Prawie mai się maj....
Wciągnęło mnie życie, co w sumie nie jest złym objawem. Tak sobie pomyślałam, że im więcej mnie w necie, tym mniej mnie w realu, choć dla otoczenia może to wyglądać odwrotnie.
Śpieszę zatem donieść, że z G wszystko ok, nawet bardzo ok. Widujemy się codziennie, serwujemy sobie spacery po deszczu i spacery przed snem i w słońcu też spacerujemy. Pijemy kawę na huśtawce...Gadamy, gadamy, gadamy...Tematów nie zabraknie nigdy, baaa.. mam nawet wrażenie, że się mnożą! Każdy temat ciągnie kolejny i kolejny, tak jak te chusteczki w rękach magika, kiedy czerwona ciągnie zieloną, a ta niebieską....a pomiędzy nimi wyskakują dwa białe gołębie.
Intensywnie płynie czas, maj już na progu.. Jeszcze gdzieś znajdzie się w trawie fiołek, magnolie już przekwitają, a bez zaczyna otwierać pąki... Przed chwilą zaciągnęłam się takim zapachem z krzaka, który posadził jeszcze mój dziadek, albo babcia...
Sobota cudowna, w słońcu wręcz upał, co po kilku chłodnych dniach bardzo zaskakuje.
"Dzieciaki" mi się rozsmarkały i rozkaszlały kompletnie, Synuś nawet na antybiotyku zlądował, ale Córa nie dała się namówić na wizytę u lekarza. Wczoraj byliśmy u dentysty, rodzinnie, jedynie Ślubny został w domu w towarzystwie Harrego. Wizyta miała spory poślizg czasowy, w stosunku do umówionej godziny, naczekaliśmy się nieźle, co nadal mnie dziwi w prywatnych wizytach, ale dla pani Basi, naszej kochanej dentystki, jestem gotowa to znieść;) U każdego z nas było coś do zrobienia, zatem majątek zostawiałam. Wyszliśmy ok godziny 21.30!!! Na pociechę pojechaliśmy sobie (niepedagogicznie, niezdrowo, głupio nawet, ale co tam!) do Maca... I mogłabym nawet pomyśleć, że zmarnował mi się początek weekendu, że cały piątkowy wieczór poszedł się bujać... ale przecież.. ihih.. w jakim innym przypadku moje dorosłe dzieciaki spędziłyby ten wieczór ze mną???? Noo!! A tak fajnie sobie przygadywaliśmy, pogadaliśmy i nawet wpatrywania smartfony nie było dużo ;P Kiedy więc kiedy nie myśleć o stanie mojego portfela, co już mi się prawie udało, to wieczór okazał się udany :)
Zbliża się długi weekend, choć ja będę mieć tydzień w kratkę, bez wypadów zatem długoterminowych. Mamy na oku jakąś majówkę, z koncertem, z G i jej mężem, mam nadzieję, że to wypali...
taaaaa, zapach bzu, uwielbiam, mam krzak pod balkonem... jak się ostatnio zaciągnęłam, to krzesełko pode mną i tym zapachem nie wytrzymało.... o tym, że krzesełko ma swoje lata, a i ja swoja wagę też mam, nie wspomnę :D
OdpowiedzUsuńfajnie, ze życie Cię wciąga i fajnie, ze z G. wszystko w porządku.
OdpowiedzUsuńgadajcie, smiejcie się i huśtajcie ile wlezie. takie chwile są świetne.
maj już trwa. bez pachnie mocno. zieleń się zieleni.
niech zatem i Twoja majówka z koncertem i G. wypali.
cieszę się zatem, ze wszystko cudnie i pięknie u Cie się udało.
OdpowiedzUsuńwczoraj pogoda co prawda się skiepściła (przynajmniej u mnie) ale na pewno wkrótce się poprawi :)