427. Małżeńska (nie)dyplomacja ;)
Nazwałam Ślubnego chujem.
Niby nic takiego, ale:
po pierwsze: ja nigdy go jeszcze tak nie nazwałam
po drugie: nie w moim stylu takie słownictwo, najwyżej w szczególnych wypadkach
po trzecie : bywały sytuacje, w których o wiele bardziej zasługiwał na to miano.
Jego zaskoczona mina, rozmrugane oczy były tego warte. Choć trochę mi szkoda teraz , bo tylko raz można taki efekt zaskoczenia uzyskać;P Mogłam zostawic sobie na lepszą okazję
Poszłam spać nabuzowana na niego już ciut mniej. Jakby to słówko wentylem było. Do rana i przeszło i zrozumiałam, że nie mozna wymagać od byka by był rasowym koniem wyścigowym . I już!
Ostatnio jest ogólnie jakby mniej sytuacji, kiedy mam ochotę go udusić, myślę że hormony wkurwu nam się już trochę wyczerpały. Inne hormony raczej też. Ten mój "chuj" był raczej takim lekkim podrygiem, łabędzim śpiewem PMSu
Czas ucieka przez palce. Dzień podobny do dnia. Chyba tą godzinę ze zmiany czasu, kradną nam codziennie. Mieliśmy cudownie wiosenny weekend, teraz nadeszły chłodniejsze dni. W sobotę przylatuje G. Mamy plany, ale nie wiem ile z tego się zrealizuje, bo ogólnie to kwiecień mam dość naładowany planami i pomysłami. Jakaś część mnie nawet się cieszy, że tak jest, a inna wolałaby zwinąć się w kłębek, okryć kocem zrobionym przeze mnie na drutach,. Z kubkiem herbaty w jednej i książką w drugiej ręce... z Harrym na kolanach oczywiście.
Jest chyba dobrze, tylko gdzieś tam głęboko we mnie tkwi dziwne wrażenie tik tak tik tak.. tykająca bomba, cisza przed burzą.. Skąd to się bierze to nie mam pojęcia, chyba na przekór wiośnie.
Dobrze, że ten chuj się mi przydarzył, bo nawet nie miałabym o czym napisac notki..ihih.. :P
Niby nic takiego, ale:
po pierwsze: ja nigdy go jeszcze tak nie nazwałam
po drugie: nie w moim stylu takie słownictwo, najwyżej w szczególnych wypadkach
po trzecie : bywały sytuacje, w których o wiele bardziej zasługiwał na to miano.
Jego zaskoczona mina, rozmrugane oczy były tego warte. Choć trochę mi szkoda teraz , bo tylko raz można taki efekt zaskoczenia uzyskać;P Mogłam zostawic sobie na lepszą okazję
Poszłam spać nabuzowana na niego już ciut mniej. Jakby to słówko wentylem było. Do rana i przeszło i zrozumiałam, że nie mozna wymagać od byka by był rasowym koniem wyścigowym . I już!
Ostatnio jest ogólnie jakby mniej sytuacji, kiedy mam ochotę go udusić, myślę że hormony wkurwu nam się już trochę wyczerpały. Inne hormony raczej też. Ten mój "chuj" był raczej takim lekkim podrygiem, łabędzim śpiewem PMSu
Czas ucieka przez palce. Dzień podobny do dnia. Chyba tą godzinę ze zmiany czasu, kradną nam codziennie. Mieliśmy cudownie wiosenny weekend, teraz nadeszły chłodniejsze dni. W sobotę przylatuje G. Mamy plany, ale nie wiem ile z tego się zrealizuje, bo ogólnie to kwiecień mam dość naładowany planami i pomysłami. Jakaś część mnie nawet się cieszy, że tak jest, a inna wolałaby zwinąć się w kłębek, okryć kocem zrobionym przeze mnie na drutach,. Z kubkiem herbaty w jednej i książką w drugiej ręce... z Harrym na kolanach oczywiście.
Jest chyba dobrze, tylko gdzieś tam głęboko we mnie tkwi dziwne wrażenie tik tak tik tak.. tykająca bomba, cisza przed burzą.. Skąd to się bierze to nie mam pojęcia, chyba na przekór wiośnie.
Dobrze, że ten chuj się mi przydarzył, bo nawet nie miałabym o czym napisac notki..ihih.. :P
http://www.youtube.com/watch?v=1Al-nuR1iAU
Nie lubię przeklinać, ale parafrazując "czasami człowiek musi, inaczej się udusi łoooo" :D
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć. Po prostu: jak wyżej.
OdpowiedzUsuń