Prawie mai się maj....
Wciągnęło mnie życie, co w sumie nie jest złym objawem. Tak sobie pomyślałam, że im więcej mnie w necie, tym mniej mnie w realu, choć dla otoczenia może to wyglądać odwrotnie. Śpieszę zatem donieść, że z G wszystko ok, nawet bardzo ok. Widujemy się codziennie, serwujemy sobie spacery po deszczu i spacery przed snem i w słońcu też spacerujemy. Pijemy kawę na huśtawce...Gadamy, gadamy, gadamy...Tematów nie zabraknie nigdy, baaa.. mam nawet wrażenie, że się mnożą! Każdy temat ciągnie kolejny i kolejny, tak jak te chusteczki w rękach magika, kiedy czerwona ciągnie zieloną, a ta niebieską....a pomiędzy nimi wyskakują dwa białe gołębie. Intensywnie płynie czas, maj już na progu.. Jeszcze gdzieś znajdzie się w trawie fiołek, magnolie już przekwitają, a bez zaczyna otwierać pąki... Przed chwilą zaciągnęłam się takim zapachem z krzaka, który posadził jeszcze mój dziadek, albo babcia... Sobota cudowna, w słońcu wręcz upał, co po kilku chłodnych dniach bardzo zaskakuje.