Posty

Jestem i juz...

 Kochany Blogu! To nie to, że o Tobie nie myślę! Często idąc do pracy wyobrażam sobie, że tu jestem..  No ale takiej przerwy w pisaniu jeszcze chyba nie miałam! To po świńsku,  fakt. Kiedy byłeś potrzebny i ratowałeś mnie z załamania,  te kilkanaście lat temu, to bywałam codziennie. Przenosiłam się za tobą,  jak tylko gdzieś nas nie chcieli, zamykali portal..  Jak jest teraz?  Czy jest tak dobrze, że już Ciebie nie potrzebuję,  czy wprost przecienie: nawet spisanie emocji, nazwanie tego słowami już nie pomoże?  Hmm.. jest po prostu inaczej. We wszystkim. We mnie, wokół mnie.. dlatego też inaczej sobie radzę w codzienności.  Mamy zaawansowaną jesień,  wczoraj nawet padał śnieg.  Nawet trochę poleżał. I podziałał na mnie uspokajająco. Herbatką, kocyk, książka i moje kochane kocię (zwane przez niektórych bydlakiem.. że względu na rozmiary jakie osiągnął,a nie charakter!) mruczące u mych stóp.  Harry jest cudowny,  uwielbiam go, tak jak cała moja rodzinka. Ślubny też oszalal na jego punkci

Sielsko, urlopowo

 Czwartek, czyli jekby 4 dzień urlopu.. (Prawie połowa - gdzieś tam z tyłu głowy mi się odlicza) a ja dopiero dziś czuję się urlopowo! Cóż..  zawsze tak "rysa na szkle" , szkoda że z niej nie wyrosłam tak jak z ukochanej jeansowej kiecki sprzed 13 lat! Nie żebym była wcześniej zawalona robotą, ot zwyczajnie: obiad,  pranie. Przyczyna nieznana, może organizm dopiero zrozumiał ten stan? Po 2 dniach, potrzebnego deszczu, dziś jest słonecznie,  wiaterek ożywczy,  pognałam do biblioteki, teraz wytachałam nowy, wygodny leżak (prezent od taty na urodziny), kawka z mlekiem i cynamonem( reguluje cukier) i rozsiadłam się na ogródku. Planowałam się ztrzaskać na mahoń przed wyjazdem, ale po 15 minutach wlazlam w cień altany.  No i błogo. Ptaszki świergolą na całą epę, liście orzecha sąsiadów i wiśni-dziczki zza płotu szeleszczą,  obiad zrobiony (zupa fasolowa z fasolki szparagowej na słodko-kwaśno, taka jaką mama gotowała.. z tym że mama zwykle na ogonach wieprzowych, a ja na mięsie z sz

Tik tak tik tak

 Niebo burczy z daleka, powietrze czuć ozonen, Harry rozpłaszczył się na podłodze, uważając zapewne,  że takiemu dywanikowi będzie najchłodniej..A ja czuję już na plecach oddech urlopu tzw długiego i nawet jakby morska bryza docierała do mojego nosa, pewnie siłą sugestii! Bezsensowne myśli,  że wyczekiwane dwa tygodnie zrobią bziuuum, a potem cały rok znów trzeba na to czekać, odpędzam.. choć to niestety trudne, nie wiem dlaczego... W pracy tym razem ode mnie zaczyna się sezon urlopowy, pocieszać mnie potem będzie nadzieja kilku dni pod koniec lata.  Tik tak tik tak Teraz popędzam czas, potem będę chciała go przytrzymać..  Czy to krążącą dziś cały dzień burza, zapach deszczu w upalnym powietrzu, czy nawracające uporczywie myśli,  wspomnienia, powodują wewnętrzne rozedrganie? Tak mi jakoś dziwnie,  a jednocześnie znajomo... Co druga piosenka wydaje się mówić o mnie, kurde noszszsz pępek świata! Czy to lato, czy burza, czy zbliżające się urodziny, z ostatnią czwórką z przodu?

Codzienność, wspomnienia i książki - brzmi jak zycie w domu spokojnej starości?

