Może morze czy wszędzie dobrze, ale w domu...?
Jak przystało na porządną czarownicę – wykrakałam!!! Opalenizny ani śladu, a jeśli, to na pewno rdza!! ;)
Jeszcze w czwartek tyłki nam się w samochodzie wypociły, ale od piątku to już ciągła ucieczka przed deszczem, szykowanie i rozkładanie bambetli na plaży trwało dłużej niż leżenie.. Zimno strasznie – ale zawsze można w ciuchach, za parawanem, ale kiedy zaczyna padać i walić piorunami.. no to już rodzinka nie zdzierżyła. Ja bym chętnie zobaczyła taka burzę i może pioruny walące w morze.. aaach to by było! Jednak rodzinna demokracja i manele zwinięte…. Biegusiem na kwaterę. Deszcz przeszedł, słońce wyszło nieśmiało, no to na spacer.. i tak w kółko, z parasolem w torebce.. Ślubny stwierdził, ze przyjeżdża bardziej zmęczony z wczasów niż wyjechał.. ;P Ale ogólnie nawet był grzeczny, mało marudził (jak na niego ;P) i związku z tym było fajniej.. A morze? Morze jest piękne nawet jak się gniewa.. a może nawet wtedy piękniejsze? Narobiłam trochę fotek, mam nadzieję, że uda się mi je tu wstawić….
Takie wyjazdy są dobre też pod tym względem, ze człowiek docenia dom.. „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”.. Najwygodniej w swoim łóżku i na własnym kibelku.. ;)
A Ślubny zadbał, bym czasem od dobrodziejstwa wolnego czasu głupich myśli nie dostała i uszczęśliwił mnie workiem buraczków (czytaj czerwonych czyli ćwikły). Gotują się teraz, a słoiki zmywa moja niezawodna przyjaciółka – zmywarka , więc przetwórnia warzywna ruszyła…
Morze – to samo a ciągle inne….
Jeszcze w czwartek tyłki nam się w samochodzie wypociły, ale od piątku to już ciągła ucieczka przed deszczem, szykowanie i rozkładanie bambetli na plaży trwało dłużej niż leżenie.. Zimno strasznie – ale zawsze można w ciuchach, za parawanem, ale kiedy zaczyna padać i walić piorunami.. no to już rodzinka nie zdzierżyła. Ja bym chętnie zobaczyła taka burzę i może pioruny walące w morze.. aaach to by było! Jednak rodzinna demokracja i manele zwinięte…. Biegusiem na kwaterę. Deszcz przeszedł, słońce wyszło nieśmiało, no to na spacer.. i tak w kółko, z parasolem w torebce.. Ślubny stwierdził, ze przyjeżdża bardziej zmęczony z wczasów niż wyjechał.. ;P Ale ogólnie nawet był grzeczny, mało marudził (jak na niego ;P) i związku z tym było fajniej.. A morze? Morze jest piękne nawet jak się gniewa.. a może nawet wtedy piękniejsze? Narobiłam trochę fotek, mam nadzieję, że uda się mi je tu wstawić….
Takie wyjazdy są dobre też pod tym względem, ze człowiek docenia dom.. „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”.. Najwygodniej w swoim łóżku i na własnym kibelku.. ;)
A Ślubny zadbał, bym czasem od dobrodziejstwa wolnego czasu głupich myśli nie dostała i uszczęśliwił mnie workiem buraczków (czytaj czerwonych czyli ćwikły). Gotują się teraz, a słoiki zmywa moja niezawodna przyjaciółka – zmywarka , więc przetwórnia warzywna ruszyła…
Morze – to samo a ciągle inne….
A ja nawet w porze deszczowej pojechałabym. I byłabym najszczęśliwsza. Kulaszki założone miałabym i sztormiak...kulaszki takie w kwiatełki różowe...:)
OdpowiedzUsuńPiękne widoki, mino wszystko pięknie.
Kalosze! O! Muszę sobie sprawić bo przydadzą się...następnym razem! ;P
OdpowiedzUsuńTamte "inne" wzgórza też są niezwykle inspirujące ;-))))))
OdpowiedzUsuńZdjęcia morskie a i owszem udane :-)
Przydadzą się nawet na zimę ( kupić można do nich nawet ocieplane walonki) ale kosztują nawet więcej niż kozaki...:)
OdpowiedzUsuńwidzę, że jednak nie mam mocy, moje trzymanie kciuków jest nic niewarte a pogoda jednak woli i chce ze mną igrać:( bo przecież miała być łaskawa i obdarować Cię słońcem od horyzontu po horyzont. ale. przeczytałam, ze mimo to było fajnie, więc się cieszę.
OdpowiedzUsuńzdjęcia piękne. aż poczułam morską bryzę na twarzy :)
Aż strach pomyśleć co by było, jakbys tych kciuków nie trzymała!! ;)
OdpowiedzUsuńBryza była zaplanowana i dołączona do zdjęć! :)