Życie jak chińska zupa: w wielu smakach... w marzeniach z sajgonkami

Wstałam z krową i towarzyszyła mi wiernie, przygniatając klatę, az do końca dnia pracowego…. W domu ulżyło trochę, bo niespodzianka miła się znalazła.. Niespodziewana jak nazwa wzkazuje, choc wypatrywana..taki neologizm.. Co prawda walnęłam przy tym FO PA (czy jak to się pisze) ale mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone… Przy czym cała nadzieja, trochę podkarmiona, to jednak jeszcze realnie na dystans, żeby nie łupnęło za mocno jak jednak nic,nigdy….. Ale dobre i to co jest.. …… No i jak to mówią jak się wali, to się wali, ale jak coś się uda..UDA.. To łańcuszek tez podziała? Bo wreszcie udało mi się pozytywnie załatwić inną sprawę wiszącą nade mną jak siekiera.. no może tasak… Oby dobra passa trwała, najwyższa na to pora…

Z sobotniego opalania najbardziej wyszedł dekolt..Czyżby: odpowiedni kąt nachylenia do słońca czy co? Spiekłam raczka, swędzi mnie (czyżby uczulenie po mamusi mnie dopadło?)… A po nogach kolorku nic nie widać chyba;)) Oporne paskudy!!

Wczoraj w ramach dogadzania rodzince: Sałatka ziemniaczana na kolacje i śniadanie (oni mogą cały dzień.. ja nie bardzo) a na deser popołudniowy: kaszka manna na gęsto z syropem malinowym (ja bez, ale kaszka to mój rarytas.. kaloryczny bardzo, wiec..tym bardziej musiałam sobie sprawić na poprawę nastroju…)

Aa.. Dziś pierwszy raz, kierowcą będąc samodzielnym, bez towarzystwa wspomagacza namawiającego do złego, dyrygującego mną jak kukiełką… Otóż dziś: dokonałam manewru wyprzedzania innego samochodu osobowego!! Ha! Do tej pory najwyżej rowerzyści, albo traktor brani byli przeze mnie… Dziś.. wyprzedziłam czerwone autko (na obcej rejestracji, znaczy z innego województwa..hiih. Pewnie drogi nie znał, ślimaczył..stąd mój sukces..ale co tam!) Wyprzedziłam i fanfary odśpiewałam sobie samej i cos wydałam odgłos w rodzaju ciuchci, lokomotywy wąskotorowej, uuuuuu!!!…… Luuubię sama w samochodzie radio na całą epę i mój „śpiew” tez na cały regulator..… Przyjechałam pod dom, a tam na moim podjeździe „pan od furtki” zaparkował.. Grzebał cos przy płocie… Stanęłam za nim, znaczy auto za jego autem usadowiłam… a Pan do mnie, żebym trochę odjechała, bo nie dojdzie… Pod nosem mruknęłam „że myślałam, że mężczyźni zawsze dojdą” Chyba usłyszał ;D a co tam! Mam udawać grzeczną i dobrze wychowana panienkę, jak nią nie jestem?

Tak sobie myślę.. może różnego rodzaju zamienniki za oryginały nie są takie złe? Choć.. np. z apteki, lek pewien, przykładowo , na łupież, niby ten sam skład.. a nie działa na mnie! Dlatego.. nie biorę innego, bo i tak nie będzie spodziewanego skutku… a tak zupa chińska? moze byc z paczki, sztuczna, po takiej nawet świeci się w ciemności.. albo.. ugotować ją można samemu, z oryginalnych składników, z sajgonkami na dodatek..o!

Dzis na obiad poszłam na łatwiznę.. kupiłam kurczaka z rożna i.. pikantny był bardzo.. mniam.. Dlatego mam dodatkowy efekt: usta jak Angelina! Lekko popękane były, więc złapały przyprawy i pulsują teraz wydęte... ;)

http://youtu.be/-ycOABMpIyE

Komentarze

  1. ~anakin skywalker18 maja 2015 13:34

    faux pas

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasza manna jako przysmak... Najpierw się nieco zdziwiłam, a potem sobie przypomniałam takie deserki, które kupiłam kilka razy. Rzeczywiście dobre. Nawet nie wiem, dlaczego jeszcze nigdy sobie nie zrobiłam sama...

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa... no tak! Widac moja wersja freudowsko podobna do FO-Cha...
    A tak z iniej beczki: Jak rozroznic psa od suni?
    Posadzić w kuchni.. jak będzie siedziaŁ to pies, a jak siedziała to sunia! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniecznie spróbuj.. najważniejsze by nie było grudek. Ale jest pycha! Sama.. lub z sokiem czy owocami:)

    OdpowiedzUsuń
  5. ha ha ha, też pamiętam mój pierwszy raz, w sensie na drodze, w sensie samodzielnego wyprzedzenia innego auta... to drżenie w całym ciele, emocje, zadowolenie... prawie jak orgazm, ha ha ha... :)))))))))
    poza tym, grzeczne panienki chodzą spać, niegrzeczne - tam gdzie chcą... :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. już się opalałaś?
    ja tam buzię trochę przy niedzieli wystawiłam na słońce, ale poza wyjściem kilku piegów, żadnej różnicy nie widzę :)
    opalanie nie jest jednak moim ulubionym zajęciem, więc jak się "po drodze" gdzieś nie opalę, to będę blada łaziła :)
    trzymam kciuki zatem za passę. niech trwa :) dobra i jeszcze lepsza :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oby to była prawda i jeszcze pójdę kiedys taaaam... mam takie miejsce..

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja opalanie polegało na siedzeniu na leżaku w bluzce..i słuchaniu muzyki w słuchawkach, a miało na celu, tak w tyle głowy, nałapania pozytywnych jonów i Wit D3..
    a passa, jak to ona, chimery ma....

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooooo pamiętam ów deser z przedszkola, co prawda wolałam naleśniki, ale właśnie ostatnio ugotowałam taką bombę kaloryczną i SAMA ją spożyłam, w końcu mam w życiu tak mało przyjemności ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...