareagował, niczym pieszczony penis i podniósł się świetnie! Ja, słonecznik, od razu ciut lepiej się czuję! I nawet znalazłam chęci i siłę by wreszcie tubkę z farbą na włosy swoje machnąć,. Bo już na siwuchy patrzeć nie mogłam, a i tak niechcica była silniejsza.. Siedzę teraz w sukience z ręcznika, zawiązanej tuż nad piersiami i ciemnej mazi na głowie. Zapewne wyglądam seksownie, jak podkolanówki-antygwałty do spódnicy, ale co tam.. Zaraz zmyję i będzie git! Powinnam zdążyć, zanim mój osobisty pan-i-władca zobaczy mnie taką ;P Dziś na obiad, dla trojga osób, zgadnijcie ile potraw zrobiłam? No? Też trzy ! Pierwsza: bo Synuś się spieszył(zaczął się czas fascynacji siłownią, ciekawe jak długo potrwa…) i chciał jedynie mięsko jakie robię do „rollo” ( w tortille).. Pierś kurczaka w kostkę i „zabejcowane” w przyprawach ciut orientalny

290. Szary październik i ciut niecenzuralne ogłoszenie....

No i.. znów mruga kursor, lecz jakoś tak mało przyjaźnie. Nie zachęca słów, by namalowały sielski obrazek, albo dały się ulać myślom. Tak właściwie to chciałam, zamieścić ogłoszenie o niecenzuralnej ciut treści . Takie słowa chowam na specjalne okazje lub wielki wqrw! Zapytowuję: Kto zajebał słońce??!!! Niech się przyzna, odda, a będzie mu odpuszczone! O Księżycu ukradzionym to kiedyś było.. Może trzeba ogłosić strajk? Najlepiej głodowy, bo upiekłabym może dwie pieczenie przy tym ogniu… Tak poza tym.. Nuda panie, nuda.. Pomidorówka na obiad, w pracy dzień jak co dzień… Brak chęci nawet na seks… Byle do wiosny! http://youtu.be/6vgD_eDBSfs

Skojarzenia to przekleństwo?

„Skojarzenia to przekleństwo, lecz możemy dziś dać słowo, jakiekolwiek podobieństwo, jest zupełnie przypadkowe”.. Tak chyba się zaczynało kiedyś Polskie ZOO.. Ale z innej beczki chciałam, bo jedynie o pierwsze 3 słowa mi chodzi.. Lubię skojarzenia, choć czasem potrafią ukłuć.. Czasem jak wehikuł czasu, przenoszą zawsze w ważne chwile. Czasem miłe , czasem złe, a czasem piękne lecz bolesne. Słowo, lub gest, często zapach, ale najczęściej: piosenka. Nie zawsze to ma sens, po prostu uchwycone słowo, lub wspomnienie malutkiej chwili. Myśli się o czymś udając przed sobą samą, że się nie myśli o tym wcale, a tu nagle: duuup! Wpada nam w ucho akurat ta piosenka! Ile w tym voodoo, ile podświadomości, ile w tym magii? To zawsze będzie zagadką. Czasem skojarzenia łączą. Od razu bliższy się nam wydaje ktoś kto nasze skojarzenia "łapie" wlot, albo wręcz ma takie same.. a niektórzy je wywołują:) Dlaczego tak tu bajdurzę? Hm.. kobietą jestem, ciut czarownicą, więc.. nie muszę mieć powodu.

Powrót Loonei bezsensownie beznadziejną nadzieją podładowanej

Wreszcie dziś poczułam głód napisania czegokolwiek.. Może trzeba było trzymać się tej „diety”, która tak mnie naszła samoczynnie, ale.. chyba gorsze było to jak czułam się w ostatnich dniach, nie umiejąc z siebie tego wyrzucić, przez co kisiło się, piekło i nadmuchiwało balonik WIELKIE NIC .. Maleńki ślad słońca, jaki dziś próbował się przebić przez wszechogarniającą szarość ,wyrwał mnie chyba z tego marazmu. Możliwe też, że to co bym pisała w ostatnich dniach, byłoby kopaniem dołka, pod lub w głąb siebie w kierunku którym lepiej nie podążać ? Nie zastanawiam się już nad tym, bo to też raczej mi nie służy.. W piątek.. Czułam się fizycznie źle, ale psychicznie.. hm.. wszystko jak przez mgłę, w kłębie waty, który nie dopuszcza do mnie skrajnych emocji .. Przedawkowałam chyba tabletki do ssania na gardło, bo czułam się na haju… Ale to dobrze, to mnie uchroniło ciut. Sobota była wysypem złego emocjonalnie i fizycznie. Demony, które czekają na opuszczenie gardy, znów mnie dopadać zaczęły..

