Na szybko..bo zadzieram kiecę i leceeeeeeeeeę

Piąteczek... Przed nami weekend, niby tylko weekend, a do pracy dopiero w lutym! :)

Dziś znowu zaplanowałam babskie spotkanie, idę do mojej koleżanki ze szkolnej ławy i to tej najwcześniejszej:) Wino się chłodzi, sałata z serem pleśniowy, winogronem, orzechami z vinegretem musztardowym, też..Zabiorę ze sobą, co by tak "na krzywy ryj", jak to się poetycko mówi, nie iść.

Umówiłam się, bo daaawno się nie widziałyśmy, choć mieszka dwa domy dalej.. Tęsknię:) Kiedyś widywałyśmy się często. Jej dom ma taką dobrą aurę! Był czas kiedy czułam się tam lepiej niż w domu... Z jej mamą uwielbiałam i nadal uwielbiam, rozmawiać, to ona o mojej ciążowej wpadce (21 lat temu) wiedziała wcześniej niż moja mama.. Może trochę dlatego, że czasem łatwiej zwierzyć się "obcemu" niż własnym rodzicom.. A trochę wynikało z okoliczności: to ta przyjaciółka-sąsiadka-imienniczka towarzyszyła mi (zawiozła mnie) do ginekologa, na pierwszą wizytę. Pamiętam tamten strach: przecież: nie mogę być w ciąży! Mam dopiero 20 lat... Odczyniałam czary, zapisując na kartce życzenie i paląc je potem. Test ciążowy w domu wyszedł pozytywny, ale może się pomylił???.. Obawy co będzie gdyby... i nadzieja, że to tylko angina, albo zapalenie jajników (miałam wiele opcji wymyślonych, co by to mogło zatrzymać okres..) ihih.. no i fotel "kozioł" w gabinecie, badanie i pytanie pani doktor: "Czy była w rodzinie ciąża bliźniacza?" Łoooo Matuuchnooo.. To ja tu wcale nie planuję ciąży, a będzie podwójna?? A w rodzinie była ciąża bliźniacza!! Dziadek był z bliźniąt... Dopiero na pierwszym USG okazało się, że we mnie jest jedno dziecko w drodze... ihih.Tylko jedno i aż jedno. wychodząc z gabinetu, jeszcze od drzwi zapytałam:"ale na pewno jestem w ciąży??" "na pewno!" i z wrażenia nie zapłaciłam za wizytę! Pani doktor widać, nie pierwszy raz sie to przydarzyło, bo na mój telefon (z budki, w domu nie było stacjonarnego, o komórkach nie mówiąc!). Powiedziała: "Spokojnie, zapłaci pani następnym razem"

To moje dziecko póki co świetnie sobie radzi na studiach.. :) Wszystkie egzaminy pozdawała, noo.. odpukac bo nie ma wyników tego ostatniego!

Tak mnie na wspominki wzięło... ale już czas iść!

Ślubny planuje pomalować sufit w kuchni..lepiej zmyć się z placu boju!

Komentarze

  1. fakt wzięło Cię:) no ale mam nadzieję, że się sabat udał:)a na twoje pytanie "co dalej" odpowiem najzwyczajniej w świecie... nic:)będzie co ma być, bo świat się nie zatrzymał, ziemia się nie zatrzęsła, ja mogę tylko pogodzić się z wyborem lub nie... tyle, że jest mi dużo łatwiej odkąd nauczyłam się wierzyć i nie czekać... po takiej chorobie nic nie jest takie samo i cokolwiek by nie było, to to uszanuję:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niektóre wspomnienia bywają dziwne :)
    Życie lubi nas doświadczać, ale chyba zawsze da się jakoś wyjść na prostą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. dobrze mieć kogoś z kim można powspominać, nawet robiąc to rzadko, a wtedy nawet bardziej smakują takie wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mam nadzieje,ze spotkanie z przyjaciolka uplynelo w serdecznej atmosferze
    ja zaszlam w ciaze rowniez w wieku dwudziestu lat ,wyszlam za maz jak mialam 19 cztery miesiace po maturze ,w wieku 23 lat bylam juz rozwodka,hm tez jakos tak pod wplywem Twego postu na wspomnienia mi sie zebralo
    pozdrawiam cieplo ulka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...