 Zaglądam tu coraz rzadziej,  omiatam pajęczyny i zastanawiam  się czy nie zamurować już wejscia.. To jednak ostateczność,  którą można zrobić zawsze, można pozwolić naturalnie zarosnąć. Cóż.. kiedyś blog był moim zaczarowanym ogrodem a teraz nie potrafię juz tu systematycznie sadzic nowych kwiatków. Nawet chwasty nie rosną. A jednak.. nadal czasem myślę co by tu napisać, są sytuacje, jakieś świeże poranki, cudne wschody lub zachody słońca,  przygody, przemyślenia, codzienność, a potem .. Nic z tego tu nie trafia. Dziś mam wolne, takie wreszcie prawdziwe, bo nie mam nic do załatwienia, ani wizyty u lekarza ani wypadu do skarbowki.. I impuls przyszedł by naklikać. Hmm.. bo może to ostatni łącznik z tą mnie sprzed lat? Może jak unormuję cukier (w badaniach okresowych wyszło mi 150 na czczo) a wzięłam się za to pod opieką lekarza, do tego wreszcie prześwietliłem piętę bo wielu miesiącach bólu i sztywności mam już dość, to może wrócąmi dawne pisarskie chęci?  Może przestanę smęcić.  Norrrm

Jest jak jest..

Obraz
 Mam dziś 28 rocznicę ślubu, a siedzę sama z Harrym, bo dzieciaki wybyły towarzysko,  każde w swoją stronę,  Ślubny świętuje na szpitalnym łóżku... Dziś musiał się zgłosić,  będzie miał wyciągane "druty" z barku. Bez sensu dziś mu kazali przyjść, bo zabieg zrobia pewnie dopiero w poniedziałek... Nic to. Pogadaliśmy przez telefon, a teraz piję Sheridana ( za dużo powiedziane: piję,  bo choć uwielbiam, to najwyżej dwa kieliszki dam radę..) Popiję herbatką,  pogłaskam Harrego, poczytam, posłucham muzyki i potańczę sama że sobą! Wasze zdrowie! Buro dziś i ponuro  przez cały dzień pada. Parę dni temu poranek przywitał mnie różowym od wschodzącego słońca niebem .. Ptaszki świergoliły wiosennie, choć jeszcze nieśmiało. Para kocurów "dyskutowała" zawzięcie na mijanym w drodze do pracy podwórku dawnego kolegi z klasy. I powietrze pachniało zbliżającą się wiosną! Jednak strach się cieszyć, bo ponoć zima ma jeszcze ostro przywalić! Na mojej ścieżce "pracowej" jes
 Oszszsz.. Taki długi post napisałam,  ale poszedł w niebyt! Wrrr.. Może to jakiś znak? Na wspominki mnie wzięło z początków blogowania.. ale drugi raz już mi się nie chce tego pisać!

Hop hop w Nowy Rok

 Hoop hoop jest tam kto? Nowy Rok już ma 10 dni.. Niby data nic nie znaczy, nic nie zmienia, ale człowiek ma zawsze jakieś złudzenia.  Magicznie się stanie to o czym się marzy,  a jest albo niemożliwe,  albo , w najlepszym przypadku, bardzo trudne! I to samo się stanie bo zapału wystarcza na 3 dni, przy dobrych wiatrach... Ach... W pracy Armagedon końcowopoczątkowy.. inwentury, kredyty, do tego drapiące gardła, kaszel, gule za uchem. Każdemu coś jest,  a nikt nie ma czasu wychorowac się do końca, przez co zamiast tydzień,  trwa to miesiąc... Tu znowu "dobra " jestem w teorii, bo jedyne co zrobiłam w kwestii zdrowia to zmieniłam ośrodek zdrowia.. ale do lekarza juz nie poszłam, bo jakby mi przeszło..  przy czym "jakby" jest na wyrost..  A badań na liście, które trzebaby zrobić huhu, a nawet więcej... Obym się na siebie wściekła i to konstruktywnie.. No to sobie ponarzekałam staruszkowo...   Zdarzyło mi się ostatnio coś śmiesznego. Do pracy chodzę pieszo, spowrotem zw