Powrót Loonei bezsensownie beznadziejną nadzieją podładowanej

Wreszcie dziś poczułam głód napisania czegokolwiek.. Może trzeba było trzymać się tej „diety”, która tak mnie naszła samoczynnie, ale.. chyba gorsze było to jak czułam się w ostatnich dniach, nie umiejąc z siebie tego wyrzucić, przez co kisiło się, piekło i nadmuchiwało balonik WIELKIE NIC ..

Maleńki ślad słońca, jaki dziś próbował się przebić przez wszechogarniającą szarość ,wyrwał mnie chyba z tego marazmu. Możliwe też, że to co bym pisała w ostatnich dniach, byłoby kopaniem dołka, pod lub w głąb siebie w kierunku którym lepiej nie podążać ? Nie zastanawiam się już nad tym, bo to też raczej mi nie służy..

W piątek.. Czułam się fizycznie źle, ale psychicznie.. hm.. wszystko jak przez mgłę, w kłębie waty, który nie dopuszcza do mnie skrajnych emocji .. Przedawkowałam chyba tabletki do ssania na gardło, bo czułam się na haju… Ale to dobrze, to mnie uchroniło ciut. Sobota była wysypem złego emocjonalnie i fizycznie. Demony, które czekają na opuszczenie gardy, znów mnie dopadać zaczęły.. Ale dałam radę i po punkcie kulminacyjnym mogło być tylko lepiej… Nie ma to jak wypłakać się pożałować siebie, egoistycznie, tak jak nikt nie potrafi.. Po czym skarcić się za głupoty, przestać doszukiwać się w sobie tego co boli lub boleć powinno, przemówić sobie do pseudorozsądku. No i.. po to mi ta moja głupia bezsensownie beznadziejna nadzieja?

Niedziela była już normalna, spokojnie nudna. Że wszystko ze mną w porządku… yhm.. no znaczy... w mojej normie, przekonałam się kiedy wzięłam się za upieczenie ptysi i nadzianiu ich bitą śmietaną. Nawet siebie przekonałam, że mają mało kalorii, bo w cieście nie ma cukru, a w śmietanie prawie nic. Na 30% tłuszczu oko przymknęłam. Jest! Wróciła MISZCZYNI wmawiania sobie tego co chce, co jej wygodne!

No i Interia całkiem padła! Boli mnie to, mimo, że wyniosłam się stamtąd..Ale to była moja brama do wielu miejsc no i.. tyle myśli poszło w niebyt kosmicznego netu..Oczywiście, były ostrzeżenia, ale jak to ja: Niemożliwe żeby aż tak!.. No i problemy techniczne z moim kompem, nie pokopiowałam tego co planowałam… więc duuup poszło!! Dwa blogi stare plus jeden kulinarny (Mecia!! Nasz dorobek) no i jeden tajny blog, a miała być z niego kiedyś książka;) ;P EEch… Epitafium dla Interii jakieś by się zdało..Uczuciowy, jak myślisz?

A dziś na łatwiznę obiadowo idę: pyry z gzikiem :)

Padło mi na uszy… nie tylko ja lubię dwuznaczności ;)

„A z pozytywów to
mniej solę i mniej pieprzę
Przynajmniej to pierwsze wyjdzie mi na lepsze”

http://youtu.be/krT80KuHJFs

Komentarze

  1. no poszła w choler interia i teraz się męcze z nowym szablonem tam i w ogóle z całością, i z sobą, i jeszcze pewnie wiele i... ale też zazdraszczam tego promyka, bo moje pogasły i tylko droga donikąd, albo w dół, jak kto woli... a ptysie hmm, ślinotok mam to idę coś zjeść;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jesteś odosobniona w podładowaniu nadzieją..., a co do nabiału, też wolę wysokoprocentowy...a ptysie...może kiedyś się skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Od czasu do czasu trzeba się porządnie wypróżnić werbalnie. Szczególnie, jeśli długo się wstrzymywało.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...