Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2016

Karuzela codzienności z niecodziennością

Co roku zabiera nam się godzinę wiosny, oddając w zamian godzinę jesieni! W tym, dodatkowo zabrano nam tą godzinę nie tylko z wiosny, ale i ze świąt!! I jak zwykle zmiana czasu przyśpieszyła karuzelę, dni zaczynają się szybko i szybko kończa, choć właściwie są dłuższe!! G. ledwo przyleciała, zaraz odlatuje.. Plan wizyt ma napięty bardzo, ale oczywiście jakże by miało nie być spaceru z sesyjką fotograficzną?? Niebo się spisało malowniczo chmurząc, bo wczorajszy dzień był pogodowo bardziej humorzasty niż nastolatka przed wyjścieim na imprezę... Od słońca po gradobicie... Oczywiście, na spacerze, tradycyjnie zmokłyśmy..Oczywiście też tradycyjnie G sprowadzić mnie chciała na manowce, co podobnież skrótem miały być.. Na szagę mnie pociągnęła, bo pamiętała, że tam kiedyś szła.. hiihiiiai... Owo "kiedyś" okazało się lat temu kilkanaście, a droga na skróty, na szagę, przez rów - już nie istnieje! Zaorana albo co... Skrót, jak często bywa, okazał się przedłużaczem, zmokłyśmy jeszcze

Przedświąteczny znak życia

Pomału się odbrażam na słowa... Już mnie ciut odblokowało, pewnie pomógł spacer w blasku księżyca, z powróconą G. Łuna wokół księżyca była na pół nieba, nasze nogi tuptały, języki mieliły słowa... i prawie było tak jakby tego ostatniego roku nie było.. taak.. bo to w kwietniu już rok jak G wyjechała. Hmm.. jeszcze tylko tak z 9 lat... Wiele mi się działo, ale nie będę zdzierać swych nowych, ślicznych czerwoniastych pazurków by tu klikając płakać , skomleć.. Nie będę też, bo się wstydzę tego, że jestem taka beznadziejna i słaba. Że nie potrafię postapić tak jak powinnam, jak wydaje mi się, że powinnam, gdybym choć sama siebie szanowała. I tylko nurt mnie niesie.. I tylko: co ma być to będzie.. I tylko jak Scarlett: pomyślę o tym jutro.... A chyba dostałam tylko to na co zasłużyłam, więc.. przyjmuję na klatę. Jakoś podźwignę..jak zawsze! I dziękuję za wsparcie!! Może nie było widać, ale każde pomilczenie ze mną dodawało mi sił... Całusy!! No i.. wesołego Alleluja! Kuuurrrczaki! Świąt r

Zamiast słów co dławią

http://youtu.be/u9Dg-g7t2l4

Obie strony Księżyca

Sobota dzień prania i nadrabiania domowych zaległosci. Sobota dzień kiedy ranek jest dla mnie, mimo, że zwykle zajęty. Dziś całkiem sama jestem, bo moje chłopaki w pracy (Młodszy praktyki) a Córa została w Poznaniu. Dziś ma pierwsze godziny w sklepie, w którym chce pracować. Takie małe przyuczenie, oby się udało! Może się nie udać, bo jakoś jej tam nie widzę, ale co zdobędzie kolejną cegiełkę doświadczeń, to zdobędzie. I życie zbudować wtedy łatwiej. Wiem, bo sama zawsze uważałam się za tzw dupę z uszami, sporo mi z tego zostało. A wiara we własne siły i możliwości, że sobie człowiek poradzi sam na sam z życiem, nawet tym materialnym, przyziemnym, to rzecz bezcenna. Chyba się zbyt często o tym zapomina, ułatwiając dzieciakom za bardzo. Wsparcie owszem, to najważniejszy filar w życiu, ale nie wyręczanie! Taaa... Pomyłam dziś część okien, a potem weszło mi w paradę słońce. Nieśmiałe, zawsze kochane, ale jednak niezbyt mile widziane przy myciu okien. Poza tym nie jestem jeszcze zdrowa cał