8381638 0183912 13128

Zaskoczenie budzikiem, tak jak w ciągu 3 ostatnich dni.. Z tym, że dziś bez wyrywania mnie ze słodkich od złudzeń snów, gdyż dziś było bezsennie we śnie. Obudzenie i tak dość trudne, bo nie dość że te ciemności jesienne i bure, to jeszcze zaczyna mnie brać jakiś bakcyl, smarkate lata się przypominają. Pociągająca do tego jestem. Od wczoraj ból gardła dołączył, a jakoś nie po drodze było mi do apteki. Zapasy dałam Córce, która wyjechała czując tą zmorę, która mnie teraz nawiedziła. Za to w pracy zostałam poratowana i zaopiekowana tabletkowo przez koleżankę i Dyrektora. Miłe prawda? Hiih.. nie wnikam czy nie chodzi o strach o braki kadrowe, zakładam ludzką troskę i chęć pomocy;) W drodze do pracy piź..wiało tak, że myślałam, że wiatr mózg uszami mi wywieje, prawie jak halny pod kurtką, między cyckami szalał.. .. No cóż.. Trzeba przeprosić zeszłoroczny płaszczyk , przyszyć wreszcie do niego odpadnięty guzik. Odkopać gdzieś komin udziergany przeze mnie zeszłorocznie na drutach.. Dopi

Świat jak zza odymionych szkieł....

„Piździernik” rozszalał się na dobre, a powietrze to nawet pachnie listopadem.. Zapach opadłych liści, deszczu i tego czegoś nieuchwytnie dymnego, zniczowego jakby.. Świat wygląda jakby mi ktoś okulary usmarował..noo… odymił ciut;) Czyli szaro buro ponuro, zimno… W domu herbatka i ciepłe skarpety dają swojskość i poczucie bezpieczeństwa. Trudny czas dla Słoneczników nadszedł… Dziś to nawet chmurami się nie mam jak pozachwycać, bo nie ma czym! Niebo zachmurzone równo i szaro. Za to w garnku kolor zachodzącego nad morzem słońca, znaczy: gołąbki w sosie pomidorowym pichcę.. Calutki wielgachny gar, bo oczywiście Córa też wymarzyła sobie w słoiki dostać kilka.. Jedynie Synuś się wypiął na mamusine takie rarytasy, bo nawet mięsa ze środka nie zje bo „śmierdzi mu gołąbkiem” delikutaśny taki, panicz … phi.. frytki z sosem czosnkowym wolał!! A kapustę uwielbia, ale w formie surowej, surówka lub… główka cała jego! Kiedyś takie miał życzenie by mu kupić kapuchę i całą zjadł w trzy dni, siedząc

TOCh i czy te oczy mogą kłamać ;)

Parę dni mnie tu nie było..Znaczy bywałam, raz słów ciut wylałam nawet i wstawiłam ..i po 10 minutach usunęłam;) Poza tym jakoś wena zdechła, a ta która przyłaziła nie nadawała się do publikacji. Oczywiście żadna strata dla nikogo, w sumie nic nowego do powiedzenia nie miałam. Za to dziś!! Stało się: zakochałam się! Beznadziejnie, choć może ze wzajemnością, sądząc po dopasowaniu..Jednak nie mogę go mieć! Zwykle nie sięgam nawet po niedostępne, tym razem złamałam tą zasadę , by choć przez chwilę poczuć się cudownie.. i mam za swoje! Taki idealny dla mnie, a jednak nigdy mój nie będzie!! Czarny, dopasowany, ze stebnowaniem, cudowny płaszcz! Ostatnie wydatki spowodowały, że niestety w portfelu przeciągi i… pa pa śliczny płaszczu! Dzień wcześniej trzeba było załatwić dla Córy telefon, namówiłam Ślubnego na abonament, po co znowu ta karta.. Ale by abonament nie był zbyt wysoki, zdecydowaliśmy więcej zapłacić za telefon, więc kilka stówek wziuum.. Coś tam na książki trzeba jej było dać,

Mglisto także i o seksie

Dzień okazał się milszy niż zapowiadał to mglisty poranek i mój nastrój.. Sny miłe, przytulne, puchate jak niedźwiedzie futerko. Dziwne trochę, bo jakoś tak realne niemożliwie. Niepokój zrodziły poprzez zderzenie dwóch światów i myśli „czy wszystko ok, bo sny lubią mylić”. Ciemny poranek, mglista droga do pracy. Kolejny dzień przybliżający do szaroburości listopadowej, ale przecież też do nastrojowości baśniowej Krainy Śniegu czy wiosennej zieloności – jak od razu przypomina Pollyanna, która jeszcze, za przeproszeniem, nie zdechła we mnie ;) Nie zdechła przez ostatnie lata, więc chyba zawzięta i żywotna to cholera! :) Na obiad grochówka – moi panowie zadowoleni (starszy jeszcze nie wrócił, więc domniemywam jedynie owo zadowolenie). Za mną chodzą jakieś sajgonki albo makaron z krewetkami, coś co nie będzie tak zwyczajnie zwyczajne, bo choć zwykle widzę w zwyczajności niezwykłość, to akurat teraz.. Dni są dla mnie jak papier toaletowy i tyle! Oczywiście promyki jakieś się zdarzają, p

Wstawaj! Szkoda...nocy! ;)

