Dziury, wiertła i castingi

Zostałam posiadaczką zupełnie niepraktycznej i niepotrzebnej, acz cudnej urody, torebki! Były już niesione do kasy spodnie, całkiem ładne i praktyczne, acz dupy nieurywające (a szkoda, przydałoby się sporo urwać tu i ówdzie) kiedy owa torebka chwyciła mnie za nogę, oko i serce.. i.. musiałam dokonać wyboru ekonomicznego, czyli coś co potrzebuję bardziej.. no i tego.,. nieee wieeeem.. nie wiem jak to się stało, ale torebka wygrała ten casting!! Wybór pomiędzy praktycznością, a uczuciem…
Teraz w piekarniku siedzi placek, z nowego przepisu.. Ślubny ma swoją robotę i przez nią teraz własnych myśli nie słyszę, bo działa długim wiertłem..yhm.. w ścianie… Co chwilę coś ode mnie chciał, a to żebym patrzyła czy wiertło wychodzi na wylot czy nie, a to jeszcze cos tam.. Baaaardzo to lubię jak mnie się odwołuje w trakcie robienia ciasta, szczególnie takiego premierowego!!!.. nooo… Rzuć wszystko i leć, ale odwrotnie to nawet lepiej nie próbować, jego robota rzecz święta! Niech mu będzie, bo to dziura na drzwi do przyszłej sypialni i garderoby.. To nic, ze placek poszedł do piekarnika bez proszku do pieczenia.. Nadzieję mam, że bita piana z białek rzecz uratuje! Nomen omen:  placek zwie się STYROPIANEM.. Ta sypialnia to odwlekała się i odwleka wciąż, jedne drzwi, do przyszłego pokoju Synusia osadzone, pokój już prawie PRAWIE NA WYKOŃCZENIU, TERAZ KOLEJ SYPIALNI… Zanim to się skończy to ja całkiem osiwieję! Drzwi już dawno kupione.. Tylko problem, co zrobić z tą szafą, co tu stoi.. A raczej z jej zawartością..Kolejna sterta w kartony pójdzie. A to MOJA szafa, z ubraniami!!!

Coś za coś.. Ale już się nie powtarzam, bo ten temat już się pojawiał przy okazji poprzedniej dziury w ścianie ;)
Kiepsko znów  sypiam ostatnio, chyba przez te wiatry co straszne pieśni wyją w kominach, w szparach pod drzwiami, nawet zamkniętym oknem zdają się wnikać do domu… Obudzone oczy, w ciemności malują obrazy różnych treści najczęściej mało przyjemnych, bo wiadomo: w czerni..

Zajrzałam do STYROPIANU.. Wygląda na to, odpukać, że piana wystarczy… Przepis nowy, wypróbowuję ,bo planuję go zrobić na za tydzień.. Na wyjazd, w gościnę.. Szybki, dość prosty, a zawiera jogurt brzoskwiniowy i wiórki kokosowe, na kruchym cieście, więc musi być pyszny.. Już cudownie pachnie..Żebym tylko nie przeholowała z czasem, za 10 minut wyłączę.. O ile nie zostanę odwołana do pilnowana wiertła ;P
A ja tu zaraz ogłuchnę!!! Wręcz czuję wibracje w całym ciele… yhm.. no to nawet miłe ;)

Komentarze

  1. Koniecznie napisz potem jak to ciasto wyszło. No i mogłabyś nawet wrzucić jakieś zdjęcie post factum:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Styropian wpisuje się w konwencje remontową doskonale.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dylemat: spodnie czy torebka... Całe szczęście, że spodni w monopolowym nie sprzedają, bo bym bez spodni chodził...

    OdpowiedzUsuń
  4. I bardzo dobrze, że uczucie wygrało. Skoro spodnie i tak dupy nie urywały... Chociaż może to dobrze... :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...