Energetyczna sobota na chorobowym haju
Obudził mnie wychodzący do pracy Ślubny.. Miałam jeszcze chęć pospać, pośnić, ale sen nie nadchodził.. Wstałam zatem i power we mnie wstąpił… Ubrałam się naprawdę „gustownie”: legginsy w kwiatki, skarpetki (puchate) w paski i wielgachny sweter… Milutko, wygodnie, ciepło i aseksownie! Może power sprawiło słonce za oknem , może mieszanka tabletek na choróbsko.. Ale jest południe, a mnie w pralce kręci się trzecie pranie, (znaczy, że dwa już wiszą), zrobiłam obiad (baaardzo ognisty i czosnkowy makaron z kurczakiem i suszonymi pomidorami), załadowałam zmywarkę i pozwoliłam jej pozmywać… Wypiłam też kawę z G.. Ta kawa oczywiście jest bardzo pracowita.. Tak czytam tą listę wykonanych prac i jakoś napisane wygląda to blado..Ale jak na urodzonego lenia to całkiem nieźle… teraz skrzydełka mi ciut opadły, ale nie jest źle..
Zjadłam już też trochę makaronu, no co.. trzeba przetestować na sobie, zanim da się rodzinie.. Paaaliii w gardle, ale to dobrze, niech mi wypali! Podobno pikantność przyspiesza przemianę materii ..
Blok zrobiony wczoraj, prawie już go nie ma;) Wyszedł nieeleganckiej konsystencji, taka kupa na talerzu..Ale taki jest najpyszniejszy.. Rodzina wcina i mruczy jak stado kociaków…
Cos dużo dziś o jedzeniu…. Ale co tam… jedzenie jest PRAWIE jak seks:)
Zjadłam już też trochę makaronu, no co.. trzeba przetestować na sobie, zanim da się rodzinie.. Paaaliii w gardle, ale to dobrze, niech mi wypali! Podobno pikantność przyspiesza przemianę materii ..
Blok zrobiony wczoraj, prawie już go nie ma;) Wyszedł nieeleganckiej konsystencji, taka kupa na talerzu..Ale taki jest najpyszniejszy.. Rodzina wcina i mruczy jak stado kociaków…
Cos dużo dziś o jedzeniu…. Ale co tam… jedzenie jest PRAWIE jak seks:)
Szczęściara.. tak rozkoszować się jedzeniem. A ja po tabletkach w ogóle nie mam apetytu :(
OdpowiedzUsuńJuż wiem, że jak rozpisujesz się na temat jedzenia to coś jest na rzeczy, na TEJ rzeczy ;-)))))))))))
OdpowiedzUsuńKot Freud zrobił Ci krótka psychoanalizę, na kanapie ;-)))))))))))
Jakoś nie przypominam sobie tej kanapy.. może Kot Freud mnie zahipnotyzował?. to niech mi wmówi, ze nie lubię jeść!.
OdpowiedzUsuńNie, Black, Red &White ;-))))))))
OdpowiedzUsuńJa wstałam o 5.30 bo dziecko wyjeżdżało i miał bardzo wcześnie autobus. Potem już nie zasnęła. Za to poczytałam trochę ciągle leżąc w łóżku. Uwielbiam takie poranki, kiedy nigdy i nigdzie się nie spieszę. I dzięki temu nie tylko skończyłam książkę, ale też zrobiłam pranie, obiad i posprzątałam mieszkanie. Na nic więcej mi już nie wystarczyło czasu.:)
OdpowiedzUsuńA po co wychodzący do pracy Ślubny Cię budził?
OdpowiedzUsuńAleee, pyszności przygotowałaś :) oraz jak coś nie wygląda apetycznie na talerzu, to niejednokrotnie jest to, niebo w przysłowiowej gębie. Słońca, wiosny i ciepełka ! Chyba już każdy z nas ma po dziurki tej zimy.... ps. zdrówka dużo życzę :)
OdpowiedzUsuńWpadam wieczornie głodna jak wilk (czyli jak zawsze) i natykam się na wielce kulinarny wpis. Łatwo nie jest. Idę coś wrzucić na ruszt. :D
OdpowiedzUsuń...jedzenie jest sexy ...na przyklad bita smietana i truskawki ...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń