Kamień i dzbanek

Kamień był mały, okrągły, jak główka chupachupsa. Przyleciał nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak, ale celnie wpadł do dzbanka stojącego na parapecie. Idealnie tam pasował, choć przecież to nie było jego miejsce. Dzbanek to wiedział i kamień też. Ale łatwiej wpaść, niż wylecieć. Szczególnie jak się nie chce. Kiedy już wydawało się, że tak zostanie-mimo cienia, słońca, deszczu i czasu- przeciąg otworzył okno i dzbanek się przewrócił. Kamień potoczył się gdzieś, bo taka była jego budowa, tak siła wyrzutu podziałała na niego.. A dzbanek? Leżał bezsilny, wyszczerbiony. W końcu znów stał na parapecie, spoglądał przez okno. Miał w sobie czasem wodę, nawet słoneczniki, ale zawsze był już wyszczerbiony. Zyskał tym nawet na uroku, lubił to w sobie, bo w końcu, to była jego pamiątka po kamieniu.
Nadal był dzbanek.
Nadal kamień był kamieniem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...