Plany są po to by je odkładać na potem...

Całkiem znienacka, nieoczekiwanie, cichaczem spadł u nas wczoraj pierwszy śnieg! Świat stał się piękną Śnieżną Krainą Baśni i nawet noc, przykryta kołderką puchową, pojaśniała.

Pozytywnie zaskoczył mnie Ślubny, który przerwał swoją pracę tylko po to by przyjść i mi powiedzieć o tym cudzie! Taki może drobiazg, może przeceniam, ale rozczuliło mnie to.. Bo nie jest w jego zwyczaju zachwycać się takimi „duperelami”! To ja zawsze lecę, wskazuję: zobacz jak pięknie słońce zachodzi.. księżyc świeci… szron osiadł..i słyszę tylko murmurando mruknięcie w odpowiedzi.. Taka filozofia Pollyanny cieszyć się drobiazgami…  Lekko z niej wyrastać zaczynałam w ostatnich, jakiś dwóch latach.. Przestałam chyba  widzieć w tym sens, bo po co cieszyć się czymś takim, a potem zostać przyciśniętym do podłogi kamlotem przykrości… Taki kamień przykrości z podobnej wielkości okruchem radości miewają inną wagę.. Dlaczego? W końcu szala powinna być sprawiedliwa, nie można pozwolić by złe rzeczy miały większą wagę od dobrych.. Może taka Kraina Baśni szybko zniknie, nie ma wpływu rzeczywistego na poprawę czegoś w naszym życiu.. A jednak.. Czyż słońce błyszczące na tym śniegu, który zachował się na dzień dzisiejszy, nie sprawia  że i myśli stają się jaśniejsze? Tak wiele zależy od naszego podejścia, a to od nastroju. Takie domino, łańcuch powiązań..

A ja zanudzam i filozofuję..

Niewyspana jestem bo Synuś na wycieczkę jechał. Do Berlina, jednodniową (!), Pobudka baaaardzo wczesna zatem… Synus... taki mały dla mnie czasem, a jednak już dryblas metrdziewięćdziesiąt prawie.. Łoćca dogonił...

Dostałam przepis na pierniki, takie dla zapominalskich.. Nie muszą garować, od razu po zrobieniu ciasta można je piec.. Przy tym pyszne, więc chyba zdradzę dla tego przepisu moje tradycyjne… Wczoraj G wyciągnęła mnie na spacer, przy okazji kupiłam potrzebne składniki… Późno było na wypieki, planowałam dziś… Ale dziś nie chceeee mi się.. Chyba zrobię je po niedzieli, bo.. znowu mam wolne!! Urlop w tym roku chyba mi się rozmnożył.. Albo: kto oszczędza, ten ma;) Dwa dni wcisnął mi szef, bo u nas wewnętrzna zasadę wprowadzono, ze na kolejny rok max 3 dni mogą przejść.. Więc mi przejdą:) Trochę dom planuję ogarnąć przedświątecznie, dopiszę do listy więc i pierniki.. ;P

 

 

 

Komentarze

  1. bardzo podoba mi się Twoje filozofowanie, z którym się zgadzam :)
    u mnie niestety śniegu brak ale był taki jeden wieczór gdy coś tam ledwo ledwo sypnęło. wyszłam wtedy z pracy i minęłam chłopca, który krzyczał do swojej mamy "mamo! śnieg!" a ja czułam się dokładnie jak ten chłopiec. zachwycona. i tak szłam i się uśmiechałam do siebie jak głupia :) niewiele brakowało, a podskakiwałabym z radości :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy śnieg zawsze cieszy! Już nie mogę się doczekać, kiedy pasibrzuszkowi pokaże tę kołderkę śnieżną :)
    nigdy jeszcze nie robiłam pierniczków, ale kiedyś się za nie wezmę :))
    Pzdr :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszyć się należy przede wszystkim dla siebie bo to daje wewnętrzną radość a wewnętrzna radość to jest szczególny stan niezależny od czynników zewnętrznych :-)
    Każdy musi zdecydować czy lepiej i czy warto znaleźć choćby późno czy lepiej i czy warto zagubić ale karmić przeszłość takim twixem, gorzko słodkim. Trudna sprawa looneiowa, no nie?
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. No u nas też padało i było ślicznie.. tak powinno być na Święta Bożego Narodzenia. A przepis na pierniczki mam nadzieję zamieścisz, bo jeśli wypróbowany to pierniczków nigdy dosyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierniki to dobra rzecz jest, ze sto razy lepsza od śniegu...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Sobotnia mieszanka skrajności