Koncertowo i perfekcyjnie przywitany maj;)

To dzis sobota? Jakoś tak mi się poprzestawiało;)

Wczorajszy dzień był naprawdę miły. Po obiedzie pojechaliśmy ze Ślubnym do mojej koleżanki, która zaoferowała, że ma nadprogramowe biurko, które chętnie odda w dobre ręce. Cóż za zbieg okoliczności, bo Córa została bez, po tym jak Synuś się przeprowadził do swojego nowego pokoju. Koleżanka zapowiedziała, ze jej mąż powiedział żebyśmy przyjechali z kierowcą, bo.. wiadomo. Jednak wieczorem wybieraliśmy się na koncert na Rynku we Wrześni, najpierw Patrycja Markowska, potem jej tatuś z zespołem, zatem.. na mnie spadło kierowanie. Taaa.. bardzo unikam ostatnio prowadzenia samochodu, kiedy pasażerem jest Ślubny. Bo.. jedziemy jakby to była pierwsza jazda ucznia z instruktorem, wręcz pilnuje bym mrugała oczami w jego rytmie! Jego komendy, wg mnie często wykluczające się , skręć , jedź , ruszaj, wolne, a nie nie wolne, co tak daleko, co tak blisko.. Jak zaczynam słuchać to nie działam jak człowiek kierowca tylko robot automat i myślenie mi się wyłącza!! Tak, wiem. wysadzić. Ale zachowałam cierpliwość, poprosiłam by się opanował i odzywał jedynie w sytuacjach zagrożenia ewentualnego, wielkiego błędu (kwestia co jest dla niego wielkim błędem? Czy wszystko co robię inaczej niż on?) no i… Niech mówi gdzie mam skręcać, niech będzie GPSem i tyle.. Bo ja, proszę państwa, mam kiepską orientację.. tą terenową! I pamięć drogi też kiepską.

U koleżanki było super miło i gościnnie tak, że cieszyłam się iż byłam przygotowana na okoliczność, że jedziemy stamtąd prosto na koncert. Co prawda tak się zrobiło miło (panom głownie)i coraz milej z promilami płynącymi, że kto wie czy byśmy na ten koncert jechali… Pewnie gdyby Śluby nie miał dziś dnia roboczego, różnie by mogło być. Powiedzieliśmy sobie papa i… Odjechaliśmy, mój ludzki GPS działał mimo wody ognistej nawet dobrze. Co prawda wrócił też instruktor- komentator, ale widocznie miałam dobry dzień, dobrą dla humoru poranną bazę i odpowiednią motywację.
Koncert. Muszę powiedzieć, ze na Patrycję specjalnie nie liczyłam. Lubię dziewczynę, ale niespecjalnie jej piosenki. Jednak na koncercie zyskały inny wymiar, szczególnie wsłuchałam się w słowa. Pełna profeska. Potem Perfect – nie zawiódł mnie! Ludzi sporo (prowadzący powiedział, ze było nas ok. 16 tys – trudno mi uwierzyć..) Przynajmniej było cieplej w ludzkim ścisku. Bioderka potyniały, popatrzyłam w księżyc nad placem (czasem zasłaniany chmurami) i przekazywałam mu słowa, myśli, biorąc tą energię płynąca ze sceny, jak znaczek na list. Zatem mam nadzieję, ze Księżyc tym razem zadziałał jak listonosz.. W końcu jest jeden, ten sam nad całą Ziemią.

Cieszę się, że pogoda się wyklarowała po porannym deszczyku, więc mogliśmy na koncert pojechać. Odmienić ciut myśli, odchamić się trochę. Maj rozpoczął się dobrze.

Dziś śpiewa tam Chylińska.. może znów pojedziemy? Apetyt rośnie w miarę jedzenia;)
Jeszcze muszę biurko wynieść z samochodu..ihih... wczoraj Ślubny nie bardzo miał siły...Koncertowe biurko, koncertowy dzień i powitanie maja...
Mam nadzieję, że ten maj będzie łaskawy dla mnie, jest mi to winien za zeszłoroczny.....

http://youtu.be/FnlbR0xLFsg

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Po raz 356-ty...

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?