Cóż... życie! :)
Mimo niedzieli Córa wstawała baaardzo wcześnie, bo na rano do pracy. Aż mi jej było żal.. ale przecież.. Dorosłość to dorosłość i lepiej niech wie, ze nie same blaski ma! Z tej pracy oprócz zarobku wyniosła też bogactwo wiedzy zyciowej:
-wiesz mama, stwierdziłyśmy z Gulczi, że naprawdę trzeba się będzie uczyć na tych studiach, bo nie chcemy całego życia tak zapierniczać jak teraz!!!
;P
Ha! I bardzo dobrze! Ciężar złotówki tez jest teraz inny! Dycha to już nie: „tylko dycha” , a godzina ciężkiej pracy ( a nawet więcej bo brutto, czyli minus haracz..)
Mieszkanie znalazły, oglądały chyba cztery, cenowo zbliżone, najładniejsze jednak za daleko, jedno w podejrzanym sąsiedztwie, zatem dwa biorą pod uwagę.. jeszcze klamka nie zapadła, bo zwykle przez agencje właściciele załatwiają.. Ale.. dzień wyprowadzki, taka widoczna granica dorosłości i PROCESU usamodzielniania już tuz tuż….
Ale do Pobierowa jedzie z nami!! A myślałam, że dzieciaki już „za stare” i z wapniakami nie pojadą.. Kto wie. Pewnie to taki ostatni wyjazd w komplecie?
Obiad niedzielny, najbardziej tradycyjnie banalny z banalnych – czyli kotlety – już prawie ugotowany. Po nim jedziemy w odwiedziny do rodziny. Mimo tego, że ja jakaś mniej wyjazdowo-rodzinna się robię z wiekiem. A już od śmierci mamy (to już ponad dwa miesiące….) to jeszcze mniej. Mam też inną blokadę wewnętrzną, wynikającą… ale na to wyznanie za mało się znamy. Jeszcze. A może? Wstydzę się, że się wstydzę siebie. Tłumaczyć nie będę…:(
-wiesz mama, stwierdziłyśmy z Gulczi, że naprawdę trzeba się będzie uczyć na tych studiach, bo nie chcemy całego życia tak zapierniczać jak teraz!!!
;P
Ha! I bardzo dobrze! Ciężar złotówki tez jest teraz inny! Dycha to już nie: „tylko dycha” , a godzina ciężkiej pracy ( a nawet więcej bo brutto, czyli minus haracz..)
Mieszkanie znalazły, oglądały chyba cztery, cenowo zbliżone, najładniejsze jednak za daleko, jedno w podejrzanym sąsiedztwie, zatem dwa biorą pod uwagę.. jeszcze klamka nie zapadła, bo zwykle przez agencje właściciele załatwiają.. Ale.. dzień wyprowadzki, taka widoczna granica dorosłości i PROCESU usamodzielniania już tuz tuż….
Ale do Pobierowa jedzie z nami!! A myślałam, że dzieciaki już „za stare” i z wapniakami nie pojadą.. Kto wie. Pewnie to taki ostatni wyjazd w komplecie?
Obiad niedzielny, najbardziej tradycyjnie banalny z banalnych – czyli kotlety – już prawie ugotowany. Po nim jedziemy w odwiedziny do rodziny. Mimo tego, że ja jakaś mniej wyjazdowo-rodzinna się robię z wiekiem. A już od śmierci mamy (to już ponad dwa miesiące….) to jeszcze mniej. Mam też inną blokadę wewnętrzną, wynikającą… ale na to wyznanie za mało się znamy. Jeszcze. A może? Wstydzę się, że się wstydzę siebie. Tłumaczyć nie będę…:(
Looncia, poradzi sobie, zobaczysz. Bylebyście Wy sobie poradzili. Kurcze, dzieci wybywają z gniazd, a nie tak dawno przecież były takie małe. Banalny obiad i u mnie, ale podrasowany po wiedeńsku czy jakoś tak, bo w cieście maczane.
OdpowiedzUsuńChyba nie na wszystko otwarty jest człowiek, tym bardziej w nowym miejscu. A i z wiekiem mniej wylewne się robimy.
za spędami rodzinnymi nigdy nie przepadałam. za to od jakiegoś dłuższego już czasu nie ma problemu abym wyskoczyła z tatą na zimne piwo :) rozmawiamy sobie wtedy jak przyjaciele i jest fajnie. choć był okres, kiedy takie coś do głowy by mi nawet nie przyszło.
OdpowiedzUsuńTwój wyjazd już coraz bliżej. trzymam kciuki za pogodę :) a jak pisałam u siebie, ona ze mną nie ma prawa igrać, więc na pewno będziecie mieli fajnie :)
Co ja bym dała żeby jeszcze raz pojechać gdzieś razem z rodzicami..Albo tylko razem posiedzieć przy stole , wypić kubek herbaty i pogadać..Dlatego kolekcjonuj takie chwile ile się da..Twoja córka też to kiedyś doceni....:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że urlop się uda a potem będziecie mieli co wspominać latami :)
Pozdrawiam serdecznie pani X