Wdech.. wydech..

Mam nadzieję zgubić na kijkach ból głowy, z jakim dziś wstałam. Wdychając powietrze lekko cuchnące dymem z kominów, to może być trudne.. ale będę próbować z całą mocą mojej klatki piersiowej. W końcu, mam czym oddychać, trzeba korzystać!

Nocą zmory mnie jakieś dusiły i spać nie dawały, strachy jakieś ściskały, wredne takie... A dzień okazał się kolejnym sajgonowym, normalką chyba to już się staje. A ja zmęczona niedospaniem, szarością dnia, nocą dzienną bez dziennych nocy , jestem jeszcze bardziej rozkojarzona niż normalnie (?) . Prawie osoliłam ziemniaki..kawą rozpuszczalną! Noo.. nie wiem co na takie smaki mój Ślubny, bo udało mi się dłoń powstrzymać swoją w ostatniej chwili! I się nie dowiem! A może bym wymyśliła cudowną nową potrawę? Przecież wiele wynalazków z lenistwa lub z przypadku się zrodziło! Oby teraz tych ziemniaków nie przypalić...
Bulgoczą we mnie myśli, pytania retoryczne i takie szukające odpowiedzi.. Potrzeba mi ROZMOWY, nie pogaduch, nie poklikań..

Idę pilnować pyrów..

Komentarze

  1. Myślę, że byłyby to bardzo pobudzające ziemniaki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. no bo to czasem trzeba tak rylcem w potwarz spojrzeć... inaczej się nie da... ale ściskam, no bo cóż więcej mogę?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Po raz 356-ty...

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?