Poniedziałkowe otwarcie ócz mych szarości na zew budzika, jest teraz trudniejsze. Bo oczy owe nie chcą wierzyć, że jest aż tak ciemno! Wstaaaawaj szkooooda…nocy?? Przez brak naturalnego rozjaśnienia, światło w lodówce wali po oczach niemożliwie… W łazience już rankiem nie przegląda się ze mną w lustrze, budzące się słońce.. Z łóżka się zwlekłam, co jest w sumie najtrudniejsze, potem idzie już z rozmachu.. Potem nawet makijaż sobie machnęłam ciut dokładniejszy niż zwykle, mniej minimalny, w uszy wpięłam niebieskie kolczyki i tak uzbrojona mogłam wziąć na klatę poniedziałek. Do pracy szłam w świetle dnia, ale co to za światło.. Dziś było pochmurne niebo, szare szarością beznadziejną.. A jednak nadzieja być powinna, bo z każdą chwilą dnia robiło się jaśniej i cieplej.. To podobno już ostatnie takie ładne dni, jeśli wierzyć zapowiedziom. A znając skrajność i złośliwość naszej aury, jak dupnie, to pewnie od razu mrozem! Zresztą w poprzednim tygodniu było już szyb skrobanie, jak słyszał

A tak se poklikałam...

Pierwszy październikowy weekend w tym roku mija już.. Był słoneczny i pogodowo cudny. Domowo spokojny i ..odpukać.. bez większych zgrzytów. Upiekłam ostatni placek ze śliwkami, w tym roku… Jakoś wszystko nostalgiczne dla mnie być zaczyna … Nawet cudowny zapach jaki powyciągał domowników z ich kątów.. Pierwsze kawałki zostały zjedzone jeszcze na ciepło, a kruszonka chrupała głośno ;) Muszę coś sobie znaleźć by chandra mnie w szpony nie dorwała, bo potem trudniej się jej wyrwać.. Jakoś nawet blogowanie może być zbyt słabym środkiem.. Odskocznia? hmm.. Cóż mam powiedzieć, skoro nawet nie wiem co mam myśleć, bo myślenie na manowce zaprowadza i wciąga w ciemne wiry ;0) Chyba samozachowawczo odchodzę od muzyki jaka by na mnie działała chandrycznie, więc nadal pozostaję w latino rytmach..Mmmm… Teledysk i ten rytm działają na mnie erotycznie.. A co dopiero na panów?;) No powiedzmy, że głównie w duecie On i Ona tak na mnie działają;) Chyba coś brak mi witaminy S.. ;P http://youtu.be/Dsp_8Lm1

Na granicy lata i jesieni, cierniowe róże i słoneczniki...

Dośnić sen do końca, ta chęć skradła mi kawałek soboty. I mimo, że to cenny czas, a sobota śliczna, nie byłoby mi żal. Lecz sen nie wrócił. Zwykle tak jest, nie przychodzą na zawołanie.. Rozruch poranny zwolniony, zawieszony między jawą a snem. Zrobiłam wszystko by z tego się otrząsnąć i teraz już wiem, ze nie będę się łudzić, że mam moc nad… choćby własnymi snami. Nad jawą chyba też nie;) Niech nurt mnie kołysze… Powietrze cudnie pachnie, jeszcze trochę latem, ale wiatr niesie dymny zapach jesieni… To chyba najbardziej nostalgiczny czas, czas kiedy zrzucam skorupę i staję się zbyt wrażliwa na dotknięcia myśli, losu, słów, ciszy, marzeń, złudzeń i chęci… W ustach smak słodkiego winogrona… Myśli pozamiatać muszę pod dywan, skupić się na codzienności, zwyczajnej i stabilnej. W tej chwili najtrudniejszym problemem, z jakim mam siłę się zmierzyć, to zagadnienie: co zrobić na obiad!? Dlatego, nauczona latami doświadczeń życia ze sobą samą, skupiam się na tym z czym sobie poradzę, a resz

Niezbadane są ścieżki dwoistej natury...

Czasem.. krew wydaje się tak gęstnieć, że stoi w żyłach.. Powieki mają ciężkość ołowiu, a w piersiach kawałek skały obija się o żebra.. Przez całą tę gęstość twardniejącej i stygnącej lawy, część mnie, która być może jest duszą, wychodzi na zewnątrz. Jakby nie chciała czuć tych więzów, lub by po prostu popatrzeć na mnie-siebie z boku… Staję się zatem, chwilowo, bezduszną skorupą.. Uszy słyszą coś innego niż huczy w myślach.. Jest dziwne uczucie, że tak naprawdę nie ma mnie.. Dzień, który budził się zachwycającym pięknem, odchodzi szybko w zapomnienie, stanie się nocą z połową księżyca.. Blask ustępuje miejsca mrokowi, nie chcę go wpuszczać, ale to przecież nieuniknione! Tak samo jak przyjdzie moment odwrotny i wszystko nabierze innego wymiaru.. Zamykam zatem ciężkie kotary, broniąc dostępu do studni moich źrenic.. Niech nikt nie dostrzeże co tam na dnie ukryte.. Sama nie chcę zobaczyć ich odbicia, czuję, że dziś nie znalazłabym drogi powrotnej.. Czy kiedykolwiek ktokolwiek odgadł ukry