Przydałby się znak..
Kiepsko spałam, najtrudniej było mi zasnąć. Myśli poszybowały bowiem w stronę strachu i zmartwień, to strona jaką w dzień zwykle łatwo odwrócić, ale nocą.. Nocą są bardziej narowiste i trudno je poskromić. Do tego dekolt strasznie mnie piekł i swędział. Spiekłam go sobie w sobotę za bardzo, jak to zawsze mi się dzieje w pierwszym dniu opalania. A to opalanie, choć nie pierwsze w tym roku, ale jakby jednak od nowa zaczynam. Wczoraj już go oszczędzałam, wystawiając na słonce głównie nogi.. Takie swędzące myśli i swędząca skóra do tego bzykanie...komarów to wielki wróg dobrego snu.
Wczoraj Synuś po późnym śniadaniu, wybrał się z kolegami (i koleżanki tez tam chyba były ;p) nad jezioro. Często tam jeździ, staram się nie myśleć fatalistycznie, zresztą.. to nie mój styl myślenia. Może powinnam, się bardziej martwić, ale..co to da? Smycz mu założyć? Tak trochę na to i tak za późno. Sama jako dzieciak tam jeździłam, tym bardziej więc nie zabraniam. Córa nieoczekiwanie też, z tym, że po obiedzie, nad inne jezioro ruszyła ze swoją grupką, ona to już samochodową ekipą. Przyszedł wczesny wieczór, Córa wróciła, a Synusia ani widu, ani słychu, ani pik w komórce! No to w końcu wysłałam do niego esemesa:
„Przydałby się choć znak życia synek!”
Przyszła odpowiedź:
„znak życia”
hiihihi…. Muszę powiedzieć, że potrafi mnie rozbawić to moje dziecko, często mnie zaskakując ;P
W planach na dziś mam: pójść do biblioteki, wizytę u krawcowej, zrobić lasagnie na obiad (nie wiem czy dobry pomysł nagrzewać piekarnik w taki upał, ale cóż) i chciałam jeszcze..ściąć włosy. Nie wiem czy fryzjer mnie przyjmie tak od ręki, ale.. kuusi mnie, choć nie mam pomysłu co z nimi zrobić. Tyle lat mam takie długie i nie wiem czy umiem się z tym rozstać. Nie wiem czy impuls jest dobrym doradcą… Czasem go słucham..ale jak zetnę to nie dokleję.. zresztą.. Żadnego słowa czy czynu cofnąć się nie da, włosy to chociaż pomału, ale odrosną...
Ostatni poniedziałkowy urlop, pomału czuje już oddech pracy na plecach...
No to ruszam do biblioteki, mam listę książek, ciekawe co z nich będzie...
Wczoraj Synuś po późnym śniadaniu, wybrał się z kolegami (i koleżanki tez tam chyba były ;p) nad jezioro. Często tam jeździ, staram się nie myśleć fatalistycznie, zresztą.. to nie mój styl myślenia. Może powinnam, się bardziej martwić, ale..co to da? Smycz mu założyć? Tak trochę na to i tak za późno. Sama jako dzieciak tam jeździłam, tym bardziej więc nie zabraniam. Córa nieoczekiwanie też, z tym, że po obiedzie, nad inne jezioro ruszyła ze swoją grupką, ona to już samochodową ekipą. Przyszedł wczesny wieczór, Córa wróciła, a Synusia ani widu, ani słychu, ani pik w komórce! No to w końcu wysłałam do niego esemesa:
„Przydałby się choć znak życia synek!”
Przyszła odpowiedź:
„znak życia”
hiihihi…. Muszę powiedzieć, że potrafi mnie rozbawić to moje dziecko, często mnie zaskakując ;P
W planach na dziś mam: pójść do biblioteki, wizytę u krawcowej, zrobić lasagnie na obiad (nie wiem czy dobry pomysł nagrzewać piekarnik w taki upał, ale cóż) i chciałam jeszcze..ściąć włosy. Nie wiem czy fryzjer mnie przyjmie tak od ręki, ale.. kuusi mnie, choć nie mam pomysłu co z nimi zrobić. Tyle lat mam takie długie i nie wiem czy umiem się z tym rozstać. Nie wiem czy impuls jest dobrym doradcą… Czasem go słucham..ale jak zetnę to nie dokleję.. zresztą.. Żadnego słowa czy czynu cofnąć się nie da, włosy to chociaż pomału, ale odrosną...
Ostatni poniedziałkowy urlop, pomału czuje już oddech pracy na plecach...
No to ruszam do biblioteki, mam listę książek, ciekawe co z nich będzie...
http://youtu.be/sG8QgSzY3nI
tez dziś nie mogłam zasnąć. ale nie w związku z jakimiś zmartwieniami czy myślami, które latałyby po niefajnych terenach. ot. nie chciało mi się spać. dawno już tak nie miałam.
OdpowiedzUsuńkomarzyce wciąż nie pojawiły się w moich okolicach i mam nadzieję, ze tak zostanie.
włosów może nie dokleisz, ale w końcu przecież odrosną :) a w razie razu, to zawsze można jeszcze zapodać sobie perukę albo chodzić w kapeluszach (osobiście nigdy z żadna peruką nie miałam do czynienia, ani w kapeluszach też nie pomykałam, ale może to byłoby jakieś rozwiązanie ;)))
wydaje mi się, ze jak nie pójdziesz za ciosem i za dużo zaczniesz rozmyślać o ścięciu włosów, to w końcu ich nie zetniesz :) (przynajmniej u mnie pewnie tak by to działało)
a może fryzjerka doradzi co fajnego można wyczarować z Twoich fajnych włosów :)
No i tak zrobiłam! Biblioteka nieczynna, bo inwentura..Obok biblioteki jest fryzjer, gdzie G bywa.. i jestem zapisana za dwie godziny!
OdpowiedzUsuńWypożycz sobie "Dobrego wojaka Szwejka". Od Szwejka można nauczyć się prawidłowego podejścia do życia...
OdpowiedzUsuńNie miałam do niego cierpliwości, ale.. chyba powinnam mu pozazdrościc? ;)
OdpowiedzUsuńOstatnie do czego się w takie upały zbliżam to rozgrzana kuchenka w kuchni. Ufff....
OdpowiedzUsuńTak właśnie sobie pomyślałem, że mi przykro. Przykro mi z tego powodu, że ja dla moich rodziców takich "zmartwień" nigdy nie dostarczałem. Jestem domatorem. :D
Ale większość i tak spędza czas "w plenerze", więc... Norma ^^.
Fajnie, że przyjmujesz to w taki sposób. Pozazdrościć.
Nie było tak źle z tym piekarnikiem, a lasagne okazała się tego warta!!
OdpowiedzUsuńPewnie Twoi rodzice martwili się z kolei tym, ze za dużo siedzisz w domu ;))