Życiowe przyspieszenie i zdarzeń nagromadzenie ;)

Życie trochę podkręciło obroty.. to już moja trzecia sobota z rzędu nie sielankowa, nie swobodna i nie taka naj naj bardziej ulubiona. Nie narzekam, fakt stwierdzam..

Ostatnie dni tez bardziej zajęte..

U dentysty w czwartek.. Jak zwykle spory poślizg czasowy, poczekalnia.. Moja kochana pani Basia gadułą jest, gada w środku a miedzy pacjentami wychodzi do poczekalni i każdego wita gaduląc też trochę.. Przez co czas ucieka.. .. Jak stwierdziła jedna pani w poczekalni: „wszyscy to wiemy, a i tak tutaj wracamy” po czym otworzyła przyniesioną książkę.. Ja tez przewidująco książkę zabrałam, wiec czas oczekiwania spożytkowany jak należy. Gadulenie może wkurzać, ale przez to czujemy się indywidualnie traktowani, po ludzku, nie maszynowo. Pani Basia zęby leczy całej mojej rodzinie, a moje od dziecka. Moje dzieciaki ją uwielbiają i już się martwię co będzie jak pójdzie na emeryturę, a to już niedługo :(  hmmm.. Chyba dobrą recenzją dla mojej zębolożki będzie to, że mam ciągle WSZYSTKIE ZĘBY,  nawet ósemki ;P

Wczoraj po pracy mieliśmy misję pt „laptop dla studentki” . Objazd dostępnych sklepów z tym sprzętem. Wcześniej Ślubny rozmawiał z zaprzyjaźnionym fachowcem, podał jakie parametry powinny nas interesować, bo my dupy wołowe w tym temacie. Córa zna się może lepiej, ale przecież też komputerowcem nie jest.  Jak pisałam już chyba wcześniej.. skleroza.. to dziadek, znaczy mój tata, w znacznej mierze się dołożył do zakupu. Inaczej pewnie nici z tego, albo używany lapek.. Ślubny deklarował jaką kwotę przeznacza.. Miałam wybrać się zatem sama z Córą. Życie jednak znam. Wiem że jakbym SAMA zadecydowała co kupić to potem jakby coś nie tak, to oho ho… Miałam tez świadomość, nauczona doświadczeniem, że jak Ślubny pojedzie to.. „dwieście w te czy w te, dla lepszej jakości, nie robi różnicy” Tak było kiedyś z aparatem fotograficznym, jaki miała sobie Córa wybrać za świadectwo z paskiem..  Wtedy kwota pierwotna prawie się podwoiła podczas akcji zakupowej.  Poza tym Ślubny targuje się tak, ze aż mi wstyd,  choć nie powinno.. hiih.. Ślubny twierdzi, że z nim inwestorzy też się targują ;) Też jestem zdania, ze „dwieście w te czy wewte” Przy tego rodzaju zakupach faktycznie różnicy nie robi. Może będzie trudno, ale przecież się przeżyje, a dokleić parametrów czy jakości się już potem nie da…. :) Ślubny wytargował myszkę w cenie komputera i dokupił torbę.  Zatem dziś Córa lapka testuje.. Chodzi co jakiś czas i głaszcze by dobrze się bateria naładowała.. Ciekawe czy szacunek taki na długo będzie? :P

Po powrocie, dość późnym wieczorem, musiałam upiec jeszcze dwa biszkopty, bo na dziś obiecałam zrobić tort koleżance z pracy, na jej 15 rocznicę ślubu.

Dziś.. od rana zakupy, obiad, powidła śliwkowe smażę i tort. Nie wiem skąd koleżance przyszło do głowy, że się do tego nadam.. Od moich opowieści, że na prawie wszystkie I Komunie w rodzinie „książki” robiłam?  Sporo przy tym dłubania i babrania, kuchnia wygląda jak „po spaleniu” (jak mawiała moja Mama).Owszem mam satysfakcję jak wyjdzie.. ale zawsze w trakcie obiecuję sobie „nigdy więcej!” Muszę powiedzieć, że wyszedł nawet ładny. Koleżanka przyjechała go odebrać.. i czekam czy napisze czy dojechali w całości, czy smakował.. eech… Zawsze dylemat czy nie za mało słodki (miałam mrożone maliny, więc tort był na śmietanie i z malinami), czy nie za mało, czy trafię w smak..  W poniedziałek w pracy ją przebadam wariografem! ;))

Szykuję też karton ze słoikami dla Córy.. nawet zupę zasłoikowałam, ciekawe jak się przechowa… planuję jeszcze gołąbki.. Dobrze, że załatwiła sobie z dziadkiem, ze ja w poniedziałek z tym wszystkim zawiezie..hiih…

Przez te wszystkie „atrakcje” przeszła mi koło nosa wyprawa rowerowa z G. Dzwoniła, myślałam że się wyrobię wcześniej, nie udało mi się.. Pojechała w końcu z mężusiem, dobrze dla nich :)

Odpoczywam teraz trochę tak jak lubię najbardziej, czyli tutaj;) Zaraz ruszę z gołąbkami, upiekę tez placek dla rodziny, bo jęzory im uciekały na tort..

A pogoda cudooowna.. Miałam z niej tylko tyle, ze na zakupy pojechałam rowerem :)

 

Eeech.. no to.. pa :)

Komentarze

  1. To ja też chcę gołąbki! Kocham je i mogę je jeść na okrągło, do pierwszego wycia wątroby. Ale co z tego! Nim zacznie boleć, przez tę chwilę życie jest takie piękne! Podziwiam Twoją zdolność robienia tortów. W życiu czegoś takiego nie zrobiłam, a jednak już trochę lat mnie tutaj jest :). Na szczęście mam super uzdolnioną synową i jej torty.... ach, marzenie! I tyłek rośnie :) Pozdrawiam ciepło! A o wpisie o prawie jazdy Futrzaty pamięta, ale gdzieś polazł, skubany :)

    OdpowiedzUsuń
  2. tort musiał być wspaniały, bo przecież maliny ze śmietaną to... mniam Mniam MNIAM!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki pani Basi wzrasta w Polsce czytelnictwo... A ja myślałem, że dentystów diabeł stworzył...

    OdpowiedzUsuń
  4. Może to wyjątek potwierdzający regułę… ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobno BYŁ pyszny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak Futrzasty przestanie się szlajać, to postaw mu mleko blisko klawiatury i przypilnuj by napisał co trzeba…

    OdpowiedzUsuń
  7. hmm skąd ja znam to gadanie Pani Szanownej Dentystki, moja mówi przed, w trakcie a potem jeszcze długo po... i chyba jej problemy życiowe zna każdy mieszkaniec tego miasteczka:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...