351. Zaplątanie w chceniu i odwracanie paluszkiem...

Doprawdy ten czas śmiga strasznie! Ponad połowa marca już za nami! I od 2 dni słonecznie jest, choć .. rankiem mam kolejny powód by się cieszyć, iż do pracy na piechotę idę, więc nie muszę skrobać samochodu. Banalnie - ale bardzo mocno -tesknię za wiosną!! Może ona mi trochę pokoloruje dni? I myśli? Choć właściwie taki spokojny marazmowaty dzień – tez ma swój urok! Nie ma bzdurnych wzlotów, to nie ma też dolin.. Póki co, w ramach samodopieszczania, ugotowałam sobie krupnik! Dziwna zachcianka? A ja luuubię i kulał się za mną od dawna, a chłopakom, by nie marudzili, dołożyłam do tego racuchy z jabłkiem. Wczoraj były kotlety schabowe, więc chyba nie mają powodów do narzekań? Córa poszukała sobie pracę dorywczą, choć póki co jeszcze nic nie jest pewne. Miała też rozmowę w sprawie praktyk, w pewnym hotelu ponoć 5-gwiazdkowym.... Tu odpowiedzi konkretnej też nie ma, ale jako jedyna została uhonorowana zaproszeniem na imprezę 23 marca, w owym hotelu.. Ma być pokaz mody i Wellman z Prokopem

Zrozumienie, pogodzenie, codzienność

Najwyższa pora coś naklikać!! Przez ostatnie 5 lat (ponad) blogowania, (to tu, to tam, zmiany miejsc z powodów raczej niezależnych) pisałam codziennie, lub prawie codziennie, mając najwyżej 2-3 dniowe kryzysy.. Teraz zachowuję się jak pies, moszczący się na posłaniu, co zanim usiądzie poobraca się kilka razy, coś łapą zagarnie, a kiedy już z szanowną swą chce się legnąć, coś sprawia ze wstaje i biegnie gdzieś... noo.. Tak ma się ostatnio z tym moim pisaniem, już spływa z myślenicy do koniuszków palców i już dotyka kursora i... nic.. i eeee taaam... i po co mi to? No właśnie?? Obowiązek to nie jest przecież! Dlaczego więc źle mi z tym, że nie piszę? Dziś spokojny poranek.. Wcześnie wstałam, pranie już powieszone, w piekarniku piękny kawał schabu piecze się, bo mam dość tych wszystkich kupnych wędlin,...Polatałam po kilku blogach i poczułam zew klawiszy. Zaczynam, choć nie wiem czy znów "zatwardzenie słowne" nie zniweczy słowotoku... Moje problemy z klikaniem nie wynikają z te

349. Znaki organizmu - złośliwe? czy jednak słuchać?

I znów. Mryg mryg.. Optycznie, bez dźwięku przecież mruga kursor... Naprawdę swędziły mnie palce by coś poklikać. Słowa już się układały w rządek, walcząc o to które pierwsze.. A znów muszę pisać, o tym jak chcę pisać, niż pisać o tym co we mnie żyje, wyje, śmieje się prycha focha i krzyczy! Zaczynam, więc trochę jak Nosowska w "Teksańskim" mając nadzieję, ze moja metoda: "zaczniesz jakkolwiek, a potem jakoś poleci" - znów się sprawdzi. Bo potrzebuję tego by upuścić trochę pary! A tu znów słowne zatwardzenie! Mój weekend był nawet miły, choć zupełnie inny niż miał być. Miałam z dziewczynami z pracy babski dzień mieć, taki z okazji zbliżającego się święta. Miałyśmy ciała swe nadobne wymoczyć i ogrzać na Termach Maltańskich.. no i one wygrzały i wymoczyły, a mi stanęła na drodze tzw "kobieca przypadłość" żeby baba babie!@!!!&^%$#!!!! I to se przylazła wcześniej niż powinna, magiera wredna.. ale ciii.. bo obrazi się i jeszcze nie daj Boże nie przyjdzie w

Słowa o słowach, czy masło maślane?

Słowa mają moc! Choć to tylko słowa przecież. Można wielki czyn i dobry zniszczyć słowem, a zły naprawić lub wybielić. Słowem można zbudować, zdobyć, ale też przez słowa stracić. Wywołać wojnę, kłótnię. Mogą być na zgodę. Zranić też można. Głęboko. Nie da się ich cofnąć. I można zostać niewłaściwie zrozumianym. Nawet takie zwyczajne, szczere, powiedziane wprost, mają znaczenie dla każdego inne. A niektóre po prostu już nic nie zmienią. Taa... Kocham słowa. Łaskoczą moją duszę, serce, mózg, podniecają czasem, budzą wyobraźnię, strącają na dno rozpaczy lub wzbijają w chmury... Ale nie czepiam się (staram się) ich kurczowo. Staram się zrozumieć, więc zawsze daję szansę przetłumaczyć autorowi, a wątpliwości rozstrzygać na jego korzyść. Bo może rozumiem jak chcę, lub jak bardzo nie chcę! . Potrzebuję tych dobrych jak powietrza.. cóż.. Jestem kobietą i wbrew pozorom nie chcę słuchać tylko odczuć, intuicji, chcę SŁÓW! Które faktycznie bez adekwatnych czynów blakną. Choć.. żyją zawsze karmiąc