335... takie tam pitu pitu by zagadać deprechy skradające się w burości dnia..

Może faktycznie mój piątkowy sabat zmianę pogody wywołał, bo wczorajszą śnieżną zimę, zmył w nocy deszcz. Droga do pracy wymagała nieomal kajaka. Spłynęły chodniki rzekami, niektóre drogi też. Klapnąć dupencją w taką kałużę podbitą lodem: żadna przyjemność, więc szłam jak skoczek na linie. Taki raczej niewprawny uczeń skoczka. Modliłam się przy tym by w samochodach sami gentlemani szos siedzieli, bo dostać takim lodowatym bryzgiem??? O nie! Tylko nie to!

Dzień był z gatunku nerwowych i trudnych, szczególnie roboczy, więc cieszy mnie, że się skończył jako tako. Poza tym.. Nie wiem "jaki był ten dzień, co darował, co wziął"

Obiad był dojadaniem resztek weekendowych, w skutek czego każdy miał coś innego. Ja pomidorówkę, Synuś zapiekankę z kurczakiem, a Ślubnemu przypadły smażone żeberka w sosie.

Termin nad morzem zarezerwowany, wpłaciłam małą zaliczkę. To naprawdę dla mnie luksus, wiedzieć, że jadę i kiedy, na jak długo. Zwykle do ostatniej chwili jest tak, że nie jedziemy, a potem czasem się udaje. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Czy jak to mówią plusy dodatnie i plusy ujemne...Taki nagły wyjazd to fajna niespodzianka, a taki jak ten w tym roku, pozwala się cieszyć czekaniem. Ogólnie czekanie to dla mnie trudna rzecz, ale w takiej sprawie to połowa przyjemności. :)

Podobno tydzień ma być deszczowy. Takie szarobure dni jak dziś. Muszę zrobić coś by.. paluszki sobie powiązać, a jednak deprechę oddalić...Zbyt prędkim paluszkom lub języczkowi zawdzięczam popsucie kilku ważnych spraw. Może tym razem się uda... ? Zapodam sobie optymistycznie łudzącą komedię romantyczną, do tego lampka winka... hmm...może znów będę ujeżdżać "Lepiej późno niż później" albo "Mamma mia".. nie jestem Freudem, ale to upodobanie daje do myślenia ;)

http://youtu.be/BguIFDAG2Uc

Komentarze

  1. No jak to? Komedię sobie zapodawałaś? Piłkę ręczną należało oglądać!

    OdpowiedzUsuń
  2. to szarobure to mi sie dało we znaki wczoraj, też łaziłam jak bocian, ostrożnie żeby nie klapnąć, ale wolę już te szarobure +3, bo przynajmniej nie marznę i nie muszę ubierać czapki na mój super czupuraśny fryz ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. szaro-bure najbardziej daje się we znaki mojemu piesełowi, który do tej pory widział tylko śnieg i na niego oddawał swoje potrzeby, a teraz ma z tym niejaki problem .... :)
    Boja dobrze mówi, ręczną oglądaj... :D

    OdpowiedzUsuń
  4. u mnie też po śniegu ani śladu.i tylko deszcz. brrr. okropieństwo.
    lubię czekanie na coś fajnego. nawet chyba więcej. ja muszę mieć na co czekać :) znaczy muszę mieć cel i nie gubić sensu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Często czekanie na przyjemność jest o wiele przyjemniejsze, niż ona sama ;) ale oczywiście akurat Tobie tego nie życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. OOoj....skutek byłby odwrotny! Źle mi życzysz??? :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak raczaej...nie mam medycznego potwierdzenia..ale mam alergię na piłkę!

    OdpowiedzUsuń
  8. O to to! od razu mi lepiej mając miłe "COS" przed nosem nawet jeśli odległe...

    OdpowiedzUsuń
  9. odpukac!! Jeszcze z tym towarzystwem nie bylismy dłużej niż jeden wieczór... Troche mam obawy :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...