Pogoda, a teorie spiskowe podczas wakacji.. ;)

Hej hej hej :)
Jestem.
W sumie wróciliśmy przedwczoraj wieczorem, ale wczoraj zalatana byłam jeszcze niejako z rozpędu. Wiadomo po powrocie trzeba się oprać, do tego rodzinka stęskniona domowego obiadu. Doszła mi jeszcze wizyta u optyka, bo moje okulary zrobiły na wyjeździe psikusa i się rozwaliły. Same. Seeerioo! Leżały sobie porzez noc, a nad ranem okazało sie że "nausznik" pękł i się rozlazł. Zatem teraz klikam siedząc w nowych patrzałkach. Są chyba ciut za duże, tak twierdzi Ślubny. Mnie się podobają, ale ciut cholery dostaję ( jak zawsze w przypadku nowych okularów) i czekam aż się przyzwyczaję by jej nie dostawać. Aaa...Wczoraj też Córa miała imieniny, o których zapomniałam.. Znaczy.. o imieninach pamiętałam, tylko przegapiłam, że to już 17sty.

To jak było?
Chyba zacznę wierzyć w teorie spiskowe, że nawet prognozy pogody długoterminowe są konstruowane tak, by sterować ruchem turystycznym! Jak mają tłok, piszą, że tam będzie fatalnie! Bo miało być fatalnie, a było super! Taadaaam!!

Podróż przebiegła spokojnie i w wyznaczonych ramach czasowych. Jechaliśmy zgranym teamem, Ślubny pilnował by jadący za nami: jego brat (S) bratowa (B) i ich córka (J) się nam nie pogubili. Nawigację co prawda dobrą mieli, ale i tak lepiej jak trzymali nam się ogona. Po drodze patrzyłam tylko na niebo i w myślach mantra: "niech nie pada, niech nie pada". Zapowiedzi były przecież bardzo przygnębiające: deszcz codziennie i zimnica. Jednak wyglądał na to, ze im bliżej, tym jaśniej. Na miejscu szybkie rozpakowanie i wziuuum powitać Neptuna. I wtedy okazało się, że B nie tylko jest pierwszy raz na wczasach, ale nawet morze widzi pierwszy raz!! A moją rówieśnicą jest! O nie nie nie.. Neptunie! Musisz się postarać byś dobre pierwsze wrażenie na dziewczynach (B i J) zrobił!! No widać honorowo się postarał, pogoda piękniała z każdą chwilą. Codziennie kilka godzin na plaży, szczególnie sobota upalna była. Spiekłyśmy sobie pyski, dekolty i inne białe mięsko.. Codziennie z B chodziłyśmy z godzinkę spacerkiem brzegiem morza, w drodze powrotnej śniadaniowe zakupy, nasze chłopaki czekały już trochę tupiąc niecierpliwie, ale zwykle z kawą i herbatą dla nas ( w domu spaliby do południa..) i heja na plażę. Potem powrót, obiad (jedyny trud ustalić na co mamy ochotę i dokąd na to iść) jakieś gofry lub lody, potem na zachód słońca, wieczorem drink lub piwko, spanko. W rozkładaniu parawanowej bazy panowie nasi wyrobili sobie mistrzostwo. Jeszcze pierwszego dnia obaj przesypywali w dłoniach plażowy piasek "Ale byłby dobry na tynki", ale potem im wywietrzały z głowy takie murarskie zboczenia zawodowe ;) Odprężenie umysłowe nastąpiło u wszystkich, fizyczne zapewne też, choć nogom się tak może nie wydawało, bo chodziliśmy, chodziliśmy.. Panowie głównie z plaży "na siku", które trwało zwykle z godzinę.. no co? Ubikacje kosztują, ale jak się kupi piwo to free ;P A niech sobie mają, my im nie żałujemy, nie wiem co na to wątroby panów, ale w końcu to ich sprawa . My z B spacerowałyśmy zdrowiej, mniej konsumpcyjnie, choć... do mnie mrugał pewien parasol w kropeczki.. i poszukiwałam apaszki w grochy (marzyłam o granatowej w białe grochy, albo brązowej w złote.. koniecznie miała być kwadratowa, nieduża, taka a'la jedwab. Planowałam dowiązać do mojej torebki plecionej "koszykowej" eech) Apaszki takiej nie dostałam, kupiłam substytut dość zadowalający. Mrugający parasol tez kupiłam w ostatnim dniu. Zatem każdy miał to co lubi i jak lubi. Synuś pełen luz dostał, zresztą miał z kim bo zabraliśmy mu kuzyna do towarzystwa. Przez co widywaliśmy młodzież jedynie przy śniadaniu i jak wracali przed północą. Trzymali się wyznaczonych granic, więc nie miałam powodu by im skracać smyczki. Z B raz wybrałyśmy się na wschód słońca! Wstałyśmy ok 4 rano i poszłyśmy. Wreszcie, po wielu latach planowania, udało się mi zrealizować to marzenie. Wszystko dzięki temu, ze B miała podobne nadmorskie priorytety: jak najwięcej plaży i spaceru brzegiem! Widok ciut nas rozczarował, choć morze było przerażająco piękne. Mroczne bardzo, bo akurat na wschodzie zgromadziły się chmury i przesłoniły jasność.Cieszę się jednak, że wreszcie mi się udało przekonać naocznie jak to jest. Możliwe, że lepiej było iść ciut później, albo wytrzymać dłużej. Zimno i mrok jednak nas zniechęciły. Poszłyśmy "górą" do innego zejścia na plażę, tam już było jaśniej, ale nadal chłodno i po g 5 wróciłyśmy do domków i do ciepłych łóżek. Wstałyśmy o g 8 i rytuał dnia został kontynuowany. Śmiałam się do B, że my zyskałyśmy jakby dodatkowy dzień nad morzem: w końcu wstałyśmy o jeden raz więcej.
Narobiłam tyle zdjęć, ze karta pamięci zaprotestowała!

Ostanie dni urlopu spędzę już chyba stacjonarnie i przyjemnie swojsko na granicy z nudą... mam kilka książek z biblioteki..

A czas, tak jak się spodziewałam, pędzi zajebiaszczo!

Komentarze

  1. no tak, jak jest dobrze, to czas leci jak zwariowany i nie wiadomo kiedy z poniedziałku robi się następna niedziela:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne takie lenistwo nad morzem i wschód Słońca - podziwiam, że chciało się Wam tak wcześnie iść na plażę. Ale warto! Wiem o tym doskonale, chociaż preferuję podziwianie Zachodów Słońca nad morzem. Kocham morze!

    OdpowiedzUsuń
  3. ależ Ci zazdroszczę tego pobytu, uwielbiam nasze morze bez względu na pogodę i w tym roku, po raz pierwszy, też zaliczyłam wschód słońca... :)
    teraz powoli wracaj do normalności :)

    OdpowiedzUsuń
  4. suuupeer :)
    cieszę się, ze nadmorskie wypoczywanie było tak udane.
    teraz czekam na jakieś zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...