Znaki, mosty i codzienność
Strasznie ostatnio zaniedbuję tą cześć mojego życia, ten świat jaki sama stworzyłam. W sumie : skoro stworzyłam to mogę i zniszczyć, ale.. czy jednak jest tak, że jeśli coś stworzyłeś, to stajesz się za to odpowiedzialny? A blog zaczyna trochę żyć sam, swoim, swoistym, wirtualnym życiem.
A do tego jestem kiepska w zamykaniu. W zamykaniu części swojego życia, przymykam, ale zostawiam jakąś furtkę, uchylenie.. bo nie umiem uciąć radykalnie, nawet jeśli powinnam. Sama sobie tłumaczę, że zamknąć, uciąć, spalić mosty zawsze zdążę, ale to raczej takie usprawiedliwienie.
Był ostatnio taki pewien dzień, kiedy przez 15 minut przybyło mi siwych włosów pod ciemną farbą, a życie skróciło mi się o dwa lata, przynajmniej....
Klientka przyniosła wiadomość o tym, że był wypadek, chłopak na skuterze. Pora, miejsce, okoliczności – wszystko pasujące do Synusia! Dzwonię do niego – nie odbiera. Dzwonię do jego szefowej (dzień praktyk uczniowskich) nie odbiera. To napisałam do niej smsa, że się denerwuję, był wypadek i czy mój syn K. jest w pracy? Ona oddzwoniła i mów, że K. nie przyjechał, ponoć pogotowie go zabrało. I jak możliwe, ze to ja nic nie wiem? W tym momencie nie wiedziałam co mam zrobić, w myślach mantra do wszystkich Aniołów Stróżów... i.... Ta szefowa nagle mówi: czekaj, czekaj... aaa.. mówią mi, że twój K. jest, to tego drugiego (imiennik mojego syna!) nie ma, bo miał po drodze wypadek! Ulga ogromna, co jest zrozumiałe, choć przecież też wiadomo, że nie życzyłam tego innemu chłopakowi, czy jego mamie.. Normalna, egoistyczna ulga, ze mojemu dziecku nic nie jest...
Kiedy Synuś wrócił do domu chyba go wystraszyłam moim wyściskaniem...
I tak sobie pomyślałam.. Czy to nie znak, że trzeba wiele spraw wyprostować, nawet jeśli.. no właśnie.
W pracy z remontem, wreszcie, bliżej niż dalej... I powiem, że jest bardzo ładnie, choć nowe nie zawsze znaczy lepsze, czy praktyczniejsze..A może jednak kwestia przyzwyczajenia?!
Córa od poniedziałku zaczęła zajęcia. Z jej nieobecności w domu, jedyną zaletą jest to, że nie ubywa mi, w zastraszającym tempie, wacików. I niektórych kosmetyków ;)
A ten gościu zajmuje mnie ostatnio najbardziej,. Jest wytulony, wygłaskany, obsypany komplementami... uwielbiam go (ją?) Chyba pstryknę mu jakiegoś "pornuska", wrzucę do netu, może ktoś rozwieje wątpliwości względem jego płci? ;)
A do tego jestem kiepska w zamykaniu. W zamykaniu części swojego życia, przymykam, ale zostawiam jakąś furtkę, uchylenie.. bo nie umiem uciąć radykalnie, nawet jeśli powinnam. Sama sobie tłumaczę, że zamknąć, uciąć, spalić mosty zawsze zdążę, ale to raczej takie usprawiedliwienie.
Był ostatnio taki pewien dzień, kiedy przez 15 minut przybyło mi siwych włosów pod ciemną farbą, a życie skróciło mi się o dwa lata, przynajmniej....
Klientka przyniosła wiadomość o tym, że był wypadek, chłopak na skuterze. Pora, miejsce, okoliczności – wszystko pasujące do Synusia! Dzwonię do niego – nie odbiera. Dzwonię do jego szefowej (dzień praktyk uczniowskich) nie odbiera. To napisałam do niej smsa, że się denerwuję, był wypadek i czy mój syn K. jest w pracy? Ona oddzwoniła i mów, że K. nie przyjechał, ponoć pogotowie go zabrało. I jak możliwe, ze to ja nic nie wiem? W tym momencie nie wiedziałam co mam zrobić, w myślach mantra do wszystkich Aniołów Stróżów... i.... Ta szefowa nagle mówi: czekaj, czekaj... aaa.. mówią mi, że twój K. jest, to tego drugiego (imiennik mojego syna!) nie ma, bo miał po drodze wypadek! Ulga ogromna, co jest zrozumiałe, choć przecież też wiadomo, że nie życzyłam tego innemu chłopakowi, czy jego mamie.. Normalna, egoistyczna ulga, ze mojemu dziecku nic nie jest...
