Narowista myszka i szybka (krótka) niedziela..
Myszka mi się znarowiła!! Nie wiem..poszczuć ją kotem?? Ja chcę raz, ona klika dwa razy!! Niesforna strasznie!! Eejj.. o komputerowej oczywiście mówię! ;P Jakby co.. tamta yhm…. moja osobista.. dawno mnie nie słucha.. Tu wymiana też by się chyba przydała ;P
Pół niedzieli przespałam.. Może przesadzam, ale wstać o 11??? Toć to się nie godzi! Kiedyś, w czasach szczeniackich, to była norma.. ale teraz? Kiedy człowiek już wie, że jego czas jest ograniczony na tym padole łez? No i padole radości tez, żeby nie było tak pesymistycznie… Tylko radować się trzeba umieć, smutek przychodzi zwykle bez wysiłku i bez naszej chęci.. To oczywiście wina Ślubnego, takie długie moje spanie, bo ja się obudziłam po g. 7 i byłam wyspana..Ale wiedziałam, że dostanę opieprz jak wstanę i zacznę ruch jakiś robić.. Znaczy.. Herbatkę, albo szelest kartek książki, nie mówiąc o TV.. A niestety moja sypialnia nadal jest jadalnią i salonem.. 3 w jednym.. Dlatego nie mam gdzie się podziać w takim przypadku.. Rozważałam przez chwilę pobudkę w innym celu, ale.. nie podjęłam tej myśli… Zajęłam się sobą cichutko i.. obudziłam się właśnie o g.11!! Sen nawet miałam fajny, ale przez to nadzieja z beznadzieją walą mocniej obuchem... ;P
No to niedziela zrobiła wziuuum… Bo to śniadanie, obiad, wyjazd Córy do Poznania.. i już wieczór! Eeech… Nie spieszy mi się do jutrzejszego dnia, choć mogło być inaczej ;)
Taaak.. jak to mówią: szybciej niż weekend kończą się tylko pieniądze! ;)
Pół niedzieli przespałam.. Może przesadzam, ale wstać o 11??? Toć to się nie godzi! Kiedyś, w czasach szczeniackich, to była norma.. ale teraz? Kiedy człowiek już wie, że jego czas jest ograniczony na tym padole łez? No i padole radości tez, żeby nie było tak pesymistycznie… Tylko radować się trzeba umieć, smutek przychodzi zwykle bez wysiłku i bez naszej chęci.. To oczywiście wina Ślubnego, takie długie moje spanie, bo ja się obudziłam po g. 7 i byłam wyspana..Ale wiedziałam, że dostanę opieprz jak wstanę i zacznę ruch jakiś robić.. Znaczy.. Herbatkę, albo szelest kartek książki, nie mówiąc o TV.. A niestety moja sypialnia nadal jest jadalnią i salonem.. 3 w jednym.. Dlatego nie mam gdzie się podziać w takim przypadku.. Rozważałam przez chwilę pobudkę w innym celu, ale.. nie podjęłam tej myśli… Zajęłam się sobą cichutko i.. obudziłam się właśnie o g.11!! Sen nawet miałam fajny, ale przez to nadzieja z beznadzieją walą mocniej obuchem... ;P
No to niedziela zrobiła wziuuum… Bo to śniadanie, obiad, wyjazd Córy do Poznania.. i już wieczór! Eeech… Nie spieszy mi się do jutrzejszego dnia, choć mogło być inaczej ;)
Taaak.. jak to mówią: szybciej niż weekend kończą się tylko pieniądze! ;)
http://youtu.be/einX2_LCjMY
boszszsz, kobieto, ja też swego czasu musiałam sobie cichego zajęcia szukać w niedzielne poranki, podczas gdy szanowny małżonek na drugi bok się przekręcał... zaczynam się zastanawiać czy ja to Ty, czy Ty to ja?... :)))))))))
OdpowiedzUsuńteraz już nie mam tego problemu, robię co chcę i tak głośno, jak mi się podoba... znaczy, biorąc pod uwagę, że za ścianą synuś śpi... ale przyrząd do masażu nie jest aż tak głośny ... :)))))))
nie pamiętam, kiedy ostatnio spałam do 11:00 :))
OdpowiedzUsuńa takie obudzenie się i dosypianie, dla mnie jest rozwalające. później czuję się jeszcze bardziej rozmemłana niż gdybym miała wstać choćby o 4 nad ranem :)
nooo.... Dziwne to, ale.. prawda. w wielu kwestiach bliźniacze dusze...
OdpowiedzUsuńI dokładnie taka sie obudziłam! Przymulona jak tona żwiru!
OdpowiedzUsuń