Sobota bliżej Ziemi
Wczorajsze bolączki ululałam białym winem, dziś wstałam dość późno, ale już w innym nastroju. Jeszcze gdzieś w tle, w głębokościach, czai się ten strach przed życiem, co wczoraj mnie dopadł.. „Jakoś to będzie, bo jeszcze tak nie było, żeby jakoś nie było..”
Może dobiło mnie to przyziemne zdarzenie, że wypłata była i nie ma jej od razu.. I teraz miesiąc trzeba czekać na następną.. Zapłaciłam za mieszkanie Córy, popłaciłam jakieś rachunki ( a jeszcze nie wszystkie) Zaszalałam na allegro i kupiłam sobie włóczkę i druty do niej.. I już. Ale takie bolączki zna chyba 99% społeczeństwa, a nawet ma gorzej.. Do tego jesień i zima dla żony murarza jest czasem zaciskania pasa… Ta może być trudna, bo to pierwszy rok kiedy połowa pensji wędruje na Studentkę.. Ślubny zapewne powie „ a nie mówiłem” bo on nie popierał.. I kurde.. rację miał! Nic to.. damy radę, oby tylko zdrowie i szczęście sprzyjało…. Może zagrać w lotto..Kumulacja przecież jest? Tylko, że pieniądz do pieniądza ciągnie, więc … nie można grać jak się jest w dołku finansowym, a raczej w zwyżce… Byle do wiosny! ;P
No dobrze.. Włosy wreszcie dziś ufarbowałam, farba w szafie prawie straciła ważność ;), a brwi henną potraktowałam. Uroda (?) zapeniona. Kawa z cynamonem tez zaserwowana, do tego wyspanie się, sprawiło, ze znów jak człowiek się czuję. Obiad już gotowy.. Żurek z ziemniakami. Nie lubimy z białą kiełbasą, ani z jajkiem. Może to herezja kulinarna, ale ja podaję z kiełbasa zwyczajną, podsmażoną w kostkę z cebulą.. Połowę dodaję do żurku, a drugą polewam ziemniaki - oczywiście podawane osobno.
Pretensje Córy, że nie wyprałam czegoś tam ważnego.. noszsz.. jak się wstaje w południe to co się dziwi, ze pranie już dawno wisi? Było do kosza na pranie wrzucić, to by się załapało. A teraz? Bozia rączki dała.. Pralkę mają na miejscu, to jak?.. Oj rozbestwiłam to swoje towarzystwo, za dużo mamusia robi za nich.. Strajk. Nie będę latała po całym domu, szukając co do prania, mogę ewentualnie wyprać przy okazji, jak znajdę w koszu.. OO!!! I już!
Chyba muszę trzymać się bliżej Ziemi, a nie Księżyca. Tak zdrowiej. hmmm.. Ale nudniej ;P
Może dobiło mnie to przyziemne zdarzenie, że wypłata była i nie ma jej od razu.. I teraz miesiąc trzeba czekać na następną.. Zapłaciłam za mieszkanie Córy, popłaciłam jakieś rachunki ( a jeszcze nie wszystkie) Zaszalałam na allegro i kupiłam sobie włóczkę i druty do niej.. I już. Ale takie bolączki zna chyba 99% społeczeństwa, a nawet ma gorzej.. Do tego jesień i zima dla żony murarza jest czasem zaciskania pasa… Ta może być trudna, bo to pierwszy rok kiedy połowa pensji wędruje na Studentkę.. Ślubny zapewne powie „ a nie mówiłem” bo on nie popierał.. I kurde.. rację miał! Nic to.. damy radę, oby tylko zdrowie i szczęście sprzyjało…. Może zagrać w lotto..Kumulacja przecież jest? Tylko, że pieniądz do pieniądza ciągnie, więc … nie można grać jak się jest w dołku finansowym, a raczej w zwyżce… Byle do wiosny! ;P
No dobrze.. Włosy wreszcie dziś ufarbowałam, farba w szafie prawie straciła ważność ;), a brwi henną potraktowałam. Uroda (?) zapeniona. Kawa z cynamonem tez zaserwowana, do tego wyspanie się, sprawiło, ze znów jak człowiek się czuję. Obiad już gotowy.. Żurek z ziemniakami. Nie lubimy z białą kiełbasą, ani z jajkiem. Może to herezja kulinarna, ale ja podaję z kiełbasa zwyczajną, podsmażoną w kostkę z cebulą.. Połowę dodaję do żurku, a drugą polewam ziemniaki - oczywiście podawane osobno.
Pretensje Córy, że nie wyprałam czegoś tam ważnego.. noszsz.. jak się wstaje w południe to co się dziwi, ze pranie już dawno wisi? Było do kosza na pranie wrzucić, to by się załapało. A teraz? Bozia rączki dała.. Pralkę mają na miejscu, to jak?.. Oj rozbestwiłam to swoje towarzystwo, za dużo mamusia robi za nich.. Strajk. Nie będę latała po całym domu, szukając co do prania, mogę ewentualnie wyprać przy okazji, jak znajdę w koszu.. OO!!! I już!
