Dwie niedziele z dupenplacem..

Właściwie Święta już się prawie skończyły.. Taka druga niedziela.. Wczoraj goście i jedzenie jak tradycja każe, dupenplac przystołowy…. Na koniec dnia, podczas malowniczego zachodu słońca, wyciągnęłam Ślubnego na spacer, ze zniczem, na cmentarz do mojej mamy. Żałowałam, ze nie wzięłam komórki, bo chmury były niezwykle malownicze, barwy wspaniałe, gra świateł i cieni niepowtarzalna. Widoki aż prosiły się o fotkę, jak już wiadomo: niebo, chmury są moją słabością, by nie mówić: zboczeniem.... Wczoraj szczególne z cmentarza, widok był cudowny… Ślubny stwierdził, że bardzo dobrze, że nie wzięłam aparatu czy komórki, bo przez zdjęcia co chwilę bym się zatrzymywała i pstrykała, a jego to denerwuje.. No faktycznie to musi być męka.. ;P

Czy ktoś jeszcze ma taki zwyczaj, że jak chce coś komuś powiedzieć, a z różnych względów nie może, to pisze list do samego siebie? Bo nawet blog tego nie przyjmie.. Ja to chyba nie jestem normalna.. bez „chyba” nawet.. Ale przynajmniej ciut powietrza z balonika to upuszcza… „Listów niewysłanych” miałam kiedyś sporo, chyba znów nadchodzi ich epoka.. A no cóż.. Człowiek jest czasem jak ta ćma, co do ognia leci, z tym że człowiek nawet wie, ze się sparzy, a leci.. Mało tego, nawet mu się to podoba!

Z tą moją, jeszcze większą po świętach, dupencją, to chyba już nigdzie nie polecę!!! ;P Trzeba by się jakoś rozruszać, gimnastyka..chociaż buzi i języka..

http://youtu.be/tVwzltWt9i0

Komentarze

  1. Listy niewysłane- dobra to sprawa.
    A podobno, by magia cuda zdziałała,
    dobrze jest je spalić w skupieniu
    lub jednak.....dać do przeczytania- bliźniemu bliskiemu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za rymowane komentowanie! :) Próbowałam tej magii! próbowałam tez zakopania listu w lesie... i przeczytać tez czasem daję.. z opóźnieniem..

    OdpowiedzUsuń
  3. Niewyslane... Rzadko takowe do siebie pisalam. Natomiast czesto pisywalam do innych, nawet do Adika i najbliszuch kolezanek, wkoncu to jakas forma dialogu. Czasem przy podejmowaniu jakiejs decyzji spisywalam za i przeciw, tabele robilam, zeby se przeanalizowac... Ech...
    Pisanie.. Bardzo teraputyczne zajecie, wiec sie nie wahaj... Zwlaszcza, ze czuc w Twoich notkach ostatnio nostalgie, tesknote jakas...

    Poswiatecznie przychodze na kawe z rana.. Jest tam jakie ciasto jeszcze dla mnie w lodowie???
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Listy do siebie?... hymmm... nigdy nie stosowałam. Ale jak sądzę pomagają.

    OdpowiedzUsuń
  5. Te listy nie są do mnie.. one są do kogoś do kogo napisać akurat nie mogę.. a myśli zbieram i kiedy się ulewac chcą pisze list i nie mogąc wysłać do adresata wysylam do siebie maila.. to puszcza powietrza albo pozwala jeszcze raz sprawę przemyśleć zanim wyślę właściwemu odbiorcy..
    mówiłam ze zakręcone.. Ale nawet się sprawdza..

    OdpowiedzUsuń
  6. Do siebie nie piszę, ale ostatnio popełniłam jeden na wypadek, gdybym się przeniosła w te chmury. Napisałam tam coś, czego nie mogę powiedzieć. Nie dlatego, że się boję, ale mogłabym rozwalić czyjeś życie, a tego nie chcę. Więc napisałam i zostawiłam u kogoś, kto zadba w razie czegoś...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ummmm wiesz no uważam że jednak odpowiednie podejście do gimnastyki buzi i języczka i jak to określiłaś dupencja będzie latać tak że ho ho, znaczy się no wiesz :) Z jednej strony kalorii sporo spalisz z drugiej strony nie będziesz zwracać uwagi że nico sie ona powiększyła po świętach :)
    Wieczornie i serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Szybko i w przelocie..... wiiitaaaaam.....

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...