188..No i co z tego, że poniedziałek....

Najprzyjemniejsza częścią dnia była droga do pracy. Słońce wstało bardzo intensywne, powietrze rześkie pachnące już jakoś latem, ptaszęta rozśpiewane. Tylko myśli w głowie takie rozwiane..rozhuśtane.. Przeciągi mam czy co? Uszami mi wpada wicher? Znaczy, że pusta łepetyna, przez co wiatr hula.. Jakieś tam resztki mózgu muszą tam na ściankach być, bo jednak napisałam: myśli.

Ktoś bardzo mi bliski ma problemy, a ja z odległości pomóc nie mogę, jak tylko ofiarować swoje wysłuchanie. Przydałoby się inaczej, ale nie da rady. Swoją drogą.. Jak człowiek ma problemy i CHCE sobie z nimi poradzić, a wie, że nie da rady sam.. Zwraca się do specjalisty. A specjalista.. na Fundusz się wypina na delikwenta potrzebującego pomocy, choć prywatnie: proszę bardzo. A czy zawsze każdego stać? A składki to pies? Wrrrr… Powarczę sobie bo słów niecenzuralnych nie będę rzucać.. Mogę w zaciszu domowym, dlaczego nie, choć mam to zarezerwowane na specjalne sytuacje..Jednak publicznie mam opory, tak mnie Św Pamięci, Mamusia chyba wychowała… a może nie dobrze? Bo jak zacytuję (chyba kolejny raz) moją oklętą sąsiadkę „Powiem qurwa i o jedną tabletkę uspokajającą mniej potrzebuję”

Po pracy pogoda zaczęła ciemnieć.. i jak ma tu we mnie też nie mrocznieć?

Wieczór mają mi zająć zajęcia odmóżdżające (do końca). Na kawę i drinka proszeni jesteśmy, ale na dworze miało być, a tu.. Chyba burza pachnie. Tak ogólnie to burze uwielbiam, ale niech nie psuje szyków, bo myślenie mi dziś nie posłuży. No i deszcze też potrzebne, ziemia sucha aż się kurzy, to może w nocy?…

Dla mojej figury nie posłuży też dzisiejszy, typowo wiejski, obiad: duszone ziemniaki z cebulką do tego „polski kawior” zwany mniej poetycko: kiszką i duszona, zasmażana kiszona kapusta.

A o PMS jak stąd do Australii nawet nie wspomnę...

..............................
odsapnęłam, dopisałam:

W pracy pot po tyłku leciał, zatem wziąwszy prysznic, latam teraz po domu w gatkach i bluzce.. Gdyby nie dziecię moje przebywające w domu, zapewne i bluzki by nie było.. Chwila, chwila i jak odparuje to się ogarnę, bo Ślubny wróci i mi nawytyka: ze jakby tak ktoś przyszedł?..
Suche wafle z dżemem kontynuowane są w domu.. Do tego Synuś sobie kupił płatki z cynamonem i mnie poczęstował.. Noo.. ja to muszę spasować!! PMS PMSem ale w kieckę na wesele nie wejdę!!! Chyba kupiłam ją za wcześnie jednak…






http://youtu.be/h-WPexVEujg

Komentarze

  1. Mam dobry sposób na zrzucenie kilku cm w pasie natentychmiast.. grejpfrut rano, w południe i wieczorem... mówię Ci... jak się spożyje takiego gorzkiego owoca, to potem nic nie smakuje, a słodkości to już w ogóle ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brr... ale dzięki! jakby co to będę zmuszona tej metody spróbować.. zgaga mnie spali, ale: cierp ciało jak żeś chciało...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hi hi :) Można jeszcze lyzką soli zagryżć, gorzkiej najlepiej... Co zjadłaś to stracisz, a nic nowego już w siebie nie wepchniesz :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...