W jednym kotle: buraczki, skarpety, swetry, rower, kawa, pogoda i gorzkie zrozumienie!
Zimno się mi zrobiło i musiałam sweter przeprosić, a co gorsze.. skarpety!! I to mimo „roboty” mi zimno… Jednak balkon otwarty jak szeroko, bo to babie lato pachnie cudnie….
Wczorajsze buraczki w słoikach pościerane, a dziś apiać od nowa!! Ślubny przywiózł podarunek od siostry, wielgachne wiadro buraczków.. Nooo już „wymiotywam” buraczkami, a moja kuchnia wygląda jak po mordobiciu.. Już zapowiedziałam Ślubnemu, że owszem, jak dają to bierz, ale kolejnym wiaderkiem czy workiem tego cholerstwa, uszczęśliwię G!!
Kuchenka zalana, bo zagadałam się z koleżanką.. Przez neta gadałyśmy, bo mi się zagramanicę wyprowadziła…
Pogoda mogłaby się ustabilizować na wyższych ciut temperaturach, a przynajmniej niebo niech nie płacze.. Popołudniu na rower z G się umówiłam! Stęskniłam się! Jutro jesteśmy umówione na kawę, w szerszym gronie i - ulallaa burżuła- w restauracji! A jak luksusowo! ;) Jakoś tak jest, że w kawiarni czy innym takim, w pięknych okolicznościach i w towarzystwie zacnym, kawa smakuje najprzyjemniej… Może dlatego, że w domu zawsze coś rozprasza, a szczególnie jak potomstwo czy inny zwierzyniec pod nogami się pęta.. Inny urok, a potrzeba i takiego i takiego… Jak to z G mówimy „odchamić się trzeba”
Może dobrze, że jestem zajęta, bo jakoś tak.. W środku dokonałam smutnej akceptacji. Dawno to wiedziałam, ale jednak.. cóż.. czasem potrzebuję dłużej i boleśniej na skórze odczuć, że nie jestem gdzieś potrzebna i niezbędna. Nawet ja ze złudzeń wyrastam. Przykre, że tak się mogłam pomylić, albo inni mają inaczej niż ja.. Ja wiem jak trzeba doceniać takie dopasowanie: taką znajomość kiedy kogoś poznajesz, a jakbyś go znał całe życie, bo to nie jest częste i ogólnie dostępne. Każdy żart łapany w lot, niedopowiedzenia właściwie rozumiane i chwilowa cisza.. cisza, która nie jest niezręczna i nie ciąży.. No chyba, że się mylę? Albo tylko ja tak to odczuwałam. A może przeceniałam siebie. Choć raczej myślę, że zwykle się nie doceniam! ;P
https://www.youtube.com/watch?v=NUVsHCD-xas
Wczorajsze buraczki w słoikach pościerane, a dziś apiać od nowa!! Ślubny przywiózł podarunek od siostry, wielgachne wiadro buraczków.. Nooo już „wymiotywam” buraczkami, a moja kuchnia wygląda jak po mordobiciu.. Już zapowiedziałam Ślubnemu, że owszem, jak dają to bierz, ale kolejnym wiaderkiem czy workiem tego cholerstwa, uszczęśliwię G!!
Kuchenka zalana, bo zagadałam się z koleżanką.. Przez neta gadałyśmy, bo mi się zagramanicę wyprowadziła…
Pogoda mogłaby się ustabilizować na wyższych ciut temperaturach, a przynajmniej niebo niech nie płacze.. Popołudniu na rower z G się umówiłam! Stęskniłam się! Jutro jesteśmy umówione na kawę, w szerszym gronie i - ulallaa burżuła- w restauracji! A jak luksusowo! ;) Jakoś tak jest, że w kawiarni czy innym takim, w pięknych okolicznościach i w towarzystwie zacnym, kawa smakuje najprzyjemniej… Może dlatego, że w domu zawsze coś rozprasza, a szczególnie jak potomstwo czy inny zwierzyniec pod nogami się pęta.. Inny urok, a potrzeba i takiego i takiego… Jak to z G mówimy „odchamić się trzeba”
Może dobrze, że jestem zajęta, bo jakoś tak.. W środku dokonałam smutnej akceptacji. Dawno to wiedziałam, ale jednak.. cóż.. czasem potrzebuję dłużej i boleśniej na skórze odczuć, że nie jestem gdzieś potrzebna i niezbędna. Nawet ja ze złudzeń wyrastam. Przykre, że tak się mogłam pomylić, albo inni mają inaczej niż ja.. Ja wiem jak trzeba doceniać takie dopasowanie: taką znajomość kiedy kogoś poznajesz, a jakbyś go znał całe życie, bo to nie jest częste i ogólnie dostępne. Każdy żart łapany w lot, niedopowiedzenia właściwie rozumiane i chwilowa cisza.. cisza, która nie jest niezręczna i nie ciąży.. No chyba, że się mylę? Albo tylko ja tak to odczuwałam. A może przeceniałam siebie. Choć raczej myślę, że zwykle się nie doceniam! ;P
https://www.youtube.com/watch?v=NUVsHCD-xas
Chyba jednak nie przeceniłaś siebie. Po prostu tak jest. Odczułam to dwa razy boleśnie i teraz mam swoją granicę wytyczoną, której nie przekraczam by nie bolało.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą z tymi buraczkami. No mąż widzę dba o Twój spokój urlopowy jak cholera :) A może tak by potarł te buraczki z Tobą??? Hyhy... mój wyglądałby pewnie po akcji jak rzeźnik.
A spotkania przy kawie gdzieś poza domem.....kiedy to było??? może czas się odchamić?
dobrze, że zamiast bryzy nie zaplanowałaś dla mnie zlania wiadrem deszczówki ;)
OdpowiedzUsuńu mnie też tak. to znaczy nie z burakami, ale z otwartymi oknami i chłodnością. sweterek poszedł w ruch i oczywiście ciepłe skarpety także. kiedy je wkładałam uświadomiłam sobie, ze strasznie szybko to tegoroczne lato mi minęło. dopiero co był czerwiec a już wrzesień stoi na progu.nie wiedzieć kiedy to się stało. choć pocieszające jest, ze urlop dopiero przede mną. może w końcu poczuję, ze nadchodzi.
ja tez się podobnie pomyliłam kiedyś. zabolało.
aaa. i zapomniałam jeszcze dodać, ze życzę w takim razie udanego kawowania. wypady do restauracji są fajne. choć mnie kawa smakuje najlepiej w domu i najbardziej ją w domu pić lubię. dziwaczka ze mnie chyba jakaś ;)))
OdpowiedzUsuń