I znów kilka rozrzuconych puzzli, do układanki życia...

Jako, że:
mój internet przestał działać jak na korbkę (odpukać!)
oraz
za chwilę zostanę w domu sama (nie licząc Harrego) a zdarzają się ostatnio dość rzadko takie chwile..
a także,
że Harry zszedł ze mnie, uwalniając moje ręce do pisania...
Piszę!
W tej chwili Harry, My Hero!! - poluje na małą ćmę! Zapewne wie, jak Pani się ich boi! Nawet tych małych, choć akurat te ujda.. zaraz zaraz.. to chyba nie jest taka sobie cma? To wygląda jak mól! Albo te takie co to w makaronach i kaszach sie lęgną!!! Noszszsz i czeka mnie przegląd szafek kuchennych i skrzynek podstołowych
Ślubny wybywa zaraz do lekarza. W3izyta na fundusz, wiec szkoda by się zmarnowała choć już niejako musztarda po obiedzie..
Synuś pojechał na siłownię
Córa w Poznaniu, ale praca licencjacka sama się pisać nie chceeeeee
i mogę sobie spokojnie kilkac!
Taaa..ale o czym?
Wiekopomne wydarzenia opisać jakieś.. hmm..
aaa..
Włosy pofarbowałam wreszcie! Już na Sylwestra się im należało, ale przeciągnęłam o dwa tygodnie... Kolor ciut jaśniejszy, taki kasztanowy..hmm..ale na ciemnych i tak nie widać :P

i hmmm
Na własną zgubę kupiłam gofrownicę i teraz co drugi dzień rodzina domaga się gofrów. Znalazłam wreszcie przepis, z idealną porcją dla nas, nie za małą, nie za dużą i do tego wychodzą pyszne....Ale gofrownica miała być odpalana tylko raz kiedyś, choćby zamiast naleśników... No i miałam przejść na dietę.. owocowo warzywną!! no cóż... sokowirówki nie mam :P
Podobnie rzecz się ma z opiekaczem do kanapek.. Z tym, że Synuś, jako główny smakosz, robi sobie je sam i nie muszę stać nad tym ustrojstwem. Kupiłam to po to, by śniadanie się nie marnowało, to niezjedzone w szkole. I sprawdza się, owszem. Do tego ze trzy razy w ciągu dnia Synuś sobie dorabia kolejną porcję. Nie wiem czy zdrowo, ale ostatnio mi schudł, wiec... oby mu nie zaszkodziło na wątrobę!! No i oprzyj się człowieku cudowności ciągnącego się sera....
Liczę trochę na to, że atrakcja wkrótce oklapnie, w sprawie gofrów głównie..

Wczoraj, na szczęście, nic nie napisałam, bo dzień był z tych co to CURWICA ogromna, z powodu, że bez powodu nawet..ależ by notka wyszła ooooo *&^&%%#$@!)(&*&^^%#@><

Zima prawdziwie zimowa nawet. Taką lubię. Ulepiłam na balkonie malutkiego bałwanka, porzucałam mini śnieżkami w Harrego, a on robił ślizgi i kopał dołki w puchu...Co prawda Ślubny pokpiwał sobie ze mnie, jaki to dzieciuch jestem, w dodatku, że do kota gadam.. Hmm.. a ja się cieszę, że i jemu się to zdarza.. baaa Koty łagodzą obyczaje! Ihih.. Ostatnio zapytał się czy powiedziałam Harremu, że ta puszka to od niego ;) Ależ oczywiście, że powiedziałam! ;P

Z rzeczy bardzo smutnych: Miki Wycieraczka (podwórkowy pies G, a właściwie jej męża) zakończył swój psi żywot. Nie ma już tego kudłatego odprowadzacza do pracy....Był to jeden z najfajniejszych, najlepszych i najpiękniejkundelkowatych psów jakiego znałam!

Dziś, wczorajsza curwica usiadła mi krowa na klacie, ale jakoś odpędziłam ją.. i stało się mi jakoś filozoficznie..zresztą najlepiej widać po tytule;)

Jestem - tylko lub aż- kobietą..

http://youtu.be/L3wKzyIN1yk

Komentarze

  1. chleb z opiekacza to jest jeden z cudowniejszych wynalazków ludzkości. U nas wszystko co z niego wychodzi przeobraża się w tzw. "grzanki mocy". Sprawdza się nie tylko z chlebem, który teoretycznie nadawałby się już tylko dla konia, ale przede wszystkim jak dzieciaki vetują jedzenie to to wciągają, aż im się uszy trzęsą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najważniejsze, że macie kota, bo jak nadejdzie gorszy dzień, wystarczy przygarnąć do siebie futrzaka, pogłaskać i już się robi lepiej na duszy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Harrego też posiadam, 40 kg, na wszystko warczy, nawet na kurę. Koty mają to gdzieś i skrócają sobie drogę przechodząc pod jego brzuchem. Właśnie przypomniało mi się, że też posiadam opiekacz... tylko gdzie on jest? Moje psy czekają na śnieg z utęsknieniem, zresztą ja też. Zimę spędzam przeważnie w Hamburgu, raczej namiastkę zimy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Harry bardzo fajnie o Ciebie dba
    no i czasem nawet popisać Ci pozwala :)
    Jak miałam kotkę też do niej gadała
    i mnie rozumiała skubana
    przybiegała na dźwięk swego imienia...
    Zatęskniłam za nią, zaginęła... szukałam jej...
    pocieszam się, że może ktoś ją sobie do domu zabrał i nie wypuszcza
    była cudna... taka mądra... uwielbiałam jej mruczenie na dobranoc...

    Wczoraj był Blue Monday - najbardziej depresyjny dzień roku
    Ciebie dopadło zdenerwowanie, a ja miałam innego rodzaju doła
    ja tam w żadne Blue Monday nie wierzę, ale fakt faktem, że popłakałam się... Jednak dosyć szybko się pozbierałam
    i na dobranoc dostałam miłego esa od swego szczególnie Fajnego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja myślę, że Twój kot sprawuje kontrolę nad Twoim pisaniem, byś się nie rozpędziła i głupot nie na wypisywała :). Sama lubię takie dni gdy zostaję w domu tylko ja, nie licząc chrapiącego jak lokomotywa psa. Spokój, cisza, nikt nic nie chce, a ja nic nie muszę, tylko mogę ;).
    Opiekacz do chleba u nas w użyciu non stop kolor, śniadanie mojego synka to tosty, dzień w dzień. Mnie by się przejadło, jemu jakoś jeszcze nie zbrzydło.
    A jeśli Ci krowa siada na klacie, to postrasz ją Harym, może się zlęknie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...