Wtorek pod znakiem ogórka

Muszę powiedzieć, że pierwszy dzień urlopu był zadziwiająco pozytywny, nie zostawił tego poczucia zmarnowanego, wolnego czasu, który najczęściej psuje mi urlop.

Dziś już Ślubny zadbał bym się nie nudziła, albo nie miała czasu na głupie czy niebezpieczne myśli. (Ha!Nie zna moich możliwości! ;P) Uszczęśliwił mnie wiadrem ogórków i wiadrem buraczków. Takim ogromniastym wiadrem po jakiejś zaprawie czy kleju, którego tram było wcześniej 25 kg;) Żebym Niue miała wymówki, że czegoś nie mam, dostałam tez koper i chrzan! Taaa… No dobra, nie mam mu za złe, bo w sumie sama zasugerowałam, że jak teście chcą mnie obdarzyć darami swego ogródka, to teraz jest na to dobry czas. Jutro mam dzień zaplanowany towarzysko, koleżanka z liceum zadzwoniła, że jest „na starych śmieciach” pilnuje domu rodziców, opiekuje się babcią, bo rodzice do sanatorium pojechali. No to ja odwiedzę, po tym jak zobaczę co nowego na moim ulubionym targu.. Tam bywają takie okazje jak np tunika za dychę! I naprawdę gatunkowo całkiem, całkiem! Niechby na jeden sezon wystarczyła, to i tak warto! A ja wiem, że na lata potem mam.. Ale przede wszystkim braki majtkowe muszę uzupełnić. Moje i Córy. Jest tam sprawdzone źródełko tego towaru:)

Obiad dziś jednogarnkowy, coś a’la „chłopski garnek” ziemniaki, kapusta, kiełbasa, cebula, czosnek, przyprawy, zioła, trochę suszonych pomidorów, podsmażone, uduszone i pycha. Przynajmniej powinno wyjść, zjadliwe będzie. A jak są ziemniaki, to już Ślubny powinien być zadowolony.
Żeby sobie rękawów nie wyrwać, jak przystało na wrodzone moje lenistwo, dziś zrobię ogórki, a buraczki jutro po powrocie, albo w czwartek… Co do piątku to się jeszcze okaże, ale pewien zarys jest.

Pierwszy tydzień urlopowy zapowiada się więc interesująco. Na kolejny jeszcze pomysłów nie mam, ale też nie szukam.

Lipiec pogodowo nie rozpieszcza, ale są przebłyski. Nawet deszcz ma swój urok. Pozwoliłam mu padać trochę do pokoju, przez otwarte drzwi balkonowe. Mogę sobie pozwolić na to, bo wg mojego pomysłu, a wykonaniu Ślubnego, przy wyjściu na balkon mam płytki, a nie panele.. Dzięki temu siedząc przy kompie, wdycham cudowny aromat letniego deszczu i mokrej ziemi…
............................
Skoro dzień pod znakiem ogórka i jak to ja mam w zwyczaju pisać o zwyczajnych zwyczajnościach, to stwierdzam co następuje:
1.Wpychanie ogóra, ogórów tym bardziej, jednak jest męczące
2. Jednakże też satysfakcjonujące to zajęcie… yhm….. Bo to taka jakby układanka: musi zmieścić w słoju jak najwięcej i tak ciasno by pod wpływem kiszenia nie wypłynęły nad solankę… i śmierdziały potem jak góffno
3. Zawsze miałam długie ręce, ale.. od dziś znów chyba wyciągnęły mi się o kilka cm.. Noszenie: z piwnicy słoje, z piwnicy ogórki, do piwnicy pełne słoje.. uff.. a to nakrętki zabrakło.. mam dziś trochę km po schodach w dupencji.. Ale to dobrze, przyda mi się… tylko niepotrzebnie wiadro obiło mi kostki, będę wyglądała jakby Gray przykuł moje do łóżka..noo.. jakby gorąco się mi bardziej zrobiło
4. Fajnie jest wykonać dobrą robotę, teraz już kiszenie nie w mojej mocy! ;)



Piosenka nie pasuje do charakteru notki, ale..wpadła mi wczoraj w ucho i się przypomniała..

http://youtu.be/lpyfoV6bIO8

Komentarze

  1. Dawno nie jadłem takiego kiszonego ogórka. Ale mi smaka narobiłaś ^^'!

    Tą piosenkę kiedyś sporo słuchałem. Całkiem, całkiem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ponoć mam w tym talent: narobić smaka;) Zakiś sobie sam, takie są najlepsze, bo w sklepie to można trafić na miękkie góffno.. Ogórki, korzeń chrzanu, kilka ząbków czosnku, koper w całości "z baldachimem", i woda z solą (łyżka soli na litr wody) po 3-4 dniach są małosolne (wg mnie powinny się zwać małokwaśne), potem coraz bardziej ukiszone. prościzna;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ~jar jar binks28 lipca 2015 12:46

    A ja tam.bym z chęcią zakisił ogórka i przygryzl bułeczką ,.

    OdpowiedzUsuń
  4. To zakiś;) i bułeczka niech będzie z miodkiem prosto z ula.. dla kontrastu i smaku;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ~jar jar binks28 lipca 2015 13:44

    Feria Smakówi ..hmmmm to musi być Sexi Food !

    OdpowiedzUsuń
  6. Wg zasad chińskiej kuchni.. równowaga smaków przez kontrast..trzeba by spróbować czy to sexi food ale faktycznie brzmi ciekawie.. choć nie tak jak sajgonki...

    OdpowiedzUsuń
  7. ~jar jar binks28 lipca 2015 13:57

    No dobra może masz rację , ale wybieram bułeczek z miodem i kiszonego .
    A Tobie proponuje Chupa Chupsa


    Znikam.bo.nie powinno mnie być w wirtualnej strefie .

    OdpowiedzUsuń
  8. Nooo.. I jeszcze rozdawać chupa chupsy?
    dobranoc

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...