300!!! Dotarłam, powróciłam i znów klikam:)

Wreszcie jesteś! Tęskniłam i odczuwałam brak! Teraz mamy nawet spokojne, sam na sam, tak tylko dla nas. Mogę popieścić, pogłaskać, podotykać.. Ty cichutko mruczysz (kiedyś głośniej....) a ja wzdycham. Tak, wiem! Przepraszam! Ten nasz bezczas, to moja wina, w głównej mierze! Przeze mnie chorowałeś.. A nawet jeszcze gorzej! Kiedy przedwczoraj wróciłeś zdrowy i gotowy, to ja znów zatrułam cię! Niedobrym, zainfekowanym pendrivem!! Oczywiście nie specjalnie, a z mojej bezmyślności, głupoty i ignorancji! Znów musieliśmy się rozstać..Najważniejsze, że już jesteś! I nie masz mi za złe.. Mruczysz seksownie, kiedy ja dotykam i klikam we wrażliwe klawisze!

Ostatni czas był trudny dla mnie. Mimo, że jesteś, nadal nie wiem czy mogę pisać BYŁ.. Z wielu powodów świat mój stał się wyprany, odbarwiony.. Do tego splot zdarzeń niefortunnych od twojej choroby poprzez zepsutą pralkę, krajalnicę do chleba (tak wiem, że można kupić krojony..), wypadniętą plombę i skręconą kostkę Ślubnego do nieokreślonej pustki..

Świat zewnętrzny też znów oszalał, tragedia, strach, bezsens.. Ale wiadomo: każdy (noo..większość, w tym, ja egoistka) bardziej przejmuje się własnym "złamanym paznokciem" niż nieszczęściem obcych ludzi.. Nie ma co się oszukiwać! Owszem.. nie przechodzi się obojętnie! Ale to własna koszula w osobistej dupie, przeszkadza najbardziej i z nią żyć trzeba...

Piątek, trzynastego.. Nigdy nie podchodziłam do tego dnia, jak pies do jeża, bo to raczej inni tak narzucają.. Choć ciut od rana chodziłam jakoś naładowana niepozytywnie, ale może przez naprawdę sajon nad sajgony i czekającą mnie tego dnia, wizytę u dentysty.. Jakkolwiek uwielbiam panią Basię – moją od wieków dentystkę, to czekać w poczekalni w piątkowe popołudnie, wcale mi się nie uśmiechało.. Do tego, na miejscu się okazało, że jeszcze inna para na tą samą godzinę co ja i Ślubny czekała.. Pomyłka, ale na szczęście nie nasza.. Tamci państwo zostali "przełożeni" na inny dzień... Machina borująca jednak psuć się zaczęła.. Lała wodę strumieniami, na prawo, lewo do góry i na dół..... Pani Basia biegała zdenerwowana: że jakaś masakra, wszystko cieknie, łącznie ze spłuczką w WC. Na hydraulika dwa tyg czeka... A montera do machiny torturującej musi wydzwonić i wybłagać o szybką interwencję.. Mimo strug wody, jednak pacjentka "przed nami" zaryzykowała... Nie po to miesiąc na wizytę czekała, by odejść z niczym.. Kostium foliowy przywdziała.. Przez ścianę słychać było utyskiwania pani Basi i jej pomocnicy Mary, a my ze Ślubnym zostaliśmy sami w poczekalni.. Mój mąż, choć nie hydraulik, zajrzał do spłuczki, podłubał, tak samowolnie i.. naprawił! Przynajmniej sprawił, ze nie ciekło póki my tam bylismy... Pacjentka wyszła, my weszliśmy, Ślubny sie pochwalił, dentystka ucieszyła (ale sprawdziła- faktycznie działa.. komisyjnie została woda spuszczona i radocha wielka).. Ja Looneiowa usiadłam szanowną swą na fotelu.. a machina przestała ciec i tryskać niekontrolowanie!.. Stwierdziłam, że może jakoś połączone były..ze spłuczką? Hiihi... uułłłaaa... Działała idealnie na moim zębie, na zębie Ślubnego, po czym finansowo zostaliśmy policzeni ulgowo mocno, ze względu na zasługi (spłuczkowe) i starą znajomość.

Zatem, jakby nie patrzeć,dla mnie ten piątek13-go w sumie był szczęśliwy... Kolejny raz sprawdza mi się: jak sobie wierzysz, tak masz....Choć to nie działa w 100 procentach! W wiele rzeczy mocno wierzyłam, ale.. nie udało się..

Sobota była zalatana, od pogrzebu sąsiadki, przez zakupy (jestem bogatsza o dwa staniki, a Córa o botki i płaszcz) do mszy za spokój duszy ojca koleżanki, od nas – współpracowników. Niedziela spokojna, spokojnością z pogranicza nudy, choć krótka wizyta rodzinna była. Spokój rozgoniła, ale nudy nie...

Taka szybka relacja z mojego weekendu..

aaaAa!! to jest NOTA NR 300!! Ululam się MARtini.. :)

Faaaajnie było tu wrócić na własnym sprzęcie :P

http://youtu.be/XC3ahd6Di3M

Komentarze

  1. Świetny blog :)
    zapraszam do mnie http://psychoza48.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. czyli ogolnie jest OK...to dobrze
    pozdrawiam cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak, "własna koszula w osobistej dupie" to rzecz niekoniecznie komfortowa. Ty Looneiowa to masz doświadczenia i przeżycia ;-))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  4. no 300 to ja miałam na starych śmieciach...a teraz nie liczę jakoś... z resztą i tak zawiasy w starym stylu łapię;) o dentyście nie myślę, bo jak mnie widzi to mnie gania po wsi z wiertłem niemal, a że jest jak jest to nawet i na NFZ iść nie mogę... a Francja cóż... nie wypowiem się, bo jakoś i bliższa ciału ta moja osobista, a i akcje w stylu pomaluj się na kolorowo mnie jakoś niesmaczą... dobrze że już Go masz, będę miała co czytać kiedy z pisaniem sama kuleję;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...