Foch, ciach, pfffff

Naszło w mnie w sobotę małe ciach. I dosłownie zrobiłam ciach. Potrzebowałam zmiany, choćby takiej małej. Wnerwiły mnie moje włosy, zatem nożyczki ciach i ponad 20 cm poszło w kosz. Jakże się je teraz łatwo rozczesuje! Umyłam, pofalowały się bardziej niż kiedy były długie. Znaczy.. nadal są w sumie długie, tylko teraz równiejsze. Wcześniej na plecach tworzyły trójkąt, sięgający wierzchołkiem poniżej pasa, teraz wierzchołek ścięłam na wysokości łopatek. Z przodu nie widać większej różnicy.I w ramach męskiej spostrzegawczości, (o przepraszam, dzisiejszy eksperyment świadczy o LUDZKIEJ spostrzegawczości) cała sobotę i całą niedzielę chodziłam w rozpuszczonych włosach,a ani syn, ani mąż (córka w Poznaniu) słowa nie powiedział, więc.. patrzą nie widzą. Tego mi jeszcze brakowało by poczuć się bardziej nieważną, przezroczystą..ech.. A dziś w pracy zauważyła tylko jedna koleżanka, która przychodzi na godzinę 13.. "oo obcięłaś włosy?" I jak z jajkiem Kolumba, wszyscy od razu widzieli, choć patrzyli od godziny 7.00 .

Uprzejmie proszę, by czytający dzisiejszy wpis nie myśleli, że znowu marudzę. Tak naprawdę zostało mi już tylko to miejsce. Z G przez telefon to nie to samo, szczególnie jak trzeba powtarzać po kilka razy.

Podając suche fakty wyszłoby na to jaki miałam udany ostatni tydzień! Ale to co miedzy wierszami zmienia postać rzeczy. I choć, naprawdę, naprawdę, nie lubię kopać zbyt głęboko. Albo bardzo często, za często nawet przechodzę nad wieloma sprawami do porządku dziennego... to jednak ...wstrząchnęło mnie coś co wstrząchnąć aż tak nie powinno. Hmm.. Chyba opuściłam gardę i wystawiłam się na cios. Nie zdążyłam się przygotować, straciłam czujność.

Już widzę, ze wyjdzie elaborat z wieloma dygresjami, za co przepraszam!~pewnie co druga osoba przestała czytać już w tym momencie, pewnie lepiej byłoby podzielić notkę na odcinki... ale cóż... Wylać z siebie muszę całość, by już do tego nie wracać.. o ile kobiety to potrafią.. nie mielić w głowie spraw niedokończonych, niezrozumiałych.. hmm...

Teraz będzie chwila bardzo obiektywna, jak bonie dydy..opowiem Wam rozmowę, sytuację tak jak miała miejsce, subiektywnie będzie potem lub w dygresjach.

W kinach jest teraz druga część Graya. I naprawdę nie obchodzą mnie Złote Maliny czy inne takie,. Nie obchodzi mnie czy to wyższych, czy niższych lotów. Bo szczerze przyznam, że wyższych lotów kulturalnych, najczęściej nie trawię. Nudzą mnie albo miażdżą. A jak chcę się na filmie lub przy książce dobrze bawić. Emocjonować..Podniecać. Śmiać. Mało bać. Po co mi nerwy, skoro życie tego tyle daje.. eech..znów dygresja wyszła, a Sytuacja wyglądała tak:

Wprowadzenie: przeczytałam trzy tomy Graya, potem nawet ten czwarty, co jest jak pierwszy, tylko innymi oczami. Z wypiekami na twarzy, jak pensjonarka. Czytałam marząc, że ja też tak chcę! Orgazm na zawołanie, on robi pstryk, on tak pragnie, on tak podnieca i dba by orgazmów było kilka. A ona tak umie! Cóż.. mitologię też lubiłam czytać. Pierwszą część filmu obejrzałam i choć do książki się nie umywa, też wypieki były i między udami pulsowanie.

Rozwój sytuacji: Widząc raz zainteresowanie Ślubnego tym co oglądam na kompie, ze słuchawkami na uszach, zaproponowałam byśmy poszli do kina razem, na drugą część. Żeby wiedział czy mu się podoba, obejrzeliśmy tą pierwszą część razem, od początku. Podobała się mu, ponoć. Zatem jeszcze raz zaproponowałam kino. Uzyskałam potwierdzenie: możemy iść. A że walentynki się zbliżały, a nawet rocznica ślubu (22ga) całkiem niedługo, to można sobie podciągnąć pod te okazje nawet! Mój wniosek, uważam, ze słuszny: byliśmy wstępnie umówieni!

