Lampy, lampki, zimowe cisze i czary Prowansji

Chyba szybko spałam, bo ranek nadszedł niespodziewanie, strasząc mnie budzikiem. Spałam mocno, mimo, ze Ślubny urządzał koncert na gardło i dwie dziurki w nosie. Znaczy..źle napisałam.. Budziłam się, ale szybko zasypiałam, po tym jak trąciłam w bok koncertującego, przerywając mu na chwilę. Może lampka wina, wypita z niedzielnymi gośćmi, to sprawiła. Może niedziela, która zaczęła się seksem i skończyła nim. A w tzw między czasie, niespodziewani goście, co niespodziewanie miłym spotkaniem było nawet. Panowie się uzbzdryngnęli, ale udało się nam najpierw umówić na wspólny wyjazd wakacyjny. 5 dni nad morzem, toć to cud! I okazuje się, żem niewdzięczna, żem niedoceniająca.. Bo mało mi wakacyjnych wypadów, a tymczasem brat Ślubnego z żoną NIGDY nie byli na wczasach! Nawet na weekend! On też murarz, ale ma ciut łatwiej, bo.. nie jest na własnej działalności, urlop się należy. Podczas gdy, teoretycznie mój pan, swoim panem jest, to.. wiadomo: ZUS płacić trzeba, czy się pracowało czy nie, urlopu nikt nie przewiduje! Przekonałam ich, że reset potrzebny człowiekowi, oderwanie od problemów, od domu, od garów i tych samych twarzy. Obym nie żałowała! ;)
Niedziela,(też bezbożnie całkiem, tak jak seks był, bo nie po misjonarsku), zakupowa była. Co zrobić jak główny decydent pracuje długo, a najbardziej zainteresowana w tygodniu studiuje w Poznaniu. Córy pokój ma być wymalowany, miała pomysł na pionowe pasy, tapetę, na jednej ścianie. Oczywiście u nas nic nie może być spokojną dyskusją. Bo chyba to nie oksymoron? Ślubny zaparł się przed tapeta, oferując namalowanie pasów. Ja znając jego cierpliwość.. I obawiając się też efektu niewspółmiernego do pracy, ośmielałam się dyskutować, co pyskówką i krzykiem się kończy. Córa zganiła mnie, na osobności, za brak dyplomacji. Ze niepotrzebnie, bo jak rozjuszony tygrys będzie nam latał po sklepie, a może niepotrzebnie, bo ona może jeszcze zmienić zdanie i tygodniowa dyskusja na temat "tapeta czy malowane pasy" mija się z celem. Może i racja.. ale ja znam tego człowieka dłużej i wiem.. ze czasem trzeba powojować na zapas, by potem poszło gładko w sklepie. I tak było. Córa w sklepie zmieniła koncepcję. Spodobało jej się coś z prospektu. Kolorystycznie i wzory też inne niż początkowo planowane. Ihih.. La Donna Mobile... Ale wyjdzie łatwiej, mniej pracochłonnie, a ciekawiej – również wg mnie! Do tego lampę znalazła błyskawicznie, cenowo przystępna.. Ślubny nienawidzący mojej (pozostałość po moim panieńskim pokoju) lampy kuchennej kazał mi wybrać też jakąś (ciekawe czy przemyślał sprawę i czy tej też nie będzie trącał głową...) Oczywiście Córa.. wszystko obfotografowała i na snapa (czy cuś) wysłała... AA.. Kolory: "czar Prowansji" i "zimowa cisza" Wszystko wiadomo?? ;)

Zatem niedziela była dość produktywna.. Goście, kawa, kolacja..aaa.. Jeszcze choinkę rozebrałam, w trakcie znać dali goście, że jadą.. Zatem przyjechali, a ta bidula goła stała, lampki zielone jedyne za figowy listek robiły. Goście dali bowiem tyle czasu,że tylko zdążył Ślubny wyskoczyć do sklepu po coś do kawy (nie upiekł się przecież placek, by nie kusił) i na kolację też coś w razie czego.

Poniedziałek był bury z rana, smutny i zimny. Potem jednak sypnął puch i wyszło słońce. Bajecznie. Dzień też okazał się całkiem nieponiedziałkowy :)

http://youtu.be/ftjEcrrf7r0

Komentarze

  1. Moja choinka już sobie na mrozie stoi. Też goła. A ladna była w tym roku, oj była. Ale teraz rosnąć ma bo z korzeniem więc byle do wiosny :D Buziaki ode mnie i Futrzatego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja niedzielnie sama się z wizytami udałam:) no bo co będę w domu gnić? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ,,Czar Prowansji,, ,,Zimowa cisza,, . Wszystko wiadomo? w guzik tam wiadomo. Brzmi romantycznie, ale żeby zaspokoić ciekawość weszłam sobie w papę Google i wystukałam te kolory... no powiem Ci, że razem stworzą miły dla oka duecik.
    Co do kuchennej lampy...hm.. mój szanowny małżon swego czasu przytargał do domu takie paskudztwo, że klękajcie narody i niestety to paskudztwo było dla mnie w prezencie i niestety zawiesił je w kuchni. Lampa na długim kablu i pan mąż wali głową. Co on ją podciągnie, to ja niezauważenie opuszczam i tak na okrągło on podciągał, ja opuszczałam... niby że ona tak sama z siebie żeby walić go w łeb... i ostatnio hurrraaa usłyszałam jakże miłe dla moich uszu-- musimy zmienić tą lampę. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A to kobieta zmyślna z ciebie! Prawdziwa szyja co głowa kręci! Kłaniam się mistrzyni:) Cóż mówić: kiedy nie da rady wprost, np zmienic lampy... ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja była piękna, az mi jej żal, ze już nie żyje!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...