Kiedy Synuś wrócił do domu chyba go wystraszyłam moim wyściskaniem...
I tak sobie pomyślałam.. Czy to nie znak, że trzeba wiele spraw wyprostować, nawet jeśli.. no właśnie.
W pracy z remontem, wreszcie, bliżej niż dalej... I powiem, że jest bardzo ładnie, choć nowe nie zawsze znaczy lepsze, czy praktyczniejsze..A może jednak kwestia przyzwyczajenia?!
Córa od poniedziałku zaczęła zajęcia. Z jej nieobecności w domu, jedyną zaletą jest to, że nie ubywa mi, w zastraszającym tempie, wacików. I niektórych kosmetyków ;)
A ten gościu zajmuje mnie ostatnio najbardziej,. Jest wytulony, wygłaskany, obsypany komplementami... uwielbiam go (ją?) Chyba pstryknę mu jakiegoś "pornuska", wrzucę do netu, może ktoś rozwieje wątpliwości względem jego płci? ;)
Witaj porysowana Magdaleno. Nie zazdroszczę strachu, tym bardziej jeśli chodzi o dziecko. Całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło. To jest ten rodzaj kocurka, który ma pytanie w oczach, fajowski. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że strach był bezprzedmiotowy. A jeżeli chodzi o zamykanie, to dam Ci dobrą radę: Zamknij się z takim gadaniem!
OdpowiedzUsuńA kot chyba coś knuje?
uff. jeśli chodzi o syna.
OdpowiedzUsuńkotek skradł me serce :))
co do płci, to może weterynarz pomoże? jak to kotka, to warto byłoby ją przed pierwszą rują wysterylizować, bo to zmniejsza ryzyko raka (niestety ta wredna choroba mocno atakuje kociska)
Niestety jako matki jesteśmy skazane na dożywotnią troskę o swoje potomstwo. Co do kotka , jeśli daje się głaskać nie tylko wtedy, kiedy sam chce, to na bank jest kocurkiem :)
OdpowiedzUsuńDoskonale wiem jak to jest, kiedy można osiwieć w jedną chwilę. Kiedy spada na Ciebie taka wiadomość to nogi się uginają. To zrozumiałe, że poczułaś ulgę iż to nie Twojemu synowi przydarzył się wypadek.
OdpowiedzUsuńNie znasz dnia ani godziny. Trudno jest pozamykać mosty, domknąć istotne sprawy. Może warto? Zawsze takie decyzje ciągną za sobą konsekwencje czynów. Boisz się pewnie, gdzieś tam w środku odczuwasz lęk co będzie jak te drzwi zatrzaśniesz i wyrzucisz klucz. Zostawiasz sobie otwartą furtkę, bo tak łatwiej. Nie wyrzucaj klucza do drzwi. Jak już będziesz pewna by je domknąć odłóż klucz do jakiejś szkatułki, abyś zawsze mogła po niego sięgnąć. Myślę, że nie można palić mostów. Przeszłość ma ogromne znaczenie.
Kociak ma jakieś imię? Mi wygląda na kota :)
Ciekawa jestem czy trafiłam, wyczytałam to w jego oczach ;)
No to 3m się looneiowa :-)
OdpowiedzUsuńWyglada na chlopczyka hihihi
OdpowiedzUsuńSama bym odetchnela ludzie!!! Jaki stres.... Nie wyobrazam sobie zeby mnie kiedys taka rzecz spotkala jak Ciebie z synem!
Dziękuje, odpozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDobra rada :*
OdpowiedzUsuńKociak zawsze knuje ;)
Trzeba się wybrać do kociastego lekarza :) Moje serducho zamieszkał na dobre:)
OdpowiedzUsuńOO to chyba kolejny argument, że to kocurek :)
OdpowiedzUsuńHarry, bo pierwszą noc mieszkał pod schodami :)
OdpowiedzUsuńwow!!! uczuciowy u mnie bywa:) dziękuję :* Się nie puszczam, to chyba znaczy, ze sie trzymam ;P
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuń