413. Odpowiednie odniesienie

Tak, sobota minęła, a ja nic.
Owszem usiadłam do kompa, owszem zawiesiłam dłonie nad klawiaturą, jak pianista przed koncertem. I cisza. Cała para w gwizdek, czy co? A może myśli w gęstwinie synapsów (synaps?)się zaplątały, biegają tam pewnie do dziś, bidulki, szukając prawidłowego wyjścia. A może optymistka ze mnie? Bo może jednak siedzą na malutkim mózgowym wyrostku i hooop hooop.. i tylko echo im odpowiada ;P
Zatem hooop.
Tamte myśli są zaginione w czasoprzestrzeni, może kiedys się tu urodzą

Od dłuższego czasu miałam zamiar napisać o czymś ważnym . Każdy to zna, przynajmniej teoretycznie. Każdy raz w życiu taką myśl miał. Kwestia tylko tego czy zaprosiliśmy tą myśl, by się rozsiadła, rozgościła, została z nami na dłużej, na zawsze, czy jednak minęliśmy ją, pozdrawiając lekkim skinieniem głowy.

Ja nazwałam ja ostatnio "Odpowiednim odniesieniem"

Nawiedzała mnie już częściej, nawet stawiałam jej kawę, dawałam ciacho, trochę pogościłam, po czym zapominałam o niej, choćby po krytycznym spojrzeniu w lustro. Mimo tego wracała. Nawet uznawałam ją za wyjście do swojej filozofii życiowej, do zasady a'la Palyanna. Kwestia tego, że czasami owa filozofia nie była filozofią stosowaną.

Ostatnio jednak jest stale blisko mnie. Przywołuję ową myśl, hasłem: "pamiętaj: odniesienie!"

Natchnęła mnie na nią A. Moja chora, na raka piersi, koleżanka.

Trzy tygodnie temu, wracała z chemii. Swojej, piątej. Wcześniej cztery razy dostawała trochę inną. Wracała, prowadziła samochód i rozmawiałyśmy przez telefon, przez całą prawie jej drogę do domu. Widać mogła. Bo zestaw głośnomówiący. Ale przede wszystkim też chemia nie wykończyła jej tak by rozmawiać jej się nie chciało. Jak zawsze rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, tematów tysiące, niewyczerpany zasób, mimo wieloletniej znajomości. Ponad 25 letniej znajomości. Nie będę liczyć szczegółowiej, bo wydam się bardziej stara niż się czuję. ;) Jednakże, rozmowa zaczęła się od pytań o samopoczucie, wiadomo.

- i jak się czujesz?
- no rewelacja! Ta chemia, w porównaniu z poprzednimi: R E W E L A C J A!

I stąd to moje "odniesienie". Bo wystarczy prawidłowo odnieść się do tego co nas gnębi, odpowiednio porównać, nawet nie do przeżyć kogoś innego, ale do czegoś co sami znamy, co nas spotkało, a nawet coś takiego jak chemia może być rewelacja!

P.S. O balu następnym razem. Jak nie zaginie w synapsach lub pustostanie. za kciuki dziękuję, pomogły.

Komentarze

  1. czyli nie powinnam się smucić, że nie mam faceta, tylko cieszyć się, że nie muszę zbierać porozrzucanych skarpet i podawać piwa?... :)
    wiem, że upraszczam, ale ratuję się dobrym humorem...
    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No coś w tym stylu Frytuś! Możesz sobie przypomnieć jak było kiedy te skarpetki i piwo były..Albo pomyśleć, ze jak super, bo masz otwartą drogę dla takiego faceta co to skarpetki wrzuci do kosza na pranie (że wypierze sam, to lepiej nie przeginać z wyobrażeniami) i herbatkę zrobi!
    A humor, nawet czarny to ratuje najbardziej!

    OdpowiedzUsuń
  3. masz rację z tym odniesieniem. tylko pewnie nie zawsze się pamięta, aby o tym pamiętać.
    cieszę się, ze kciuki pomogły.

    OdpowiedzUsuń
  4. no i git! a jakby cuś-lecytynka... yyy gdzie ja ją położyłam? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem z natury optymistką i nawet w najczarniejszej rzeczywistości znajduję światło

    OdpowiedzUsuń
  6. Fakt, że się zapomina. Swego czasu po pewnej mało ciekawej przygodzie szpitalnej, byłam pewna, że osiągnęłam swoje apogeum bólu skoro przeżyłam kichanie z dwoma rurami w płucu i już nic nie będzie mi straszne (w granicy rozsądku oczywiście).
    Tjaaa przy pierwszym okresie po tym zdarzeniu myślałam, że zejdę. Oj niestety często zapominamy o odniesieniach.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...