Piździernikowe poranki, dygresyjki i kociaste przypadki :)

Jakbym się bardzo postarała, to bym językiem dotknęła sutka. Mojego, bo cudzego to nie sztuka:P. A Harry, albo jest dojrzewającą kociczką i boli go sutek, albo to mały erotoman, który jeszcze nie odkrył, że może sięgnąć sobie..dalej... zasypiając lub przy własnojęzycznej toalecie, długo ssie własny sutek!
....................................
Październikowe poranki:
Sygnał pobudki wyrywa ze snu, przerywa dziwne sny, po tylko by zalać świadomość myślą: to poniedziałek. Do tego ciemności prawie całkowite, ledwie podświetlone pomarańczowatym blaskiem latarni ulicznej. Darmowy perkusista bębni o parapety, idealną melodię do snu. I jak wstać przy takiej deszczowej kołysance? Jak otworzyć buntujące się powieki? Jak wmówić organizmowi, że to dzień? A przecież kolejny dzień życia, kolejny dzień bliżej wiosny ;) Takie tłumaczenie powinno pomóc!
I każdy poranek jest taki właśnie, że budzik budzi, ale nie przekonuje.. i w tym tygodniu szyby stale zapłakane.. Różnica jedynie taka, że wczoraj pomyślałam "środa..środa minie, tydzień zginie" a dziś.. "czwartek, zatem jeszcze tylko jutro"
Z tym, że po co człowiek tak popędza ten tydzień? Przecież przez to życie coraz szybciej ucieka, a nawet bez naszego popędzania zapierdala solidnie!
Aa.. w poniedziałek prawie się spóźniłam do pracy. Przez kociastego. No bo, jak co rano zanoszę mu smakołyk do piwnicy....
Dygresyjka: Ci co czytali, to wiedzą, że taki był warunek Ślubnego – kot w domu czasowo, na noc do piwnicy. Najpierw miałyśmy opory z Córą, ale sa w tym plusy: pomieszczenie zwane "suszarnią" jest zamykane, zatem kociak na dwór nie zwieje. A od czasu jak go dzieci z boiska wyniosły mamy stracha, by to się nie powtórzyło! Różnie by potem być mogło. "Suszarnia" jest spora, ciepła i jak na piwnicę dość czysta. Harry ma tam sporo zajęć, jest w co wchodzić, wskakiwać, drapac i gryżć też się sporo da. A my mamy komfort psychiczny, że w domu nie narozrabia i Ślubny nie będzie krzyczał, a teren sprawdzony i nie ma zagrożeń. Koniec dygresyjki.

Wracając do historyjki z poniedziałku: Zaniosłam pyszności Harremu, potuliłam, on mi pomruczał, bateryjki ciut sobie podładowałam. To już rytuał codzienny. Jednak tego dnia, kociasty wolał mnie niż jedzenie. Dziwne, nie? ;) Nie chciał mnie wypuścić. Postanowiłam mu jeszcze wody świeżej nalać, bo może pić mu się chce, a nie jeść... Poszłam do piwnicznej "pralni" a korek mojego buta wlazł pomiędzy drewniane raszki.. i wyjąć ni hu hu...Zdjęłam but, wyrwałam go z uwięzi, ale już bez fleczka. Fleczek znalazłam, zapakowałam znów gdzie trzeba, licząc że go potem nie zgubię... (choć nowe buty by się zdały i pretekst by był...) Zaniosłam kotu wodę, widziałam, że zaczyna pić i cichaczem, dyskretnie, wycofałam się z suszarni zamykając drzwi na zasuwę... Do pracy zdążyłam na ostatnią chwilę. Za chwilę telefon od taty: "a dlaczego kot biega po piwnicy?" "może źle zamknęłam drzwi?""nie drzwi, są zamknięte, a kot biega po reszcie piwnicy" Musiał się... carrrramba, szpieg, nija...przemknąć błyskawicznie kiedy zamykałam drzwi!! Spryciula !

xvxfdc n vbv

A to powyżej wersja napisana przez Harrego:)


.....................

http://youtu.be/mGpSNIUaTFE

Komentarze

  1. "Nim połknie mnie zła noc "

    OdpowiedzUsuń
  2. kociaki zanim dorosną i zakumają, że ich życiową pasją jest leżenie i wygrzewanie się, są w stanie przewrócić nam całe życie i funkcjonowanie do góry odnóżami:) mają tyle energii, że nie sposób za nimi nadążyć:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Od nikogo nie złapie się tyle pozytywnej energii tak jak od zwierząt, a ile radości i powodu do uśmiechu potrafią nam dać.
    Tutaj pogoda też już się robi taka bardziej pizgawkowa. Rano 0 stopni, w najlepszym razie stopni sztuk 2, skrobanie szyb już zdążyło się nam ukłonić w pas, za to w południe 15 stopni, więc każdy rozbiera się z rannego obabuchania i dlatego przeziębienia szaleją w najlpesze i zbierają swoje żniwo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech nie połyka................

    OdpowiedzUsuń
  5. Ba! Nawet jednym palcem!

    OdpowiedzUsuń
  6. brrr zimą już pachnie!

    OdpowiedzUsuń
  7. nooo jak bzik go napadnie to biega jak kulka we flisterach ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. po tej części wpisu, dokonanej nie przez Ciebie, widzę u Harrego zadatki na niezłego pisarza ;))))
    co do pogody... to u mnie wciąż szyby zapłakane. brrr. ale nie dołuje mnie ta aura jakoś specjalnie. a nawet wcale mnie nie dołuje.
    a na koniec, poproszę więcej zdjęć kociaka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Harry długo ciągnie cycka bo próbuje identyfikować się płciowo ;-)))))))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Aa... może to my mu(jej?) namieszaliśmy w głowie? hmm... mam kociaka gender :)

    OdpowiedzUsuń
  11. hihi..zdjęć to ci u mnie dostatek, tylko na blogu mało miejsca!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...