Chyba muszę trzymać się bliżej Ziemi, a nie Księżyca. Tak zdrowiej. hmmm.. Ale nudniej ;P
Czasem trzeba sobie dach chwilę upojności dla pozbycia się zmór zmartwienia. Mieszkam na Podkarpaciu tu ludzie żyją skromnie, jedynym wspomagaczem jest zagranica. Pamiętam jak chodziłam do sąsiadki pożyczać do pierwszego, potem oddawałam i dalej pożyczałam, błędne koło. Może coś trafi się zawodowo Twojemu mężowi i w zimie to wspomoże budżet. Umiesz robić na drutach, nie próbowałaś tego sprzedać. Ja dzisiaj szukałam szalika czapki, wszystkie na jedno kopyto, z cekinami, albo jakieś kiczowate futerko. Gdzie nasze czapki robione przez babcie, bez tych klaustrofobicznych wzorów, wielgachnych pomponów. Niestety ja do robótek nie mam żadnego pociągu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńoooo taaak... ja też wiem, ile studia mogą kosztować.. ale wiesz.. jak się córcia do nauki przyłoży, to może dostać stypendium i będzie miała choć na swoje potrzeby :) aaaa ... jest jeszcze przecież stypendium socjalne, więc można spróbować :)
OdpowiedzUsuńDroga Loonei, jestem z Tobą. Ostatnie wydatki poćwiartowały mnie na kawałki ale spoko, damy radę, jakoś rozmnożymy tą kasę, nie? Czarownica Ci to mówi ;))) Uśmiech widzę?
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńSkoro przysłała Cię Ula, to bardzo mi miło, bo Ula przysyła tylko dobrych ludzi. Dziękuję za dobre słowo pozostawione u mnie. Pozwolę sobie zaglądać tu do Ciebie.
Pozdrawiam serdecznie
-Wojtek
Brak pieniędzy to rzeczywiście problem. Trudno myśleć o czymś mniej przyziemnym, kiedy człowiek się zastanawia, jak przetrwać do pierwszego. Cons ma rację. Stypendia na studiach bywają całkiem spore. Różnie to bywa na uczelniach, bo jedne stawiają na te socjalne, a inne na naukowe, ale zawsze jest szansa, żeby odciążyć domowy budżet. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJuż przy poprzednim wpisie chciałem napisać: na frasunek dobry trunek. Widzę, że sama na to wpadłaś, więc nie jest źle...
OdpowiedzUsuńBrak kasy to normalka, nie ma się co przejmować..
Daj o Losie, by mi się udało z tym moim interesem... a tak w ogóle ja sobie całe do południe rezerwuję na Ciebie i jak nic masz przyjechać na maseczkowanie, masowanie, upiększanie... Looncia Ty się musisz odstresować, a masz to jak nic za darmochę...muuuaaaa moja kochana
OdpowiedzUsuńMargo trafić nie mogę do cię... link plissss
OdpowiedzUsuńWłosy też pofarbowałam, wczoraj. W końcu przypominam człowieka ;-) finansowo dacie radę, tylko nauczyć się żyć za nieco mniej i potem już coraz to lepiej będzie...
OdpowiedzUsuńPst: Lili ma urlop od bloga czy przeniosła się pod inny adres?
Pozdrawiam! :-)
Trafiles w sedno Boja. Jednak istnieje pewne ryzyko, bo im wiecej frasunku tym wiecej trunku, a to nie kazdy potrafi ogarnac. Z czasem nawet moze sie zrobic odwrotnie tzn. kazda kropla trunku moze potegowac ilosc frasunku. U mnie tak sie kiedys zrobilo i musialem sie powaznie zajac odstawianiem trunku... uwierz mi, ze wtedy zwykly frasunek przestal miec jakiekolwiek znaczenie.
OdpowiedzUsuńZa co wyksztalcic dzieci? Bo, ze trzeba, to nie podlega dyskusji. Tak bardzo mi to nie dawalo spokoju, ze spakowalem sie 10 lat temu i pojechalem szukac mozliwosci. Czas szybko zlecial, dzieci sa juz na swoim i nie powiem: nikt z nas nie poczul finansowego ciezaru ich edukacji. Ale... za to jestem skazany na przesrana emigracje co najmniej do emerytury. Tak ze nie ma doskonalych rozwiazan no chyba, ze po prostu spi sie na forsie.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo i skróty nawet podam.
OdpowiedzUsuńLili cierpi n abrak czasu, ale tez i ją dopadła klątwa interiowa....
OdpowiedzUsuńWszystko ma swoją cenę.. Może jestem tchórzem, ale chyba wolę tą cenę zapłacić tutaj...
OdpowiedzUsuńCos chyba nie tak, ale poradziłam sobie inczej:)
OdpowiedzUsuńLoonei, człowiek musi dać radę, zawsze daje - żeby nie wiem co. W życiu raz lepiej, raz gorzej, a z tym, że kasa płynie do kasy masz rację. Jakieś silne przyciąganie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło, a dziś dzień taki piękny. Anita