Luluś i dwie soboty

Nie ma musu, wiem, ale chcę coś wreszcie skrobnąć! Jakoś nie ciągnie mnie już do pisania tutaj tak jak kiedyś, a jednak chyba nadal tego chcę, potzrebuję. Wczoraj usiadłam do klawiatury, ręce już już miały zagrać serenadę, ale jak mnie od razu siekło.. jak mi przed oczami wszystko zaczęło się rozpływać, ciemne plamy zaczęły latać to musiałam sobie strzelić ekstra mocną tabletę i migrenę do łóżka położyć. Sobota dziś znów upalna, mija swojsko i normalnie. Zatem notka napisana a nie wstawiona w zeszłą sobotę, "pójdzie" dziś, bo aktualna. Może z wyjątkiem "piłkarskim" ..

Dziękuję kochani za życzenia i miłe słowa :) Całusy dla Was :*

W zeszłą sobotę było tak:
Nie wiem czy pisać, czy uciekać, bo niebo znów warczy jak rozgniewany pies i pewnie lepiej kompa wyłączyć... Upał od rana był maskaryczny, już o godz 8 jadąc na zakupy rowerem nieźle się zgrzałam.. Wstałam wcześnie jak na sobotę, bo obudziłam się kiedy Ślubny szykował się do pracy. Nie mogłam zasnąć później, a potem stwierdziłam, że lepiej załatwić to co się da, zanim upał rozbuja się na dobre. Dzięki temu też sobota jest dłuższa :) Pranie poschło niemal w trakcie rozwieszania! Będzie się spało cudownie w takiej pachnącej pościeli! I pomyśleć, że jako dziecko nie lubiłam świeżych poszewek!! Może przez krochmal, przez maglowanie (babcia miała na strychu ręczny magiel) wszystko było takie sztywne, ostre i nie pachniało swojsko. Mojego Lulusia (zwanego przez innych Jaśkiem) nie pozwalałam prać! Mama robiła to po kryjomu, nie krochmaliła, nie maglowała, ale ja i tak poznawałam, że Luluś taki nie mój ;) Luluś pomagał mi w szpitalu, kiedy leżałam dwa razy z podejrzeniem zapalenia wyrostka...Był kawałkiem domu.

Teraz mam pootwierane wszystkie możliwe okna, drzwi balkonowe, po domu hula przeciąg. Wpuszczam zapach po burzy, deszczu i rozkoszuję się tą świeżością. Burza szalała kiedy Polska wywalczyła sobie awans na EURO (Nie pokręciłam termionologii piłkarskiej?;) ) Okrzyki sąsiadów znów dawały mi pojęcie jak sprawa na boisku się przedstawia :) Martwiłam się tylko o Córę, która wybrała się do miasta na wielką strefę kibica.. Najpierw by udaru nie dostała, a potem by jej burza nie załatwiła. Martwiłam się delikatnie, wiedziałam, że przecież dorosła jest :P I słusznie, bo po pierwszej połowie po prostu stwierdziły, że nie dadzą rady na tym upale, w szczerym polu i pojechały do domu jednej z nich na drugą połowę oraz na dodatkowe atrakcje jakie wyniknęły. Czyli dogrywkę i karne. Nie wiem dlaczego nazywają się "karne", za remis taka kara? Retorycznie pytam!!!
Ooo niebo nie przestaje mruczeć.. lepiej znikam, wstawię sobie jutro albo wcale;)

....
Jak widać nie wcale, ale jednak tydzień trwało :)

http://youtu.be/w6ZPQ_gOdQE

Komentarze

  1. Od maleńkości z Jaśkiem spałaś?

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Lulusiem!! :P

    OdpowiedzUsuń
  3. krochmalone prześcieradła, to była zmora mojego dzieciństwa... I dialog z moją mamą-
    mama -Lubię, gdy prześcieradła są jak sztywny karton
    ja - to ja już wolę gdy są jak zmięta gazeta ...
    wiesz, zazdroszczę wam tych upałów... norweska letnia rzeczywistość póki co daje nam deszczem po oknach i 15 stopni norweskiego upału.... jedyna korzyść? człowiek na pewno się nie zapoci :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Porysowana. Przepraszam, nie wiedziałem. Wszystkiego najlepszego z okazji skończenia osiemnastu lat mal i tak małolato. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...