Kilka dni minęło, tydzień moze nawet, film już w kinach grać zaczęli, więc sprawdziłam.. no cóż.. w pracy byłam, ale WYJĄTKOWO był czas, a to chwila przecież, poszukałam i.. idealnie! Są miejsca na sobotę! A z względu na Ślubnego sobota popołudniu najlepsza! Godzina też możliwa, nie za wczesna, nie późna..To szybko dzwonię, bo myślałam sobie:w domu czasu nie będzie: dziś koleżanka, jutro paznokcie, a pojutrze on do lekarza... Dlatego teraz zaraz zadzwonić, póki miejsca są!!Rozradowana, że taki dobry pomysł, że zaraz zarezerwuję, ale że niespodzianki (jak ostatnio pisałam) bywają rożnie "nie w czas".. To najpierw dzwonię do osobistego, legalnego i poślubionego zapytać czy mu pasi.. Ten odebrał, nawet miło powitał.. taaa..
Ja: słuchaj, a może byśmy poszli do tego kina w sobotę? 19.30 są jeszcze miejsca..
on:A ty masz czas w pracy tak CIĄGLE wydzwaniać? Co to się pali??? Ty masz czas? bo ja nie mam...
Ja: Aa.. no ok... to pa..
I rozłączyłam się. I sama nie wiedziałam co się stało... wydzwaniam? Przecież nie dzwoniłam dziś wcześniej.. w ogóle mało dzwonię do niego... i głupia, głupia.. nie wiedziałam dlaczego płakać mi się chciało, choć powinnam być bardziej wściekła. Za 5 minut zadzwonił ON.. i myliłby ten kto by sądził, ze był to telefon przepraszający, łagodzący poprzednią zjadliwość niesprawiedliwą, lub choćby z konkretną odpowiedzią na moje pytanie.. Ja tylko zdążyłam wydukać, ze nie wiem kto do niego wydzwaniał, bo ja to tylko raz zadzwoniłam...
A przecież tamte jego gderanie zajęło o wiele więcej czasu niż:
1. tak
2. nie
3. nie mam czasu
4. pogadamy w domu, teraz nie mogę
Oczywiście w domu, tamtego dnia jeszcze raz usłyszałam jaka jestem.. i jedynie "wydzwanianie" zostało wycofane, choć na zasadzie, że tak mu się powiedziało i tyle.... Moje tłumaczenie (??) nie zostało wysłuchane, choć naiwnie sądziłam, że moje argumenty wszystko wyprostują...

Foch, a może słuszna obraza, zwał jak zwał, trwa w sumie do dziś, mimo, że wczoraj byliśmy w kinie, tak jakby z jego inicjatywy.. . Przed kinem dostałam lody, po kinie obiad.. ale ...
O jak już pisałam, suche fakty: lody, kino, obiad, brzmią całkiem sympatycznie, to ...OOO jak by to było super gdyby nie było okupione tą całą otoczką? Jakby to kino nie robiło wrażenia na odczep, dla świętego spokoju. Jakbym tak chciała kiedyś normalnie.. Jechać na wczasy bez wysłuchiwania przy byle okazji: jak tak to nie pojedziemy; jak tak, to kasę sama organizuj, ja się potem nie będę martwił skąd wziąć na zus...a jak tak.. to może pojedziemy,. a może nie...
Oczywiście.. mogłabym okazać się bardziej honorowa: jak tak, to nie jedziemy (i się tego trzymać) I kino? Bez łaski..
tylko co by to dało? Nie byłoby wyjazdu, kina, a uraza jeszcze by urosła, po obu stronach.
Eeeech...
czepiam się?
A może.. ktoś inny do niego wydzwaniał? Ha? Już kiedyś mu się trafiła taka pomyłka.. kiedy myślał, że dzwoni do kogoś innego, a zadzwonił do mnie.. i sprawa się rypła! Cóż.. okulary musi zakładać jak wybiera numer, albo odbiera telefon,.,. Hmm. Czyżbyśmy miały podobne głosy?

Ostatni akapit jest już całkiem subiektywny kobieco na maksa, acz.. nie całkiem pozbawiony sensu. Nawet jeśli sens jest instynktowny!
Przeczytam to jeszcze i zobaczę czy brzmi to czarno humorzasto, tak jak powinno?
Hmm.. a jeszcze focha mogę strzelić, że włosów nie zauważył! O!!! Jest zajęcie na nadchodzący tydzień! :P

uff,... i już mi lżej, lepiej, bo cholerstwo, takie niby nic, dławiło mnie przez swoje niewypowiedzenie, do teraz!@!@!! I kiedy tak czytam, to staje z boku i w sumie.. widze,z e nie powinno mi byc tak jak jest..raczej


A oto jedna z przyczyn rzadszego mojego pisania:
harry i komp

Muzyczne perpetum mobile na dziś...

http://youtu.be/FLNFw9EYXOw

Komentarze

  1. Hyhyhy co do włosów, ja kiedyś osiągnęłam efekt zgoła odmienny, jak ścięłam dredy to ludzie zauważyli, ale przestali mnie poznawać i mówić "cześć" na ulicy, w pierwszej chwili moi osobiści Rodziciele nawet mnie nie poznali :D Może Twój Luby miał gorszy moment w pracy, a potem to już pociągnął na fali focha i męskiej dumy, no a z tym to nie ma zmiłuj...

    OdpowiedzUsuń
  2. jedna z moich ulubionych U2 :) a co do reszty, hmm... smutne to...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Błękitny poniedziałek - Blue Monday

Tylko dla dorosłych. Potrzebuję porady od mężczyzn i odpowiedzi kobiet czy to prawda?

Po raz 356-ty...