Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2017

444!!! Wpis zapachowy

Z piekarnika dobiega mnie cudowny zapach obiadu. Za klikanaście minut powinien być gotowy. Skrzydełka kurczaka zamarynowane na ostro, grube plastry ziemniaków i pieczarki. Piecze się to wszystko razem i przenika smakami nawzajem. Czasami ten cudowny zapach zostaje zepsuty smrodami z dworu. To uroki mieszkania na wsi... "Nie ma to jak na wsi rankiem, pachnie gównem i rumiankiem"... Tym razem tym pierwszym ;) Smród obornika z okolicznych pól oznacza, że jest już po żniwach, a zatem koniec lata taki bliski! Udany miałam urlop, nawet pogoda dopisała. A jednak lata zawsze mało, zawsze żal jak się kończy... W zeszłym tygodniu coś w rodzaju trąby powietrznej przeszło nad okolicą. My byliśmy w tym czasie nad morzem i straszne skutki "podziwialiśmy" w drodze powrotnej... W naszym domu straty niewielkie, trochę zalany sufit i połamana pergola co pokotłowała się z nowiutkim namiotem ogrodowym... Tu na miejscu Córa i reszta rodziny zmagała się ze strachem w trakcie nawałnicy

433. Rajsefiber, plany kontra zapowiedzi....

Już mam rajsefiber, zatem nie wiem co wyjdzie z tego klikania ;) Od kilku dni prałam wszystko co mi wpadło w ręce, podstępem nawet wyrywałam chłopakom, chowałam by już w tym nie chodzili, żeby zdążyło wyschnąć, by było gotowe do zabrania, tak w razie czego.... Góra na fotelu rosła. Może to? A może tamto się przyda... Każda kobieta wie, że na 5 dni pakuje się prawie tak samo dużo ciuchów jak na dwa tygodnie, no może poza ilością niewymownych i skarpetek.. Trzeba być przygotowanym na chłodne wieczory, poranki, dni deszczowe ale i mieć nadzieję na okazję założenia letniej kiecki i stroju kąpielowego... Ten ostatni trafił mi się wreszcie taki, ze chyba nawet się w nim pokażę publicznie..a co mi tam... oby tylko była okazja! No i jeszcze jakieś nieprzewidziane okoliczności Mam w planach tego wyjazdu: 1. zaliczyć kąpiel w morzu, 2. strzaskać nogi na mahoń, 3. kupić różowe, długie kolczyki 4. nawdychać się jodu na cały rok, 5. zaliczyć każdy możliwy zachód słońca (wschód w tym roku pewnie sob

Brubrania starej Maryny ;)

Poczułam potrzebę poklikania, zamiany tego pikającego kursora w zbiór liter, potem słów, następnie zdań. Planowałam dosiąść rower, ale póki co upał zagania mnie do domu, a najchętniej do piwnicy... Nie nie, nie narzekam! Jest lato przecież.. jeszcze.. zatem upały być powinny, bo dlaczego nie? No i jutro ostatni dzień do pracy, po czym zaczynam urlopowanie. A co, tak mniej typowo, od środka tygodnia. Dołożyłam sobie te dwa dni, bo co: będę kisić urlop? Po co mi potem wolne w listopadzie, no, po co? Po chandrę? Wyjazd nad morze tuż tuż.. a tymczasem grzeszę lodami czekoladowo-orzechowymi, taką ociupinką, ale jednak grzech.... i grzeszę, zapewne, poniższą i powyższą mieszanką słów, słowotokiem pomieszanym, skaczącym i bełkotliwym.. Nie mam ochoty tego porządkować, bo porządki mi z reguły szkodzą.. Układanie sobie samej w głowie zwykle wychodzi mi bokiem, wynika z tego coś takiego jakbym stała z boku i patrzyła na siebie z gębą rozdziawioną i miną pt " Kto to jest, skąd się wykluła